Tunezja jest jednym z najważniejszych politycznie i kulturowo krajów Afryki Północnej, której najnowszą historię również gospodarczą warto prześledzić, gdyż stała się ona ciekawym casusem nie tylko dla świata arabskiego. Kraj jest bardzo dobrze znany Polakom, gdyż jest ulubionym naszym celem wakacyjnym. Czasami przybywając w Tunezji można nawet odnieść wrażenie, że wszędzie słyszymy język polski: na bazarach, plażach, w hotelach, restauracjach czy lotnisku. Miejscowi handlarze musieli się siłą rzeczy nauczyć kilka polskich zwrotów, ułatwiających targi. Mimo to Polacy słabo znają ten dosyć egzotyczny kraj, który często wrzucany jest do jednego worka z innymi państwami Bliskiego Wschodu i Maghrebu. Nie sądzę, by było to uzasadnione, gdyż Tunezja jest chyba najbardziej zeuropeizowanym krajem tego regionu. To przede wszystkim kraj paradoksów. Jest co prawda w 99% państwem muzułmańskim, ale pod względem spożycia alkoholu na głowę zajmuje 9 miejsce na świecie, wyprzedzając nawet Niemcy. Nawet jeśli statystyki obejmują alkohol spożywany przez turystów, to i tak Tunezja wyprzedza wiele innych popularnych destynacji turystycznych, jak Turcję. Alkohol jest łatwo dostępny, można go kupić praktycznie wszędzie. Prócz piwa, Tunezyjczycy produkują też własne wina oraz mocniejsze alkohole, jak boukha, czyli wódka figowa wymyślona na wyspie Dżerbie.
Tunezja jest też krajem islamskim o zaskakująco europejskiej modzie damskiej. Widzi się tam oczywiście kobiety w muzułmańskich chustach na głowach, zwłaszcza na prowincji, ale zdecydowanie przeważa strój europejski bez chust zakrywających włosy. O wiele częściej można zobaczyć kobiety w mini niż w czarnej burce. Zresztą burki są sprzeczne z tamtejszą tradycją ludową. Na ulicach zdarza się również spotkać blondynki (to spuścizna po Wandalach i Francuzach), niektóre z nich mają też zielone oczy (jak Berberki).
Tunezja jest niezwykle ważnym krajem z punktu widzenia UE, gdyż znalazła się w samym centrum kryzysu imigracyjnego uderzającego właśnie w Unię. To, że włoska wyspa Lampedusa jest szturmowana przez afrykańskich imigrantów, to skutek tego, że Bruksela nie do końca wywiązała się z umowy z tunezyjskim prezydentem Kaisem Saidem, na podstawie której miała przekazać Tunezji miliardy euro na powstrzymanie napływu imigrantów. Wspomniani Francuzi rządzili Tunezją w latach 1881-1956. Zostawili w tym kraju duże piętno, np. ustawodawstwo wzorowane na francuskim, wpływy dawnych kolonistów widać też w architekturze tunezyjskich miast. Centrum Tunisu może przypominać miasta z południowej Francji.
Historia Tunezji jest dużo dłuższa. Na przełomie III i II tysiąclecia p.n.e. nastąpił na te tereny napływ ludności koczowniczej ze wschodu i z południa. Od II tysiąclecia p.n.e. na wybrzeżach powstawały kolonie fenickie, z których największe znaczenie osiągnęła Kartagina. W wyniku III wojny punickiej (146 p.n.e.) tereny państwa kartagińskiego przeszły pod panowanie rzymskie, które zostały przekształcone w bogatą prowincję Africa. W V w. n.e. Rzymianie zostali wyparci przez Wandalów. W połowie VI w. miejsce ich zajęli Bizantyjczycy. Następnie w 2 połowie VII w. Tunezję opanowali Arabowie, podporządkowując ją kalifatowi (jako prowincję Ifrikijja) i szerząc islam. Kolejno władzę sprawowały tu dynastie Aghlabidów (IX w.), Fatymidów (X w.), Almohadów (XII w.) i Hafsydów (XIII – XVI w.). Wreszcie w 1574 r. Tunezja została prowincją imperium osmańskiego. Od 1590 r. faktyczna władza przeszłą w ręce bejów (czyli lokalnych wodzów imperium osmańskiego), tylko formalnie uznających zwierzchnictwo sułtana. Wybrzeże Tunezji stało się wówczas bazą piratów. W XIX w. nastąpiła coraz intensywniejsza penetracja europejska Afryki Płn., w szczególności rywalizacja Francji, Wlk. Brytanii, a później także Włoch. Również miejscowi władcy – bejowie z dynastii Husajnidów (panujący od 1705 r.) – podjęli próby modernizacji gospodarki ściągając kapitał zagraniczny, głównie z Francji. Kraj coraz bardziej uzależniał się od Francji. W 1881 r. podpisany został traktat w Bardo, który ustanowił protektorat francuski przy formalnej władzy bejów. Od początku francuskiej okupacji rozwijał się ruch antykolonialny, który w XX w. przyjął formy zorganizowane. W latach 20-tych XX w. powstały pierwsze partie polityczne. W okresie II Wojny Światowej Tunezja była okupowana przez Niemców i Włochów, na jej terenach miały miejsce starcia zbrojne. Od 1943 r. ponownie znalazła się w rękach francuskich. Po wojnie wzmogła się walka o niepodległość, głównie metodami politycznymi (poprzez demonstracje), ale istniała też działalność partyzancka. W 1951 r. doszło do porozumienia z Francją, które regulowało kwestie zarządzania krajem, a w 1952 r. sprawa Tunezji znalazła się na forum RB ONZ. W 1954 r. Tunezja uzyskała autonomię wewnętrzną, a w 1956 r. pełną niepodległość (tylko Bizerta pozostawała do 1963 r. bazą francuską).
Od tego czasu kraj był rządzony przez 2 dyktatorów. Pierwszym prezydentem został Habib Burgiba (odegrał kluczową rolę w dążeniach niepodległościowych Tunezji już od lat 30-tych XX w., a w czasach II Wojny Światowej współpracował z aliantami), który z Tunezji uczynił najbardziej liberalny kraj świata arabskiego z niezwykle rozbudowanymi, jak na ówczesne czasy, prawami kobiet, nawet bardziej niż w wielu krajach Europy Zachodniej, w tym Francji! Burgiba zniósł m.in. wielożeństwo, noszenie tradycyjnych chust przez kobiety, wprowadził kontrolę rozwodów przez sądy, dopuścił kobiety do parlamentu i zaakceptował ich aktywną rolę w życiu publicznym. Zalegalizowana została już od lat 60-tych aborcja w swojej najbardziej liberalnej formie (na życzenie kobiety, wykonywana w publicznych szpitalach za darmo). W Tunezji działają zupełnie legalnie domy publiczne oraz prostytucja, co stanowi absolutny ewenement w świecie arabskim. W latach 70-tych XX w. Burgiba poprzez podległy sobie parlament zapewnił sobie dożywotnią prezydenturę, ale stopniowo poprzez trudności gospodarcze tracił kontrolę nad sytuacją. Najpierw po zamieszkach na początku lat 80-tych był zmuszony dopuścić do udziału w życiu politycznym inne partie, a w 1987 r. został obalony przez gen. Ben Alego.
Reżim prezydenta Ben Alego utrzymał się u władzy aż 24 lata, miał początkowo podobnie jak u jego poprzednika charakter bardzo liberalny, z biegiem lat i kolejnych wygrywanych wyborów, w których zdobywał on przeciętnie ponad 90% głosów stawał się coraz bardziej autorytarny. Zakazywał działalności partii politycznych, swoboda wypowiedzi była w znacznym stopniu ograniczona. Ben Ali kultywował międzynarodowy wizerunek reżimu i manipulował nim, przedstawiając Tunezję jako nowoczesny, technokratyczny i przyjazny turystom kraj. W rzeczywistości był on do cna skorumpowany, co nie dziwi w kraju, w którym nie funkcjonowały żadne demokratyczne instytucje kontroli władzy, gdyż wszystkie one były opanowane przez urzędującego prezydenta. Ben Ali był skrajnie skorumpowany, wycieki Wikileaks pokazały, że w 2006 r. ponad połowa tunezyjskich elit biznesowych była powiązana z dosyć liczną rodziną prezydenta. Nieinkluzywny model wzrostu gospodarczego był zatem główną przyczyną masowych protestów społecznych w Tunezji w 2010 r. Główną rolę w nich odegrały nie partie polityczne, gdyż Ben Ali pozamykał w więzieniach większość przedstawicieli opozycji, reszta wyemigrowała, przez co nie była zorganizowana. Były to przede wszystkim związki zawodowe i inne organizacje pracownicze. Ben Ali ugiął się ostatecznie pod presją społeczeństwa, oddał władzę uciekając do Arabii Saudyjskiej, gdzie zmarł w 2019 r., po tym, jak stracił kontrolę nad siłami zbrojnymi, które de facto zmusiły go do odejścia. Jego kleptkokratyczny system załamał się po fali protestów społecznych, które rozpoczęły się w grudniu 2010 r. Impulsem dla nich stało się samospalenie ulicznego handlarza, którego spoliczkowała policjantka, po tym jak skonfiskowała wózek z jego towarami. Doszło do tzw. jaśminowej rewolucji, czyli zamieszek, podczas których zginęło 338 osób. Ostatecznie jednak armia przeszła na stronę demonstrantów. Tunezja stałą się demokracją. Arabska Wiosna z grudnia 2010 r. przeniosła się szybko na inne kraje arabskie doprowadzając do usunięcia dyktatorów w sąsiednich Libii i Egipcie. Mimo wszystko Tunezja jest nieco innym przypadkiem Wiosny Arabskiej, ponieważ od dawna cieszyła się najlepszym systemem oświaty w świecie arabskim, najsilniejszą klasą średnią i funkcjonalnymi, sprawnie działającymi związkami zawodowymi.
Tunezja rozwiązała większość struktur poprzedniego reżimu, włącznie z partią rządzącą i organami aparatu bezpieczeństwa. Była pierwszym krajem arabskim, w którym rewolucja obaliła autorytaryzm i odniosła sukces, gdyż zorganizowane zostały wolne i zgodne z prawem wybory, które wyłoniły demokratyczną władzę. Nie było to takie łatwe ani oczywiste. Jak to często bywa po obaleniu dyktatorów, Tunezja stanęła w obliczu poważnego kryzysu politycznego i niestabilności, wraz z zamieszkami i zabójstwami politycznymi. Dopiero sojusz 4 organizacji społeczeństwa obywatelskiego (składał się on z federacji związków zawodowych, konfederacji pracy, izby adwokackiej i tunezyjskiej ligi praw człowieka), nazywany Kwartetem na rzecz Dialogu Narodowego, przeprowadził kraj przez proces, którego zwieńczeniem było ratyfikowanie nowej konstytucji i zbudowanie systemu zbliżonego do liberalnej demokracji. Sam Kwartet za swoje wysiłki w 2015 r. nagrodzony został Pokojową Nagrodą Nobla.
W kolejnych latach o władzę walczyły stronnictwa konserwatywno-islamskie i świeckie. Wciąż jednak pozostawało w kraju wiele problemów, które doprowadziły do buntu 2010 r. i które nie zostały niestety rozwiązane. Do nich należało przede wszystkim wysokie bezrobocie i wszechobecna korupcja, które w 10 rocznicę jaśminowej rewolucji doprowadziły do kolejnych masowych protestów. Premier Mashishi przekonywał wówczas obywateli, że ich gniew jest słuszny, ale ze względu na liczne starcia demonstrantów z policją rząd zdecydował się wyprowadzić wojsko na ulice, budząc uzasadnione obawy, że Tunezja może znowu stać się państwem policyjnym. Prezydentem był już wówczas niezależny populista, profesor prawa konstytucyjnego Kais Said (przydomek „Robocop”), który w 2019 r. wygrał wybory, zdobywając ponad 70% głosów w drugiej turze. Wkrótce wybuchł konflikt między premierem i przewodniczącym parlamentu, reprezentującym partię powiązaną z Bractwem Muzułmańskim. Konflikt zaostrzył się w czasie pandemii Covid-19, kiedy prezydent wspólnie z ministrem zdrowia otworzył specjalne punkty szczepień, mające być odpowiedzią na nieskuteczny program rządowy. Niektóre media donosiły wówczas, że w prezydenckich punktach nie wystarczyło dawek dla wszystkich i dochodziło do stratowań, a premier Mashishi ten ruch prezydenta miał nazwać bandyckim. Jednak bardziej przychylni Saidowi komentatorzy pisali, że dopiero dzięki niemu Tunezyjczycy mieli realne szanse na zabezpieczenie przed koronawirusem.
Następne miesiące przyniosły jednak wydarzenia, które zaprzepaściły zdobycze całego procesu demokratyzacji, przez jaki przeszła Tunezja w ciągu dekady po Arabskiej Wiośnie. W maju 2021 r. redaktor naczelny portalu Middle East Eye – Hearst opublikował dokument, który miał pozyskać z biura szefowej sztabu Saida. Wynikało z niego, że prezydent konstytucjonalista przygotowuje się do przejęcia władzy na podstawie art. 80 konstytucji, którą sam pomagał pisać po 2011 r. Hearstowi zarzucano wówczas, że swoje informacji pozyskał z kręgów islamistów, którzy są nieprzychylni prezydentowi, a sam dokument jest niewiarygodny. Jednak obawy Hearsta i partii rządzącej okazały się uzasadnione, gdyż 25 lipca 2021 r. Said sięgnął po rozwiązanie opisane przez Hearsta w odpowiedzi na słuszny gniew Tunezyjczyków. Ludzie wyszli wówczas na ulice, protestując przeciwko temu, że podczas gdy oni sami musieli spędzać wolne chwile w domach ze względu na ścisły lockdown, premier Mashishi spędził weekend 16-17 lipca wraz z grupą bliskich mu ministrów, wygrzewając się nad basenem w luksusowym hotelu. Said powołał się, zgodnie z notatką Hearsta, na art. 80 konstytucji, zawiesił parlament, odbierając posłom immunitet, odwołał premiera i ogłosił, że przejmuje na 30 dni pełnię władzy wykonawczej, zapowiadając, że będzie rządził za pomocą dekretów. Wówczas jego ruch spotkał się z pozytywnym odbiorem wielu Tunezyjczyków, którzy liczyli, że poradzi on sobie z problemami kraju. Po miesiącu jednak Said zdecydował, że te nadzwyczajne środki będą przedłużone na czas nieokreślony, a nie mogły tego zablokować ani zawieszony parlament, ani nieistniejący sąd konstytucyjny, który nie mógł mianować nowych sędziów, także przez działania samego prezydenta. Wielu polityków i aktywistów podkreślało wówczas, że Said wprowadza w życie decyzje niezgodne z konstytucją, bo powołując się na art. 80, który pozwala mu na przejęcie władzy w razie „nieuchronnego zagrożenia”, powinien pozwolić parlamentowi na działanie w trybie ciągłej sesji, a nie zawieszać go.
Po kolejnych 2 miesiącach Said mianował panią Romdan na stanowisko premiera. Ten ruch był szeroko komentowany w światowych mediach, bo po raz pierwszy w historii kobieta została premierem w jakimkolwiek kraju arabskim. Nie obyło się jednak bez kontrowersji, gdyż jeden z dekretów prezydenta stwierdzał, że wraz z rządem będzie ona odpowiadała bezpośrednio przed nim, sprowadzając tym samym jej rolę do asystowania w procesach politycznych. Co więcej, nowa szefowa rządu została mianowana bez poparcia parlamentu, co wg. byłego ministra praw człowieka, świadczy o tym, że zajmuje ona swoje stanowisko nielegalnie. W kolejnych miesiącach sytuacja się nie poprawiła a prezydent rozprawiał się z kolejnymi państwowymi instytucjami. Said np. rozwiązał Najwyższą Radę Sądowniczą, czyli ciało zajmujące się i mające zapewnić niezależnością sędziów. Kryzys w Tunezji sprawił, że wraz z końcem marca 2022 r. przewodniczący zawieszonego parlamentu zapowiedział, że parlament zbierze się na specjalnej sesji on-line, by przegłosować odwrócenie zmian wprowadzonych przez Saida, nazywanych prze opozycję i wielu zagranicznych dziennikarzy zamachem stanu. Parlament miał się zebrać 30 marca, jednak okazało się, że w kraju nie działają serwisy Zoom i Team. 123 parlamentarzystów połączyło się jednak przez platformę GoToMeeting i 116 z nich oddało głosy za unieważnieniem decyzji prezydenta.
Reakcja Saida przyszła bardzo szybko, gdyż jeszcze tego samego dnia ogłosił, że całkowicie rozwiązuje parlament, który jego zdaniem dokonał zamachu stanu. Minister sprawiedliwości nakazała też prokuraturze rozpoczęcie postępowania przeciwko 30 parlamentarzystom, którzy brali udział w sesji on-line, zarzucając im spiskowanie przeciwko wewnętrznemu bezpieczeństwu państwa. Choć w myśl tunezyjskiej konstytucji Said powinien zarządzić przyspieszone wybory w ciągu 3 miesięcy od rozwiązania parlamentu, ani myślał to zrobić. Zamiast tego zapowiedział, że przygotuje draft nowej konstytucji, który zostanie poddany referendum, a wybory miały się odbyć 5 miesięcy później. Zakazał też startu w wyborach wszystkim „konspiratorom”, jak ich nazwał. Prezydent zmienił także przed referendum i wyborami skład komisji wyborczej której zadaniem jest kontrolowanie prawidłowości wyborów. Nie wszyscy się sprzeciwili tak skandalicznym przykładom łamania porządku demokratycznego w kraju przez naukowca, który szybko przepoczwarzył się w autokratę. Saida wspierał Tunezyjski Generalny Związek Zawodowy, organizacja będąca członkiem wspomnianego Kwartetu na rzecz Dialogu Narodowego, choć jej kierownictwo także groziło strajkami, zwłaszcza przeciwko zaproponowanym przez tunezyjskie władze reformom, które miały zapewnić krajowi wsparcie MFW wspomagane nowymi pożyczkami. Wśród reform, na które nie zgadzał się Związek, była prywatyzacja części państwowych przedsiębiorstw, wstrzymanie zatrudnień w sektorze publicznym czy zniesienie wszystkich subsydiów w ciągu 4 lat. Niemniej szef Związku stwierdził, że rozwiązanie parlamentu było decyzją „późną, ale konieczną”. Sam parlament wg. tego jegomościa był de facto martwy po jego zawieszeniu, a „zmarłych czci się poprzez ich pogrzebanie”. Działania Saida skutecznie rozmontowały demokratyczny system z trudem budowany we wcześniejszej dekadzie. Międzynarodowe instytucje również dostrzegły problem. Amerykańska Freedom House, publikująca raporty o stanie demokracji i wolności na świecie, jeszcze w 2020 r. uznawała Tunezję za kraj wolny, a 2 lata później już tylko za „częściowo wolny”. Z kolei szwedzki V-Dem Institute w 2021 r. widział Tunezję jako liberalną demokrację, a po roku stwierdził, że kraj zmienił się w „wyborczą autokrację”. Wygląda na to, że o tunezyjskiej demokracji trzeba mówić już w czasie przeszłym.
Na świecie ten przewrót nie wzbudził większych protestów, chociaż stanowił on zwrot w kierunku autorytaryzmu, czyli ulubionego modelu sprawowania władzy w świecie arabskim, którego do tej pory Tunezja była chlubnym wyjątkiem. Z takiego obrotu spraw ucieszyli się islamiści, którzy sami wcześniej mieli okazję rządzić, ale zupełnie nie poradzili sobie z problemami kraju. Said stał się autokratą bez demokratycznego kamuflażu. Popierało go początkowo wielu młodych Tunezyjczyków, dla których był on przede wszystkim prezydentem walczącym z establishmentem i gwarantującym świeckość państwa lub przynajmniej jego pozory.
Ale referendum konstytucyjne zorganizowane w lipcu 2022 r. pokazało, że rzeczywiste poparcie dla działań prezydenta było w istocie niskie. Frekwencja przekroczyła ledwie 30%, mimo starań prezydenta o to, by zachęcić jak najwięcej obywateli do głosowania. Była to najniższa frekwencja ze wszystkich 7 istotnych wyborów, jakie odbyły się w Tunezji po 2011 r. Spowodowana była bojkotem opozycji, która uważała, że referendum miało jedynie zafałszować wolę narodu i dać legitymację nowej władzy autorytarnej. Liczba głosujących nie miała większego wpływu na wynik referendum. Wybory były od samego początku ustawione, bez przewidzianego progu uczestnictwa. Tak niska frekwencja właściwie zdelegitymizowała nową konstytucję i proces, dzięki któremu jej przyjęcie stało się możliwe. Said przekonywał jednak wbrew faktom, że Tunezyjczycy poparli jego reformy, gdyż ok. 95% z tych, którzy wzięli udział w referendum i go nie zbojkotowali, zagłosowało na tak.
Wkrótce po swoim wyborze na prezydenta Said zaczął krytykować konstytucję z 2014 r., którą sam współtworzył. Stał się orędownikiem silnego systemu prezydenckiego, w którym widział lekarstwo na wszystkie problemy Tunezji. Nowa konstytucja zapewniła mu władzę większą niż kiedykolwiek, o której Ben Ali mógł tylko pomarzyć. Said uzyskał niemal absolutną władzę, nie jest on jedynie zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale może mianować i wyrzucać ministrów oraz sędziów i przygotowywać budżet. Prezydent jest formalnie praktycznie nieusuwalny. Może sobie wydłużyć władzę ograniczoną teoretycznie do dwóch 5-letnich kadencji, jeśli sam uzna, że istnieje „bezpośrednie zagrożenie dla państwa”. Będzie też oczywiście mógł rozwiązać parlament w każdej chwili. Jedyne ograniczenie, to to, że parlament większością 2/3 głosów może udzielić wotum nieufności rządowi, który odpowiada tylko przed prezydentem. Tak dużej większości przeciwnej Saidowi nikt się jednak nie spodziewa. Rola prezydenta w konstytucji uczyniła z niego hegemona polityki, który będzie mógł przedstawiać posłom projekty ustaw mające być traktowane priorytetowo wobec innych projektów legislacyjnych. Jeden z artykułów konstytucji stwierdza, że zaproponowane przez parlamentarzystów ustawy i poprawki nie mogą być akceptowane, jeśli „naruszają finansową równowagę państwa”, choć nie zdefiniowano, co to właściwie oznacza. Mgliście została też zdefiniowana druga izba parlamentu – Rada Regionów, choć z konstytucji nie wynika sposób wyboru jej reprezentantów ani jej kompetencje.
W czerwcu 2022 r. Said wyrzucił z pracy 57 sędziów. Wielu prawników rozpoczęło po tym wielotygodniowy strajk. Po wejściu w życie nowej konstytucji takie strajki zostały zakazane. Jednak generalnie masowych protestów przeciwko rozmontowywaniu demokracji w Tunezji dzisiaj nie ma, co jest wielką różnicą w porównaniu z przełomem lat 2010 i 2011. W ciągu 10 lat od obalenia Ben Alego Tunezja miała 9 rządów! Saidowi zarzucano wsadzanie do aresztów opozycyjnych polityków i dziennikarzy i podżeganie do pogromów przeciwko czarnoskórym imigrantom, ale prezydent zarzekał się, że ich kraj jest nadal demokracją. Said odszedł też w pewnym stopniu od swoich zasad dotyczących świeckości państwa. Konstytucja bowiem stwierdza, że Tunezja jest częścią wspólnoty muzułmańskiej (ummy), a państwo będzie dążyło do wypełniania celów muzułmańskiego prawa – szariatu. Nie zapisano wprawdzie wprost, że islam jest państwową religią Tunezji, ale pierwszy raz w postkolonialnej historii kraju system polityczny został bezpośrednio powiązany z szariatem. Said nie jest tak popularny jak wtedy, gdy zawieszał parlament w 2021 r., ale wykorzystuje niechęć ludzi do systemu, który wytworzył się po obaleniu Ben Alego. Przewiduję, że eskalacja napięć w związku z rządami obecnego prezydenta będzie następować, co powoduje, że przyszłość kraju stanowi wielką niewiadomą.
Przez lata Tunezja była wzorcowym uczniem międzynarodowych instytucji finansowych, a w 2011 - roku Arabskiej Wiosny, jej gospodarka była najbardziej konkurencyjna w całej Afryce. Długo chwalona była za wdrożenie programu liberalizacji gospodarczej, modelowej dla całego regionu. Mimo bezprzykładnego wzrostu gospodarczego całej dekady poprzedzającej erupcję niezadowolenia i zachwytów ekonomistów i polityków Unii Europejskiej (przeciętny wzrost PKB w latach 2000-2010 wyniósł 4,4% rocznie, a co ważniejsze miał on charakter zrównoważony, dług publiczny sięgał poziomu poniżej 40% PKB) Tunezja niestety nie była w stanie polepszyć warunków życia swoich obywateli w tym okresie. W szczególności skala ubóstwa i wysokie bezrobocie stanowiły bolączki, z którymi tunezyjski model gospodarczy nie był w stanie się uporać. Pomimo wzrostu PKB na mieszkańca do jednego z najwyższych poziomów w Afryce (10,3 tys. USD w 2010 r.) oficjalne bezrobocie oscylowało cały czas wokół 15%, szczególnie wysokie wśród młodych i na obszarach wiejskich, poziom ubóstwa nawet wzrósł, a współczynnik nierówności społecznych Giniego oscylował na wysokim poziomie niewiele poniżej 40. Znaczna część społeczeństwa, szczególnie ta najuboższa pozbawiona była ubezpieczeń socjalnych, w kraju szerzyła się korupcja i demoralizacja, mimo solidnego wzrostu gospodarczego i reform gospodarczych, przeprowadzonych przede wszystkim w celu uzyskania pozytywnych ocen międzynarodowych instytucji finansowych i UE rzeczywistość społeczna i jakościowe wskaźniki wzrostu nie wyglądały dobrze. Państwo nie dofinansowywało wielu kluczowych dla rozwoju sektorów gospodarki, a jakość zmian i implementacja rzeczywistych reform nie interesowała władz, które zachęcały do emigracji jako sposobu na rozwiązanie kwestii bezrobocia wobec rosnącej liczby ludności i ich wchodzenia na rynek pracy.
Tunezja może być uznawana za kraj dosyć ubogi, ale wielu Włochów nadal chętnie przenosi się tam na emeryturę ze względu na niskie koszty życia i ciepły klimat. W latach 1994-2000 z uroków życia w Tunezji korzystał były włoski premier Bettino Craxi skazany w aferze łapówkarskiej i kontakty z mafią. Na tunezyjskich stacjach benzynowych nie ma tablic z wyświetlaną ceną paliw. Państwo bowiem je subsydiuje, a ceny są stałe i takie same na każdej stacji. Litr benzyny kosztował w 2023 r. 2,5 dinara tunezyjskiego. W sąsiedniej Libii – jednym z największych producentów ropy w Afryce – litr benzyny kosztował wówczas równowartość 0,1 dinara, zatem można sobie wyobrazić, że pogrążona w chaosie Libia nadal szmugluje paliwa do swoich sąsiadów. Systemem subwencji objęte są również ceny części podstawowych artykułów spożywczych. Cena bagietki wynosiła w 2023 r. 0,2 dinara i nie zmieniła się od ponad 30 lat. Temu systemowi nie towarzyszy jednak bardziej rozbudowana opieka socjalna w stylu europejskim. Nie ma tu choćby zasiłków dla bezrobotnych, a zabiegi w szpitalach publicznych są częściowo płatne. Płaca minimalna wynosiła 390 dinarów (2023) miesięcznie. Oficjalna stopa bezrobocia wynosiła w 2023 r. 15,6%, a inflacja osiągnęła swój szczyt w lutym 2023 r. – 10,4%, a we wrześniu zeszła do 9%. Główna stopa procentowa w tym czasie wynosiła 8%. Wymienialność dinara podlega natomiast ograniczeniom. Nie można jej wywozić zagranicę, o czym przypominają nam choćby policjanci na lotniskach. Wzrost PKB w 2023 r. spadł do 1,3%, a w 2022 r. wyniósł 2,5%. Tunezyjski PKB na głowę wg. PPP to 13,25 tys. USD, czym trudno zaimponować.
Tunezja wykazywała największą liczbę absolwentów wyższych uczelni w stosunku do liczby mieszkańców. W 2010 r. miała 80 tys. osób, które właśnie zdobyły dyplom na ogólną liczbę 10 mln. ludności. Zaostrzenie polityki imigracyjnej w USA i UE zwiększyło problemy na rynku pracy w Tunezji, gdyż wyeliminowały jeden z istotniejszych sposobów automatycznej regulacji i kontroli bezrobocia. Dodatkowo problemy były wyostrzone niestabilną sytuacją w Libii, która była tradycyjnym rynkiem absorbującym nadwyżki siły roboczej z sąsiednich krajów, w tym z Tunezji.
Tunezja ogólnie sprawia wrażenie kraju w budowie. W miastach i na prowincji widać wiele niedokończonych domów, z których dachów wystają stalowe zbrojenia. Często budowy są rozgrzebane i wyglądają na porzucone. Postępy prac budowlanych zależą przede wszystkim od grubości portfela właścicieli. Banki lokalne nie są specjalnie skore w udzielaniu kredytów budowlanych, gdyż nisko oceniają zdolność kredytową wielu Tunezyjczyków. Gdy ktoś chce zbudować sobie dom, robi to tylko wtedy, gdy udało mu się odłożyć trochę oszczędności. Gdy zgromadzone środki się kończą, prace są wstrzymywane aż do momentu, gdy znów zbierze się odpowiednia suma. Jeśli zatem widać wystające pręty zbrojeniowe na dachu domu, który jest zamieszkany, to znak, że właściciel zostawił je ze względów technicznych – na wypadek, gdyby chciał rozbudować swój dom. Jeśli prętów na dachu nie ma, to znak, że dom należy do bogatego Tunezyjczyka lub włoskiego emeryta.
Tunezja jest krajem bardzo zróżnicowanym o bogatej kulturze, który przyciąga wielu turystów. W 2022 r. kraj odwiedziło 6,4 mln. turystów, w 2023 r. było ich już 8,5 mln., a w ostatnim przedpandemicznym roku (2019) ich liczba wzrosła aż do 9,4 mln. Turystyka w 2023 r. odpowiadała za ok. 7% tunezyjskiego PKB. To też inwestycja w stabilność tego kraju będącego częścią miękkiego podbrzusza Europy. Na tej stabilności w kontekście nielegalnego napływu emigrantów z Afryki powinno wszystkim Europejczykom bardzo zależeć.
Gospodarczo Tunezja od pierwszych lat swojej niepodległości eksperymentowała z wieloma modelami rozwojowymi. Pierwsze 5 lat niepodległości były zdominowane przez liczne nacjonalizacje, co nie dziwiło, gdyż Habib Burgiba dążył w ten sposób do uniezależnienia od dominacji francuskiej. Lata 60-te XX w. z kolei to nieudane eksperymenty socjalistyczne, w wyniku których stopa kolektywizacji rolnictwa przekroczyła 90%, sektor publiczny zdominował handel hurtowy i detaliczny (czyżby na szczęście były minister Sasin w Polsce wzorował się na eksperymentach z socjalizmem Burgiby sprzed ponad pół wieku dążąc do nacjonalizacji handlu?), większość przemysłu, sektora bankowego, transport, energetyka i kopalnie minerałów to też dominacja własności państwowej. Jedynym sektorem, który jakimś cudem uchronił się przed nacjonalizacją była wówczas turystyka. Lata 70-te to z kolei uznanie przez Burgibę prymatu gospodarki wolnorynkowej nad socjalizmem i stopniowa reorientacja modelu gospodarczego w kierunku kapitalizmu. Przyniosło to 4-krotny wzrost PKB na mieszkańca i olbrzymie przyśpieszenie wzrostu gospodarczego. Pierwsza dekada lat 80-tych przyniosła kryzys, gospodarka była zbyt uzależniona od wpływów z eksportu ropy naftowej, ich zmniejszenie spowodowało wzrost zadłużenia zagranicznego oraz kryzys finansów publicznych dodatkowo pogłębiony polityką subwencjonowania cen. Rząd nie był w stanie adekwatnie zareagować adaptując swoją politykę gospodarczą do stanu finansów publicznych. Od 1987 r. Ben Ali dokonał liberalizacji gospodarki, ale w bardzo specyficzny sposób, naznaczony nepotyzmem prezydenta dyktatora. Okres post-rewolucyjny po 2011 r. nie przyniósł istotnych zmian gospodarczych. System stał się bardziej przejrzysty pod kontrolą demokratyczną, lecz oczekiwania obywateli po Arabskiej Wiośnie jak dotąd nie doczekały się właściwych odpowiedzi ze strony różnych ugrupowań politycznych, sprawujących władzę w ostatniej dekadzie.
Sytuacji nie zmienił też reżim Saida. Niska frekwencja w referendum konstytucyjnym nie wynikała tylko z powodu jego bojkotu przez opozycję. PKB Tunezji w 2023 r. był nadal niższy niż w ostatnich latach władzy przed Arabską Wiosną. Wielu Tunezyjczyków rozczarowało się demokracją. Wg. badań Arab Barometer znaczna większość obywateli jest przekonana, że demokracja to system pełny problemów, który nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa i stabilności. Jedno jest pewne: autorytarny reżim Saida i jego nowa konstytucja z pewnością tego nie zapewnią. Skupienie całej władzy w rękach prezydenta nie może być i nie będzie lekiem i rozwiązaniem problemów kraju. Finanse publiczne kraju są bowiem w opłakanym kraju, rząd starał się dosyć rozpaczliwie w 2023 r. uzyskać pożyczkę z MFW dla podratowania sytuacji budżetu. Jednak cena tego kroku będzie z pewnością wysoka i związana z koniecznością obcięcia budżetu publicznego. To z kolei nie przysporzy Saidowi popularności, tylko czy ktoś będzie miał jeszcze siłę i odwagę przeciwko temu zaprotestować?
W 2022 r. dług publiczny wyniósł 79,4% PKB, a w latach 1991 – 2022 kształtował się na przeciętnym poziomie 61,33% PKB (najwyższy był w pandemicznym 2020 r., osiągając 87,6% po zamarciu ruchu turystycznego). Z kolei deficyt budżetowy skurczył się z 7,6% (2021) do 6,8% (w 2022 i 2023) PKB, a 2/3 wydatków rządowych stanowiły pensje urzędników, subsydia i obsługa długu. Niepokojąco wyglądał deficyt obrotów na rachunku bieżącym (wzrost z -6% PKB w 2021 r. do -8,5% PKB w 2022 r.), co wskazuje na niepokojącą utratę konkurencyjności tunezyjskiej gospodarki. Inflacja w 2023 r. wyniosła 8,1%, a bezrobocie na bardzo wysokim poziomie ponad 16%. To bardzo dużo i raczej nie wróży spokoju społecznego i spokojnych snów dla świeżo upieczonego dyktatora.
Kryzys i spodziewana eskalacja napięć z pewnością odbije się na branży turystycznej. Co roku przybywają tam ich tłumy, choć były momenty, kiedy kraj ten notował spadającą popularność, jak stało się to po ataku terrorystycznym na muzeum Bardo w Tunisie w 2015 r. Świetna pogoda, złociste plaże i lazurowe morze są dla większości gwarancją dobrego wypoczynku. Tunezja zachwyca także mnogością zabytków, ruinami starożytnej Kartaginy, otwartością mieszkańców i możliwością poznania kultury arabskiej z zupełnie innej perspektywy w porównaniu do krajów Półwyspu Arabskiego. Można tutaj zwiedzać, zachwycać się architekturą, spędzać czas aktywnie i odkrywać cuda przyrody. Osobiście nie lubię popularnych kurortów, jak Hammamet, Monastir, Sousse, czy popularną w Polsce wyspę Dżerbę, wolę chociażby niekończącą się Saharę, czy pozostałości po starożytnych kulturach. Warto odwiedzić chociażby ogromny rzymski amfiteatr w El Jem (znajduje się on na liście światowego dziedzictwa UNESCO), który jest największą budowlą rzymską w Afryce Płn. i trzecią na całym świecie. Nie sposób nie znaleźć czasu na odwiedzenie ruin słynnej Kartaginy, znajdujących się niedaleko Tunisu. Tunezja to też fascynujące górskie oazy, idealne na głęboki wypoczynek. Ciekawym miejscem jest Tataouine na Saharze, gdzie kręcone były Gwiezdne Wojny. To filmowa planeta o dwóch słońcach, na której to pierwszy raz Luke Skywalker spotkał Hana Solo i Chubakę. Niedaleko znajduje się też wydrążona w skałach wioska Matmata, która zostawia na każdym niezwykłe wrażenie. W centralnej części Tunezji znajduje się coś, co normalnie wydawałoby się ogromnym jeziorem, czyli szott (słone jezioro) El Jerid. To największy słony obszar na całej Saharze. Znajduje się na styku pustyni piaszczystej i skalnej. Słone jeziora w ramach tzw. Wielkiego Szottu ciągną się tu na długości aż 350 km. Trzy z nich znajdują się w Tunezji, jedno w Algierii. Ze względu na ekstremalne warunki klimatyczne, średnie roczne opady sięgające zaledwie ok. 100mm i temperatury dochodzące do 50 st. C, woda wyparowuje z jeziora. W miesiącach letnich jezioro wysycha zupełnie. Pozostałości wody, razem z solną otoczką, tworzą niemal marsjański krajobraz. Podobne skojarzenia miałem kiedyś w Dżibuti, co było kolejnym mega ciekawym doświadczeniem.
Tunezja jest niezwykle ciekawym zakątkiem Afryki, warto tu przyjechać, niekoniecznie na plażę.
Comments