Hiszpania to moja piąta ojczyzna po Polsce, Niemczech, USA i Francji. Kraj niezwykle fascynujący, o wyjątkowo bogatej i często skomplikowanej historii. W czasach antycznych od IX w. p.n.e. cały Półwysep Iberyjski był terenem ekspansji m.in. Kartagińczyków, Greków, Fenicjan czy Celtów. Jeszcze w II w. p.n.e. na terenie Hiszpanii pojawili się Rzymianie, którzy zostali wyparci w V w. przez Wizygotów. Wreszcie w 711 r. rozpoczęła się ekspansja Arabów, zwanych w Hiszpanii Maurami, którzy pod wodzą Tarika bardzo szybko podbili cały półwysep. Ich panowanie trwało aż ponad 700 lat, jego ślady można zobaczyć wszędzie do dnia dzisiejszego, mimo iż rekonkwista rozpoczęła się zaledwie 10 lat po najeździe arabskim. Ostatecznie Maurowie zostali całkowicie wyparci w 1492 r. (zdobycie Granady, znanej ze wspaniałej Alhambry), czyli trochę przypadkowo w roku odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Nastąpił wtedy okres niesamowitego rozkwitu kraju, co niewątpliwie było - już bynajmniej nie koincydentalnie - z podbojami kolonialnymi w Ameryce i zdobyciem wielkich bogactw. Królową Hiszpanii była wówczas Izabela Katolicka - jedna z najwybitniejszych władczyń nowożytnej Europy, która nie tylko zjednoczyła Hiszpanię z wielu skłóconych i niepozornych państwek w imperium (wiodło ono przez kolejne 100 lat prym w ówczesnej Europie), ale była też ostatnią wielką królową średniowiecza, jak i pierwszą władczynią doby renesansu. Prócz wypędzenia Maurów Izabela zasłynęła też wypędzeniem sefardyjskich żydów z Hiszpanii wmniej więcej w tym samym czasie. Ostatecznie Sefardyjczycy, którzy wnieśli do kultury hiszpańskiej wiele osiągnięć z nauki, poezji, literatury oraz handlu opuścili cały Półwysep Iberyjski (wcześniej zostali wygnani z Portugalii) udając się na wschód, do Egiptu, Imperium Osmańskiego, Wenecji, a nawet do polskiego Zamościa), zubożając Hiszpanię pod względem intelektualnym i materialnym. Tych, którzy pozostali, zmuszono do przyjęcia chrztu, co bynajmniej nie polepszyło ich sytuacji, gdyż padali ofiarą religinych prześladowań (określano ich jako marranos, czyli świnie). Jednak największym sukcesem Izabelii była decyzja, która zmieniła niepozorne, zacofane, ubogie i świeżo zjednoczone państewko w światowe imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodzi. Otóż królowa po wielu namowach, negocjacjach i prośbach uległa Kolumbowi, zastrzegając jednak, że będzie mogła daną obietnicę spełnić dopiero po ostatecznym wygnaniu Maurów z Granady. To ona prowadziła rozmowy z Kolumbem i podjęła ostateczną decyzję w sprawie wyprawy do Indii drogą zachodnią. W sierpniu 1492 r. trzy karawele wypłynęły z niewielkiego portu w Palos, by w październiku dotrzeć na wyspę Hispaniolę (dzisiejsze Haiti). Tym samym Kolumb przetarł szlak, którym iść będzie konkwista hiszpańska i późniejsza kolonizacja. W ślad za pierwszą wyprawą podążyła niebawem druga, trzecia i czwarta, a dla potwierdzenia hiszpańskich praw do odkrytych lądów w 1494 r. Hiszpania i Portugalia podpisały w Tordesillas specjalny traktat. Następnie wydana została bulla papieska potwierdzającą ich prawa do wszystkich ziem położonych 100 mil na zachód od portugalskich Wysp Zielonego Przylądka (Cabo Verde). Podbój Nowego Świata następował w błyskawicznym tempie, jednak królowa nie dożyła efektów swojej decyzji. Natomiast do końca życia zachodziła w głowę, czy mieszkańcy nowego podbitego terytorium powinni być traktowani jak czarnoskórzy mieszkańcy Afryki, którzy sprzedawani byli w niewolę (spora część portugalskiej szlachty i bogatych mieszczan szczyciła się faktem posiadania takiego niewolnika), czy też może powinno się ich traktować jak istoty obdarzone duszą i rozumem. Ostatecznie Kościół doszedł do wniosku, że Indianie mają duszę, jednak nastąpiło to już po śmierci królowej.
Izabela zapisała się na kartach historii jako władczyni, która powołała do życia Inkwizycję. W zasadzie można powiedzieć, że niejako przywróciła ją życiu, gdyż struktura ta znana była z wieków wcześniejszych – w średniowieczu również funkcjonowały trybunały. Zapotrzebowanie na tę organizację pojawiło się – zdaniem królowej – ze względu na spory pomiędzy ludnością chrześcijańską i żydowską, a przede wszystkim z powodu samosądów wykonywanych na żydach. Drugim palącym problemem było rozpasanie przedstawicieli Kościoła na Półwyspie Iberyjskim, którzy bynajmniej nie kryli się ze swoim dalekim od uduchowionego trybem życia. Myślą przewodnią Izabeli było zatem umocnienie wiary katolickiej wśród poddanych i przywołanie niesfornych duchownych do porządku. Zgodę na utworzenie inkwizycji w Andaluzji nadał specjalną bullą w 1478 r. papież Sykstus IV. Pierwszy trybunał rozpoczął funkcjonowanie w 1481 r. w Sewilli; w kolejnych latach powstały trybunały w Kordobie (1482), Toledo (1483), Saragossie i Walencji (1484), Llerena (1485), Barcelonie (1487), Valladolid (1488). Pierwszym Inkwizytorem Generalnym (Inquisitor General) był spowiednik królowej, Tomas de Torquemada, którego nazwisko przywodzi na myśl płonące stosy. Inkwizycja hiszpańska była całkowicie podporządkowana królom katolickim, a z biegiem czasu przestała w ogóle podlegać władzy Rzymu. Co ciekawe, lwia część jej działalności (4/5, czyli ok. 2 000 ofiar) przypada na rządy królów katolickich; w późniejszych dekadach i stuleciach Inkwizycja trochę ostudziła swoje zapędy. Jej głównym powołaniem stała się walka z muzułmanami i żydami, a gdy tych zabrakło – z różnej maści heretykami, co odbywało się poprzez denuncjację; w tym celu powstała nawet osobna instytucja - Santa Hermandad, której przedstawiciele zapamiętale wyszukiwali wszelkich wrogów Kościoła. Trzeba przyznać, że działalność Inkwizycji była królom katolickim bardzo na rękę, gdyż majątki konfiskowane ofiarom przejmowała Korona. Co ciekawe, koszt drewna na stos, na którym płonął skazaniec, finansowany był przez niego samego, podobnie jak koszty procesu, w którym go na ów stos skazywano. Inkwizycja stanowiła bez wątpienia skazę na ogólnie pozytywnym wizerunku Izabeli, należy jednak pamiętać, że królowa kierowała się w tej kwestii swoją niewątpliwie żarliwą wiarą, podsycaną przez hiszpańskich duchownych. Mówi się, że Torquemada posiadł klucze do duszy i sumienia Izabeli, która w późniejszym wieku ulegała jego nie zawsze bogobojnym namowom. Izabela Katolicka żyła w czasach trudnych, kiedy powoli umierało średniowiecze, a w bólach rodził się renesans. Tkwiąc jedną nogą w średniowieczu, drugą dotykając nowożytności, musiała wykazać się niezwykłym hartem ducha, niezłomnością i innymi cechami, których zazwyczaj nie przypisywano niewiastom. Mówiono o niej Żelazna Królowa i faktycznie żelazną ręką rządziła i dzieliła na Półwyspie Iberyjskim, mimowolnie spychając swego małżonka na drugi plan. Zmieniający się w zawrotnym jak na owe czasy świat postawił ją przed poważnym zadaniem przemiany feudalnego państwa w nowożytne imperium. Bez wątpienia dokonała wielkiego czynu jednocząc skłócone do tej pory, słabe hiszpańskie królestwa w jeden silny organizm, a co więcej, kończąc trwającą 800 lat walkę z muzułmanami. Pozwoliła również dokonać niemożliwego swemu admirałowi, który zdobył dla niej nowe lądy, pośrednio czyniąc z Hiszpanii światową potęgę na ponad 150 lat. Jej wiara była niezachwiana, a obronę katolicyzmu na Półwyspie należy zaliczyć królowej na plus, chociaż metody, jakimi się posługiwała, mogą się wydawać obecnie szokujące i niezgodne z zasadami humanitaryzmu. We wszystkim, co robiła jako królowa, przyświecała jej jednak szczera troska o królestwo i swoich poddanych, których chciała widzieć pobożnymi chrześcijanami. W trakcie swych wieloletnich podróży odwiedzała zamki i miasta, aby być bliżej ludu. Wspierała ludzi nauki i kultury, jakkolwiek zawsze miała zrozumienie dla nowych, humanistycznych prądów epoki. Dzięki temu, że posługiwała się tylko mową kastylijską, uważana była za „swoją”, rodzimą hiszpańską władczynię, z jej następcami było już gorzej. Była pierwszą i ostatnią wielką hiszpańską władczynią. Do jej błędów zaliczyć należy przede wszystkim wygnanie muzułmanów i żydów, co świadczy o jej krótkowzroczności i nadmiernym uzależnieniu od osób duchownych. Emigracja obu tych nacji sprawiła, że w Hiszpanii podupadać zaczęło rolnictwo, handel, hodowla owiec oraz nauka, co odbiło się negatywnie wraz z końcem epoki, którą zapoczątkowała – Siglo de Oro (Złotego Wieku). Gdy umierała, epoka ta właśnie się rozpoczynała i nie bez powodu dwadzieścia lat po jej śmierci uznano, że hiszpańska królowa, zwana Izabelą, nie miała sobie równych na tej ziemi.
Hiszpania zaczęła tracić swoje znaczenie na skutek upadku gospodarczego i wyniszczających, zwykle przegrywanych wojen z Francją z czasów Ludwika XIV. Państwo uległo kolejnemu osłabieniu w XVIII w. na skutek wojny o następstwo tronu. Inwazja napoleońska (1808), złe, rabunkowe zarządzanie koloniami w oparciu o niesprawiedliwy ład społeczny, w końcu idee wolnościowe rewolucji francuskiej, które rozprzestrzeniły się w kraju i w hiszpańskiej Ameryce doprowadziły do sytuacji, w której ok. 1825 r. hiszpańskie imperium kolonialne praktycznie przestało istnieć, a sam kraj dostał się pod wpływy Francji. Dopiero wtedy zniesiona zostałą inkwizycja. Powróciła dynastia Burbonów, a Hiszpania stopniowo pogrążała się w kierunku biednego prowincjonalnego królestwa. Republikańskie rządy Francji próbowały narzucić laicki model państwa w Hiszpanii, co powiodło się tylko częściowo. W XIX w. Hiszpania pozostawała monarchią parlamentarną, istniał też trójpodział władzy. Trendy modernizacyjne, rewolucja przemysłowa, coraz bardziej powszechny liberalizm polityczno-gospodarczy oraz demokratyzacja życia społecznego spowodowały wszystkie razem, że przemożna pozycja Kościoła i rola religii zaczęły słąbnąć, w szczególności w Katalonii, choć trzeba przyznać, że procesy te były dużo słabsze niż w innych krajach europejskich. Początek XX w. to upowszechnienie się szczególnie na północy Hiszpanii (dobrze rozwiniętej gospodarczo i technologicznie) dążeń rewolucyjnych, antyklerykalizmu, liberalizmu obyczajowego i idei socjalizmu. W czasach i po Wielkim Kryzysie przełomu lat 20- i 30-tych XX w. zaostrzył się konflikt między konserwatystami skupionymi wokół monarchii i Kościoła, a republikanami opowiadającymi się za laicką republiką w całej Hiszpanii, który ostatecznie doprowadził do wybuchu okrutnej i brutalnej wojny domowej, w czasie której Kościół katolicki i duchowieństwo doznały bardzo dużych prześladowań ze strony republikanów, anarchistów i komunistów. W 1931 r. władzę w Hiszpanii objęła lewica, która bezkrwawo zniosła monarchię i ogłosiła powstanie II Republiki Hiszpańskiej. Nowy rząd próbował zreformować rolnictwo oraz trwale oddzielić Kościół od państwa. Nadał również autonomię Katalonii i Krajowi Basków. Szybko okazało się, że wprowadzone zmiany nie były popularne w społeczeństwie. W 1933 r. do władzy doszły ugrupowania prawicowe, które cofnęły większość wprowadzonych reform. W odpowiedzi, w 1934 r. w Asturii wybuchła rewolta, która została skutecznie spacyfikowana przez oddziały wojskowe pod dowództwem gem Francisco Franco. To właśnie wtedy prawa strona polityki hiszpańskiej zaczęła uznawać armię za podporę hiszpańskiej państwowości. Jednocześnie stało się jasne, że II Republika (zwana "pierwszą hiszpańską demokracją"), nie spełniała pokrywanych w niej nadziei. W wyborach parlamentarnych w lutym 1936 r. wygrał Front Ludowy - szeroki sojusz partii lewicowych, popierany przez związki zawodowe. Rosnące napięcie polityczne i społeczne sprawiły, że w Hiszpanii coraz bardziej rozkręcała się spirala wzajemnej nienawiści, przy jednoczesnej polaryzacji społeczeństwa. Dochodziło do starć bojówek lewicowych i anarchistycznych z faszyzującą „Falangą”, która zyskiwała na znaczeniu, pomimo uzyskania słabego wyborczego rezultatu. Jej lider Jose Antonio Primo de Rivera, syn wcześniejszego dyktatora Miguela, został aresztowany pod pretekstem nielegalnego posiadania broni. Jednocześnie w armii hiszpańskiej narastał sprzeciw wobec lewicowego rządu. Na czele spiskowców stanął gen. Emilio Mola, któremu zależało tylko na obaleniu rządu. Nie chciał zmieniać ustroju, nie chciał też powrotu monarchii. W spisek został wciągnięty komendant garnizonu Wysp Kanaryjskich, gen. Franco. Ostatecznym impulsem, który skłonił spiskowców do działania, było zabójstwo José Calvo Sotelo, jednego z liderów prawicowej opozycji parlamentarnej. W efekcie 17 lipca 1936 r. doszło do próby wojskowego przewrotu. Powstańcy opanowali hiszpańskie Maroko i Wyspy Kanaryjskie. W kontynentalnej części Hiszpanii zdołali przejąć kontrolę w Galicji, północnej Kastylii i Nawarrze. W środkowej części kraju opanowali Toledo. Zajęli także część Andaluzji z Sewillą, Kordobą i Kadyksem. Niemniej jednak najbardziej uprzemysłowione tereny Katalonii i Kraju Basków opowiedziały się za republikańskim rządem. Podobnie trzy największe miasta Hiszpanii: Madryt, Barcelona i Walencja trwały przy legalnym rządzie. Większość armii lądowej opowiedziała się za rebelią, ale już lotnictwo i marynarka wojenna pozostały wierne rządowi w Madrycie. Powstańcy opanowali terytoria rolnicze, uboższe i bardziej konserwatywne. Nie reprezentowali jednolitej siły politycznej, byli zbiórką wielu nurtów (prawicy, monarchistów, falangistów), których łączyła niechęć do lewicowego rządu lub do republikańskiego ustroju. Również Kościół Katolicki opowiedział się po stronie powstańców.
Franco nie był ani przywódcą spisku wojskowego przeciwko lewicowemu rządowi II Republiki Hiszpańskiej, ani też nie był przewidziany przez spiskowców na przyszłego przywódcę po zamachu stanu. Przewrót z 17–18 lipca 1936 r., który rozpoczął wojnę domową w Hiszpanii, został przygotowany przez generała Molę (el Director), a przywódcą strony narodowej miał być inny generał – Sanjurjo. Jak zatem doszło do objęcia władzy przez Franco nad zbuntowanymi przeciwko hiszpańskiemu rządowi wojskowymi? Stało się to na skutek zbiegu różnych okoliczności. Pierwszą z nich była śmierć generała Sanjurjo w katastrofie lotniczej w lipcu 1936 r. w czasie jego powrotu z emigracji w Portugalii. Postawiło to stronę narodową przed koniecznością wyboru nowego przywódcy. Gen. Franco spośród wszystkich zbuntowanych przeciwko rządowi generałów znalazł się na najbardziej uprzywilejowanej pozycji, ponieważ stał na czele hiszpańskich wojsk kolonialnych w Maroku, które w krótkim czasie udało mu się przerzucić do Hiszpanii i które były najbardziej wartościowymi jednostkami wojskowymi jakimi rozporządzali buntownicy. W dodatku bardzo szybko wszedł w kontakty z faszystowskimi Niemcami Hitlera i Włochami Mussoliniego, co również działało na jego korzyść, gdyż pomoc tych państw była dla strony narodowej w wojnie domowej niezbędna. Z tych wszystkich przyczyn w październiku 1936 r. Franco został przez swoich towarzyszy mianowany generalissimusem z najwyższą władzą wojskową i cywilną na czas nieokreślony. Inny tytuł jakiego od tej pory używał brzmiał „Jefe de Estado” (czyli szef państwa). Tymczasem po stronie republikańskiej zaczęto wydawać broń anarchistom i robotnikom. W konsekwencji już we wrześniu 1936 r. sytuacja polityczna w strefie kontrolowanej przez Republikanów nieco się uspokoiła. Stanowisko prezydenta sprawował wówczas antyklerykalny intelektualista Manuel Azana, a funkcje premiera objął Francisco Largo Caballero. Z wojskowego punktu widzenia czas grał na niekorzyść powstańców, którzy nie zdołali podporządkować sobie głównych ośrodków i musieli się liczyć z coraz lepszym zorganizowaniem strony rządowej. Rebelianci spodziewali się kontrakcji sil republikańskich, których celem miały się stać osamotnione garnizony powstańcze. Przerzucenie się z Afryki do Europy, umożliwiające wzmocnienie puczystów byłoby niezwykle trudne i ryzykowne, gdy weźmie się pod uwagę przewagę Republiki, a momentami właściwie całkowite panowanie na wodzie i w powietrzu. Jedyna możliwością wyrównania szans było otrzymanie pomocy z zewnątrz. Gen. Franco wysłał swoich emisariuszy do Hitlera i Mussoliniego. Swoje wystąpienie zbrojne uzasadniał koniecznością powstrzymywania komunizmu, głoszone przez niego idee były zresztą zbliżone programowo do konserwatywnych, dopiero formujących swój totalitarny charakter, ugrupowań rządzących w Niemczech i we Włoszech. Ponadto liczył na szybką odpowiedź obu dyktatorów, którzy w przeciwieństwie do demokratycznych rządów w Londynie i Paryżu nie musieli liczyć się z poparciem opinii publicznej. Nie pomylił się. Hitler i Mussolini podjęli decyzję o wsparciu hiszpańskiej rebelii i wysłali do Hiszpanii niezbędny sprzęt wojskowy oraz oddziały. Dzięki nim hiszpańskim rebeliantom udało się stworzyć pierwszy w historii most powietrzny i dostarczyć posiłki na Półwysep Iberyjski. Po przerzuceniu swoich oddziałów na kontynent gen. Franco uzyskał inicjatywę strategiczną. Podjął skuteczną próbę połączenia obszarów kontrolowanych przez siebie z oddziałami gen. Moli na północy. Kontakty zagraniczne Franco sprawiły, że zarówno jego pozycja wojskowa jak i polityczna wzrastały. Strategicznym celem jego oddziałów było opanowanie Madrytu. We wrześniu 1936 r. gen. Franco zmienił jednak zdanie i taktykę. Jego wojska zostały skierowane na odsiecz twierdzy Alkazar w Toledo, której obrona wyrastała powoli na powstańczą legendę. Z punktu widzenia morale decyzja ta wydawała się słuszna, z punktu widzenia długofalowej strategii obliczonej na opanowanie stolicy – w rzeczywistości jednak niekoniecznie. Republikanie otrzymali bowiem bezcenny czas na wsparcie obrony Madrytu. Obrońcy stolicy byli zagrzewani do walki przez słynne hasło !No pasarán! („Nie przejdą!”), a złapanych w stolicy zwolenników powstania określano mianem „piątej kolumny”. Kiedy w listopadzie 1936 r. u wrót Madrytu pojawiły się oddziały Franco, Republikanie skutecznie i mężnie bronili hiszpańskiej stolicy. Próba zajęcia miasta „z marszu” nie powiodła się. Przez kolejne dwa i pół roku oblężenie stolicy miało charakter bitwy pozycyjnej. Po przerzuceniu swoich oddziałów na kontynent gen. Franco uzyskał inicjatywę strategiczną. Podjął skuteczną próbę połączenia obszarów kontrolowanych przez siebie z oddziałami gen. Moli na północy. Kontakty zagraniczne Franco sprawiły, że zarówno jego pozycja wojskowa jak i polityczna wzrastały. Strategicznym celem jego oddziałów było opanowanie Madrytu.
Walki w Hiszpanii były szczególnie ważne dla niemieckich wojskowych, którzy mieli najmniejsze doświadczenie z praktycznym wykorzystaniem nowoczesnego sprzętu wojskowego. Ich sojusznicy, Włosi, testowali niektóre rozwiązania w walkach w Afryce Wschodniej. Hitler przysłał do Hiszpanii regularne oddziały zwane Legionem Condor. Pierwszy transfer wojsk nastąpił w sierpniu 1936 r. Następnie oddziały wzmacniano. Liczyły one kilka tysięcy żołnierzy, a ich stan osobowy różnił się znacząco w poszczególnych okresach. Ważnym elementem wchodzącym w skład jednostki były samoloty bojowe. Na hiszpańskim niebie swój chrzest bojowy przeszły Heinkel, Messerschmitt oraz Junkers (Stukasy, znane później z Powstania Warszawskiego). Te ostatnie – opisywane jako bombowce nurkujące – zaczęto wyposażać również w syrenę, co podczas nalotu miało wywoływać efekt psychologiczny i pogłębić chaos po stronie przeciwnika. Rozwiązanie to przynosiło efekty, zwłaszcza wobec bezlitosnej postawy niemieckich pilotów. Lotnicy Hitlera bombardowali również cywilne obiekty celem wywołania paniki. Działania Legionu Condor stanowiły preludium do wprowadzenia strategii blitzkriegu podczas II Wojny Światowej. Wprawdzie niemieckie oddziały pancerne były stosunkowo nieliczne, ale pozwoliły na wyciągnięcie szeregu praktycznych wniosków. Planiści w Berlinie zauważyli chociażby, że uzbrojone wyłącznie w karabiny maszynowe czołgi PzKpfw I ustępują znacznie sowieckim T-26. Mogli przetestować taktykę prowadzenia walk, sprawdzić funkcjonalność poszczególnych rozwiązań technologicznych oraz awaryjność maszyn. Z doświadczeń tych czerpali następnie już w trakcie konfliktu, w który Niemcy były zaangażowane bezpośrednio. Jednym z najważniejszych wydarzeń pierwszego etapu wojny było niewątpliwie zbombardowanie 26 kwietnia 1937 r. baskijskiego miasteczka Guernica. Nalotu dokonały niemieckie i włoskie samoloty, używając bomb zapalających, co wywołało natychmiastowy pożar drewnianej zabudowy miasta. Miasto stało się symbolem wojennej tragedii – w wyniku bombardowania zginęło kilkuset cywili, a republikanie powszechnie wykorzystywali ten fakt do budowania politycznej narracji, oskarżając przeciwników o celowy atak na zabudowania mieszkalne. Guernica była wyjątkowa w skali hiszpańskiej wojny domowej – zarówno ze względu na sposób zniszczenia miasta, jak i efekt psychologiczny. Chociaż wojna domowa w Hiszpanii zna dużo bardziej krwawe zbrodnie, to jednak właśnie bombardowanie Guerniki stało się symbolem okrucieństw popełnianych w tym konflikcie. Celem stali się bowiem niewinni mieszkańcy miasteczka, które pozornie nie miało większego znaczenia dla przebiegu konfliktu. Spekuluje się, iż celem nalotu miał być most na Oca, jednak niemieccy i włoscy lotnicy w pierwszej fazie bombardowani fatalnie chybili. Następnie miasto spowił gęsty dym, co dodatkowo utrudniło nawigację, a gros bomb zapalających spadło na budynki mieszkalne. To z kolei zrodziło podejrzenia, podsycane przez republikańską propagandę, iż Niemcy mierzyli w zabudowania cywilne. Problem ten trudno dzisiaj rozstrzygnąć – fakty przemawiały jednak same. Zniszczeniu uległa bowiem znaczna część miasta, a śmierć poniosło co najmniej kilkaset osób. Guernica znacząco wpłynęła na strategię prowadzenia działań wojennych z wykorzystaniem lotnictwa. Legion Condor utorował bowiem drogę do podobnych wydarzeń w przyszłości. Bitwa o Anglię, w czasie której niemiecka Luftwaffe bez żadnych wątpliwości celowo dokonywała masowych nalotów na brytyjskie miasta (bombardowanie Coventry), jest tego najlepszym przykładem. W odwecie celem alianckich bombowców stały się później niemieckie miasta, w tym przede wszystkim Drezno. Wiadomość o zbombardowaniu Guerniki zszokowała europejską opinię publiczną. Pierwszy raz w historii całe miasto zostało zniszczone przez bomby. Niemały wpływ na reakcję społeczności międzynarodowej miała skuteczna propaganda republikańskiego rządu, który umiejętnie wykorzystywał dramat miasteczka i ludności do pokazywania brutalności i bezlitosności działań wspieranych przez Niemców i Włochów rewolucjonistów. Jeszcze w tym samym roku Pablo Picasso namalował swój słynny kubistyczny obraz „Guernica”, zamówiony i opłacony przez Republikanów. Przyświecał mu również cel polityczny – sympatyzował bowiem ze stroną republikańską, a historia Guerniki mocno go poruszyła. Doskonale oddał dramat ludzi i zwierząt ginących w płomieniach. Nawiązał również do obrazu Francisca Goi „Rozstrzelanie powstańców madryckich”, posługując się podobną symboliką, w tym gestem podniesionych rąk bezbronnej ofiary. Znajdujące się na obrazie rekwizyty i sylwetki ludzkie są wyrazem niezwykłej artystycznej ekspresji, która oddaje nie tylko cierpienie samego miasta i jego mieszkańców, ale jest głęboką filozoficzną manifestacją pacyfizmu. Guernikę można dzisiaj podziwiać w słynnej madryckiej galerii Reina Sofia, nadal robi niesłychane wrażenie. Dzieło zostało zaprezentowane po raz pierwszy na wystawie w Paryżu w 1937 r., a następnie było wystawiane w wielu europejskich stolicach. Republikanie prowadzili przy tym zbiórki, które miały pomóc im w organizacji działań przeciwko frankistowskim rebeliantom. Światowa opinia publiczna starała się wesprzeć Republikę, ale ostatecznie wsparcie moralne nie zwiększało liczby samolotów ani czołgów na froncie. Franco przegrał rywalizację o rząd dusz, ale zdecydowanie wygrywał na froncie wojskowym.
Pozycja Franco uległa jeszcze większemu wzmocnieniu w wyniku śmierci generała Moli w 1937 r. – tak samo jak Sanjurjo zginął on w katastrofie lotniczej. Kwestia motywów jakimi kierowali się zbuntowani przeciwko rządowi generałowie również nie jest prosta. Generał Mola planował tylko i wyłącznie obalenie rządu Frontu Ludowego, który jego zdaniem prowadził do niebezpieczeństwa rewolucji komunistycznej i zaprowadzenie umiarkowanej dyktatury wojskowej, natomiast republikańska forma rządu miała pozostać bez zmian. Nie był on bowiem człowiekiem prawicy – w ówczesnej Hiszpanii znany był ze swojego agnostycyzmu, aczkolwiek istnieją świadectwa, że w jakimś czasie po wybuchu wojny domowej nawrócił się na katolicyzm. O sile republikańskich przekonań generała Moli najlepiej świadczy fakt, że w czasie wojny walczył on pod flagą republikańską, a nie monarchistyczną (która od czasów Franco aż do dnia dzisiejszego jest narodową flagą Hiszpanii). Z kolei generał Sanjurjo, przewidziany początkowo na przywódcę powstania, w 1931 r. jako komendant hiszpańskiej policji (Guardia Civil) w dużym stopniu przyczynił się obalenia monarchii, ponieważ odmówił ówczesnemu rządowi swojego poparcia i podporządkował się republikanom. W tej sytuacji przejęcie kierownictwa nad stroną narodową przez gen. Franco – katolika, konserwatystę i monarchistę – ostatecznie przesądziło o kierunku ideowym, który zdecydowała się obrać. Podstawą polityczną jego władzy była partia Falanga Hiszpańska (Falange Española), która w powszechnej opinii uchodziła za faszystowską. Jednak w bardzo dużym stopniu różniła się ona od NSDAP Hitlera i partii faszystowskiej Mussoliniego: głosiła przywiązanie do katolicyzmu (choć opowiadała się za rozdziałem Kościoła od Państwa) i nie głosiła haseł rasistowskich ani antysemickich – poruszano co prawda kwestie zaangażowania Żydów w komunizm i masonerię, niemniej jednak były to dla falangistów problemy marginalne, a dwaj spośród założycieli Falangi, Agustin de Foxa i Ernesto Caballero, wyrażali swoją sympatię do Żydów. Ideałem partii było państwo autorytarne, wrogo odnosiła się ona do demokracji, natomiast w sferze gospodarczej opowiadała się za systemem korporacjonistycznym na wzór portugalskiego Estado Novo Salazara (https://www.thetravelingeconomist.com/post/portugalia). Falanga przejmowała od państw faszystowskich przede wszystkim symbolikę, np. słynny salut dłonią, a nie ich idee. W kwietniu 1937 r. Franco połączył Falangę z ugrupowaniami monarchistycznymi – zwolennikami różnych linii dynastii Burbonów, czyli m.in. tzw. karlistami, istniejącymi od XIX w., popierającymi potomków niedopuszczonego do tronu hiszpańskiego w 1833 r. księcia Karola, brata króla Ferdynanda VII i obalonego w 1931 r. króla Alfonsa XIII. Nowej partii nadano nazwę Tradycjonalistyczna Hiszpańska Falanga. Na czele ugrupowania, liczącego wtedy 250 tys. członków stanął sam Franco z tytułem „Caudillo” (hiszp. Wódz), który był trzecim z ważnych tytułów, pod którymi występował w czasie swoich rządów. Po zwycięstwie w wojnie domowej, której koniec oficjalnie ogłoszono 1 kwietnia 1939 r., Franco zdecydował się na dokonanie masowych represji wśród pokonanych republikanów. Z wyroków sądów frankistowskich rozstrzelano około 25 tys. osób. Wiele tysięcy trafiło do więzienia – w końcu 1939 r. liczba więźniów wynosiła 270 tys. osób. W następnych latach zaczęto jednak masowo skracać zasądzone wyroki i wypuszczać więźniów, w wyniku czego w 1950 r. w więzieniach przebywało ogółem 36 tys. osób, z których dużą część stanowili skazani za pospolite przestępstwa, a nie z przyczyn politycznych. Przy analizie terroru frankistowskiego należy pamiętać, że w czasie wojny domowej republikanie również stosowali szerokie represje: znany badacz, Antony Beevor szacuje liczbę ofiar terroru republikańskiego w 1936 r. na ok. 38 tys. osób.
Z chwilą wybuchu II Wojny Światowej Hiszpania ogłosiła swą neutralność. Było to w pierwszej kolejności podyktowane myślą, iż Niemcy szybko pokonają Polskę, a reakcja państw zachodnich na ową agresję nie będzie tak jednoznaczna i radykalna. Sytuacja zmieniła się z chwilą upadku Francji. Już w czerwcu 1940 r. Hiszpania ogłosiła, iż dotychczasowa neutralność zostaje zastąpiona formą "strony nie walczącej", co mogło być odczytywane jako pierwszy krok do zbliżenia z państwami Osi. 19 czerwca 1940 r. Franco za pośrednictwem ambasadora w Berlinie przedstawił Niemcom ofertę przystąpienia do wojny. Chodziło przede wszystkim o przyznanie Hiszpanii francuskich nabytków terytorialnych, między innymi Maroka, Oranu i Gibraltaru oraz odpowiednich dostaw sprzętu wojskowego, paliwa oraz żywności. W październiku 1940 r. Hiszpania przystąpiła formalnie do państw Osi. Z chwilą uderzenia Niemiec na Związek Sowiecki (22.06.1941), nastąpił ogromny wzrost proniemieckich i powojennych nastrojów w społeczeństwie hiszpańskim. Już w lipcu 1941 r. przystąpiono do formowania ochotniczej formacji, która miała pomóc Niemcom w walce przeciwko Sowietom. Powstała w ten sposób 18-tysięczna Błękitna Dywizja została całkowicie wyposażona przez Niemców. Brała ona udział m.in. w długotrwałym, 9-miesięcznym oblężeniu Leningradu. Mimo wszystko Hiszpania, choć członek państw Osi nie przystąpiła do bezpośredniej walki. Fani Franco twierdzili, że to właśnie jest najlepszy dowód na jego geniusz. Franco od samego początku przedstawił Niemcom takie warunki przystąpienia do wojny, które były niemożliwe do spełnienia. Z drugiej strony należy jednak pamiętać, iż nacisk Niemców na Hiszpanię, a właściwe na Franco, nigdy nie był aż tak silny. Duże znaczenie miała także umiejętnie prowadzona gra dyplomatyczna przez USA i Wlk. Brytanię. W październiku 1943 r. ogłoszono powrót Hiszpanii ze stanowiska "strony nie walczącej" do pełnej neutralności. W końcowej fazie wojny, gdy klęska Niemiec była prawie nieunikniona, Hiszpania zezwoliła aliantom na przelot samolotów nad jej wodami terytorialnymi, wykorzystanie portu w Barcelonie oraz na wykorzystywanie wszystkich lotnisk hiszpańskich. Mimo tego, nie zmieniło to jej położenia jako sojusznika III Rzeszy.
W pierwszych latach powojennych Hiszpania stała się "czarną owcą" Europy. Była ostro atakowana jako ostanie już państwo faszystowskie. Na tle wielkiej wrogości do ustrojów faszystowskich Hiszpania nie mogła być postrzegana jako ewentualny sojusznik zwycięskich państw zachodnich, które pokonały faszystowskie Niemcy. Sama postać gen. Franco wzbudzała z jednej strony lęk, z drugiej zaś kazała być bardzo ostrożnym w podejmowaniu jakichkolwiek rozmów z przywódcą, który publicznie manifestował swe poparcie dla ruchu faszystowskiego. Nastroje powojenne nie pozwalały na zawarcie z Hiszpanią jakiegokolwiek sojuszu czy nawet współpracy. Wręcz przeciwnie należało pokazać światu, iż kraj o takim ustroju wewnętrznym nie może być i nie będzie koalicjantem demokratycznych państwa europejskich. Dlatego też Hiszpania nie została ona dopuszczona do konferencji założycielskiej ONZ w San Francisco (1945). Hiszpanię powoli zaczęli opuszczać także ambasadorowie państw europejskich. W 1946 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło, na wniosek polskiego delegata Oscara Lange, rezolucję wzywającą wszystkie państwa europejskie do zawieszenia stosunków dyplomatycznych z Hiszpania, aż do momentu, kiedy nie powstanie tam w pełni reprezentatywny rząd. Wykluczona poza obręb europejskiej wspólnoty, nie została Hiszpania w konsekwencji objęta Planem Marshalla, czyli powojennym planem odbudowy. Zaniepokojony rozwojem sytuacji międzynarodowej gen. Franco, w obawie o utratę swej dotychczas niczym nie ograniczonej i zagrożonej władzy, rozpalał w społeczeństwie hiszpańskim nacjonalizm o odcieniu ksenofobicznym. Rozwinęła się powszechnie propaganda, która miała także dość szerokie wątki katolickie. Czym różni się atak Kaczyńskiego na Niemcy 70 lat później w obliczu zagrożenia utraty władzy w pisowskiej Polsce od ksenofobii Franco w podobnej sytuacji? W grudniu 1946 r., na placu madryckim zebrało się prawie pół miliona ludzi manifestujących swe poparcie dla Franco. Hiszpania postanowiła w sytuacji międzynarodowej izolacji połączyć się sojuszem z salazarowską Portugalią oraz ze swymi dawnymi koloniami. Całą tą sytuację międzynarodową zaczęła powoli zmieniać "zimna wojna" między Zachodem a Wschodem Europy. Hiszpania zaczęła być postrzegana przez państwa europejskie, jako cenny sojusznik w walce z rozwijającymi się wpływami komunizmu. Duże znaczenie w tego typu odwrocie, miało geopolityczne położenie państwa oraz żywy tam zawsze antykomunizm. Faktyczne odprężenie stosunków miało po raz pierwszy miejsce w 1948 r., kiedy sąsiadująca z Hiszpanią Francja otworzyła dla niej swe granice w Pirenejach. W 1949 r. Hiszpania otrzymała od USA pierwszą pożyczkę. Do stolicy Madrytu zaczęli powracać przedstawiciele dyplomatyczni państw europejskich. W 1951 r. Hiszpania wstąpiła do Międzynarodowej Organizacji Zdrowia, w 1952 r. do UNESCO, a w 1953 r. do Międzynarodowej Organizacji Pracy. W 1953 r. doszło też do podpisania z USA Paktu Madryckiego, który był sojuszem obronnym obu państw, co było dużym sukcesem dyplomatycznym Franco. Na jego mocy USA otrzymały prawo utrzymywania swych baz wojskowych na terenie Hiszpanii. W ciągu następnych dziesięciu lat Hiszpania otrzymała od USA ogromną pomoc wojskową i ekonomiczną. Zaczęła ona odgrywać poważną rolę w Europie jako symbol obrony przed komunizmem, co zresztą gorąco i publicznie podkreślał w swych wypowiedziach sam Franco. Dwukrotnie do Hiszpanii na spotkanie z caudillo, przyjeżdżał pozostający na emigracji gen. Władysław Anders. Hiszpania nawiązała stosunki dyplomatyczne z rządem PRL dopiero po śmierci generała Franco. Jednak polityka międzynarodowa odbijała się na położeniu i stanowisku Hiszpanii wobec ZSRS. W 1955 r., kiedy zapanowała pewnego rodzaju odwilż między Zachodem a Wschodem, doszło do złagodzenia antykomunistycznej propagandy w Madrycie. Podpisano nawet porozumienie z Moskwą. Na jej mocy wróciła do Hiszpanii grupa jeńców hiszpańskich z Błękitnej Dywizji, która była przetrzymywana w obozach na terenie ZSRS. Za szczyt osiągnięć dyplomatycznych Hiszpanii w okresie powojennym uważa się przyjęcie jej do ONZ (1955).
Odwilż w stosunkach międzynarodowych nie zmniejszyła skali represji w polityce wewnętrznej, Franco nadal pozbywał się swoich poprzedników, uchwalając prawo sankcjonujące represje. Cechą najbardziej charakterystyczną dyktatury w całym okresie rządów generała Franco w latach 1939-1975, był jej personalny charakter. Nie była to ani dyktatura jednej partii ani dyktatura wojska. Rządy w państwie znajdowały się w rękach tylko jednego człowieka. Franco był zarazem szefem państwa, szefem rządu, głównodowodzącym sił zbrojnych, szefem Falangi. Miał też moc jednoosobowego stanowienia prawa poprzez wydawanie dekretów. Zdaniem większości historyków Franco pozbawiony był jakichkolwiek wybitnych cech czy talentów, nawet militarnych. Był to typowy przeciętny żołnierz. Z wartości duchowych liczyły się dla niego tylko dwie cechy, a mianowicie katolicyzm i patriotyzm. Uważał on, że dobro ojczyzny wymaga od Hiszpanów dyscypliny i podporządkowania się autorytetom. Sądził, iż społeczeństwem należy kierować w taki sposób, w jaki kieruje się wojskiem, a więc kłaść nacisk na dyscyplinę, karność oraz posłuszeństwo. Franco posiadał także swoje fobie. Były nimi: antykomunizm, antymasonizm i antyliberalizm. Podstawą jego rządów była nie tylko pełna koncentracja najważniejszych urzędów państwowych w swych rękach, lecz także umiejętność zręcznego rozgrywania konfliktów w obozie władzy oraz balansowanie pomiędzy różnymi środowiskami. Olbrzymią rolę odgrywała oczywiście Falanga. W jej rękach znalazła się cała propaganda, opieka społeczna, a także częściowa kontrola nad szkolnictwem. W 1942 r. Falanga pod względem liczby swych członków osiągnęła szczyt - 932 tys. Nadal jednak silną pozycję zachowywała także armia, która była jedną z wielu podstaw reżimu. Wojskowi zajmowali w latach powojennych prawie 46% stanowisk ministerialnych.
W 1945 r. Kortezy (parlament hiszpański) uchwalili Kartę Praw Hiszpanów, która miała pełnić rolę frankistowskiej konstytucji. Na zewnątrz miała ona nadawać reżimowi bardziej demokratycznego charakteru. Karta ta gwarantowała podstawowe wolności obywatelskie, takie jak: prawo do stowarzyszania się, nietykalność mienia, tajność korespondencji, ograniczony do 72 godzin areszt tymczasowy. Wszystkie te prawa nie mogły być wg. generała wykorzystywane przez ogół obywateli bez żadnych ograniczeń. Najważniejsze było bowiem państwo, jego silna i niczym nie zachwiana pozycja, dla które pewnym ograniczeniom musiały ulec swobody obywatelskie. Opierając swój ustrój na armii, generał musiał liczyć się z postawą samych wojskowych. Byli oni przecież jedynymi ludźmi, którzy mogli obalić reżim. W 1943 r. Franco otrzymał list z podpisami 7 z 12 najwyższych rangą wojskowych, popierających restaurację monarchii. Był to jeden z największych kryzysów reżimu, bowiem nigdy przedtem i nigdy potem, część armii nie była tak bliska wypowiedzenia posłuszeństwa generałowi. Kluczowe znaczenie w tej sytuacji miała ustawa sukcesyjna, uchwalona przez Kortezy (1947). Stwierdzała ona, że Hiszpania staje się monarchią "katolicką", "socjalną" i "tradycjonalistyczną", przy jednoczesnym potwierdzeniu władzy gen. Franco jako głowy państwa. Przyszły król miał być następcą Franco i będzie musiał przed objęciem tronu ślubować wierność ustawom zasadniczym, takim jak: Karta Pracy, Karta Praw Hiszpanów, ustawa o kortezach, czy referendum. W 1948 r. Franco zawarł porozumienie z Juanem Carlosem, synem byłego króla Alfonsa XIII, ten drugi nie rezygnując formalnie z praw do korony zgodził się wysłać do Hiszpanii swego 10-letniego syna, który pod opieką generała miał być przygotowywany do objęcia tronu w przyszłości. W 1948 r. została restaurowana Rada Królestwa, złożona z trzynastu członków oraz zaczęto nadawać z powrotem tytuły szlacheckie.
Po zakończeniu wojny Franco stawiał na katolicki charakter reżimu. Miał on w pewnej mierze świadczyć także o tym, iż Hiszpania nigdy nie była i nie jest państwem faszystowskim. Kościół w trakcie wojny popierał Franco, sam będąc atakowany ze strony rewolucjonistów. Po zakończeniu wojny domowej, dostojnicy kościelni zasiadali w najwyższych instytucjach państwowych, dając tym samym moralne poparcie dla reżimu. Wszystkie najważniejsze akty prawne, wydawane przez Franco miały akcenty religijne - odwoływały się do Boga i do Kościoła. Po wojnie współpraca ta nadal się układała. Zniesione zostały wprowadzone przez republikę śluby cywilne i rozwody. Sojusz kościoła z władzą nigdy w historii Hiszpanii, będącej typowym krajem katolickim, nie był aż tak silny. Od 1941 r. rozpowszechnianie środków antykoncepcyjnych podlegało karze grzywny lub więzienia. Kościół i państwo jednogłośnie lansowały wielodzietny charakter rodziny. Wprowadzono zasiłki rodzinne, istniała cenzura, która eliminował wszelkie książki, filmy, gazety czy nawet przedstawienia teatralne, które uznano za niekatolickie i niemoralne. W szkołach wprowadzono rozdział klas męskich od żeńskich, zwracano wielką uwagę na odpowiedni strój i zachowanie. Przywrócono kary za kontakty homoseksualne. Płacenie podatków na rzecz prywatnych szkół katolickich i nauczanie religii katolickiej w szkołach stało się obowiązkowe bez względu na wyznanie. Kościół, dzięki całkowitemu poparciu ze strony państwa, miał ogromny wpływ na całe życie społeczne Hiszpanii. Ścisłą współpracę między Kościołem a państwem w Hiszpanii oraz zaangażowanie się Franco w rozwój i umacnianie katolicyzmu, dostrzegł także papież Pius XII, który nadał mu Order Chrystusa, jedno z najwyższych odznaczeń Stolicy Apostolskiej. Hiszpania po wojnie domowej stała się zatem typowym państwem wyznaniowym, w którym Kościół katolicki miał uprzywilejowaną pozycję, a niemal całe życie społeczne i obyczajowe podporządkowane było ideom narodowego katolicyzmu. Mroczną atmosferę tego okresu świetnie oddaje słynny film Carlosa Saury - Nakarmić kruki (Cría Cuervos) z niezapomnianą piosenką „Porque te vas”.
Lata 40-te XX w. to okres olbrzymiego kryzysu gospodarczego, zarówno w przemyśle jak i rolnictwie. Skutkiem depresji ekonomicznej był spadek poziomu życia - obniżyła się stopa życiowa. Aż do 1952 r. racjonowane były produkty żywnościowe. Spadek produkcji żywności wiązał się także z klęskami suszy oraz zniszczeniami w transporcie. Ponadto okres II Wojny Światowej był dla Hiszpanii okresem całkowitej izolacji. Do tego doszły jeszcze reformy Franco. Już po wojnie mówił on, że Hiszpania powinna być samowystarczalna. Jakiekolwiek związki z zagranicą były dla Franco ingerencją w suwerenność państwa. Starano się tym samym ograniczać do minimum import. W latach 30- i 40-tych powszechne stało się zjawisko ingerencji państwa w rozwój gospodarczy: interwencjonizm i etatyzm. Rolnictwem kierowała specjalna agenda rządowa, która kontrolowała obrót żywnością i ustalała ceny większości produktów. Coś podobnego kiełkuje w mózgach speców PiS od rolnictwa, ponad 70 lat od nieudanych eksperymentów Franco. Rolnictwo nie było jednak tak otoczone opieką państwa, jak przemysł. Główne wysiłki położono właśnie pod industrializację. Już w 1941 r. utworzono Narodowy Instytut Przemysłu. Mimo jednak wielu reorganizacji, mających na celu modernizacje przemysłu, jego kondycja była nadal bardzo słaba. Przynajmniej w pierwszym okresie rządów Franco, doprowadził do biurokratyzacji gospodarki, a co za tym idzie korupcji, deficytu budżetu i inflacji. Franco miał fijoła na punkcie suwerenności, podobnie jak Kaczyński w Polsce, dlatego dążył do absolutnej niezależności od krajów trzecich. Wobec słabego uprzemysłowienia kraju, jego niewystarczających zasobów gospodarczych, żywnościowych i naturalnych było to praktycznie niemożliwe. W ten sposób Hiszpania, pomimo pomocy USA, nadal była gospodarką z silną ingerencją państwa. Ponadto państwo nie miało wystarczających możliwości opłacenia tak bardzo potrzebnej modernizacji gospodarki. W tym czasie diagnoza ekonomiczna Hiszpanii była skomplikowana: kraj odczuwał skutki inflacji, wzrost cen i spadek kursu walutowego, niemal popadając w recesję. Zmiany na lepsze nastąpiły dopiero w latach 50-tych. Ograniczono wtedy nieco ingerencję państwa w rozwój życia gospodarczego, poprzez ograniczenie państwowej kontroli cen, obniżenie niektórych taryf celnych oraz wycofania się z polityki utrzymywania cen żywności na jak najniższym poziomie. Jednak taka powolna i ograniczona liberalizacja w polityce gospodarczej nie naprawiała sytuacji ogólnej. W 1958 r. państwo stanęło przed groźbą niewypłacalności. Dopiero wówczas Franco dał się nakłonić na całkowitą zmianę systemu gospodarczego. Gospodarką zaczęli kierować technokraci związani ze znaną organizacją Opus Dei, jak minister finansów Mariano Navarro Rubio, czy minister handlu Alberto Ullastres - autor liberalnego planu stabilizacyjnego, który doprowadził do boomu gospodarczego, wzrostu i modernizacji hiszpańskiej gospodarki.
Wielkimi celami Planu Stabilizacji i Liberalizacji z 1959 r. były walka z inflacją poprzez równowagę między płacami i cenami oraz większą otwartość na rynki zagraniczne nie tylko w obrocie handlowym z zagranicą, ale też w ściąganiu inwestycji zagranicznych do Hiszpanii, co miało doprowadzić do dewaluacji pesety i umożliwić Hiszpanii dostęp do pomocy MFW i OECD. Ullastres i Rubio chcieli odejść od gospodarki autarkicznej do nowoczesnej gospodarki w stylu kapitalistycznym. Mimo, że sam Franco zawsze marzący o samo wystarczalnej Hiszpanii, bez zależności z zewnątrz był podejrzliwy wobec takich pomysłów, ale był trochę w sytuacji bez wyjścia, jeśli chciał utrzymać swoją dyktatorską władzę. Mimo podziałów w rządzie (wojsko, Falanga i Narodowy Instytut Przemysłu stawiały na kontynuację autarkii, a bank centralny oraz wspomniane ministerstwa finansów i handlu opowiadali się za modernizacją gospodarki i otwarciem jej na zewnątrz) dyktator z wielką niechęcią zaakceptował reformy gospodarcze proponowane przez technokratów, alternatywą było bankructwo kraju i problemy energetyczne. Rząd poluzował kontrolę nad gospodarką, obniżył cła, osiągnął równowagę między płacami i cenami, a wydatki publiczne i nadmierne zadłużenie zostały poddane kontroli. Podobnie otwarcie handlowe z zagranicą pozwoliło na wejście kapitału zagranicznego. Mimo braku wolności politycznej uczyniony został wielki krok w kierunku wolności gospodarczej. Początkowo wyniki Planu Stabilizacji były rozczarowujące. Wydajność przedsiębiorstw spadła, siła nabywcza obywateli spadła, wzrosły ceny domów i przede wszystkim bezrobocie. Mimo tych początkowych problemów posunięcia gospodarcze promowane przez technokratów zaczęły bardzo szybko przynosić owoce Od 1961 r. hiszpańska gospodarka rosła w dobrym tempie, odnotowując naprawdę niezwykłe liczby od 1963 r., kiedy była najszybciej rozwijającą się gospodarką europejską. Jej modernizacyjne otwarcie pozwoliło krajowi na uprzemysłowienie, co z kolei wykreowało wzrost PKB aż o 160% w całej dekadzie lat 60-tych. W latach 1960-1970 PKB per capita wzrósł o 98%, dzięki takim wskaźnikom ten okres nazywany jest hiszpańskim cudem gospodarczym. Czynnikami, które pozwoliły hiszpańskiej gospodarce rozwijać się w takim tempie, a ludziom bogacić, był napływ kapitału zagranicznego, odpływ siły roboczej za granicę oraz wzrost turystyki. To wtedy Europa Zachodnia odkryła uroki hiszpańskiego słońca i plaż, a turyści zagraniczni zostawiali waluty, które stały się świetnym źródłem finansowania dla państwa. Z drugiej strony napływ inwestycji zagranicznych był spowodowany tańszą siłą roboczą. Opresyjne państwo nadal brutalnie tłumiło protesty ludzi, nadal nie uznawało prawa do strajków i utrzymywało niski poziom podatków. Ważną rolę w tej ekspansji odegrała również emigracja hiszpańskich pracowników za granicę. W ten sposób spadało bezrobocie, wzrastały też transfery od nierezydentów. Rząd wykazał się też dużą skutecznością stosowanych bodźców rozwojowych w latach 1963-1975, takich jak zachęty dla firm do inwestowania w kluczowe sektory poprzez pożyczki, dotacje i zwolnienia z podatków. Do tego wszystkiego trzeba dodać, że państwo poprzez tzw. bieguny rozwoju promowało industrializację m.in. takich miast jak Burgos, Sewilla, Valladolid czy Vigo.
Fragmentem głębokich przemian w gospodarce, a co za tym idzie innego stylu życia, podyktowanego coraz większymi środkami finansowymi oraz nową kulturą, była postępująca laicyzacja życia, która uderzała pośrednio w podstawy silnej pozycji Kościoła i całego systemu politycznego stworzonego przez gen. Franco. Przejmowanie zachodnioeuropejskich wzorców nie ograniczało się tylko do konsumpcji, ale także obyczajowości, zmiany stylu życia i systemu politycznego. Wzrost zamożności wiązał się z coraz większą dezaprobatą dla radykalizmu wewnętrznego państwa. Falanga przestała być organizacją o wyraźnym profilu polityczno-ideowym, choć do końca swej działalności ścierały się w niej bardzo nieraz różne tendencje: od zachowawczych po reformatorskie. Pozostawała także nadal potężnym aparatem biurokratycznym, kontrolującym administrację lokalną i związki zawodowe. Począwszy od lat 60-tych jej głównym rywalem stał się Opus Dei. Lata 70-te przyniosły całkowitą dekompozycję grup tworzących dotychczasowy system. Podziały w grupie rządzącej przebiegały już nie tyle między reprezentantami poszczególnych środowisk, ale między zwolennikami i przeciwnikami sukcesji Juana Carlosa oraz zwolennikami i przeciwnikami liberalizacji w polityce otwarcia. To otwarcie chcąc czy nie chcąc następowało od początku lat 60-tych. Zmniejszyły się represje ze strony państwa, cenzura, a także zaczęto w pewnym sensie tolerować strajki ekonomiczne. Istotną rolę w liberalizacji systemu politycznego Hiszpanii odegrał minister informacji i turystyki w latach 1962-1969 Manuel Fraga. Za jego czasów propaganda akcentowała rozwój ekonomiczny, który miał zlikwidować dawne podziały, sięgające jeszcze czasów wojny domowej, oraz przeobrazić i zjednoczyć społeczeństwo hiszpańskie. W 1966 r., dzięki głównie staraniom Fragi, uchwalono nową ustawę prasową, która znosiła cenzurę prewencyjną i mimo, iż wprowadzała pewne sankcje za publikacje godzące w ustrój, to jednak poszerzała swobodę wypowiedzi, a w przypadku hiszpańskim w ogóle ją umożliwiała. W tym samym roku Kortezy uchwaliły ustawę organiczną, która po raz pierwszy wprowadzała bezpośredni wybór przez głowy rodziny (tj. tylko mężczyzn) 108 „procuradores”, którzy stanowili około 1/5 składu Kortezów. Jednak wiekowy już dyktator odrzucał wszelkie dalsze śmielsze koncepcje reform systemu. Z drugiej strony jednak faktycznie utracił on rzeczywistą kontrolę nad rządami, biorąc także coraz mniejszy udział w rządzeniu państwem. Jego najważniejszym celem w ostatnich latach życia było stworzenie instytucji i mechanizmów polityczno-prawnych, które zapewniłyby bezkonfliktowe przekazanie władzy Juanowi Carlosowi, wprowadzenie monarchii, która miała być kontynuacją frankizmu. Nad tym i nad innymi kluczowymi sprawami państwowymi miał czuwać jego powiernik, admirał Carraro Blanco, od 1973 r. na stanowisku premiera. Został on jednak zamordowany w zamachu dokonanym przez ETA, w grudniu tegoż roku. Kolejnym premierem na początku 1974 r. został Arias Navarro. Mimo, iż znany był ze swych zachowawczych i radykalnych poglądów, ogłosił on plan ograniczonych reform politycznych. Wprowadzony został nieznany dotąd w rządach Franco pluralizm, zarówno w życiu politycznym jak i społecznym. Na scenę polityczną, początkowo nie mające zbytniego wpływu na ster polityki państwowej wkroczyły różne partie: PSOE, czyli Partido Socialista Obrero Español, partia socjaldemokratyczna, Reforma Democratica, partia liberalna, której jednym z czołowych przywódców był Manuel Fraga, Alianza Popular, partia prawicowo-konserwatywna (która następnie przekształciła się w Partido Popular, a jej pierwszym i długoletnim szefem został Ullastres, zastąpiony dopiero w 1990 r. jako szef partii przez Aznara) oraz Centro Democratico, tworzące koalicje partii liberalnych i chrześcijańsko-demokratycznych. Od 1977 r. koalicja ta została przekształcona w UCD, czyli Unión de Centro Democrático, której głównym działaczem był Adolfo Suárez. Działalność tych partii uwidoczniła się szczególnie w końcowej fazie rządów gen. Franco. System, który nie był reformowalny musiał upaść pod siłami coraz licznej i potężniejszej opozycji. W kwietniu 1974 r. fala rewolucyjna w sąsiedniej Portugalii, która obaliła tamtejszą dyktaturę, podważyła też bezpieczeństwo i stałość dyktatury hiszpańskiej. Ostatnie lata życia gen. Franco to okres masowych strajków, rebelii Basków oraz coraz częstszych ataków terrorystycznych ze strony ETA. Franco zmarł 20 listopada 1975 r. w wieku 83 lat. W Hiszpanii dominowało już wtedy powszechne przekonanie o konieczności głębokich reform oraz zmian politycznych.
Zagrożeniem dla jedności państwa oraz dla niezachwianej pozycji gen. Franco były autonomiczne dążenia wielu prowincji hiszpańskich. Ich eskalacja przypada na lata 60- i 70-te XX w. Hiszpania nie była wówczas państwem jednolitym pod względem poziomu rozwoju gospodarczego i zamożności. Istniały regiony silne uprzemysłowione, dobrze rozwinięte, takie jak Katalonia, Kraj Basków, czy Andaluzja oraz tereny bardzo słabo rozwinięte, hamujące tak naprawdę dążenia i gospodarkę prowincji wysoko uprzemysłowionych. Bogaci przedstawiciele polityczni tych regionów dążyli zatem do zerwania z silnie sterowanym centralnie układem politycznym. Ich niezależność polityczna była w pewnym stopniu gwarantem niezależności gospodarczej i społecznej. Kraj Basków dążył nie tyle co do uzyskania szeroko rozumianej wewnętrznej suwerenności, co do całkowitego oderwania się od państwa hiszpańskiego. Konflikt interesów pomiędzy poszczególnymi regionami a polityką Franco doprowadził do ostrych zbrojnych zamieszek. Uwidaczniały się coraz częstsze akcje terrorystyczne ETA i postępująca radykalizacja tych środowisk. Głównym rywalem ETA w organizowaniu zamachów terrorystycznych stała się FRAP, czyli Antyfaszystowski Rewolucyjny Ruch Proletariacki. Napięta sytuacja doprowadziła do wprowadzenia ustawy antyterrorystycznej oraz stanu wyjątkowego w Kraju Basków. Złapanych przywódców obu organizacji terrorystycznych skazywano na kary śmierci. Mimo tego, ilość zamachów nie malała. Coraz wyraźniejszy sprzeciw wobec dotychczasowych form rządzenia zaczęło ujawniać środowisko studenckie i akademickie. Już w 1968 r., pod wpływem manifestacji studenckich w Paryżu, doszło do podobnych rozruchów w Hiszpanii. Manifestowano pod hasłami konieczności przeprowadzenia odpowiednich reform politycznych, wprowadzenia demokracji, zniesienia cenzury i ograniczeń obywatelskich. Napięcia społeczne były już tak silne, że jakiekolwiek formy represji nie były w stanie zahamować powszechnego już niemal dążenia do zmiany systemu politycznego państwa.
Hiszpania poczęła wychodzić z izolacji międzynarodowej dzięki traktatowi z USA oraz przyjęciu do ONZ. W zasadzie aż do czasów śmierci dyktatora podstawę polityki zagranicznej i wszelkich działań na tym polu, było właśnie porozumienie z USA. Franco dążył, by Hiszpania została przyjęta do NATO. Okazało się to jednak nierealne. W 1962 r. złożył on wniosek o przyjęcie Hiszpanii do EWG. Osiem lat później doszło do podpisania układu preferencyjnego, obniżającego bariery celne oraz ułatwiającego hiszpańskim produktom dostęp do rynku zachodnioeuropejskiego. Postawą samodzielnej polityki zagranicznej Franco było także umacnianie swych wpływów w krajach Trzeciego Świata. Jedynymi konfliktami zbrojnymi w których brała udział Hiszpania za czasów generała, były starcia z Marokiem, które chciało przejąć siłą przylegające do niego terytorium hiszpańskiej Sahary Zachodniej. Walki trwające od 1957 r. zakończyły się dopiero w 1969 r., kiedy to Hiszpanie oddali Maroku sporne tereny. Oprócz Maroka równie ważny był Gibraltar, przedmiot sporu z Wlk. Brytania. W 1963 r. Hiszpania wniosła problem Gibraltaru na forum ONZ (https://www.thetravelingeconomist.com/post/gibraltar). Kolejnym, tym razem stałym elementem rządów generała na arenie międzynarodowej pozostawał cały czas silnie eksponowany antykomunizm. W 1960 r. doszło do międzynarodowego skandalu, kiedy to Franco nie zgodził się na odbycie się na terenie Hiszpanii meczu piłkarskiego z drużyną Związku Sowieckiego, w ramach Pucharu Narodów Europejskich. Pewna normalizacja stosunków z ZSRS miała miejsce w latach 70-tych. Podpisano wtedy układ handlowy i nawiązano stosunki dyplomatyczne.
Przełomowy pod wieloma względami wiek XX przyniósł ze sobą jednoosobowe dyktatury w różnych państwach Europy i świata. Jedną z nich była dyktatura gen. Franco, która trwała bardzo długo, od 1939 do 1975 r. Była ona z jednej strony najdłuższą dyktaturą europejską, z drugiej zaś najbardziej elastyczną w stosunku do państw zachodnich. Już samo dojście do władzy generała Franco odbyło się tak naprawdę za aprobatą państw europejskich. Lata powojenne przyniosły początkową izolację Hiszpanii na arenie międzynarodowej. Jednak gwałtowny rozwój komunizmu i ekspansja Związku Sowieckiego, kazały szukać państwom Zachodu nowego sojusznika. Stalin okazał się gorszym i bardziej niebezpiecznym wrogiem niż sam Franco. Dlatego też w miarę rozluźniania się stosunków międzynarodowych na linii Madryt a inne stolice europejskie, nie pozostające pod wpływem moskiewskiej centrali komunistycznej, doszło ostatecznie do przyjęcia Hiszpanii do ONZ, dając tym samym wyraz przyzwolenia na kontynuowanie rozwijającej się dyktatury. Walka z jedną dyktaturą odbywała się zatem na drodze współpracy z inną. Sam jednak generał Franco i stworzony przez niego system polityczny, odbiegały zasadniczo od innych dyktatorów. Franco był jednak gotów pójść na pewne ustępstwa i mimo tego, iż nie zmieniały one fundamentów ustroju, to pozwalały na jego niewielką liberalizację. Z drugiej strony zacofanie gospodarcze Hiszpanii, spowodowane reformami wewnętrznymi mającymi na celu stworzenie własnego, niezależnego od zagranicy modelu gospodarczego, okazało się niemożliwe. Źle prosperująca gospodarka niesie ze sobą drastyczne obniżenie się stopy życiowej ludności, a co za tym idzie wzrost niepokojów społecznych i buntów. Zdawał sobie z tego sam Franco, dlatego też dopuścił, choć niechętnie, do reform gospodarczych, które wyciągnęły kraj z wielkiego kryzysu, ale z drugiej strony wzbudziły w społeczeństwie nadzieje na jeszcze większe reformy na polu politycznym, kulturalnym, społecznym i gospodarczym. Sprzeciw środowisk intelektualnych oraz coraz bardziej masowe rozruchy terrorystyczne, nie były w stanie utrzymać dotychczasowego ustroju państwa w niezmienionej formie. Dlatego też wraz ze śmiercią dyktatora Hiszpania weszła na nową drogę liberalizacji całego ustroju.
Młody król Juan Carlos po swojej intronizacji odegrał niezwykle ważną rolę w przywracaniu demokracji i utrwalaniu gospodarki rynkowej swojego kraju. Wytyczył kompromisową drogę budowy nowoczesnej Hiszpanii, która była do zaakceptowania zarówno przez frankistowską generalicję, jak i marksistowską lewicę. Dzięki temu kraj uniknął wojny domowej i w ciągu 10 lat po śmierci dyktatora o faszystowskich korzeniach z pariasa stał się integralnym członkiem UE. Ceną było jednak zaniechanie wielu strukturalnych reform. W efekcie Hiszpania - stawiana przez lata za wzór gospodarczego rozwoju - dostała zadyszki po światowym kryzysie finansowym w 2008 r. i wyciągała ręce po ratunek. Juan Carlos po śmierci Franco rozpoczął niezwykle ostrożny proces demokratyzacji państwa, który na chwilę przerwał wojskowy zamach stanu z lutego 1981 r. Premierem był wówczas Adolfo Suárez, który mimo protestów konserwatywnych frankistów skutecznie realizował reformy polityczne demokratyzując kraj. W 1977 r. Suárez rozwiązał frankistowski Movimiento Nacional i zalegalizował Komunistyczną Partię Hiszpanii. Dwukrotnie wygrywał w pełni demokratyczne wybory, a w 1978 r. w referendum doprowadził do przyjęcia nowej, postfrankistowskiej konstytucji. W 1981 r. Suárez stracił pozycję w swojej partii, a na nowego premiera miał zostać powołany Calvo-Sotelo. Wtedy doszło do próby zamachu stanu przez wojskowych pod wodzą Antonio Tejero, którzy wtargnęli do parlamentu i strzelali na postrach w powietrze. Opór puczystom stawił właśnie Suárez i jeden z generałów, którzy negocjowali odważnie z Tejero. W tym samym czasie król Juan Carlos aktywnie rozmawiał z dowódcami oddziałów, których skutecznie przekonał do odcięcia się od zamachowców. Ostatecznie pucz upadł już następnego dnia.Ten na szczęście nieudolny przewrót przeraził społeczeństwo hiszpańskie. Większość Hiszpanów doszła do wniosku, że prawica jest niereformowalna i zawsze zachowa nostalgię za frankizmem. Dlatego przez kolejne kilkanaście lat nie było alternatywy dla lewicy, co nie skłaniało jej do podjęcia reform.
Kilka miesięcy po puczu wybory parlamentarne wygrała zdecydowanie PSOE, a jej szef Felipe Gonzalez rządził krajem aż do 1996 r. Jego program był prosty: integracja europejska miała umocnić demokrację w Hiszpanii i uniemożliwić powrót do frankistowskiej przeszłości. Właśnie dlatego Madryt został przyjęty do UE w ciągu zaledwie pięciu lat, trzy razy szybciej niż Polska. Gonzalez nie był radykałem. Zgodnie z linią wyznaczoną przez Juana Carlosa nie przystąpił do nacjonalizacji banków i wielkich przedsiębiorstw przemysłowych, aby nie naruszać interesów frankistowskiej elity. Utrzymał także frankistowskie regulacje na rynku pracy, zgodnie z którymi rola związków zawodowych była co prawda niewielka, ale jednocześnie zwolnienie pracowników – praktycznie niemożliwe. Utrzymywany był system, który zupełnie nie odpowiadał realiom coraz szybciej zmieniającej się globalnej gospodarki, co przyznawał w wywiadach nawet premier Gonzales. Gdy hiszpańska gospodarka została wystawiona na konkurencję „jednolitego rynku”, rachunek za zaniechane reformy zaczęli płacić młodzi. Przedsiębiorcy nie chcieli ich zatrudniać na umowy stałe w obawie, że gdy koniunktura się pogorszy, nie będą mogli ich zwolnić. To sytuacja, która trwa do dziś: w Hiszpanii bez pracy pozostaje 25% osób w wieku produkcyjnym, najwięcej ze wszystkich krajów Unii. Innym reliktem frankizmu, z którym kolejne demokratyczne rządy nigdy do końca się nie gospodarki to wspomniany autarkizm polityki gospodarczej Franco, który chciał uniezależnić kraj od importu. To jednak spowodowało powstanie gałęzi przemysłu, których utrzymywanie w warunkach otwartej wymiany handlowej nie miało sensu. Taką gałęzią był m.in. przemysł okrętowy. Rozwinięty za cenę ogromnych subwencji państwowych nie musiał dostosowywać się do rosnącej konkurencji, dopóki był chroniony wysokimi cłami. Gdy jednak te zostały zlikwidowane wraz z przystąpieniem Hiszpanii do UE, stocznie nie były w stanie oprzeć się zagranicznej konkurencji. Słabość hiszpańskiej gospodarki odbija się czkawką przez kilka dekad: w wymianie towarowej kraj pozostawał mało konkurencyjny, czego wyrazem był ogromny deficyt rachunku bieżącego, który u szczytu kryzysu sięgał 9,4% PKB w 2007 r. (dane Banku Światowego). Dopiero od 2012 r. sytuacja się zmieniła i Hiszpania wykazuje trwałą nadwyżkę na rachunku bieżącym (0,9% PKB w 2021 r.).
W pierwszych latach po obaleniu frankizmu gwarancją utrzymania demokracji miała być daleko idąca decentralizacja kraju. Już w wyborach w 1977 r. nacjonalistyczne partie w Katalonii i Kraju Basków zdobyły silne poparcie. Aby zjednać je dla nowego kraju, za przyzwoleniem Juana Carlosa utworzono 17 regionów, a mieszkańców trzech z nich – Basków, Katalończyków i Galicjan – uznano za odrębne narodowości. W wyniku kolejnych reform władze regionów otrzymały bezprecedensowe uprawnienia: dziś aż 40% budżetu leży właśnie w ich rękach, w tym tak kluczowe obszary, jak edukacja i zdrowie. Ale taki układ okazał się też pułapką. Władza centralna straciła zdolność skutecznej kontroli regionów. To właśnie tu najbardziej rozwinęły się korupcyjne układy między bankami a lokalną elitą i najszybciej rosło zadłużenie władz publicznych. Wydaje się, że bez przywrócenia przynajmniej części kontroli Madrytu nad regionami uzdrowienie finansów państwa nie będzie możliwe, nikt jednak nie wie jak tego dokonać. Regiony zakosztowały w autonomii, a gdy przychodzi do zaciskania pasa, ich przywódcy zwalają winę na rząd centralny. A nawet grożą, że jeśli ich warunki nie zostaną spełnione, po prostu oderwą się od Madrytu. Tak działo się niedawno w Katalonii, której dążenia niepodległościowe wydają się trudne do powstrzymania.
Za to świetnie Hiszpania rozegrała kwestię integracji europejskiej. Przystąpiła do Unii na trzy lata przed rozpadem komunistycznego bloku wschodniego, gdy ekspansja Wspólnoty koncentrowała się na południu Europy. Gonzalez potrafił znakomicie wykorzystać nowy układ sił, który powstał w Unii po zjednoczeniu Niemiec. Perspektywa powstania 82-milionowego państwa za Renem przeraziła Francję i Wielką Brytanię. Najpierw próbowały zablokować zjednoczenie Niemiec, podejmując negocjacje z Gorbaczowem - ostatnim sekretarzem generalnym KPZS, a gdy to się nie udało, w Paryżu zrodziła się koncepcja wprowadzenia wspólnej waluty, która miała stanowić gwarancję, że Republika Federalna pozostanie związana z Unią. Gonzalez doskonale wiedział, jak bardzo Francuzom zależało na porozumieniu w tej sprawie. Na szczycie w Maastricht w grudniu 1991 r. wykorzystał przysługujące mu prawo weta i przez wiele godzin blokował porozumienie. Robił to tak długo, aż Paryż i Berlin zgodziły się na utworzenie funduszy strukturalnych dla Hiszpanii i pozostałych krajów śródziemnomorskich. W ten sposób na Półwysep Iberyjski popłynęła bezprecedensowa skala subwencji. Wówczas wydawało się to ogromnym sukcesem, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy, można mieć o wiele więcej wątpliwości. Z unijnej kasy powstały niezwykle kosztowne inwestycje. Hiszpania ma największą w Europie sieć szybkich kolei, a długość autostrad jest porównywalna z francuskimi i niemieckimi. Ale tak ogromne środki uśpiły kraj. Surfujący na fali sztucznie pompowanego wzrostu rząd w Madrycie całkowicie stracił zapał do reform, które poprawiłyby konkurencyjność gospodarki. Bonanza finansowana przez Niemców skończyłaby się ok. 2004 r. wraz z przyjęciem do Unii nowych krajów Europy Środkowej. Jednak pojawienie się euro pozwoliło jeszcze przez kilka lat cieszyć się Hiszpanom ułudą dobrobytu na krechę.
Proces tworzenia strefy euro zbiegł się ze zwycięstwem wyborczym w 1996 r. lidera prawicowego Partido Popular José Marii Aznara. Choć minęło 20 lat od śmierci Franco, to nie tylko wielu Hiszpanów, lecz także przywódców Wspólnoty obawiało się, że prawica nie jest zaangażowana w idee demokracji. Dla Aznara nie było lepszego sposobu, aby rozwiązać te wątpliwości, niż przystąpienie do strefy euro. Z dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, że hiszpańska gospodarka nie była przygotowana na ten krok. Ale wówczas wyjątki czyniono dla wielu krajów, np. Belgia przystąpiła do strefy euro z długiem 130% PKB, choć górny limit wynosił 60%. Rolę narkotyku, który napędzał hiszpański wzrost gospodarczy od wprowadzenia euro w 1999 r., zaczęły pełnić tanie kredyty. Swój udział w boomie budowlanym, który zamiast produkcji i usług napędzał wzrost hiszpańskiej gospodarki, miał także Europejski Bank Centralny. Ponieważ Hiszpania wciąż była na dorobku, a jej wzrost gospodarczy był szybszy niż „jądra” strefy euro, także inflacja była tu większa. Jednak EBC ustalał stopy procentowe pod Niemcy, gdzie ceny rosły wolniej. W konsekwencji realna cena kredytów dla Hiszpanów była jeszcze niższa, niżby to uzasadniały ekonomiczne realia. To doprowadziło do takiego napompowania rynku nieruchomości, że cena metra kwadratowego w mieszkaniu w bloku na obrzeżach Barcelony przekraczała 4 tys. euro. Aznar nie został rozliczony przez wyborców ze swojej polityki. Rok przed elekcją podjął decyzję o udziale Hiszpanii w interwencji w Iraku, co doprowadziło do głębokiego podziału ideologicznego hiszpańskiego społeczeństwa. Mimo to Partido Popular zapewne nie przegrałoby wyborów w 2004 r., gdyby na trzy dni przed elekcją Al-Kaida nie przeprowadziła na madryckim dworcu Atocha najkrwawszego zamachu w powojennej historii kraju. To zapewniło niespodziewane zwycięstwo młodemu przywódcy PSOE José Luisowi Zapatero. I spowodowało, że w ciągu następnych ośmiu lat Hiszpania zamiast koncentrować się na przełamaniu słabości ekonomicznych, miała uwagę zwróconą w zupełnie innym kierunku. Kiedy kanclerz Gerhard Schroeder przeprowadzał radykalną reformę systemu zabezpieczeń socjalnych, który miał zmusić Niemców do pracy i uratować finanse publiczne państwa, Zapatero przeforsował legalizację aborcji i związków homoseksualnych. Wybuch kryzysu w 2009 r. wystarczył do wymuszenia zmiany tej polityki. W przeciwieństwie do Irlandii, gdzie nieruchomościowa bańka osiągnęła podobną skalę, Zapatero aż do przegranych wyborów 2011) utrzymywał, że banki i gospodarka są zdrowe. Tym bardziej brutalne było przebudzenie: najwyższe bezrobocie w Europie, 3 mln. pustych mieszkań, niespłacalne kredyty, których wartość przekroczyła 250 mld. euro. Hiszpanie przez chwilę uwierzyli, że są integralną częścią Europy Zachodniej. W 2007 r. Eurostat podawał, że poziom życia w królestwie przewyższa nawet o 5% średnią rozwoju całej UE. Od tego czasu było już tylko gorzej.
Jeszcze w 2013 r., Hiszpania sprawiała wrażenie kraju rozłożonego gospodarczo na łopatki, o czym świadczyła przerażająca liczba pozamykanych małych biznesów oraz mnóstwo ludzi na ulicach proszących o jałmużnę. Najpierw pęknięcie bańki na rynku nieruchomości, a potem kryzys zadłużeniowy nie miały litości nad Hiszpanią. Trudno było o optymistyczne prognozy. Niektórzy zaczęli wręcz sądzić, że kraj ten czekać będzie swoistego rodzaju italianizacja, czyli nie kończąca się stagnacja gospodarcza rodem z Włoch. Na szczęście wyżej wspomniane prognozy nie spełniły się i to w dużej mierze dzięki należycie prowadzonej polityce gospodarczej. Wprowadzono nowe zapisy do konstytucji, umożliwiające przeprowadzenie niezbędnych reform fiskalnych, po raz pierwszy od ery Franco. Reformowanie gospodarki wziął na siebie szef PP Mariano Rajoy, który w wyborach pokonał Zapatero. To jego ekipa gospodarcza, z Luisem de Guindosem na czele (późniejszym członkiem zarządu EBC) musiała stawić czoła wielu problemom, w tym przede wszystkim naprawie będących w kłopotach banków hiszpańskich oraz reformie skostniałego rynku pracy. Działania były bolesne, ale skuteczne, a sama Hiszpania stała się przykładem gospodarki w której można dokonać tzw. dewaluacji realnej, czyli odzyskania konkurencyjności na arenie międzynarodowej bez możliwości dewaluowania waluty krajowej. Był to poważny argument za zdolnościami adaptacyjnymi strefy euro w warunkach dalekich od optymalnego obszaru walutowego. Jak wcześniej wspomniano mająca jeszcze do momentu kryzysu deficyt na rachunku obrotów bieżących rzędu prawie 10% hiszpańska gospodarka przekształciła się w eksportera kapitału. Oczywiście trudno mówić jeszcze o iberyjskim cudzie gospodarczym, tym bardziej, że liczba bezrobotnych nadal przewyższa trzy miliony, a współczynnik osób poddanych pauperyzacji jest jednym z najwyższych w strefie euro. Dochodzą zatem jeszcze problemy społeczne, których wpływ na do niedawna bardzo stabilną scenę polityczną jest ogromny. Mimo, że ekipa Rajoya nieźle sobie radziła w gospodarce, nie zyskała sobie uznania wyborców, a sam Rajoy z kretesem przegrał wybory z powodu olbrzymiej korupcji (41 miejsce w rankingu Transparency International). Hiszpania nigdy nie uwolniła się od korupcji i jej występowanie za czasów Rajoya nie była czymś szczególnym. Jednak w dobie niemal trzydziestoprocentowego bezrobocia i naprawdę dającego się odczuć spadku poziomu życia niefrasobliwość M. Rajoya w walce z korupcją rzucała się w oczy. Złożoność hiszpańskiej sceny politycznej wyszła na jaw w całej swojej okazałości na przełomie 2015 r. i 2016 r. Wybory z grudnia 2015 r. wygrał Rajoy, jednak zwycięstwo to nie było na tyle duże, aby gwarantować PP sprawowanie władzy. Ponadto musiał on przełknąć gorzką pigułkę w postaci faktu, że był pierwszym przywódcą rządzącej partii od wyborów z 1982 r. , który dopuścił do utraty aż 64 miejsc w parlamencie. Koszt społeczny reform gospodarczych jest zawsze bardzo wysoki. Ponadto na scenie politycznej kraju pojawili się nowi aktorzy (Podemos i Ciudadanos) i w efekcie po upływie sześciu miesięcy od wyborów z grudnia 2015 r., Hiszpanie musieli w czerwcu 2016 r. udać się po raz kolejny do urn.
Tym razem Rajoy był w stanie utworzyć rząd, ale głównie za sprawą tego, że większość posłów największej partii opozycyjnej (PSOE) wstrzymała się od głosowania, co oczywiście nie mogło dobrze się skończyć. Rajoy przegrał wniosek o wotum nieufności (moción de censura) i został zastąpiony przez szefa PSOE - Pedro Sancheza. Wprawdzie rządy Rajoya niewątpliwie przyczyniły się do odrodzenia gospodarczego Hiszpanii, to cena tych reform okazała się nie do zaakceptowania przez społeczeństwo. Sanchez od początku swoich rządów nie miał łatwo, mimo wygranej PSOE, nie uzyskali oni większości w parlamencie, dlatego wybory musiały zostać powtórzone. PSOE pozostał nadal najsilniejszą partią, ale po raz pierwszy w historii demokracji hiszpańskiej, by stworzyć rząd potrzebna była koalicja. Sanchez stworzył taką z blokiem ugrupowań lewicowych i komunistycznych, z których najsilniejszym jest Podemos. Mogła ona zaistnieć tylko dzięki wstrzymaniu się od głosu separatystów katalońskich i baskijskich. Rząd wprawdzie powstał, ale jego cena była bardzo wysoka, gdyż jego stabilność zależy od woli separatystów marzących o oderwaniu się od Hiszpanii. Przyszłość Hiszpanii jest zatem niepewna i pełna raf. Dodatkowo kompletnie skompromitował się dotychczasowy król Juan Carlos. Wprawdzie w 2014 r. abdykował na rzecz swojego syna, to nadal cieszył się wielkim autorytetem u większości Hiszpanów. Stracił go całkowicie po tym, jak wyszły na jaw jego luksusowe przyzwyczajenia do ekstrawaganckich polowań na słonie w Afryce, ale przede wszystkim uwikłanie w afery łapówkarskie w Arabii Saudyjskiej. Król opuścił Hiszpanię, udał się na dobrowolne wygnanie do Abu Dhabi, został wprawdzie oczyszczony z zarzutów, ale nie ma szans nawet na minimalne odzyskanie swojej reputacji.
Na króla Hiszpanie nie mogą liczyć, ale zawsze mogą liczyć na piękno swojego kraju i wspaniały, śródziemnomorski klimat, który każdego roku przyciąga dziesiątki milionów turystów z całego świata. A jest co zwiedzać. Bez wątpienia Barcelona to chyba największa atrakcja turystyczna Hiszpanii. Miasto przyciąga swoją niewiarygodną architekturą, kuchnią i atmosferą. Ma bardzo wiele symboli, większość z nich łączy osoba Antonio Gaudiego - genialnego architekta nie tylko swoich czasów, najwybitniejszego Katalończyka w historii, bo przecież Messi jest Argentyńczykiem. Gaudi wypracował swój własny niepowtarzalny styl z licznymi lukami parabolicznymi, fantastycznymi formami i bajkowymi kształtami. Jego arcydzieła takie jak Casa Vincent, Casa Batlló, Casa Milà czy pełny Park Guell zostały przyćmione przez dzieło życia - katedrę La Sagrada Familia. Nie sposób będąc w Barcelonie nie zwiedzić Camp Nou - jednego z największych i najbardziej majestatycznych stadionów piłkarskich na świecie - najlepiej w czasie meczu miejscowej drużyny. Dla mnie osobiście pięknym wspomnieniem jest też uniwersytet IESE, gdzie miałem okazję robić kurs menadżerski.
Innym fantastycznym miejscem jest Madryt - prawdziwe centrum kultury i tradycji kastylijskiej, wymieszanych z bogactwem różnych innych, ciekawych grup etnicznych. Miasto łączy w sobie nowoczesną i historyczną architekturę. Spacer przez Puerta del Sol do Plaza Mayor, a następnie wizyta w Pałacu Królewskim to absolutne atrakcje, nie sposób nie wpaść do słynnego Museo del Prado, czy wspomnianego wcześniej Reina Sofia. Madryt stanowi też idealną bazę do zwiedzania okolicznych znanych miast, jak Segovia, Toledo czy Ávila, a miłośnicy niełatwej historii XX w. z pewnością odwiedzą Dolinę Poległych (Valle de los Caidos) - monumentalne mauzoleum upamiętniające ofiary wojny domowej, którego budowę zadekretował sam Franco. Przez lata znajdował się tam też pompatyczny grób dyktatora, dopiero Pedro Sanchezowi udało się przenieść prochy Franco na zwykły cmentarz (2019) mimo protestów nie tylko rodziny generała.
Kolejnym pięknym miastem, stosunkowo niedawno przeze mnie odkrytym jest Walencja - perła wschodniego wybrzeża, centrum hiszpańskiej kultury i tradycji, ale też ojczyzna paelli. Walencja to nie tylko liczne zabytki dawnej świetności, ale przede wszystkim zachwycająca nowoczesna architektura autorstwa słynnego Santiago Calatravy, w tym kompleks Ciudad de las Artes y las Ciencias (miasto sztuki i nauki) z fascynującym gmachem opery.
Inne wielkie miasto to stolica Andaluzji Sewilla - miejsce pielgrzymek ludzi z całego świata zafascynowanych iberyjską kulturą i tradycją. Miasto przepełnione jest zabytkami, iberyjską kulturą i tradycją. W miejscowej katedrze znajduje się grób Kolumba. W kwietniu w czasie targu Sewilla zamienia się w wielką imprezę pełną kostiumów, tańców Flamenco, czy walk byków. Warto wtedy ją odwiedzić.
Kolejnym z pięknych miejsc jest San Sebastian - kulinarna stolica Hiszpanii, tyle lokali z gwiazdką Michellina nie posiada żadne inne miasto hiszpańskie. Lokalną potrawą, z której słynie San Sebastian jest pincho, czyli przystawka składająca się z warzyw, mięsa i owoców morza.
Polecić gorąco można też Majorkę i inne wyspy Balearów. To także jeden z kandydatów na najpiękniejsze miejsce Hiszpanii, pełne urokliwych wiosek portowych, pięknych widoków otoczone lazurowym kolorem krystalicznej wody. Ibiza z kolei to największa bawialnia Europy. Dla mnie jednak najpiękniejszym miejscem w Hiszpanii jest mała Jávea - niezwykle urokliwe miejsce nad Morzem Śródziemnym - kwintesencja całej Hiszpanii.
Commenti