Somalia
- Maciej Stańczuk

- 10 sie
- 44 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 16 lis
Somalia jest dzisiaj synonimem państwa upadłego, chociaż to określenie nie do końca jest prawdziwe, co postaram się pokazać. Ale jeszcze do końca lat 80-tych XX w. była jednym z najbezpieczniejszych miejsc w Afryce, w co doprawdy trudno uwierzyć. Nie zawdzięczała tego jednak służbom państwowym, lecz wyłącznie umowie społecznej, która utrzymywała zamieszkujące ją klany w ryzach. Gdyby kategorię „długość funkcjonowania bez rządu” zamieścić w Księdze rekordów Guinnessa, leżąca w Rogu Afryki Somalia byłaby w niej klasą sama dla siebie. Choć przypomina swym kształtem cyfrę siedem – znany w wielu kulturach symbol całości i dopełnienia – to zawarte w niej sensy zdają się mieć w tym miejscu wyłącznie ironiczny wydźwięk. Somalia opisywana jest przeważnie przez pryzmat katastrofy humanitarnej, wojny domowej i rozpadu państwa w latach 90-tych XX w. Wydarzenia te stały się zresztą motywem dla wielu ekranizacji kinowych: m.in. opowieści o nieudanej interwencji międzynarodowej ONZ „Helikopter w ogniu” (2001) czy też o dramacie człowieka (świetna rola Toma Hanksa), którego statek przechwytują piraci – „Kapitan Phillips” (2013). Tymczasem, wbrew konfliktom i upadku państwa, społeczeństwo somalijskie trwa, korzystając z „by-passów” w postaci systemu klanowego i diaspory.
Powszechna wiedza na temat Somalii umiejscawia ją w najlepszym razie „gdzieś w Afryce” i łączy z typowymi dla tego regionu problemami. To nie dziwi, gdyż państwo zajmuje ostatnie lokaty w rozmaitych zestawieniach społeczno-ekonomicznych, a w wielu nie jest w ogóle klasyfikowane z powodu braku wiarygodnych danych. Dość powiedzieć, iż wieloletni konflikt obniżył średnią oczekiwaną długość życia do poziomu notowanego w średniowiecznej Europie (ok. 50 lat). Jednak polityczne mapy świata i starania społeczności międzynarodowej (m.in. ONZ i Unii Afrykańskiej) utrwalają pogląd mówiący o zasadności podtrzymywania Somalii w niezmienionym, zbliżonym do siódemki kształcie. Dominująca narracja (także filmowa) koncentruje się głównie na spektakularnych skutkach kryzysu państwa i ujmuje go w kategoriach anomalii. Nawet jeśli populacja tego kraju jest wyjątkowo jednolita pod względem etnicznym (Somalijczycy stanowią 85% mieszkańców kraju) i religijnym (dominuje sunnicki islam), historia Somalii to przede wszystkim opowieść o Somalijczykach – ich rywalizacji o ograniczone zasoby i życiu, w którym państwo nie odgrywało żadnej albo jedynie niewiele znaczącą rolę.
Ze względu na strategiczne położenie Róg Afryki od zawsze (a zwłaszcza po otwarciu Kanału Sueskiego w 1869 r.) przyciągał zainteresowanie mocarstw. Był to naturalny kierunek ekspansji Arabów, a od XIX w. Brytyjczyków, Włochów i Francuzów, chcących zrównoważyć wpływy w regionie. Kolonizatorzy odcisnęli tam swoje piętno, ustanawiając Somali Brytyjskie (dzisiejszy Somaliland), Somali Francuskie (Dżibuti) oraz Somali Włoskie (południowe wybrzeże). W 1960 r. od momentu połączenia Somali Brytyjskiego i Włoskiego rozpoczyna się postkolonialna historia Somalii, która dla wielu była i pozostanie jedynie mitem. Co więcej, dla libertarian przykład Somalii stanowi empiryczne potwierdzenie, że społeczeństwo bezpaństwowe może funkcjonować.
Najdawniejsza historia wybrzeża somalijskiego mówi o kolonizacji tego obszaru między VII a X w. przez przybyszów z Półwyspu Arabskiego, którzy założyli m.in. Uarszejch, Merkę, Mogadiszu i Brawę - miasta będące ośrodkami handlu dalekosiężnego, m.in. z Chinami. Towarami eksportowymi były pióra strusie, kość słoniowa, guma, skóry, tłuszcz zwierzęcy oraz niewolnicy. Importowano zaś tkaniny, żelazo, broń, porcelanę i ceramikę chińską. Ośrodki te w większości zamieszkiwane były przez Afarów, Somalijczyków, Arabów oraz Persów. Lokalną arystokrację tworzyli Persowie, którzy asymilowali się poprzez zawieranie związków małżeńskich z miejscowymi kobietami, tworząc tym samym wspólną kulturę i społeczność. Natomiast islam zaszczepiony przez Arabów miał ogromny wpływ na strukturę społeczną somalijskich plemion – można nawet uznać, że był i jest jednym z podstawowych elementów kultury. Wzajemne relacje Arabów i Somalijczyków różnie układały się pomiędzy pasterskimi plemionami północy i rolniczymi osadnikami z południa.
W Benadirze heterogeniczna struktura etniczna powodowała zlewanie się plemion somalijskich z Arabami, natomiast na północy kraju rozwijali się oni niezależnie. Przedkolonialna historia tego regionu mówi, że pierwotnym terytorium Somalijczyków był rejon Zatoki Adeńskiej. Terytoria zachodnie i południowe zamieszkiwali Oromo. Z terenów tych wyparte zostały grupy posługujące się językami bantu. Ludność ta przeniosła się na urodzajne tereny między rzekami Dżuba a Uebi Szebeli, na południe Półwyspu. Przyczyną dalszych migracji w kierunku południowym stał się prawdopodobny wzrost populacji Somalijczyków, którzy spychali plemiona Oromo na południe i zachód. Około VII w. na wyżej wspomniane tereny przybył z Arabii szejk Ismail Dżabarti – wielki przodek, założyciel rodu Darod. Szejk Isak, który dał początek rodowi o tej samej nazwie, pochodzącej od jego nazwiska, przybył dwa wieki później. Obecnie oprócz tych rodów na terenach Somalii występują jeszcze cztery inne rodziny plemienne: Dir, Hawiye, Digil i Rahanwein. Zamieszkujący najbardziej wysunięte na południe tereny rody Hawiye oraz Darod tworzą najliczniejsze somalijskie rodziny plemienne, tradycyjnie sobie wrogie. Digil i Rahanwein tworzone są przez rodziny lub rody różnego pochodzenia, które zjednoczyły się pod wspólną nazwą. Zajmują żyzne tereny pomiędzy rzekami Uebi Szebeli a Dżubą i prowadzą osiadły rolniczy tryb życia. W XV w. zasięg terytorialny rodów północnej Somalii przypominał stan współczesny. Migracje w kierunku południowym zatrzymane zostały na terenie Kenii w 1912 r. na rzece Tana.
Do XVI w. trwał proces powstawania sułtanatów muzułmańskich wokół cesarstwa etiopskiego. Było ono dominującą siłą w tej części Afryki, zmuszało większość sułtanatów do płacenia trybutu, co w efekcie doprowadziło do długotrwałego konfliktu, który przerodził się w świętą wojnę – dżihad. Muzułmańska armia prawie doprowadziła cesarstwo do upadku. Dopiero dzięki militarnemu wsparciu Portugalczyków Etiopczykom udało się odnieść zwycięstwo, tym samym zamykając Somalijczykom drogę do dalszej ekspansji w kierunku zachodnim.
Strategiczne położenie Somalii było istotne nie tylko dla europejskich mocarstw – Wlk. Brytanii, Francji i Włoch, ale również krajów afrykańskich, takich jak Egipt i Etiopia, które chciały posiadać swoje strefy wpływów w tym regionie. Na początku 1839 r. Wlk. Brytanii zależało tylko na dostępie do Morza Czerwonego, a szczególnie interesowało ją założenie placówki w Adenie. Rok później zawarła umowy z sułtanami kontrolującymi wybrzeża Zatoki Adeńskiej i Tadżura. W tym samym czasie prawa do wybrzeży Morza Czerwonego Turcja scedowała na rzecz Egiptu, który od lokalnych przywódców rodowych zażądał deklaracji lojalności. Wlk. Brytanii nie podobało się rozciąganie egipskich wpływów na wybrzeżu. Po przewrocie w Sudanie Egipt ograniczył swoje polityczne zasięgi, a w 1885 r. wycofał się z Hareru, co doprowadziło do zajęcia tych terenów przez Brytyjczyków. Ci zaś w trakcie kolejnych dwóch lat podpisali z głównymi rodami północno-somalijskimi układy obronne, dające gwarancje opieki. Na mocy tychże układów Brytyjczycy ogłosili protektorat nad północną Somalią, co miało być gwarancją bezpieczeństwa szlaków handlowych biegnących do brytyjskiego Adenu. Francja w latach 1862-1885 uzyskała port Obok na wybrzeżu Afarów oraz tereny wokół niego, tym samym zbliżając się do strefy kontrolowanej przez Brytyjczyków. W dalszej kolejności rozszerzała swoje posiadłości na wschód, gdzie założono port Dżibuti. W ciągu kolejnych czterech lat Francja podpisała układy graniczne z Etiopią i Wlk. Brytanią, które miały regulować zasięg wpływów. W 1869 r. na Półwyspie pojawili się Włosi, tworząc kolonię w Erytrei i stopniowo zaczęli wkraczać na terytorium Etiopii.
Dwadzieścia lat później doszło do podpisania układu w Ucciali między Włochami a etiopskim cesarzem Menelikiem. Układ miał zakładać współpracę obu państw, jednakże włoska wersja dokumentu mówiła o ustanowieniu włoskiego protektoratu, a dokładnie dwóch: pierwszego na północno-wschodnim krańcu wybrzeża somalijskiego i drugiego na południowym. Tereny te zostały wydzierżawione od Brytyjskiej Kompanii Wschodnioafrykańskiej (British East Africa Company), a po 16 latach rząd włoski uznał to terytorium za swoją kolonię.
Po podpisaniu z Wlk. Brytanią w Rzymie w 1891 r. dokumentu, który określił strefy wzajemnych wpływów obu mocarstw na terytorium Afryki Wschodniej, Włosi otrzymali region Benadiru, a tym samym przejęli kontrolę nad najbogatszym i najważniejszym obszarem. W tym samym roku rząd włoski podpisał z sułtanem Zanzibaru traktat, który oddawał Włochom w administrowanie strefy Mogadiszu, Merki i Brawy na 25 lat za coroczną opłatę 120 tys. rupii. W 1905 r. rząd włoski wykupił od sułtana Zanzibaru Benadir, a trzy lata później przejął bezpośrednią administrację nowej kolonii. W brytyjskiej części Półwyspu na początku XX w. rozpoczęła się święta wojna przeciwko „niewiernym chrześcijanom”, na czele której stał szejk Muhammad Abd Allah Hasan. Przyjął on tytuł sajjida (potomka proroka), a jego naśladowców nazwano derwiszami. Bezpośrednim powodem wzniecenia religijnej rewolty miało być zagrożenie dla islamu płynące z obecności chrześcijańskich kolonizatorów. W związku z możliwością łatwego dostępu do broni, a co za tym idzie – dobrego uzbrojenia, derwiszom czterokrotnie udawało się odpierać ataki Brytyjczyków, Włochów i Etiopczyków.
Po kosztownych i niosących wiele ofiar operacjach o charakterze wojskowym Brytyjczycy zdecydowali wycofać się z wybrzeża. Problemy z derwiszami trwały do 1920 r., kiedy to okupowana przez nich twierdza Taleh została zbombardowana, a ich przywódca zbiegł do Etiopii. Ustabilizowało to sytuację w brytyjskim protektoracie, jednakże w związku z ogromnymi nakładami finansowymi na zbrojne akcje przeciwko derwiszom w rejonie tym nastąpiła stagnacja ekonomiczna.
Włoska część Somalii, która w mniejszym stopniu odczuła skutki tej wojny, zaczęła odnotowywać korzyści z kolonizacji. Na najurodzajniejszych terenach między rzekami Dżuba i Uebi Szebeli rozwijały się plantacje, na których uprawiano bawełnę i banany. Włosi, wykorzystując nieprecyzyjność włosko-etiopskich układów granicznych z 1897 i 1908 r., nieokreślających dokładnie granicy części Somalii z cesarstwem, rozpoczęli penetrację terytoriów etiopskich.
Dopiero w 1934 r. we wschodniej części Ogadenu w oazie Uol – brytyjsko-etiopska komisja demarkacyjna usiłowała przeprowadzić linię graniczną między Etiopią a protektoratem brytyjskim. Stacjonujące tam oddziały włoskie odpowiedziały na te działania ostrzelaniem etiopskich sił. Obydwie strony wzajemnie zrzucały na siebie odpowiedzialność za ten krwawy incydent, twierdząc, że znajdowały się na swoim terytorium. Wykorzystując pretekst Włosi napadli zbrojnie na Etiopię, kończąc jej podbój i jednocząc swoje posiadłości w tej części Afryki, powiększając je w 1940 r. o protektorat brytyjski. Sytuacja ta nie trwała jednak długo, ponieważ już w 1941 r. połączone siły brytyjsko- francuskie i etiopskie odzyskały swoje terytoria. Etiopia w traktatach z 1942 i 1944 r. wyraziła wolę pozostania pod wojskowym zarządem brytyjskim, uznając to za tymczasowe rozwiązanie.
Początki procesu dekolonizacji stały się latami wzrastającego bezrobocia, którego bezpośrednią przyczyną było zamknięcie wielu plantacji, co spowodowało unieważnienie przez Brytyjczyków wszystkich kontraktów o pracę. Ogólnie zła sytuacja ekonomiczna wpłynęła na niezadowolenie Somalijczyków, a przede wszystkim zapoczątkowała wzrost nastrojów nacjonalistycznych i świadomości politycznej. Okres kolonizacji miał duży wpływ na ewoluowanie poczucia somalijskiej tożsamości narodowej, która prowadziła do przemian w strukturze i świadomości ówczesnego społeczeństwa. Dostęp miejscowej ludności do edukacji kształcącej według europejskich norm urzędników administracji włoskiej i brytyjskiej prowadził do organizowania się przedstawicieli nowej generacji Somalijczyków, która zaczynała widzieć możliwość samostanowienia narodu somalijskiego. Aby stać się godnymi partnerami do dyskusji z administratorami państw kolonialnych, Somalijczycy zaczęli zrzeszać się w stowarzyszeniach. Pierwszymi z nich było Somalijskie Stowarzyszenie Muzułmańskie (Somali Islamic Association) oraz Somalijskie Stowarzyszenie Narodowe (The Somaliland National Society). Organizacje te miały na celu przede wszystkim zwrócenie uwagi brytyjskiego rządu na interesy somalijskie, m.in. na konieczność wprowadzenia nowoczesnej edukacji z europejskim poziomem nauczania. Idea stowarzyszeń zakładała również zjednoczenie wszystkich mieszkańców i terenów somalijskich oraz powstrzymanie tradycyjnej rywalizacji rodowej.
Ostateczny proces dekolonizacji rozpoczął się po II Wojnie Światowej na konferencji poczdamskiej, na której byłe kolonie włoskie zaliczono do kategorii terytoriów powierniczych, a ich losem postanowiono zająć się podczas przygotowywania traktatu pokojowego z Włochami. W 1946 r. Ernest Bevin (minister spraw zagranicznych labourzystów) przedstawił plan utworzenia brytyjskiego terytorium powierniczego z włoskiej i brytyjskiej części Somalii oraz etiopskiej prowincji Ogaden. Kwestia objęcia tym planem również Ogadenu wynikała z faktu, że był to ważny teren pasterski dla ok. połowy nomadów z protektoratu brytyjskiego i włoskiego.
W 1948 r. przedstawiciele Wlk. Brytanii, USA, Francji i Związku Sowieckiego zebrali się w Mogadiszu na obradach tzw. Komisji Wielkiej Czwórki. W wyniku podjętych dyskusji zdecydowano ostatecznie, że Włosi powrócą do swojej kolonii, która miała na 10 lat stać się terytorium powierniczym ONZ. Taka decyzja dawała czas na przygotowanie Somalijczyków do niepodległości, którą miano ogłosić w 1960 r. Wydarzenia te doprowadziły do ewolucji niewielkich partii i stowarzyszeń w masowe organizacje. Przed przybyciem Komisji Wielkiej Czwórki powstała pierwsza somalijska organizacja – Klub Młodzieży Somalijskiej (Somali Youth Club, SYC) o zapleczu rodowym, która następnie przekształciła się w partię polityczną pod nazwą Liga Młodzieży Somalijskiej (SYL). Większość jej członków pochodziła ze zantagonizowanych między sobą rodów Hawiye i Darod, więc nie była to łatwa koalicja. Podstawowe założenia programu partii mówiły o uzyskaniu niepodległości i niezależności politycznej i ekonomicznej w jak najkrótszym czasie, zjednoczeniu wszystkich terytoriów somalijskich sztucznie podzielonych przez kolonizatorów i zniesieniu wszystkich różnic wynikających ze stosunków społecznych, mogących stwarzać trudności w procesie zjednoczenia Somalijczyków. Partia popierała europejski system wychowania, który miał odpowiadać celom nowoczesnego państwa.
W 1950 r. powstała Rada Terytorialna, ciało o charakterze doradczym, której większość stanowili przywódcy rodowi. Pierwsze wybory do rad lokalnych w miastach odbyły się w 1954 r., a w rok później na terytorium całego kraju przeprowadzono wybory do Zgromadzenia Legislacyjnego, kontynuatora Rady Terytorialnej. W tym samym czasie powstał rząd podległy Zgromadzeniu. W 1958 r. odbyły się wybory lokalne, a rok później do Zgromadzenia Legislacyjnego.
Partią wiodącą we wszystkich wyborach była SYL, która dominowała w rządzie i Zgromadzeniu. Po rozłamie w jej szeregach powstała Liga Wielkiej Somalii (Greater Somalia League, GSL), na której czele stanął Hadżi Mohammad Husajn. Procesy te opóźniały powstanie nowego rządu i kiedy w końcu uformował się on w 1959 r., na czele z premierem Abdullahim Issa, grupa przywódców Darod przeprowadziła kampanię na rzecz zmiany przywódcy. Miało to przeciwdziałać zachowaniom politycznym, które służyłyby interesom rodowym. W 1960 r. nastąpiło zjednoczenie byłego protektoratu brytyjskiego i włoskiego. W tym samym czasie odbyły się wybory do Zgromadzenia Legislacyjnego, w skład którego weszło 33 Somalijczyków, a 4 z nich otrzymało stanowiska ministerialne. Do zjednoczenia doszło 1 lipca 1960 r., tak więc tego dnia powstało nowe państwo pod nazwą Republika Somalii, a jej prezydentem został Abdiraszid Ali Szermarke z rodu Madżerten.
Koncentracja władz administracyjnych i politycznych znalazła miejsce w stolicy niepodległego państwa – Mogadiszu. Zjednoczeniu, pomimo wspólnej kultury, języka i religii, od początku towarzyszyło wiele problemów ekonomicznych, politycznych i administracyjnych. Problemy te wynikały z 70-letniej administracji Brytyjczyków i Włochów, pogłębiającej różnice regionalne, do których doszły jeszcze odmienności w administrowaniu, systemie sądowniczym i gospodarczym. Duże niezadowolenie panowało w rejonach północnych. Oddalona o ponad 700 km od Mogadiszu Hargeisa (centralny ośrodek regionu północnego) pozbawiona była połączenia telefonicznego i odsunięta od centrum wydarzeń, co powodowało ogromne ograniczenia w walce o interes jej mieszkańców. Kolejną barierę stanowił brak uregulowań formalnych związanych z zapisem języka somalijskiego, który winien pełnić funkcję języka urzędowego. W konsekwencji w administracji stało się konieczne używanie języków europejskich – na północy angielskiego, na południu włoskiego. Na podstawie tych kilku przykładów widać, z jak dużymi problemami borykało się nowo powstałe państwo.
Sprawy zagraniczne wymagały również zajęcia się kilkoma poważnymi aspektami, takimi jak kwestia społeczności somalijskiej na terenie etiopskiego Ogadenu, północnej Kenii oraz Dżibuti. Programy nacjonalistycznych partii dążyły do zajęcia tych terenów, a ich przyłączenie do Republiki Somalii zajęło czołowe miejsce w jej konstytucji. Problem Dżibuti został definitywnie rozwiązany poprzez referendum w 1966 r., w którym jego mieszkańcy opowiedzieli się za pozostaniem pod administracją francuską. Brak ugody w kwestii granicy z Etiopią nie wpływał zbyt dobrze na pozycję międzynarodową Somalii. Do rozstrzygnięcia losów dystryktu kenijskiego Wlk. Brytania powołała komisję, której celem było ustalenie czy większość mieszkańców chce przyłączenia tego regionu do Somalii. Stanowisko Londynu w tej sprawie dało komisji wyraźnie do zrozumienia, że jest to niemożliwe do czasu uzyskania niepodległości przez Kenię, co komisja ogłosiła za swoje postanowienie. Wydarzenia te, włącznie z zerwaniem stosunków dyplomatycznych z Brytyjczykami, wznieciły rozruchy partyzanckie, paraliżując pogranicze kenijskie do 1967 r. W marcu 1969 r. w 43 dystryktach republiki przeprowadzono wybory powszechne. Ponownie dominującą partią była SYL z 73 mandatami, Narodowy Kongres Socjalistyczny (Socialist National Congress, SNC) uzyskał ich 11, Somalijska Narodowa Unia Afrykańska (Somali African National Union, SANU) – 6, a pozostałe 25 mandatów przypadło innym partiom. Nowym wyborom towarzyszyło bardzo duże rozczarowanie wśród osobistości mocno zaangażowanych w kampanię, które pomimo tego nie dostały się do Zgromadzenia. Utrata popularności premiera Muhammada Hadżi Ibrahima Egala oraz prezydenta Abdiraszida Ali Szermarka, mnogość partii politycznych oraz brak wyraźnych sojuszników nie sprzyjały utworzeniu silnego i niezależnego rządu. Brak zdecydowanego poparcia dla nowej władzy i antagonizmy wewnątrz tych samych partii musiały doprowadzić do próby obalenia stworzonego systemu. Wojskowy zamach stanu w 1969 r. zorganizowany przez gen. Siada Barre, po tym jak prezydent Szermark zginął z ręki własnego ochroniarza rozpoczął nowy, tragiczny okres w dziejach Somalii.
Pod koniec 1969 r. eksperyment z demokracją zakończył się bezkrwawym zamachem stanu i przejęciem władzy przez byłego funkcjonariusza Polizia Africana Italiana Mohameda Siada Barre’a, który rządził i dzielił w Somalii do 1991 r. Jego państwo miało być budowane w oparciu o „naukowy socjalizm”, czyli kolaż marksizmu, leninizmu, maoizmu, Koranu, a nawet myśli Mussoliniego. Znacjonalizowano wszystko z wyjątkiem plantacji bananów. Początkowo jego rządy cieszyły się nawet poparciem społeczeństwa, a kampania alfabetyzacji Somalijczyków, podjęta z inicjatywy sowieckiego dyplomaty, tylko umocniła jego legitymację. Barre w 1974 r. wprowadził także Somalię do Ligii Państw Arabskich, licząc na płynący z niej strumień petrodolarów. W tym samym roku zawarł układ o współpracy ze Związkiem Sowieckim. Sowieci nalegali m.in. na zrzucenie mundurów, utworzenie partii (Somalijska Rewolucyjna Partia Socjalistyczna) i politbiura, co też Barre posłusznie wykonał.
Niestety, państwo w wydaniu Barre’a od początku zdradzało tendencje samobójcze, a prezydent zaczął tracić grunt pod nogami pod koniec lat 70-tych XX w. Wtedy też porzucił socjalistyczne mrzonki, ustanawiając „klanklaturę” własnego rodu (Darod) i klanu Marehan. Obce tradycji somalijskiej państwo zaczęło wówczas przypominać prywatny folwark prezydenta, który zwykł powtarzać, iż jedynie broń może pozbawić go władzy. Jeszcze lewicujący Barre wypowiedział dwie wojny. Pierwszą – przeciwko xeer (będzie o tym prawie zwyczajowych później jeszcze mowa) i partiom, które były zawalidrogą dla jego wizji państwa unitarnego. Kilkanaście lat później decyzja o rugowaniu klanowego zwyczaju przyczyniła się do wybuchu chaosu wewnętrznego na pełną skalę. Drugą wojną Barre’a był konflikt przeciwko sąsiadom, wywołany w pogoni za „Wielką Somalią”. Korzystając z osłabienia Etiopii, postanowił oderwać Ogaden i francuski skrawek Somalilandu.
Konflikt ogadeński tlił się od samego początku istnienia Somalii, która nie uznała nienaruszalności granic państwowych w Afryce, powstałych po procesie dekolonizacji, a ta zasada przecież legła u podstaw funkcjonowania OJA (Organizacji Jedności Afrykańskiej). W efekcie już na początku lat 60-tych XX w. Somalia zaczęła wysuwać roszczenia terytorialne względem Etiopii (terytorium Ogadenu), Kenii (północ państwa) i Dżibuti. Doprowadziło to do otwartych wojen granicznych z Etiopią i Kenią. Konflikty te zostały zażegnane przez OJA, ale nie rozwiązało to jednak istoty sporu. Problemy te na nowo odżyły w stosunkach somalijsko – etiopskich, czego skutkiem była tzw. Wojna Ogadeńska z lat 1977-1978. Ogaden to region w Afryce Wschodniej w obszarze położonym nad Oceanem Indyjskim, Zatoką Adeńską i południowym wybrzeżem Morza Czerwonego, obejmuje on swym zakresem współczesną Somalię, Dżibuti, Erytreę oraz Etiopię. Ogaden znajdował się przez większość XX w. w granicach Etiopii. Geograficznie jest to obszar półpustynnego płaskowyżu, poprzecinanego rzekami, których doliny stanowią głównie obszary rolnicze. Ten etiopski region sąsiaduje z trzech stron (od północy, wschodu i południa) z Somalią, z którą historycznie znajdował się w bliskich relacjach. Większość jego mieszkańców stanowią muzułmańscy Somalijczycy. Po podbiciu Etiopii przez Mussoliniego w 1936 r., Ogaden stał się częścią Somali Włoskiego, następnie od 1941 r. był okupowany przez Brytyjczyków. Ostatecznie prowincja nie weszła jednak w skład projektowanego państwa somalijskiego (powstałego z połączenia dawnych kolonii włoskich i brytyjskich) i w 1954 r. została zwrócona Etiopii. Struktura etniczna regionu wywoływała jednak roszczenia Somalii związane z wchłonięciem wszystkich obszarów zamieszkiwanych przez ludność somalijską (czyli także Dżibuti, dawne Somali Francuskie, północnych dystryktów Kenii oraz etiopskiego Ogadenu i sąsiadującej z nim prowincji Bale). Dążenia te doprowadziły już w 1964 r. do dwumiesięcznego somalijsko-etiopskiego konfliktu zbrojnego, zakończonego porażką Mogadiszu.
Konflikt somalijsko - etiopski był funkcją kilku czynników. Po pierwsze, głównym źródłem sprzeczności w regionie stała się polityka Somalii nakierowana na realizację idei „Wielkiej Somalii”, której teoretycznych podstaw dostarczał nacjonalizm somalijski (pansomalizm). Zakładał on zjednoczenie w jednym państwie wszystkich ziem zamieszkałych przez Somalijczyków. Po drugie, zmianie uległ regionalny układ sił. W Etiopii w 1974 r. obalono cesarza Hajle Sallasje (oficjalną głową państwa został gen. Aman Adon, weteran wojny o Ogaden w 1964 r., ale już po 2 miesiącach został on zamordowany przez swoich dotychczasowych towarzyszy), a w samym państwie zapanował kryzys, dodatkowo pogłębiony suszą i klęską głodu. W tej sytuacji odżyły nadzieje na uzyskanie przez Ogaden autonomii. Zostały one jednak szybko rozwiane przez nowego przywódcę (od 1977 r.) Etiopii Mengistu Hajle Mariama, zwanego też czerwonym rzeźnikiem z Addis Abeby. Po trzecie, w wyniku kryzysu państwa etiopskiego na terytorium Ogadenu ujawniły się grupy partyzantki somalijskiej, w postaci Frontu Wyzwolenia Somalii Zachodniej, wspieranego przez państwo macierzyste.
Rewolucja etiopska doprowadziła do zmiany międzynarodowego układu sił w regionie. Od czasów II Wojny Światowej Etiopia sympatyzowała (przy równoczesnej aktywności Hajle Selasje w ruchu państw niezaangażowanych) z USA, co objawiało się zwłaszcza we wsparciu w sprzęt wojskowy oraz utworzeniu amerykańskich baz wojskowych, m.in. stacji nasłuchowej Kagnew w erytrejskiej Asmarze. Zamach stanu i komunistyczny profil rządu Mengistu zachwiał jednak tą współpracą, a w miejsce zaangażowania USA wszedł Związek Sowiecki. W grudniu 1976 r. doszło do zawarcia pierwszego sowiecko-etiopskiego porozumienia zbrojeniowego, wartego 100 mln. USD. W 1977 r. komunistyczny zbrodniarz Mengistu – bardzo nieciekawa postać w długiej historii Etiopii – odwiedził Moskwę, gdzie ogłoszono deklarację o przyjaźni sowiecko-etiopskiej i współpracy, oprócz kwestii technologicznych i gospodarczych zawierającą w sobie zapowiedź pomocy wojskowej o wartości 400 mln. USD. Sowieci próbowali przy tym zachować dobre relacje z Mogadiszu, sugerując utworzenie federacji etiopsko-somalijskiej. Taki sprzymierzony z nimi twór dawałby im niekwestionowaną przewagę w tej części Afryki. W marcu 1977 r. w czasie wizyty w Jemenie Fidel Castro spotkał się z Mengistu i Siadem Barre, roztaczając przed nimi wizję utworzenia konfederacji Etiopii, Somalii, Dżibuti oraz Jemenu Płd. i Płn. Barre nie był jednak zainteresowany takim rozwiązaniem.
Barre dążył do przejęcia spornego od lat Ogadenu i włączenia go w skład własnego państwa. Kryzys, w jakim znalazła się Etiopia, zwłaszcza porażki jej armii w walkach z separatystami erytrejskimi, zachęcała Somalijczyków do zaryzykowania inwazji na Ogaden. Na korzyść Mogadiszu przemawiało porównanie potencjałów bojowych obydwu stron potencjalnego konfliktu – choć Etiopczycy mieli liczebniejszą armię (47 tys. wobec 35 tys. żołnierzy), to dysponowali mniejszą liczbą batalionów pancernych i zmechanizowanych, posiadali starszy sprzęt (czołgi z czasów II Wojny Światowej M41 i M47 wobec nowocześniejszych sowieckich T-55) oraz mieli do dyspozycji słabszą artylerię i obronę przeciwlotniczą. Dodatkowo większość etiopskich sił zbrojnych zaangażowanych była w Erytrei, na wschodnim pograniczu dysponując dwa razy mniejszą liczbą pododdziałów niż armia somalijska.
Konflikt przebiegał w kilku etapach. W początkowej fazie wojny wojska somalijskie zajęły ok. 90% terytorium Ogadenu, ale sytuacja ta zaniepokoiła Sowietów, którzy obawiali się utraty wpływów w regionie, zwłaszcza po zmianie orientacji w polityce zagranicznej przez Egipt i Sudan. Zbiegło się to w czasie z decyzją Mengistu o zerwaniu współpracy wojskowej z USA, m.in. poprzez wypowiedzenie wspólnego porozumienia w zakresie obrony oraz żądaniem likwidacji ośrodków doradztwa wojskowego USA na terytorium Etiopii. Te decyzje w jednoznaczny sposób pokazały Moskwie gotowość Etiopii do zmian w polityce zagranicznej, co też ZSRS wykorzystał, zdając sobie sprawę ze znaczenia Etiopii w globalnej rozgrywce na linii Wschód – Zachód. W szerszej perspektywie Sowieci planowali budowę (pod własnym nadzorem) systemu sojuszy państw komunistycznych, o który lobbował Fidel Castro. W tym kontekście działania Somalii stały zatem w sprzeczności z interesami ZSRS, któremu mimo podejmowanych prób mediacji, nie udało się zażegnać konfliktu. W konsekwencji Związek Sowiecki wsparł w konflikcie Etiopię oraz zerwał sojusz z Somalią, co z kolei ze strony somalijskiej spotkało się z wypowiedzeniem zawartego w 1974 r. przez Somalię i ZSRS Traktatu o przyjaźni i współpracy.
W efekcie udzielonej przez ZSRS i Kubę pomocy w Etiopii znalazło się pod koniec grudnia 1977 r. ok. 17 tys. żołnierzy kubańskich oraz 800-1000 sowieckich wojskowych, którzy stanowili wyższą kadrę dowódczą wojsk „internacjonalistycznych”. Ofensywa wojsk etiopsko – kubańsko – sowieckich, rozpoczęta na początku 1978 r. doprowadziła do wyparcia wojsk somalijskich z Ogadenu, a rząd Somalii ogłosił 9 marca 1978 r. wycofanie swych wojsk ze spornego terytorium. Dopiero 10 lat później obydwa państwa podpisały układ pokojowy, ale w warstwie faktycznej bojówki walczące o sporne terytorium działały nadal.
W wyniku przegranej wojny Somalia straciła znaczną część, liczącej ok. 32 tys. żołnierzy armii. Działaniom zbrojnym towarzyszył exodus ludności cywilnej. Wg. niektórych źródeł wycofującym się z Ogadenu wojskom somalijskim towarzyszyło ok. 1,5 mln. uchodźców z tego terytorium, obawiających się działań odwetowych ze strony zwycięzców. W 1980 r. nadal przebywało w Somalii ok. 600 tys. Somalów ogadeńskich. W efekcie Wojny Ogadeńskiej Somalia zorientowała się na współpracę z USA, co rodziło pewnego rodzaju paradoks, ponieważ ciągle pozostawała państwem socjalistycznym. Obydwa państwa podpisały układ obronny, na mocy którego USA zyskały dostęp do strategicznego portu Barbera (na północy kraju w Somalilandzie), wraz z możliwością instalacji w nim własnych urządzeń wojskowych. USA wsparły też ekonomicznie państwo somalijskie sumą 884 mln. USD w latach 1977-1988.
Przegrana w Wojnie Ogadeńskiej z „czerwonym rzeźnikiem z Addis Abeby” - Mengistu Hajle Marianem doprowadziła do zachwiania pozycji Siada Barre. Na początku lat 80-tych zaczęły powstawać w Somalii grupy zbrojne o charakterze antyrządowym, a w końcu lat 80-tych odżyły na nowo podziały klanowe. Barre wykorzystywał te podziały do umacniania swojej władzy, często stosując taktykę walki z klanami, które mogły zagrozić jego pozycji. Nieludzkie działania ze strony wojsk rządowych doprowadziły z jednej strony do wycofania poparcia ze strony USA dla somalijskiego rządu (po tym jak Barre rozkazał bombardować w latach 1988-1989 Somaliland, nie oszczędzając kolumn uchodźców), a z drugiej do konsolidacji somalijskiej opozycji i obalenia rządów Barre’a w styczniu 1991 r. Wcześniej osamotniony reżim Barre’a odpowiedział wzmożeniem represji wobec opozycji (w tym rodu Isaaq, który Barre uznał wcześniej za głównego winowajcę klęski z Etiopią), co jeszcze bardziej ją skonsolidowało. Choć sam prezydent nie lubił opływać w bogactwa, jego rodzinne klany zdążyły niemal unicestwić lokalną faunę i florę.
Jakoś to wszystko funkcjonowało do końca lat 80-tych. W 1986 r. Siad Barre został ciężko ranny w wypadku samochodowym (zapadł nawet w śpiączkę), co nie przeszkodziło mu skutecznie ubiegać się o reelekcję na kolejnych siedem lat. Słabnące zdrowie (nałogowy palacz) i utrata resztek wiarygodności skłoniły go do ustępstw (wybory wielopartyjne), a finalnie wymusiły ucieczkę do Kenii. W styczniu 1991 r. partyzantka wkroczyła do Mogadiszu i otoczyła prezydencką rezydencję Villę Somalia. Barre uciekł z kraju i zmarł w 1995 r. w wieku 74 lat na wygnaniu w Lagos w Nigerii, gdzie też ewakuowano wcześniej całą jego partię. Przestało w ten sposób istnieć państwo socjalistyczne z administracją, rozpadła się armia, ale przetrwał dawny podział na klany.
Przyczyną upadku socjalistycznego państwa był z całą pewnością kryzys ekonomiczny, będący konsekwencją centralistycznej polityki gospodarczej państwa. W 1975 r. cała ziemia została znacjonalizowana wraz z większym przemysłem i systemem bankowym. W latach 80-tych w Somalii był tylko jeden bank. W tych latach roczna deprecjacja szylinga somalijskiego w stosunku do dolara amerykańskiego wynosiła 100%. Innym istotnym czynnikiem klęski Siada Barre była sztuczna natura samego państwa, które nigdy w najmniejszym stopniu nie było samowystarczalne. Z powodu strategicznej pozycji w Rogu Afryki Somalia zgarniała spory kawał zagranicznej pomocy w okresie Zimnej Wojny i posiadała jedną z największych stałych armii w subsaharyjskiej Afryce. Pod koniec lat 80-tych XX w. całość pomocy na rozwój stanowiło oszałamiające 57% somalijskiego PKB. Reżim Barre’a miał charakter typowy neopatrymonialny i pod tym względem Somalia nie różniła się od innych rządów w Afryce subsaharyjskiej w ostatnim ćwierćwieczu XX stulecia.
Pozbycie się reżimu Barrego było jednym z najdziwniejszych zamachów stanu w historii Afryki. Somalijczycy bowiem nie ustanowili w jego miejsce nowego rządu. Wbrew powszechnym oczekiwaniom kraj nie pogrążył się w anarchii, bez demokracji i centralnego rządu w kraju funkcjonował wolny rynek, a Somalijczykom żyło się lepiej, a przynajmniej nie gorzej. Kraj dotknęła wówczas wyjątkowa nawet na pustynne warunki panujące w Somalii susza, podczas której zmarło prawdopodobnie ok. 100 tys. osób. W grudniu 1992 r. z tego powodu rozpoczęła się w ramach misji ONZ operacja „Przywrócić nadzieję” (restore hope). Kryzysowa sytuacja w Somalii, pogłębiona klęską głodu, spotkała się z odzewem ze strony ONZ, próbującą podjąć próbę uregulowania konfliktu. Pierwsze działania podjęte przez ONZ doprowadziły do trzymiesięcznego zawieszenia broni, podpisanego w marcu 1992 r. Środki te okazały się niewystarczające, bowiem Somalii w obliczu rozkradania pomocy humanitarnej i klęski głodu groziła katastrofa humanitarna. Po sukcesie operacji „Pustynna Burza” w Kuwejcie, ratunek dla Somalii miał poprawić wizerunek USA w krajach muzułmańskich, a jednocześnie uciszyć wszystkich, którzy twierdzili, że Amerykanie angażują się tylko w tych krajach, w których mają swoje interesy (było to jeszcze wiele lat zanim nastała era Trumpa). W Mogadiszu wylądowało wówczas 36 tys. żołnierzy ONZ wywodzących się z 21 państw, w tym 24 tys. Amerykanów. Sama operacja miała być przeprowadzona w kilku etapach. Początkowo wojska sił międzynarodowych miały opanować punkty strategiczne w najważniejszych miastach Somalii, a w dalszej kolejności rozciągnąć swój nadzór nad całym terytorium kraju, w celu sprawnej dystrybucji żywności dla ludności cywilnej.
Po roku w październiku 1993 r. wojsko amerykańskie miało za zadanie rozbicie i schwytanie somalijskiego klanu Habr Gidr (jego szefem był Mohammed Aidid), który był odpowiedzialny za kradzież dostaw żywności. Amerykanie wpadli na południu Mogadiszu w pułapkę i mimo interwencji lotnictwa, zginęło 18 Amerykanów i ok. tysiąca Somalijczyków. Walka ta stała się scenariuszem znanego filmu Ridleya Scotta „Helikopter w ogniu”. W czasie pobytu w Mogadiszu miałem okazję odwiedzić miejsce zasadzki na Amerykanów. Po tym wydarzeniu pod naciskiem amerykańskiej opinii publicznej Bill Clinton wycofał wszystkie siły USA z Somalii.
Od samego początku działania sił międzynarodowych napotykały trudności, a w konsekwencji wobec braku dalszych perspektyw zostały ostatecznie wycofane z Somalii w marcu 1995 r. Na ten stan rzeczy złożyło się kilka elementów. Po pierwsze, już miesiąc po rozpoczęciu operacji siły międzynarodowe zostały zredukowane o ponad jedna trzecią stanu osobowego, do 24 tys. żołnierzy. Po drugie, brak było w działaniach ONZ i USA spójnego planu działania. Nie podjęto kompleksowych kroków, mających na celu rozbrojenie grup zbrojnych. Zaniechanie tego kroku w pierwszej fazie operacji, doprowadziło w późniejszym okresie do licznych starć wojsk sił międzynarodowych z grupami zbrojnymi różnych klanów. Ponadto w planach rozwiązania konfliktu nie uwzględniano komponentów klanowego podziału społeczeństwa somalijskiego. Po trzecie, zwraca się również uwagę na zbyt duże zaangażowanie wojsk międzynarodowych - zwłaszcza Amerykanów, w wojnę somalijską jako strona konfliktu oraz braki w zakresie koordynacji dowodzenia siłami międzynarodowymi. Interwencja międzynarodowa nie przerwała zatem stanu wojny domowej, kontynuowanej do dnia dzisiejszego, ale już z mniejszym natężeniem niż na początku lat 90-tych. Większość klanów zajęła się konsolidacją władzy na podległych im terytoriach, a zmianie uległa także logika konfliktów: z międzyklanowych na wewnątrzklanowe. Na znaczeniu zyskały także ugrupowania fundamentalistów islamskich, w postaci Unii Trybunałów Islamskich (Union of Islamic Courts - UIC), w szczególności w centrum i na południu kraju.
Głównym, negatywnym efektem wieloletniej wojny domowej po upadku Barre’a oraz konfliktów zbrojnych z państwami sąsiednimi były ogromne cierpienia ludności cywilnej. W latach 1988-1996 życie straciło pół miliona Somalijczyków, a 800 tys. osób zostało zmuszonych do opuszczenia kraju, z czego w 1996 r. 125 tys. przebywało w Kenii, 275 tys. w Etiopii, 21 tys. w Dżibuti, a kolejne 2 mln. padło ofiarą przesiedleń wewnątrz kraju. Exodus związany z przemieszczaniem ludności objął wówczas prawie 50% ogółu populacji Somalii. Obóz dla uchodźców somalijskich w Hartiszejk w Etiopii uznawany był przez lata za największy tego typu podmiot na świecie. Na początku lat 90-tych XX w. zamieszkiwała go 1/3 spośród 600 tys. uchodźców somalijskich w Etiopii. Z kolei Bank Światowy szacował, iż przed 1991 r. w trzech największych konfliktach zbrojnych, w których uczestniczyła Somalia, zginęło ponad 85 tys. osób, natomiast w wojnie domowej z lat 1991-1992 ok. 250 tys. osób.
Po opuszczeniu Somalii przez ostatni kontyngent wojsk ONZ Somalia nie pogrążyła się jednak w totalnym anarchii i chaosie. W raporcie Komisji Europejskiej z 1997 r. (APC-EC Courier) można przeczytać, że „obraz Somalii przez świat zewnętrzny był wypaczony z powodu normalnej tendencji zagranicznych mediów do skupiania się na złych wiadomościach. W większości kraju panuje pokój. Somalijczycy przetrwali i rozpoczęli odbudowę kraju na własną rękę bez centralnego rządu. Przedsiębiorcy somalijscy twierdzili wówczas, że przetrwali ciężkie czasy, ale najgorzej było wtedy, gdy funkcjonował rząd. Możliwości pojawiły się dopiero wtedy, gdy zabrakło rządu (National Geographic, wrzesień 2002).
Z kolei „The Economist” 20.12.2005 r. pisał, że Somalia mogła wówczas poszczycić się najtańszymi i najlepszymi jakościowo rozmowami telefonii komórkowej w całej Afryce. W Mogadiszu na telefon stacjonarny czekało się 8 godzin od momentu złożenia podania, rozmowy miejscowe były za darmo. Duża konkurencja na rynku telekomunikacyjnym sprawiła, że ceny za połączenia telefoniczne były tu najniższe na kontynencie afrykańskim. Nastąpiła też o dziwo ekspansja połączeń lotniczych, których przybyło w porównaniu z czasami Siada Barre’a. W 1989 r. narodowy przewoźnik lotniczy, którego udziałowcem była włoska Alitalia, posiadał tylko jeden samolot i obsługiwał zaledwie jedną międzynarodową trasę. Raport Banku Światowego z 2005 r. stwierdzał, że sektor lotniczy mógł się poszczycić w tym roku 15 firmami lotniczymi, które posiadały ponad 60 samolotów, obsługiwały 6 międzynarodowych połączeń oraz jeszcze większą liczbą krajowych połączeń i liczbą lotów. Szef jednej z linii lotniczych stwierdził wtedy, że „nie ma problemu z korupcją, gdyż nie ma rządu”. Wg. Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju, somalijski sektor prywatny był również skuteczny w dostarczaniu wody i przewozie ludzi oraz dóbr. Wg. „Human Development Report 2001 – Somalia” transport jest tu względnie tani i dociera nawet do najmniejszych wiosek. Z kolei dane Kenijskiego Ministerstwa Rolnictwa wykazywały, że eksport bydła z Somalii do Kenii podwoił się w latach 1991-2000. Wzrastał nawet w czasie wojny domowej w latach 1991-1992. Handel bydłem odbywał się za pośrednictwem brokerów (dilaal), którzy poświadczają wobec kupujących, że sprzedawane bydło nie pochodzi z kradzieży. Warto podkreślić, że opłaty za pośrednictwo pozostały przez wszystkie te lata prawie bez zmian od momentu upadku rządu w Mogadiszu.
Za czasów anarchii somalijski szyling był stabilniejszy niż wcześniej za czasów Siada Barre’a i funkcjonował w obiegu jako oficjalna waluta kraju mimo braku banku centralnego, co było ewenementem na skalę światową. W pierwszych dziewięciu latach anarchii roczna deprecjacja szylinga wynosiła tylko 6%. Godnym podkreślenia jest fakt, że w latach 1996-1999 somalijski szyling stracił wobec dolara tylko 12,14%, a kenijski szyling w analogicznym okresie 32,55%, natomiast etiopski birr 26,58% (Peter L. Leeson – wydziału ekonomiczny Uniwersytetu Zachodniej Wirginii, Better off stateless: Somalia before and after government collapse). Szkolnictwo również skorzystało na anarchii. Wg. Human Development Report 2001 – w Somalii było wówczas więcej podstawowych szkół niż w latach osiemdziesiątych. Ilość szkół zwiększyła się z 600 w 1990 r. do 1172 w 2005 r. (UNICEF, 2005). Skorzystało na tym również szkolnictwo wyższe, które przestało istnieć w momencie wybuchu wojny domowej. W 1998 r. otwarto ponownie uniwersytet w Mogadiszu, a pierwsi absolwenci opuścili mury tej uczelni już w 2001 r. Przed upadkiem rządu był tylko jeden uniwersytet w stolicy. Po kilku latach funkcjonowały już trzy: w Borama, Hargeisa i Bossao. Oprócz czesnego płaconego przez studentów duża część funduszy na edukację pochodzi od międzynarodowych islamskich organizacji charytatywnych takich jak Al-Islah. W 2004 r. Coca-Cola otworzyła w Mogadiszu swoją fabrykę. Jej szef twierdził w 2004 r. w BBC: „Jest to punkt zwrotny. Somalia jest normalnym krajem i każdy może robić tutaj interesy”. Największym biznesem w Somalii stały się usługi pieniężnych przekazów pocztowych. Dobrze prosperujący Somalijczycy z diaspory, którzy uciekli z powodu wojny domowej, zasilali somalijską gospodarkę na początku nowego stulecia kwotą ok. 2 mld USD rocznie. Z powodu braku adekwatnych danych nikt nie jest w stanie powiedzieć o wielkości somalijskiej gospodarki i skali jej rozwoju.
Francis Fukuyama, który wsławił się słynną tezą o końcu historii po upadku komunizmu twierdził, że słabe państwa, które niegdyś były nieszczęściem swoich obywateli, dzisiaj stały się źródłem poważnych problemów światowych: ubóstwa, AIDS, narkotyków, terroryzmu (Budowanie Państwa. Władza i Ład Międzynarodowy w XXI w., Poznań 2005). W imię obrony praw człowieka i demokratycznej prawomocności wspólnota międzynarodowa ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek interweniować dla celów globalnego bezpieczeństwa. Podobnie w przypadku klęsk humanitarnych. Podważa się w ten sposób zasadę suwerenności, a system westfalski (z 1648 r., który kończył wojnę 30-letnią w Europie), który uświęca zasadę nieingerencji w sprawy wewnętrzne niezależnych państw, nie stanowi już adekwatnych ram dla stosunków międzynarodowych. Raporty na temat rozwoju gospodarczego Somalii po obaleniu komunistycznego reżimu wskazywały jednak na coś dokładnie przeciwnego. Brak adekwatnych instytucji ustrojowych państwa nie pociąga automatycznie za sobą negatywnych konsekwencji dla rozwoju gospodarczego biednych krajów.
Teza, że upadłe państwa są zagrożeniem dla światowego bezpieczeństwa, zagościła na stałe w amerykańskiej polityce zagranicznej począwszy od czasów drugiej administracji Billa Clintona. Biały Dom twierdził, że są one na tyle słabe, iż na ich terytorium bez większych trudności mogą funkcjonować organizacje terrorystyczne zagrażające bezpieczeństwu USA, tak jak było to w Afganistanie. W przypadku Somalii administracja amerykańska postąpiła jednak zgodnie z zasadą cel uświęca środki. Dlatego też Amerykanie nie tylko wspierali finansowo lokalnych watażków (stworzyli oni Sojusz na rzecz Przywrócenia Pokoju i Antyterroryzmu) w starciach z islamskimi bojówkami, które pojawiły się w Mogadiszu pod płaszczem Unii Sądów Islamskich (UIC).
Fukuyama twierdząc, że w Somalii wspólnota międzynarodowa przestała być abstrakcją, przybierając namacalną postać efektywnego rządu, rozminął się z prawdą. Jedynymi krajami, które interesowały się sytuacją w Somalii po wycofaniu się wojsk ONZ w 1995 r. byli jej sąsiedzi, którzy obawiali się, że przedłużający się konflikt w Rogu Afryki może zagrozić ich bezpieczeństwu. Pierwszym uznanym przez wspólnotę międzynarodową prezydentem Somalii został Cabdiqaasim Salaad Xasan, dawny mister w rządzie Siada Barre’a, który został wybrany na emigracji w Dżibuti w 2000 r. Tymczasowy parlament dobrano według klucza klanowego. Prezydent oskarżony o wsparcie dla Al-Kaidy nie zdołał przywrócić jedności Somalii.
Cztery lata później w Nairobi, stolicy Kenii, setki Somalijczyków zakwaterowano w luksusowych hotelach (nic więc dziwnego, że obrady przeciągały się w nieskończoność) i przystąpiono do wyboru nowego prezydenta. Ostatecznie prezydentem został Abdullahi Yusuf Ahmed, przywódca stojącej na krawędzi secesji prowincji Puntland. Dzień przed uroczystym zaprzysiężeniem kenijski prezydent Mwai Kibaki kupił mu nowego Mercedesa S320 jako zewnętrzną oznakę władzy. Na uroczystości zaprzysiężenia, prócz prezydentów Nigerii, Ugandy, Rwandy, Dżibuti i Jemenu był również przedstawiciel ONZ. Po kilku miesiącach Ahmed wrócił do kraju, ale nie do Mogadiszu. Ten dziwaczny „prezydent” nie miał nawet swojej rezydencji w Mogadiszu. W lutym 2006 r. roku miała nawet miejsce pierwsza sesja tymczasowego parlamentu na terenie Somalii. Głównym zadaniem nowego prezydenta miało być zorganizowanie w Somalii wolnych wyborów w 2009 r. Jednak przerosło go nawet zadanie powrotu do stolicy. W czerwcu 2006 r. UIC ogłosiło, że przejęło władzę w Mogadiszu. Popierana przez Erytreę, ale też przez libański Hezbollah UIC była przez społeczność międzynarodową uznawana za ugrupowanie terrorystyczne i szybko umacniało swoją władzę w kraju. W tych okolicznościach skłócona z Erytreą Etiopia zdecydowała się w grudniu 2006 r. na interwencję wojskową w Somalii. Etiopczycy motywowali ten krok chęcią ochrony powszechnie uznawanego rządu tymczasowego Gediego. Dodatkowym impulsem interwencji był nieudany zamach na prezydenta Yusufa. W styczniu 2007 r. rebelianci UIC zostali obaleni, jednak sytuacja w kraju nie uspokoiła się.
W 2008 r. ugrupowanie terrorystyczne Al-Shabaab, powiązane z UIC, przejęło miasto Baidoa, gdzie znajdowała się siedziba parlamentu somalijskiego. Do dymisji podał się wtedy prezydent Yusuf, a jego miejsce zajął Sharif Sheikh Ahmed, były szef UIC. W tym samym roku ONZ nałożyła sankcje na członków Al-Shabaab w postaci zakazu podróżowania, importowania broni oraz zamrożenia aktywów ugrupowania. W 2007 r. Unia Afrykańska z kolei ustanowiła swoją misję w Somalii – AMISOM, którą autoryzowała Rada Bezpieczeństwa. Jej zadaniem było przywrócenie pokoju w kraju. W 2010 r. ONZ zaaprobowała propozycję zwiększenia kontyngentu jej wojsk o połowę – do 12 tys. żołnierzy. ONZ powołała również grupę obserwacyjną dla Somalii i Erytrei, która miała kontrolować dostarczanie broni dla Somalii. Mimo to federalny rząd tymczasowy kontrolował jedynie niewielki obszar kraju, a znaczne terytoria centralnej i południowej Somalii pozostawały pod kontrolą Al-Shabaab, które wycofało się jedynie z Mogadiszu.
O ile de facto nie było centralnego rządu w Somalii, gdyż trudno uznać za taki rząd przywódców, którzy nie mogą wjechać do stolicy rządzonego przez nich kraju, o tyle całkiem nieźle funkcjonuje na terenie dawnej Somalijskiej Republiki Demokratycznej kilka innych samodzielnych państewek rządzonych przez lokalne klany. Po obaleniu w 1991 r. dyktatora Siada Barre’a na północnym wybrzeżu Somalii, na terenach, które niegdyś stanowiły kolonię brytyjską Somaliland, Issowie rozpoczęli powstanie i w 1991 r. powstała Republika Somaliland. Po uznaniu niepodległości Erytrei nie można już mówić o sztywnym trzymaniu się zasady nienaruszalności granic kolonialnych. Przesądziły o tym prawdopodobnie jak dotąd jedyne w tej części Afryki demokratyczne wybory, które miały miejsce w 2003 r. W 1998 Puntland w północno-wschodniej Somalii ze stolicą w Garowe ogłosił niezależność. W 2002 r. południowo-zachodnia część Somalii Jubaland ogłosiła również secesję. Podobnie Galmudug w środkowej części. W obrębie Somalii powstało jeszcze kilka samozwańczych republik i autonomii, które wyrażały lokalną potrzebę walki z anarchią.
Współczesna Somalia to patchwork złożony z różnobarwnych administracji i układów klanowych. Oficjalnie posiada ona jednak ujednoliconą symbolikę, w tym flagę, którą wzorowano nawet na fladze ONZ. Biała pięcioramienna gwiazda rozpostarta na niebieskim tle symbolizuje pięć etnicznych ziem somalijskich. I tu zaczyna się problem, gdyż w granicach niepodległej Somalii znalazła się tylko część z nich. Poza Somalilandem i Somali Włoskim Somalijczycy zamieszkiwali także teren Dżibuti, Etiopię (Ogaden) oraz północno-wschodnią część Kenii, nad którymi powiewały inne flagi. Obrona gwieździstego symbolu była więc naturalną pokusą, a okazała się także uwerturą do katastrofy. Niebieskie tło somalijskiej flagi nawiązuje do roli ONZ w procesie przeobrażenia Somalii z terytorium powierniczego w niepodległe państwo. Organizacja wysłała tam na początku lat 90-tych XX w. dwie misje pokojowe, trzymając także w Zgromadzeniu Ogólnym wolne miejsce dla swojego teoretycznego członka (1992–2000). Rozpad państwa po 1991 r. nie wytworzył próżni. W nieuznawanym na arenie międzynarodowej Somalilandzie używa się flagi, która zrywa ze zjednoczeniową tradycją.
Większość z samozwańczych republik uznała finalnie zwierzchność władz w Mogadiszu. Inaczej Al-Shabaab, czyli radykalna organizacja dżihadystów, która umocniła się na południu Somalii od 2009 r., po opuszczeniu tych terenów przez wojska etiopskie. W ostatnich latach zasłynęli oni m.in. krwawymi zamachami w Kenii. Al-Shabaab walczy o ustanowienie kalifatu, lecz salafizm (ruch reformatorski i religijno-polityczny w łonie islamu sunnickiego) napotyka w Somalii poważnego konkurenta w postaci układów klanowych, z czego swego czasu doskonale zdawał sobie sprawę Osama bin Laden, omijając ją szerokim łukiem.
Na wodach przybrzeżnych Somalii jeszcze do niedawna szaleli piraci. Wokół tego problemu narosło wiele mitów. Pierwsi piraci byli w rzeczywistości rybakami, którzy musieli bronić somalijskich łowisk przed obcymi jednostkami rybackimi. Z biegiem czasu przeszli do natarcia. Dostrzegając w piractwie lukratywny biznes, zwiększyli zasięg działania. W latach 2008–2014 odnotowano ok. 550 ataków piratów z Somalii, jednak w ostatnim czasie międzynarodowe operacje morskie drastycznie ograniczyły ich liczbę. W marcu 2017 r. piraci znów przypomnieli o sobie, uprowadzając tankowiec Aris 13. Choć obecnie to przemyt ludzi jest bardziej dochodowy dla somalijskiego półświatka, incydent ten przypomina o konieczności kontynuacji misji antypirackich prowadzonych przez UE i NATO. Na terytorium Somalii powiewają także sztandary wielu organizacji pozarządowych sektora humanitarnego, które znajdują w niej pole do działania.
Lata wojny domowej sprawiły, że co najmniej milion Somalijczyków tworzy diasporę (w Europie głównie na Wyspach Brytyjskich i w Szwecji), a większość z nich posiada status uchodźcy. O Somalijczykach mówi się zatem, że to bodaj najbardziej zglobalizowana nacja. Bez względu na odległości diaspora (nawet 14% ogółu populacji) ma duży wpływ na funkcjonowanie Somalii. Pieniądze przesyłane z zagranicy odpowiadały w 2015 r. nawet za 1/4 PKB Somalii, będąc głównym gwarantem przetrwania dla wielu pobratymców. Diaspora występuje także w roli największego inwestora i kluczowego uczestnika polityki. Z jej inicjatywy utworzone zostało m.in. HornAfrik – pierwsze radio w systemie FM nadające z Mogadiszu. Politycy wracający z emigracji grają pierwsze skrzypce w Somalilandzie i Puntlandzie. Członkowie diaspory weszli także w skład zaprzysiężonego w 2012 r. Federalnego Rządu Somalii, który zakończył ośmioletni okres rządów tymczasowych. Nominalnie niepodległa i zjednoczona Somalia razi zatem paletą barw i kontrastów, które zacierają biało-błękitną estetykę.
Wszystko to może w miarę funkcjonować, ponieważ w miejsce typowej dla Afryki wieloetniczności Somalijczycy wytworzyli bardzo skomplikowany i rozbudowany system rodów. Rodowód jest dla nich wszystkim. Dzielą się na sześć głównych klanów. Cztery z nich mają pochodzić od mitycznego praprzodka wszystkich Somalijczyków (Samaale), tj. Darod (głównie Puntland), Dir (Dżibuti, Somaliland), Hawiye (okolice Mogadiszu), Isaaq (Somaliland), które posługują się ogólnie przyjętym językiem somalijskim. Prowadzili oni od zawsze koczowniczy tryb życia, który odróżniał ich od pozostałych dwóch rodów z południa: Digil oraz Rahanweyn. Ci parali się rolnictwem i pasterstwem, mówiąc także innym językiem. Somalijska tożsamość jest jednak wielopoziomowa. Rody dzielą się na klany, a klany na jeszcze mniejsze jednostki rodzinne, tworząc genealogiczne drzewa. Dla przykładu: ród Isaaq składa się co najmniej z trzech klanów. Co więcej, nawet jeśli rodowód określany jest zawsze po matce, Somalijczycy dopuszczają pewną dowolność w ustalaniu genealogii rodzinnej, co jeszcze bardziej komplikuje strukturę społeczną. Być może dlatego tradycyjne pozdrowienie zawiera w sobie pytanie o rodowód.
Wobec braku państwa i niewytworzenia pisma życie Somalijczyków toczyło się pod dyktando autochtonicznego prawa zwyczajowego (xeer). Choć kodeks ten może się różnić w zależności od klanów, jego podstawowe zasady regulują najważniejsze aspekty życia, m.in. prawo własności i kwestie małżeńskie (np. prawo lewiratu, czyli poślubienia wdowy przez brata jej zmarłego męża). Kluczową funkcję pełni w nim jednak obowiązek solidarnego zadośćuczynienia (diya) za szkody wyrządzone członkom innego klanu (głównie majątkowe). System materialnej rekompensaty doprecyzowuje także układ klanowy o kilkusetosobową grupę płatników diya, do której należą wyłącznie mężczyźni. Przykładowo, w przypadku umyślnego zabójstwa rodzinie ofiary należy się zadośćuczynienie w postaci stu samic wielbłąda. Wobec braku rekompensaty ród poszkodowanego może zgotować rodzinie sprawcy krwawą wendetę. W sądach tego typu wymiar kary ma jednak znaczenie drugorzędne, do rzadkości należą także grzywny. Powództwo należy wyłącznie do ofiary lub jej rodziny, a wyrok orzeka sędzia wybrany starannie spośród starszyzny rodowej. Jest on przypisany od urodzenia każdemu Somalijczykowi. W takim systemie obowiązek resocjalizacji spoczywa na barkach najbliższych, a nie państwa.
Choć prawo, polityka i religia muszą być oddzielone, osoby publiczne są oczywiście zobowiązane do świecenia przykładem. W innym przypadku grozi im utrata stanowiska i zapłata grzywny, która jest dwukrotnie wyższa od standardowej opłaty. W praktyce prawo sublimuje zjawisko konfliktów, choć oczywiście nigdy w pełni nie eliminowało przemocy. Somalijczycy wytworzyli zatem system rządów prawa bez udziału państwa, a nawet wbrew jego interesom. Zresztą prawo zwyczajowe kłóci się z nowożytnym modelem państwa, sprzeciwiając się wszelkim formom opodatkowania. Jeszcze w XIX w., obserwując kolegialny i konsensualny system decydowania wśród Somalijczyków, brytyjski badacz Richard Burton nazwał ich rasą „zagorzałych republikanów”. Starszyzna klanowa była tolerowana przez kolonizatorów. Jej członków nominowali oni jednak według własnego uznania, co pozostawało w sprzeczności z somalijską tradycją ustalania wszystkiego na forum. Prawo zwyczajowe było także intensywniej zwalczane przez Włochów, co pośrednio tłumaczy anarchizację południa kraju po 1991 r. wobec relatywnego pokoju w Somalilandzie, gdzie xeer zachował się najlepiej. Wobec braku tradycji państwowych pierwszy rząd niepodległej Somalii szybko okazał się chimeryczny, a państwo zostało zawłaszczone przez klanowość.
Długoletni i ciągle przeciągający się konflikt w Rogu Afryki pokazuje, że Somalijczycy niekoniecznie potrzebują jednego państwa. Oprócz jednego języka i jednej religii (islam sunnicki) łączy ich bowiem wspomniany system klanowy, oparty na własnym prawie zwyczajowym. Pomiędzy klanami istnieją różnice, ale nie są one zazwyczaj zbyt istotne. Po upadku państwa socjalistycznego w 1991 r. nietknięte prawo zwyczajowe wypłynęło na powierzchnię i wypełniło powstała lukę. Dla tego typu organizacji politycznych powstał w XIX w. specjalny termin „kritarchia” jako przeciwieństwo demokracji, teokracji, monarchii, oligarchii czy innych form centralnego zarządzania. Jest to złożony wyraz pochodzenia greckiego, oznaczający dosłownie „rządzony przez sędziów”. Według Michaela van Nottena, holenderskiego prawnika, który ożenił się z Somalijką, studiował somalijskie prawo zwyczajowe i żył w Somalii aż do swojej śmierci w 2002 r., zasadnicza różnica między kritarchią a demokracją polega na tym, że pierwsza oparta jest na prawie naturalnym, a druga na prawie stanowionym. Prawo w tym systemie politycznym wywodzi się z obserwacji zwykłego zachowania ludzi.
Nie ma tu miejsca na polityków, którzy ustalaliby prawa i ograniczali wolność obywateli. Cechą charakterystyczną kritarchii jest rozproszenie wśród ludzi władzy sądowniczej, policyjnej i ustawodawczej. Nie ma tu również miejsca na rząd, który byłby terytorialnym monopolistą w dziedzinie stosowania przymusu, czyli ciągłego zinstytucjonalizowanego naruszania prawa własności i wyzyskiwania właścicieli za pomocą eksploatacji, podatków i regulacji. Niektóre klany dopuszczają opodatkowanie na wypadek wojny, ale opodatkowanie per se jest pogwałceniem prawa własności i jako takie jest niedopuszczalne bez względu na sytuację. Kritarchia opiera się na równym prawie dla wszystkich i nie zna typowego dla innych systemów politycznych rozróżnienia na poddanych i rządzących. Egzekucje wyroku nadzoruje sędzia powołany dla rozstrzygnięcia sprawy, którym zazwyczaj jest głowa rodziny. Sędziowie w somalijskim systemie prawnym nie decydują, kto stanie przed nimi w sądzie. To sami ludzie, którzy chcą rozwiązać swoje konflikty i spory w procesie sądowym wybierają sędziów. Sędziowie nie mają w tym systemie żadnej władzy i przywilejów. Kritarchia to rządy prawa, a nie prawodawców czy sędziów.
Według prawa zwyczajowego xeer klan ubezpiecza swoich członków, płacąc odszkodowanie w przypadku, gdy jeden z jego członków zrani kogoś z innego klanu. W ten sposób Somalijczycy żyli przez wieki i również dzisiaj mogą obejść się bez centralnego rządu. Wartość przedmiotów, a nawet ludzi, wyrażana jest w wielbłądach. I tak za przypadkowe spowodowanie śmierci człowieka odszkodowanie wynosi 60 wielbłądów, a za stratę zęba do 35 wielbłądów. Na pierwszy rzut oka ta forma odszkodowań wyrażona w wielbłądach może dziwić, ale warto tu przypomnieć, że łacińskie słowo „pecunia” (pieniądz) wywodzi się od słowa „pecus”, która oznacza krowę.
Somalijski system prawa przypomina internet. Nikt nie sprawuje władzy nad internetem. Każdy może z niego korzystać i to niezależnie od tego, czy chce zdobywać informacje, czy chce je udostępnić innym. Tak samo jest w przypadku xeer. Każdy Somalijczyk może do niego przystąpić jako sędzia, policjant lub adwokat. System ten podobnie jak internet stale się rozwija, choć nikt nim nie kieruje. Z wielu precedensowych wyroków powstałych w ten sposób, utworzone zostały nowe zasady.Somalijczycy są dumni ze swojego prawa zwyczajowego, które przetrwało czasy kolonialnej dominacji, krótkiego eksperymentu z demokracją w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości oraz okresu socjalistycznego reżimu. Należy dodać jeszcze jeden fakt, że scentralizowany wzorzec rządzenia został już na ten obszar wprowadzony przez muzułmańskich przybyszów.
Nawet w przypadku socjalistycznej Somalii państwo było tylko rodzajem nad-organizacji zbudowanej ponad wspólnotami plemiennymi. Siad Barre wyjął początkowo klany spod prawa, ale tracąc popularność, zaczął je podjudzać jeden przeciw drugiemu, korzystając w ten sposób ze struktur przedpaństwowych w celu utrzymania się u władzy. Starożytna zasada „divide et impera” nie pomogła mu jednak utrzymać się u steru władzy. Historia Afryki uczy, że na tym kontynencie stosunkowo łatwo dochodziło do zburzenia lub zaniku wielu organizacji państwowych. Nawet państwa istniejące przez wiele stuleci – takie jak Mali, Songhaj, Kongo, Zimbabwe – ulegały dezintegracji, którą niekoniecznie należy przypisać czynnikom zewnętrznym. Trwanie w prawie niezmienionej postaci wspólnot niższego szczebla w formie klanów jest szczególną cechą współczesnych państw afrykańskich.
Innym przykładem społeczeństwa bezpaństwowego są Ibowie w Nigerii. Podstawową jednostką organizacji społecznej Ibów jest wieś grupująca od kilku do kilkunastu rodzin. Wsią zarządza naczelnik wybierany spośród najstarszych mężczyzn. Mimo dużej liczebności (38 milionów w 2024 r., czyli 15,2% populacji Nigerii), prężnego rozwoju i sąsiedztwa Jorubów, którzy stworzyli cały system miast-państw zarządzanych przez wspólnotę wodzów pod przywództwem władcy, świętego według ich wierzeń miasta Ife, Ibowie nie stworzyli jednolitej organizacji państwowej. W przededniu podziału terytoriów afrykańskich pomiędzy mocarstwa europejskie, który został zaakceptowany przez słynną konferencję berlińską (1884-85), 2/3 ludzi na tym kontynencie żyło w społecznościach bezpaństwowych i współistniały pokojowo w Afryce przedkolonialnej z organizacjami państwowymi, które były przede wszystkim monarchiami. Somalijczycy również przed epoką kolonialną nie stworzyli własnego państwa.
Dlatego też pytanie, czy Somalia naprawdę potrzebuje centralnego rządu, nie jest bynajmniej pozbawione zupełnie sensu. Społecznym potrzebom może przecież dobrze służyć somalijskie prawo zwyczajowe, a można przecież nie tylko tolerować, ale też wspierać, by rozpowszechniły się i naturalnie dojrzewały rdzenne instytucje somalijskie. Pomimo globalizacji światowej polityki i gospodarki coraz częściej dochodzi do podobnych dywergencji kulturowych na styku Afryki ze Światem Zachodnim, również w innych częściach nie tylko kontynentu, ale i świata. Nieodparcie podobne wrażenie miałem będąc w Afganistanie, który zdecydowanie odrzucił meblowanie im swojego państwa na wzór i modłę cywilizacji zachodniej. W Somalii czuje się, że jakakolwiek ingerencja naszej cywilizacji w porządkowanie tego państwa nie może zakończyć się niczym pozytywnym. Np. próba pogodzenia rozbieżności dwóch systemów sprawiedliwości: zachodniego opartego na karze za popełnione czyny niezgodne z prawem oraz afrykańskiego, opartego na pojednaniu, stanowi „mission impossible”.
Szef UIC, Ahmed po przejęciu kontroli nad Mogadiszu w 2006 r. powiedział, że UIC nie zamierza tworzyć nowego rządu, gdyż „ludzie muszą rządzić sami i rozpocząć budowanie takiego systemu, by nie być tyranizowanymi przez jakikolwiek rząd u władzy. W ten sposób dyktatura z przeszłości nie będzie powtórzona i ludzie będą wolni w podejmowaniu ostatecznych decyzji” (Integrated Regional Information Networks, 22.06.2006). Niechęć do jakiejkolwiek formy centralnego rządu powraca w tym kraju jak bumerang, nawet poprzez usta przewodniczącego UIC. Warto odnotować fakt, że słowa te padły po tym, jak w Mogadiszu islamska milicja postrzeliła śmiertelnie człowieka, który protestował przeciwko nowym podatkom nałożonym na biznesmenów i drobnych kupców. Do zamieszek z udziałem 100 osób na tym samym tle doszło również w Jowharze, drugim mieście po stolicy zdobytym przez UIC. Somalijczycy po raz kolejny przypomnieli wówczas (tym razem poprzez UIC), że w ich tradycji politycy nie mogą na nikogo nałożyć podatku, gdyż jest to uważane za pogwałcenie prawa własności. Somalijskie maksymy mówią: „Gdy masz do wyboru religię i tradycję, wybieraj tradycję” oraz „Można zmienić czyjąś religię, ale nie można zmienić prawa”. George Ayittey (szef Free Africa Foundation) napisał w „The Wall Street Journal”, (9.08.2006), że “Unia Afrykańska sama musi załapać tego somalijskiego ducha wolności i uwolnić kontynent od nieskruszonych despotów i religijnych fanatyków, którzy sprawują władzę nad ludźmi”. Wspólnota międzynarodowa powinna odrzucić każdy „waxan” (Somalijczycy używają tego wyrazu na określenie każdej centralnej formy rządów) stworzony w Somalii przy użyciu siły. W tradycyjnym somalijskim społeczeństwie problemy rozwiązuje się przy pomocy dyskusji, a nie pancerzownic.” (9 sierpnia, 2006).
Zakończenie działań zbrojnych, związanych ze zmianą rządów, nie przyniosło Somalii stabilizacji. Wręcz przeciwnie: opozycja zjednoczona wcześniej przeciw rządom Barre w Zjednoczonym Kongresie Somalijskim, po krótkim okresie rozpoczęła walki frakcyjne o władzę, a głównymi antagonistami stali się dawni jej liderzy: Ali Mahdi Mohamed oraz gen. Mohamed Farah Aidid. W wyniku toczonych walk słabe już wcześniej struktury państwa zostały zrujnowane, a na terytorium Somalii w praktyce rozpoczęła się wojna wszystkich przeciw wszystkim. Terytorium państwa zostało podzielone przez lokalnych przywódców na strefy wpływów, a państwo znalazło się w stanie kompletnej anarchii. Rok po przegonieniu Barre’a walki między klanami pochłonęły samozwańczego sukcesora Barre’a, wspomnianego gen. Aidida, za którego głowę Amerykanie chcieli słono zapłacić. Fiasko interwencji z helikopterem w tle w 1993 r. miało zresztą szersze implikacje, obniżając tolerancję USA na ponoszenie ofiar w misjach pokojowych rozlokowanych „gdzieś w świecie” i przeciwko „nie wiadomo komu”.
Podstawowym skutkiem konfliktów i wieloletniej wojny domowej był proces rozpadu państwa somalijskiego, aż do całkowitego zaniku jego struktur. Somalia przez wielu ekspertów zaliczana jest do kategorii tzw. państw całkowicie upadłych (collapsed states), charakteryzujących się brakiem możliwości realizacji swych funkcji władczych, zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Państwo somalijskie od wielu lat niezmiennie plasowane jest w ścisłej czołówce Indeksu Państw Upadłych (Failed States Index), przedstawianego corocznie od 2005 r. przez amerykański ośrodek ekspercki The Fund for Peace. Odpowiednio w kolejnych latach Somalia klasyfikowana była: w 2005 r. na miejscu 5-tym, w 2006 r. na 7-mym, w 2007 r. na 3, a od 2009 r. nieprzerwanie na miejscu pierwszym.
Pomimo starań ONZ oraz państw afrykańskich przez ostatnie kilkanaście lat rząd Somalii miał wymiar wyłącznie symboliczny, a jego kontrola nie wychodziła poza opłotki Mogadiszu. To paradoksalnie Etiopczycy, których Barre nienawidził tak bardzo, zainstalowali w nim Tymczasowy Rząd Federalny (2007 r.) – po trzech latach jego funkcjonowania na emigracji. Wówczas wypracowano polityczną „formułę „4.5”, która dzieli stanowiska państwowe według klucza klanowego (cztery) oraz pięciu grup mniejszościowych. Jednak interwencja chrześcijan z Etiopii doprowadziła do radykalizacji islamu i umocnienia Unii Trybunałów Islamskich, których nie można było już dalej lekceważyć. Po wycofaniu wojsk etiopskich w 2009 r. prezydentem został umiarkowany islamista, były przywódca Unii Sharif Sheikh Ahmed (Hawiye). Dla swoich dalekich kuzynów z Al-Shabaab był on zbyt umiarkowany. Wspólny wysiłek rządu, wojsk Unii Afrykańskiej oraz Kenii pozwolił jednak osłabić wpływy dżihadystów.
Choć sytuacja w kraju nadal nie była stabilna, nowy prezydent Mohamed Abdullahi Mohamed (klan Darod), znany także jako „Farmaajo” (formaggio to po włosku ser), cieszył się dużą popularnością, wprowadzał podstawowe reformy i – wbrew temu, co sugeruje jego pseudonim – nie ograniczają się one do sektora przemysłu spożywczego. Jego wybór w lutym 2017 r. był zresztą niespodzianką, gdyż to klan Hawiye od lat monopolizował ten urząd (najpierw Ahmed, później Hassan Sheikh Mohamud). „Farmaajo” wzorce i finanse czerpał z Zachodu, co nie dziwi, bo jest jednocześnie obywatelem USA. Podczas swojego zaprzysiężenia wypowiedział wojnę dżihadystom. Głównym wyzwaniem prezydenta było przekonanie podmiotów federacji (w tym separatystycznego Somalilandu) do współpracy oraz tradycyjna w Afryce walka z korupcją. Nie licząc względów bezpieczeństwa, organizacja wyborów w ufortyfikowanym hangarze na terenie lotniska miała ukrócić proceder przekupywania elektorów. Społeczności międzynarodowej marzyło się bowiem przeprowadzenie prawdziwie demokratycznych wyborów bezpośrednich, które zastąpić miały ten osobliwy rodzaj „aukcji” wyborczej autoryzowanej przez ONZ.
Odbudowa Somalii nie byłaby możliwa bez pomocy międzynarodowej. To dzięki niej lotnisko w Mogadiszu spełnia dziś międzynarodowe standardy (i funkcje wyborcze). Największymi dobroczyńcami są tradycyjnie USA oraz Wlk. Brytania (ponad 800 mln. USD przez 2 lata), a w Londynie cyklicznie organizowane są konferencje pomocowe. Somalia zaczyna już nawet kusić inwestorów zagranicznych, a wśród nich zupełnie nowych graczy. Wyjątkowo widoczni są Turcy, którzy właśnie odbudowali lotnisko i „posprzątali” Mogadiszu. W latach 2017-2022 Turcja przekazała pomoc w wysokości ok. 400 mln USD, a obroty handlowe wzrosły do poziomu 72 mln USD. Sam Recep Tayyip Erdogan, jeszcze w roli premiera, odwiedził Somalię w 2011 r. jako pierwszy od 19 lat lider spoza Afryki. Zresztą serca Somalijczyków zaskarbił on sobie dodatkowo, zabierając ze sobą żonę i rezygnując z kamizelki kuloodpornej w trakcie spotkań. Turcja kusi Somalię m.in. stałym zastrzykiem gotówki do budżetu oraz budową nowego gmachu parlamentu. Podobieństwo religijne i czysta karta sprawiają, że turecki styl odpowiada Somalijczykom bardziej niż zachodnie agencje pomocowe – pomijając Al-Shabaab, dla której nic poza kalifatem się nie liczy.
Przed Somalią pojawiła się również perspektywa dodatkowych wpływów do budżetu. Po odkryciu obiecujących złóż ropy i gazu w Afryce Wschodniej norwescy sejsmolodzy zawarli już umowę na eksplorację somalijskiego wybrzeża. Stabilizacja Rogu Afryki leży dziś – jak nigdy dotąd – w strategicznym interesie mocarstw, zarówno starych, jak i tych wschodzących. W rejonie Zatoki Adeńskiej niezmiennie zaangażowana jest marynarka wojenna wielu państw. Unia Afrykańska utrzymuje tam swoją największą misję pokojową African Union Mission to Somalia (ponad 20 tys. personelu). Chiny całkiem niedawno otworzyły swoją pierwszą bazę wojskową w Dżibuti, w którym obecni są także zwalczający somalijski dżihad Amerykanie. Zainteresowanie całym Rogiem Afryki zwiększają także poważny kryzys humanitarny i brutalna wojna domowa w Jemenie, po przeciwnej stronie Zatoki Adeńskiej, w której miała swój udział Al-Shabaab.
W 2024 r. porozumienie między Somalilandem a Etiopią ponownie zwróciło społeczności międzynarodowej na sytuację w Afryce Wschodniej. Mimo pozornie niemal jednogłośnego wspierania jedności terytorialnej Somalii coraz częściej podnoszone są głosy kwestionujące sens polityki „jednej Somalii”. Od dawna nie podważano tak głośno sensu utrzymywania Somalii w obecnych granicach. Od 1991 r. integralność terytorialna Somalii pozostaje bardziej koncepcją polityczną niż opisem realiów. Dzięki strategicznemu położeniu kraj miał szansę po uzyskaniu niepodległości zostać jednym z najważniejszych graczy w Rogu Afryki. I rzeczywiście, w czasach zimnej wojny i rywalizacji z sąsiednią Etiopią Somalia miała ogromne ambicje. Okazały się one jednak przyczyną jej upadku. Mogadiszu w wyniku tendencji odśrodkowych, klęski suszy i rosnących w siłę muzułmańskich radykałów traciło kontrolę nad coraz większą częścią terytorium kraju. Ostatecznie UIC, a później Al-Shabaab, została wyparta przez międzynarodową koalicję. Bojownicy zostali zmuszeni do zajęcia pozycji na terenach niezurbanizowanych i porzucenia bezpośredniej kontroli nad miastami. Wojna domowa po upadku reżimu Barrego wymusiła utworzenie dość luźno powiązanej federacji, której elementy przynajmniej teoretycznie powinny podlegać rządowi w Mogadiszu. Mimo to społeczność międzynarodowa nadal utrzymywała, że integralność terytorialna kraju jest założeniem, które nie będzie kwestionowane. Zaufanie do państwa podkopywała również gotowość kolejnych rządów do negocjacji z Al-Shabaab. O ile ciężar walki z ekstremistami islamskimi spada w dużej mierze na siły międzynarodowe i lokalne, o tyle prowadzenie rozmów politycznych zdominowane jest przez inicjatywy Mogadiszu. Przykładem może tu być wejście do rządu byłego terrorysty i rzecznika Al-Shabaab, Abu Mansura (Robowa), który oddał się w ręce somalijskich sił bezpieczeństwa w 2017 r. Przeszedł on w 2000 r. przeszkolenie w obozie talibów w Afganistanie, a po powrocie do Somalii szybko zdobył wysoką pozycję w szeregach Al-Shabaab. Poczuł się na tyle silny, że próbował walczyć bezskutecznie o przejęcie władzy w tej terrorystycznej organizacji.
Luźna federacja, jaką jest Somalia, musi się mierzyć cały czas z silnymi tendencjami odśrodkowymi. Regiony cieszą się dużą autonomią i na co dzień często funkcjonują z niewielkim kontaktem z rządem centralnym. Sprawia to, że lokalne elity postrzegają siebie jako niezależne podmioty, dość niechętnie reagujące na jakiekolwiek próby umocnienia więzi z Somalią. Najbardziej jaskrawym przykładem de facto niezależnej republiki, aczkolwiek przez nikogo nie uznawanej na świecie jest Somaliland. Rządząca w nim elita z klanu Ishaaq doświadczyła przestępstw wojennych ze strony dyktatury Barre’a i postawiła na niezależność. W przeciwieństwie do Somalii Somaliland zdołał zabezpieczyć swoje terytorium, tworząc niezależną republikę. Od 1991 r. odbywają się tam demokratyczne wybory, bezpieczeństwo i stabilność nie są jednak wystarczającym argumentem dla uznania niepodległości przez wspólnotę międzynarodową.
Republiki nie tylko pozostają w konflikcie z rządem centralnym, ale również walczą między sobą. W lutym 2023 r. Somaliland krwawo stłumił protesty w Las Anod. Wówczas lokalna starszyzna klanu Dhulbahante oskarżyła siły bezpieczeństwa o przeprowadzenie ludobójstwa i ogłosiła zamiar secesji. Pojawiły się pogłoski, że rodząca się wówczas nowa republika Khaatumo będzie tworem krótkotrwałym, a klan ma zamiar połączyć się z Somalią. Byłoby to dużym ciosem wizerunkowym w Somaliland, stąd rząd w Hargeisie zdecydował się na zbrojne zmuszenie starszyzny do porzucenia zamiarów związania się z Mogadiszu. Wybuchły walki, które trwały ponad 10 miesięcy. Nie był to konflikt o wysokiej intensywności, jednak odnotowano przypadki ostrzelania, prawdopodobnie niezamierzonego, ludności cywilnej. Liczba ofiar chaotycznego ostrzału nie była jednak wysoka, jak się początkowo obawiano. Przez kilka miesięcy zginęło 100 osób, jednak aż 600 zostało rannych. Konflikt w Las Anod nie przyciągnął uwagi międzynarodowej opinii publicznej, a na walczących nie była wywierana międzynarodowa presja.
Sukces polityczny Somalilandu jest jednak dosyć skrajny. Większość republik tworzących Somalię nie może cieszyć się podobnym poziomem stabilności. Mimo to również one często działają w opozycji do Mogadiszu. W 2024 r. graniczący z Somalilandem Puntland odmówił dalszego uznawania władz centralnych. Była to odpowiedź na próbę przyjęcia zmian konstytucyjnych wprowadzających większą centralizację. Władze w Garoowe stwierdziły, że jakiekolwiek zmiany dotyczące Puntlandu mogą być przyjęte jedynie po uzyskaniu zgody w referendum. Niechęć do rządu centralnego wynika również z poczucia porzucenia przez Mogadiszu, które w niewielkim stopniu wspiera administracje lokalne w rozwiązywaniu problemów. W Galmudugu i Dżubalandzie od dekad postępuje degradacja środowiska naturalnego uderzająca w społeczności pasterskie. Dochodzi również do walk o dostęp do źródeł wody pitnej. Wymierzanie sprawiedliwości zostało w dużej mierze przekazane starszyznom klanowym, które często okazują się efektywniejsze niż organy państwa. Pozornie wszystkim podmiotom powinno zależeć na bezpieczeństwie i stabilności. Mimo to trudno sobie wyobrazić osiągnięcie tych podstawowych celów w obecnym układzie polityczno-administracyjnym. Utrzymywanie pozornie zjednoczonej Somalii jest jednak wygodne dla społeczności międzynarodowej, która obawia się potencjalnej implozji Afryki. Pamiętając klęskę, jaką zakończyło się uznanie Sudanu Płd., globalne mocarstwa niechętnie podchodzą do rewizji granic na kontynencie, będąc dodatkowo pod presją olbrzymiego ryzyka wywołania kolejnego kryzysu imigracyjnego. Dlatego trudno spodziewać się uznania podmiotów takich jak Azawad, Ambazonia czy właśnie Somaliland.
Jeśli pojawia się wola polityczna, formalne deklaracje schodzą na dalszy plan. W taki sposób doszło do podpisania umowy między Somalilandem a Etiopią. Porozumienie zakładało wydzierżawienie ziemi pod budowę portu wojskowo-cywilnego w nieuznawanej republice (Etiopia po utracie Erytrei nie ma dostępu do morza) w zamian za oficjalne uznanie niepodległości. Układ ten wywołał spore wrzenie w Somalii, jak nietrudno się domyślać. Etiopia od lat stara się umocnić swoją rolę jako kraju tranzytowego dla regionalnego handlu we wschodniej części Afryki, przy okazji zyskując dostęp do strategicznych portów. Dla jej gospodarki kluczowy jest przede wszystkim port w Dżibuti i jego przedłużenie do Doraleh, rozbudowane dzięki chińskiej inwestycji połączenie kolejowe między Erytreą a Dżibuti, który obsługuje aż 95% wszystkich towarów eksportowanych i importowanych przez Etiopię (w tym praktycznie cały import ropy naftowej). Etiopczykom słabo wychodziły negocjacje z wschodnioafrykańskimi partnerami, z których większość sceptycznie odnosiła się do morskich ambicji Etiopczyków. Skłoniło to rząd etiopski do otwarcia się na kontakty z położonymi w Rogu Afryki państwami nieuznawanymi przez świat. Wśród nich najpoważniejszym i najbardziej otwartym na współpracę okazał się Somaliland. Etiopia zdobyłaby dostęp do pełnomorskiego portu, a Somaliland zostałby uznany przez istotnego gracza w polityce międzynarodowej.
Nie byłby to wyłącznie symboliczny gest, ponieważ otworzyłby nowe możliwości współpracy gospodarczej, politycznej i wojskowej na linii Addis Abeba – Hargeisa. Ogłoszone w styczniu 2024 r. porozumienie zakładało dokładnie dostęp do portu w zamian za uznanie niepodległości Somalilandu. Od początku było jasne, że w przypadku tego układu najważniejszy był aspekt militarny. Port ma bowiem stać się bazą etiopskiej marynarki wojennej. Zgodnie ze szczegółami umowy Etiopia miała wydzierżawić pas wybrzeża o długości 20 km na minimum 50 lat. Oczywiście Mogadiszu pozostaje w opozycji do jakichkolwiek porozumień między nieuznawanymi republikami a partnerami zewnętrznymi, ale dotychczasowe próby nacisku na Etiopię okazały się nieskuteczne i pokazały niemoc administracji centralnej. Tak było w przypadku wezwań do zamknięcia etiopskiej ambasady w Hargeisie. Somaliland bardzo liczy na uznanie swojej niepodległości przez Etiopię jako pierwszego państwa na świecie. Ponieważ jest nieuznawany przez społeczność międzynarodową, pozostaje odcięty od międzynarodowych rynków finansowych, a jego mieszkańcy nie mogą samodzielnie podróżować po świecie. Somaliland liczy też na przychylność administracji Trumpa, lubiącego mieszać w strategicznych regionach świata. Wybory w 2024 r. przegrał dotychczasowy prezydent Muse Bihi Abdi z kandydatem opozycji Abdullahim i doszło, jak zwykle, do demokratycznego i pokojowego przekazania władzy. Trudno przewidzieć, co w takiej sytuacji zrobi Trump.
W międzyczasie w samej Somalii też zmienił się prezydent. Wspomniany Farmaajo pogrążył kraj w kolejnym kryzysie politycznym, próbując manipulować datą wyborów i przedłużyć w ten sposób swoją kadencję. Został oskarżony o próbę zamachu stanu. Kraj został osłabiony i spustoszony przez kolejną katastrofę humanitarną, co wykorzystali dżihadyści powiązani z Al-Kaidą. Część Somalii pod kontrolą Al-Shabaab stanowi jeden z głównych ośrodków dżihadyzmu w Afryce. Ta terrorystyczna organizacja przyciąga od lat zagranicznych bojowników (także z Europy) i prowadzi zamachy terrorystyczne w regionie, zwłaszcza w Kenii. Ale zagrożone jej działalnością są też Uganda, Dżibuti i Etiopia. Al-Shabaab stworzył przez lata własną administrację w Somalii, konkurującą z władzami w Mogadiszu. Choć dżihadyści zostali w 2011 r. wyparci z Mogadiszu, a rząd rozpoczął odzyskiwanie terytorium kraju, Al-Shabaab nadal dominuje w południowej części kraju. Przeprowadza też często zamachy bombowe w Mogadiszu, atakując m.in. cele rządowe i zagraniczne (głównie NGO) w Somalii. Uniemożliwia też działanie personelu międzynarodowego w odpowiedniej skali. Wielość ośrodków władzy i niedostępność terenów pod kontrolą ekstremistów uniemożliwiają prowadzenie skoordynowanych działań wobec klęsk żywiołowych, jak systematyczne inwazje szarańczy i epidemii. Ok. 2,5 mln osób zostało wewnętrznie przesiedlonych, a ok. 1 mln uchodźców uciekło do Etiopii, Erytrei oraz Kenii. Ludzie uciekają przed głodem, ubóstwem i przemocą fundamentalistów islamskich. Jednym z obozów dla uciekających Somalijczyków jest Dadaab w Kenii na granicy z Somalią, uważany za największe osiedle uchodźców na świecie. Obóz został otwarty w 1991 r., aby przyjąć napływ Somalijczyków uciekających przed wojną domową. W 2020 r. w trzech obozach przebywało 330 tys. osób. W 2020 r. terroryści z Al-Shabaab zaatakowali bazę armii USA w Kenii w Lamu, niszcząc jej wyposażenie i zabijając trzech Amerykanów. W odpowiedzi siły amerykańskie nasiliły ataki z dronów, co osłabiło organizację i wywołało konflikty wewnątrz jej przywództwa.
W tych warunkach musiało dojść do zmiany prezydenta Somalii. Ostatecznie jednak do wyborów doszło w maju 2022 r. Wygrał je Hassan Sheikh Mohamud. Był już raz wybrany na prezydenta w 2012 r., kiedy został jednym z 20 kandydatów, a następnie został wybrany przez parlament somalijski na ten urząd. Prezydenta wybiera w Somalii parlament. Parlament z kolei wybierany jest przez ok. 14 tys. przedstawicieli starszyzny plemiennej, którzy z kolei wybierają 275 członków Izby Niższej i 52 członków Izby Wyższej parlamentu Somalii. Ci ostatni ostatecznie dokonują wyboru prezydenta. Były to zresztą pierwsze wybory prezydenta Somalii przeprowadzone na jej terytorium po 1991 r. Jego 4-letnia kadencja zakończyła się w 2016 r. Kolejne wybory przegrał ze wspomnianym Farmaajo, po czym triumfalnie zastąpił go w 2022 r.
O gospodarce Somalii trudno powiedzieć coś pozytywnego, jest ona jedną z najbiedniejszych na świecie. PKB w 2023 r. wyniósł zaledwie 11 mld USD, co przekładało się na dochód na mieszkańca w wysokości zaledwie 597 USD, rocznie, nie miesięcznie. Pomimo braku skutecznego zarządzania państwem, Somalia utrzymuje nieformalną gospodarkę opartą przede wszystkim na hodowli zwierząt, firmach zajmujących się transferem pieniędzy i telekomunikacji. Somalijski rząd nie ma możliwości poboru podatków i realizowania jakichkolwiek przychodów budżetowych, natomiast zadłużenie zewnętrzne, wymagalne szacowane było w 2019 r. na 77% PKB. Rolnictwo jest najważniejszym sektorem, przy czym hodowla zwierząt stanowi około 40% PKB i ponad 50% dochodów z eksportu. Nomadzi i półpasterze, którzy są zależni od hodowli zwierząt jako źródła utrzymania, stanowią znaczną część populacji. Wg. szacunków Banku Światowego, aktywność gospodarcza wzrosła o 4,2% w 2023 r. ze względu na rozwój sektora rolnictwa, budownictwa i telekomunikacji. Niewielki sektor przemysłowy Somalii, oparty na przetwórstwie produktów rolnych, został w dużej mierze splądrowany, a maszyny sprzedane jako złom.
W ostatnich latach w stolicy Somalii, Mogadiszu, powstawały stacje benzynowe, supermarkety, a przede wszystkim uruchamiane były liczne połączenia lotnicze (zwłaszcza do Turcji). Główny bazar Mogadiszu nie różni się wiele od innych bazarów w metropoliach afrykańskich, widziałem tam praktycznie wszystkie towary dostępne też gdzie indziej. Zaczynają też działać hotele, ja ze względów bezpieczeństwa zdecydowałem się na pobyt w hotelu zlokalizowanym w Strefie Zielonej lotniska, które jest specjalnie chronione przez prywatne milicje ochroniarskie. Sformalizowany wzrost gospodarczy nie rozszerzył się jeszcze poza Mogadiszu i kilka stolic regionalnych, a w mieście kwestie bezpieczeństwa dominują w biznesie. Ja nie odważyłem się w lipcu 2025 r. poruszać się po mieście bez ochroniarzy.
Firmy telekomunikacyjne świadczą usługi bezprzewodowe w większości dużych miast i oferują najniższe stawki za połączenia międzynarodowe na kontynencie. Usługi telekomunikacyjne rozwijają się w szalonym tempie. Umożliwiają one prowadzenie biznesów, przyczyniając się pośrednio także do obniżenia zjawiska przestępczości. Hormuud Telecom – największy operator telefonii komórkowej – wprowadził usługę mobilnych przelewów bezgotówkowych (SAAD), która oddala ryzyko rabunku. Jest to coś w rodzaju naszego Blika. Poprzez wysłanie SMS na numer beneficjenta można zapłacić za wszystko (nie trzeba mieć smartfona), zasilić konto dowolnego beneficjenta i zupełnie nie używać gotówki, którą się tutaj nikt nie posługuje. W ten sposób Somalia przeskoczyła do ery pieniądza elektronicznego w sposób gwałtowny, ale niezmiernie skuteczny! Bodajże jako pierwsze państwo na świecie! Telekomunikacja i internet funkcjonują tutaj zresztą świetnie, bez żadnych ograniczeń (jak to ma miejsce w wielu afrykańskich i azjatyckich państwach autorytarnych), a jakość połączeń jest wyjątkowo dobra. W opinii samych Somalijczyków to właśnie firmy obsługujące transfery pieniężne z zagranicy oraz telefonia komórkowa pozwoliły im przetrwać.
W sytuacji braku formalnego sektora bankowego, zadziwia bogactwo firm trudniących się usługami przekazów pieniężnych, które wyrosły w całym kraju, obsługując do 1,6 mld. USD przekazów rocznie, chociaż międzynarodowe obawy dotyczące przekazów pieniężnych do Somalii nadal zagrażają zdolności tych usług do działania w krajach zachodnich. Po wyborach prezydenckich w 2016 i 2022 r. nastąpił rekordowy wpływ pomocy zagranicznej i inwestycji zagranicznych, co jest pozytywnym sygnałem dla możliwego ożywienia gospodarczego w państwie, gdzie władza centralna istnieje tylko na papierze. Choć Somalia wciąż uczy się oddychać i trudno wyobrazić sobie jej samodzielne funkcjonowanie, pomimo dekad wojny domowej jest przecież wiodącym eksporterem bydła w Afryce Wschodniej, a pasterstwo jest tu na znacznie wyższym poziomie niż w sąsiedniej Etiopii. Kolejne próby odwracania dramatycznych losów Somalii mają swojego cichego bohatera – zwykłe rodziny, które znienawidziły reżim Barre’a i nauczyły się żyć poza strukturami państwa.
Konflikt somalijski przypomina nam o odwiecznym pytaniu na temat roli państwa w życiu społecznym i zakresie jego ingerencji w naszym życiu prywatnym. Dla liberała Ludwika von Misesa, przedstawiciela austriackiej szkoły w ekonomii, państwo demokratyczne było organizacją dobrowolną, respektującą nieograniczone prawo do secesji każdego obywatela. Jak sam to ujął: „liberalizm nie wymusza na nikim przynależności do państwa. Ktokolwiek pragnie emigrować, może to śmiało uczynić. Jeśli jakaś grupa obywateli pragnie odłączyć się od unii, liberalizm w żaden sposób jej nie powstrzymuje. Kolonie, które zapragną niepodległości muszą to tylko ogłosić.” (Nation, State and Economy, Nowy Jork 1983). Należy jednak mieć poważne obawy, że w imię swoiście pojętej obrony praw człowieka i demokratycznej prawomocności, wspólnota międzynarodowa na czele z ONZ nie pozwoli somalijskim klanom na pozostanie w społeczności bezpaństwowej.
Historia uczy, że większość organizacji państwowych, które kiedykolwiek istniały w dziejach człowieka, powstawała przy wykorzystaniu wzorców i wpływów zewnętrznych. Naród somalijski ma jednak pecha, gdyż obalając socjalistyczny rząd Siada Barre’a trafił na czasy dominacji innych antykapitalistycznych ideologii politycznych: socjaldemokracji, demokratycznego kapitalizmu, społecznej gospodarki rynkowej i innych antyliberalnych programów i rozwiązań. Żadne państwo nie spełnia obecnie misesowskiego kryterium państwa demokratycznego. Współczesne demokracje są raczej organizacjami opartymi na przymusowej przynależności. Trudno w tej chwili przewidzieć, co wydarzy się w Somalii. Ważne, że przynajmniej w pewnym stopniu mit państwa jako protektora zapewniającego wewnętrzne i zewnętrzne bezpieczeństwo, bez którego miałby zapanować totalny chaos i wojna wszystkich ze wszystkimi, został naruszony. Często uważamy państwo za zło konieczne. A może dzisiaj dzięki Somalijczykom, zdobędziemy się na odwagę, by zacząć przynajmniej głośno myśleć, że można je uznać za ”zło niekonieczne”? Afryka jest kolebką ludzkości. Czy pozwolimy jej na to, by została również kolebką uporządkowanej anarchii?
Byłem w Somalii w lipcu 2025 r. To chyba ostatni kraj na świecie, który można określić jako destynację turystyczną. Poruszanie się po Mogadiszu nie jest bezpieczne i wymaga stałej uzbrojonej obstawy, niemniej miasto jakoś funkcjonuje. W Mogadiszu jest zaledwie jeden wydzielony teren wokół międzynarodowego lotniska (zwany Green Zone), zajmujący ok. 8 mil kw., który jest chroniony przez międzynarodowe siły ONZ i otoczony murem przed resztą 4-milionowego miasta, gdzie można się czuć w miarę bezpiecznie. Poza tym obszarem już tak łatwo nie jest. Miasto jest potwornie zniszczone długoletnim konfliktem zbrojnym, wojną domową, atakami terrorystycznymi i przy największej życzliwości dla Somalijczyków widać jak daleką drogę muszą oni przejść, by funkcjonować w czymś, co przypominałoby strukturę państwa. Ja poruszałem się po Mogadiszu i okolicach opancerzonym samochodem z ochroną z ciężką bronią na czele z kałasznikowami. Co chwilę w mieście znajdują się liczne punkty kontrolne, co samo w sobie jest niezwykle użyteczne, gdyż daje poczucie jakiegoś rudymentarnego bezpieczeństwa. Ludzie tutaj są bardzo mili, ale skrajnie biedni. Wspólnota międzynarodowa z ambasadami i licznymi pracownikami NGO i ONZ właściwie nie opuszcza strefy komfortu Green Zone. Południe Somalii jest pod kontrolą terrorystów islamskich Al-Shabaab, ale przynajmniej zostali oni wyparci daleko od stolicy. Jak daleko, to trudno powiedzieć, bo słyszałem sprzeczne opinie. Z kolei Północ ogarnięta jest secesją, jak Somaliland czy Puntland. Póki co jednak wspólnota międzynarodowa tych tworów nie uznaje. Al-Shabaab co jakiś czas daje o sobie znać również w Mogadiszu, gdzie w 2024 r. doszło do krwawego zamachu bombowego na bardzo popularną plażę Lido Beach, kiedy zginęło aż 37 osób i ponad 200 było rannych. Miałem okazję być na tej plaży, która dzisiaj na nowo tętni życiem, co widać na zdjęciach. Od tamtego czasu w samym mieście jest dosyć spokojnie, ludzie nie chcą niczego innego, jak tylko spokojnie żyć i móc się cieszyć życiem i jego najprostszymi przejawami. Potwornie spauperyzowane społeczeństwo nie ma zresztą żadnych większych oczekiwań od życia, bo mieć nie może. Przeżyć w takich warunkach doprawdy nie jest łatwo. Trudno zatem zachwycać się walorami turystycznymi czy kulinarnymi tego kraju, który posiada najdłuższą w Afryce linię brzegową (ponad 3 tys. km) pełną pięknych plaż.

Meczet w Mogadiszu




Hotel w Mogadiszu




Fish market Mogadishu






































Mogadiszu, centrum


Mogadiszu








Green Zone, Mogadishu


Mogadiszu, centrum














Jazeera, Ocean Indyjski





Mogadishu, fish market





Hotel w Mogadiszu

The Tomb of the Unknown Soldier, Mogadishu





Lido Beach, Mogadishu











Lido Beach, Mogadishu



Fish market, Mogadishu


Aden Abdulle Airport, Mogadishu


Fish market, Mogadishu






Centrum, Mogadiszu



Mogadishu Lighthouse




















Mogadishu, mosque















Lido Beach






























































































Ambasada USA, Mogadiszu














Miejsce akcji "Helikopter w ogniu" Ridleya Scotta (Black Hawk Down)






Black Hawk Down












































































































Komentarze