Nigeria to prawdziwy gigant afrykański, najludniejszy kraj kontynentu, najsilniejsza gospodarka Afryki, charakteryzująca się stosunkowo silnie rozwiniętą klasą średnią. Ciekawostką jest, że mimo iż główne bogactwo naturalne Nigerii - ropa naftowa stanowi aż 2/3 dochodów budżetowych, to jej udział w PKB nie przekracza 9%. Można sobie zatem wyobrazić, jak silna jest szara strefa. Zresztą wszystkie statystyki tego kraju wskazują na niedoszacowanie z powodu wszechobecnej szarej strefy. PKB w 2015 r. przekraczał 500mld. USD, ale z uwzględnieniem szarej strefy było to już ponad 700 mld. USD.
To samo PKB na mieszkańca: ten realny wskaźnik uwzględniający dochody z szarej strefy może być nawet dwukrotnie wyższy od oficjalnego. Nikt nie wie dokładnie jaka jest populacja kraju. Z pewnością przekroczyła już 200 mln. (wg. Banku Światowego – 218,5 mln. w 2022 r. - 7 najludniejszy kraj świata), przy rocznym tempie wzrostu liczby ludności przekraczającym 2,6%. Kraj jest przeludniony. Najlepiej to widać w największym mieście Nigerii Lagos. Jest to prawdopodobnie największe miasto Afryki, nikt nie wie, ile dokładnie ma mieszkańców. W 1960 r., kiedy Nigeria stała się niepodległym państwem Lagos został jej pierwszą stolicą z liczbą ludności poniżej 100 tys.! Liczba ludności rosła skokowo, znacznie wyprzedzając budowę niezbędnej infrastruktury. Ludzi wypychał do Lagos brak pracy na prowincji, kiepska edukacja poza stolicą oraz napięcia etniczne i religijne, które pozostają do dzisiaj wielką plagą hamującą rozwój. Jednocześnie boom naftowy wykreował gigantyczną korupcję. Bez koneksji u rządzących jest praktycznie niemożliwe prowadzenie działalności gospodarczej na większą skalę. Trudno wyobrazić sobie coś gorszego na świecie niż poruszanie się po Lagos. Podróż z jednego krańca miasta na drugi czasami trwa ponad 12 godzin. Będąc w Lagos w delegacji biznesowej w 2013 r. poruszaliśmy się wyłącznie w towarzystwie uzbrojonych po zęby żołnierzy. Bezpieczeństwo jest do dzisiaj dużym problemem i powoduje, że Nigeria jest krajem, który należy unikać, jest to nadal turystyczna pustynia. Klimat Lagos jest nieznośny, wilgotność powietrza cały czas wynosi niewiele poniżej 100%, zanieczyszczenie powietrza niewyobrażalne. To skłoniło rządzących, by w 1991 r. przenieść stolicę do Abudży - nowo zbudowanego miasta w głębi kraju. Do dzisiaj Lagos pozostaje jednak finansową stolicą Nigerii, polityka przeniosła się do nowej stolicy. Klimat Abudży jest skrajnie różny od Lagos, temperatura znacznie wyższa, aczkolwiek suchy kontynentalny klimat powoduje, że Europejczycy czują się znacznie lepiej niż w Lagos. Nigeria jest absolutnym tyglem narodowościowym. Zidentyfikowano ponad 500 osobnych grup etnicznych, ok. 380 plemion mówiących w niemal 400 językach. Na szczęście angielski pozostaje lingua franca, którym można dosyć swobodnie wszędzie się dogadać, oczywiście z wyjątkiem specjalnych stref ekonomicznych zarządzanych przez Chińczyków (a jest ich sporo w pobliżu Lagos).
Ekonomiści widzą w Nigerii prawdziwego tygrysa afrykańskiego w najbliższych dekadach. Wg. Citigroup Nigeria ma być najszybciej rozwijającym się krajem świata do 2050 r. Już dzisiaj jest to największa gospodarka Afryki, która w 2020 r. wyprzedziła pogrążoną w głębokim kryzysie RPA. Problemów na drodze do dobrobytu jest jednak cała masa. Wejście na rynek pracy młodych ludzi wymaga tworzenia nowych miejsc pracy, obecnie brakuje ich kilkanaście milionów. Polepszenie standardu życia wymaga głębokich reform strukturalnych, stabilności makroekonomicznej, deregulacji, prywatyzacji, liberalizacji oraz przejrzystości. Akurat we wszystkich tych dziedzinach Nigeria wykazuje głębokie deficyty. Lepiej wygląda natomiast dostęp do powszechnej edukacji. Nieźle funkcjonuje system bankowy, telekomunikacja oraz przemysł filmowy - największy w Afryce. Prawdziwym problemem jest jednak permanentny kryzys energetyczny. Bez własnych generatorów prądu nie można funkcjonować normalnie w Lagos. Przerwy w dostawach prądu są permanentne. I to w kraju, który jest jednym z największych producentów ropy na świecie, choć często brakuje paliwa na stacjach benzynowych (w czasie mojego pobytu nie funkcjonowała żadna rafineria ropy naftowej w kraju!).
Nigeria ma bardzo bogatą i ciekawą historię. W czasach przed kolonizacją brytyjską, zamieszkujące ten teren ludy afrykańskie tworzyły ciekawe i zaawansowane cywilizacje. Już ponad 2 tys. lat temu kultura Nok potrafiła wytwarzać żelazo, powstawały wtedy dosyć wyrafinowane rzeźby z terakoty. Z kolei królestwa nad jeziorem Czad rozwijały się szybko jako centra handlowe pośredniczące w wymianie handlowej między północą a południem. Między X a XV w. do najsilniejszych królestw zamieszkujących dzisiejsze terytorium Nigerii należały Hausa, Kanem-Borno, Joruba, Daura, Katsina, Zaria, Gobir i później Kebbi, które stworzyły scentralizowane państwa z ośrodkami władzy. Z tych mniej scentralizowanych do największych należały ludy Ibo. Islam przyszedł z Mali w XIV w. Europejczycy zaczęli pojawiać się na terenach Nigerii od XVII w. Portugalczycy zakładali firmy handlowe, ale głównym towarem, którym handlowano byli niewolnicy sprowadzani z głębi lądu, przede wszystkim z terenów, na których nie istniała silna, scentralizowana władza. Igbo (Ibo) i Joruba wyszukiwali niewolników i sami aktywnie uczestniczyli w handlu nimi z Europejczykami. Proceder ten był bezpośrednią przyczyną gospodarczych i politycznych dyslokacji, rywalizacji plemiennej i zmusił wiele milionów ludzi do ucieczki z Nigerii. W XIX w. Brytyjczycy zaczęli zwalczać handel niewolnikami, dlatego zaczęli w większym zakresie handlować olejem palmowym i drewnem. W XIX w. islam na dobre ogarnął całe terytorium Nigerii. Jednak był to przede wszystkim czas umacniania wpływów brytyjskich, którzy zdecydowanie wygrali rywalizację o panowaniu nad deltą Nigru z Francuzami.
Kiedy w XIX w. w Europie targowano się o afrykańskie terytoria, ziemia i mieszkające na niej ludy i grupy etniczne były traktowane niemal jak pionki na szachownicy. Brytyjski premier, Lord Salisbury, ujął to tak: „Rozdajemy góry, rzeki i jeziora jedni drugim, napotykając jedynie na niewielkie przeszkody: nigdy nie wiedzieliśmy dokładnie, gdzie się one znajdują”. Powiedział to w czasie, kiedy Wlk. Brytania przehandlowała położoną na Morzu Północnym wyspę Helgoland za opanowany przez Niemców Zanzibar. Część północnej Nigerii znalazła się w rękach Francuzów w zamian za prawo połowu ryb w Nowej Fundlandii. Francja z kolei przekazała część Kamerunu Niemcom w zamian za to, że ci uznali jej protektorat nad Marokiem. Kiedy kolonialny podział Afryki dobiegł końca, ok. 10 tys. jednostek politycznych tego kontynentu znalazło się w granicach 40 kolonii i protektoratów europejskich. Taki był początek współczesnych państw Afryki, w tym Nigerii.
Poświęciwszy wiele energii na podbój Afryki, europejskie mocarstwa kolonialne z czasem utraciły swój zapał i zainteresowanie swoimi koloniami. Tylko nieliczne obszary Afryki stwarzały perspektywy szybkiego wzbogacenia się. Rządy kolonialne były przede wszystkim zainteresowane uczynieniem swoich terytoriów samowystarczalnymi finansowo. Administrację utrzymywano na minimalnym poziomie, edukację przekazano w ręce misjonarzy chrześcijańskich, a działalność gospodarczą powierzono kompaniom handlowym. Główne funkcje rządu ograniczały się do stosowania prawa i zapewnienia porządku, nakładania podatków oraz do zabezpieczenia infrastruktury drogowej i kolejowej. Wydawało im się, że nie ma potrzeby szybszego rozwoju kolonii, gdyż sądzono, że władza kolonialna trwać będzie setki lat. W północnej Nigerii, pierwszy gubernator Frederic Lugard rozpoczął rządy nad 10 mln. populacją mając 9 europejskich administratorów i regiment Zachodnioafrykańskich Sił Granicznych, liczący 3 tys. żołnierzy afrykańskich, dowodzonych przez oficerów europejskich.
Na początku XX w. Anglicy zakończyli kolonizację całego terytorium poprzez zdobycie miasta Kano i podbój sułtanatu Sokoto. Penetracja brytyjska co rusz natrafiała na opór. Wiele plemion prowadziło ataki partyzanckie na Anglików. W 1914 r. ostatecznie jednak połączyli 2 protektoraty: Północny i Południowy (Delta Nigru) i utworzyli jedną kolonię, którą nazwali Nigerią ze stolicą w Lagos. Pod koniec lat 30-tych XX w., liczba kolonialnych urzędników wzrosła do niespełna 400 osób na 20 mln. ludności. Gubernator Nigerii Lugard stworzył zinstytucjonalizowany system administrowania krajem znany jako rządy pośrednie (indirect rule). Samorząd terytorialny pozostawał w rękach lokalnych wodzów plemiennych, którzy jednak podlegali europejskim urzędnikom. Mimo, że Brytyjczycy nie zawsze rozumieli lokalne zwyczaje, to jednak pozwalali na tworzenie lokalnych instytucji plemiennych. Ten system miał wbudowanych wiele przeciwieństw, niemniej przez lata rozwinął się w dosyć wyszukaną formę lokalnej samorządności (native administration), co stanowiło znak rozpoznawczy brytyjskiego panowania kolonialnego w Afryce. Brytyjczycy wprowadzili w kraju zachodni system edukacji, angielski stał się językiem obowiązującym (stanowił odtąd rzeczywistą lingua franca w tym wieloetnicznym i multi-językowym kraju), ponadto wprowadzono pieniądz, budowano też szlaki komunikacyjne, umożliwiające transport towarów oraz przemieszczanie ludzi. Tereny, na których uprawiano kakao czy orzeszki ziemne przyciągały wiele osób z różnych części kraju, rosły też w siłę duże miasta. Anglicy skutecznie potrafili też wprowadzić w życie swoją słynną strategię "dziel i rządź", dzięki której potrafili rozgrywać różne plemiona przeciwko sobie i nie dopuścić do utworzenia zjednoczonej opozycji wobec swojej władzy. Brytyjczycy dużo skuteczniej wprowadzali swoje zwyczaje (zachodnią edukację i chrześcijaństwo) na południu niż na północy, do której trudno było dotrzeć chrześcijańskim misjonarzom wobec silnego oporu muzułmańskich liderów. Różnice w stopniu rozwoju północy i południa utrzymują się zresztą do dziś. Brytyjczycy wykorzystywali każdą sytuację, by poszerzyć swoją strefę wpływów w Afryce. Tak też było w czasie I Wojny Światowej, kiedy wojska nigeryjskie zajęły skolonizowany przez Niemców Kamerun, ostatecznie Liga Narodów potwierdziła wspólny mandat kolonialny nad Kamerunem podzielony między Francją i Wlk. Brytanią. Nigeryjczycy walczyli też we wschodniej Afryce, a nawet w Birmie w czasie II Wojny Światowej.
Od początku lat 20-tych XX w. Anglicy musieli walczyć z coraz lepiej zorganizowanymi organizacjami politycznymi w Nigerii. Pierwsza partia została założona w 1923 r. przez Herberta Macaulaya, który uchodzi za ojca nowoczesnego nigeryjskiego nacjonalizmu. Po 1940 r. wszystkie nigeryjskie partie polityczne nakierowane były na zakończenie brytyjskich rządów. Do ruchów niepodległościowych przyłączali się też weterani wojenni, praktycznie wszystkie lokalne media, młodzi ludzie, rolnicy i cała wykształcona elita. Udało im się zmobilizować miliony Nigeryjczyków przeciwko kontynuacji rządów Brytyjczyków. Ci drudzy próbowali zwalczać ruch niepodległościowy na swój sposób: zwiększali reprezentatywność lokalnych parlamentów, stworzyli też federację składającą się z Południowego Kamerunu, Lagos i reszty. Każdy z regionów otrzymał swojego gubernatora, premiera, rząd, system prawny i administrację, przez co osłabiona została władza centralna. Tylko terytoria północne nie miały własnej autonomii.
Narodziny Nigerii jako niepodległego państwa okazały się szczególnie trudne. To najludniejsze państwo w Afryce borykało się z intensywną i złożoną rywalizacją między trzema regionami, z których każdy był zdominowany przez wielką grupę etniczną, posiadającą własną partię polityczną. Nie wyłoniła się żadna partia ogólnokrajowa. Północ, o obszarze obejmującym 3/4 terytorium Nigerii, zamieszkana przez więcej niż połowę jej ludności, była w większości zislamizowana, posługująca się językiem hausa, przyzwyczajona do feudalnego systemu rządów, sprawowanych przez fulańską klasę panującą. Zarówno lud Hausa, jak i Fulanie z pogardą odnosili się do ludności Południa. Po odbyciu pierwszej podróży do Lagos w 1949 r., główny przywódca Północy zauważył: „Całe to miejsce jest obce naszym ideałom. Odkryliśmy, że jeśli o nas chodzi, to mieszkańcy innych regionów Nigerii równie dobrze mogliby należeć do innego świata”. Północ była niezwykle zacofana. Do 1950 r. tylko jeden mieszkaniec Północy mógł się poszczycić dyplomem uniwersyteckim. Był to Fulanin, nawrócony na chrześcijaństwo. Ludzie Południa, którzy migrowali na Północ, musieli żyć w oddzielnych budynkach i kształcić swoje dzieci w oddzielnych szkołach. Nie zezwalano im także na uzyskiwanie prawa do prywatnej własności ziemi. Muzułmanie Północy byli zachęcani do traktowania ludzi Południa jako pogan i niewiernych. Nie wolno im było z nimi się bratać, ze względu na nakazy religijne, ale też administracyjne. Waśnie między poszczególnymi grupami etnicznymi Anglicy potrafili akurat świetnie rozgrywać.
Zachód kraju, obejmujący stolicę Lagos, zdominowali Joruba, którzy tradycyjnie byli zorganizowani w kilku miastach-państwach, rządzonych przez wodzów-królów. Ponieważ wcześnie nawiązali kontakty z Europejczykami i mieli duże doświadczenie z zakresu organizacji życia miejskiego, poczynili oni znaczne postępy w edukacji, handlu i administracji oraz przyswoili w większym stopniu umiejętności zachodniej cywilizacji. Na wschodzie, po przeciwległej stronie rzeki Niger, zamieszkiwali Ibo. Zajmowali oni najuboższy, najgęściej zaludniony obszar Nigerii. Szybko stali się najbardziej wykształconym ludem tego kraju. W poszukiwaniu pracy emigrowali do innych części Nigerii, aby obejmować tam posady urzędników, kupców, rzemieślników czy zwykłych robotników. W miastach całego kraju tworzyli oni spore grupy mniejszościowe. Ich narastająca obecność poza obszarami macierzystymi prowadziła do napięć etnicznych zarówno na Północy, jak też wśród Joruba na Zachodzie. W odróżnieniu od Hausa-Fulanów i Joruba, Ibo nie mieli ani królestw, ani też centralnej władzy. Podstawą ich funkcjonowania były autonomiczne społeczności wiejskie, przywykłe do wyższego stopnia indywidualizmu i ceniące osobiste osiągnięcia.
Ponadto w Nigerii żyło ok. 500 grup etnicznych, każda posługująca się własnym językiem, zajmująca oddzielny obszar. Stanowiły one 1/3 ludności kraju. Na Północy Hausa-Fulanie stanowili zaledwie połowę populacji. Żyło tam ok. 200 innych grup językowych, większość w południowej części regionu. Na Zachodzie, Joruba stanowili ok. 2/3 ludności, a na Wschodzie tyle samo było Ibo. W każdym regionie ludy mniejszościowe bardzo źle znosiły dominację tych trzech, głównych grup etnicznych. Cierpiały z powodu lekceważenia i dyskryminacji, jakich doświadczały na własnym przecież terytorium. Miały one ambicje utworzenia własnych stanów w ramach Nigerii i zatrzymania dla siebie zasobów, jakie tam się znajdowały. Niektóre mniejszości na Północy od dawna angażowały się w walkę by obalić ich feudalnych suwerenów. Sprzeciw ludności Tiw wywołał zamieszki w 1960 r. Na Zachodzie, posługującym się językiem edo mieszkańcom prowincji Benin udało się przywrócić dawną autonomię królestwa Benin, słynącego niegdyś ze swych wyrobów artystycznych. Na Wschodzie ludy Ibibio i Efik tęskniły do minionej chwały handlowego imperium Kalabaru.
Na dodatek Północ od obu regionów Południa dzieliła olbrzymia przepaść rozwojowa. W chwili uzyskania niepodległości, już po upowszechnieniu systemu edukacji, na Północy zamieszkanej przez 54% ludności, uczniowie szkół podstawowych stanowili mniej niż 10% dzieci w wieku szkolnym na obszarze całego kraju. Z kolei uczniowie szkół średnich liczyli mniej niż 5% nastolatków w całym kraju. Na ogólną liczbę ponad 1000 studentów University College w Ibadanie tylko 57 pochodziło z Północy. Niedostatek wykwalifikowanych mieszkańców Północy sprawił, że wiele stanowisk rządowych objęli dobrze wykształceni mieszkańcy Południa, głównie wywodzący się z grupy etnicznej Ibo. W skali kraju, zaledwie 1% urzędników na wyższych stanowiskach administracyjnych wywodziło się spośród ludzi Północy. Na Północy nie ustępowała obawa, że jej własne tradycje i konserwatywny sposób życia zostaną podkopane poprzez wkroczenie na ich obszary Południowców. Pierwszy premier nigeryjskiej federacji – Balewa, wybitna osobistość z północnej Nigerii, tak mówił w 1948 r.: „Od 1914 r. rząd brytyjski zabiegał o utworzenie z Nigerii jednego kraju, ale sami Nigeryjczycy są historycznie zróżnicowani pod względem odrębnej przeszłości, wierzeń i zwyczajów. Oni sami nie wykazują żadnej oznaki gotowości do zjednoczenia. Jedność nigeryjska jest niczym więcej niż wymysłem Brytyjczyków”. Z kolei przywódca Joruba – Awolowo, odgrywający ponad 30 lat dominującą rolę w życiu politycznym zachodniej Nigerii, napisał: „Nigeria nie jest narodem. Jest to jedynie nazwa geograficzna. Nie ma Nigeryjczyków w tym samym znaczeniu, jak się wyróżnia Anglików, Walijczyków czy Francuzów. Słowo nigeryjski jest zaledwie zawołaniem wyróżniającym, stosowanym, aby odróżnić tych, którzy żyją w granicach Nigerii, od tych, którzy tam nie mieszkają”.
Wlk. Brytania była po II Wojnie Światowej jedyną potęgą kolonialną, która brała pod uwagę możliwość przyznania autonomii terytoriom afrykańskim, po stworzonym w Azji precedensie. W okresie powojennym, częściowo dla własnych korzyści, zapoczątkowała ona wielkie programy rozwojowe w rolnictwie, transporcie, edukacji i służbie zdrowia. Na Złotym Wybrzeżu (Ghanie), w Ugandzie, Sudanie i Nigerii zaczęły funkcjonować pierwsze uniwersytety. W sprawie emancypacji politycznej rząd brytyjski zachowywał się bardziej ostrożnie. Liczył w tej kwestii na długi okres przejściowy. Nie przewidywał gwałtownych zmian. Afrykanów należało wprowadzać w tajniki rządzenia po starannym przygotowaniu ich do tego zadania. Jeden z liderów Partii Pracy Morrison powiedział, że przyznanie ich koloniom niepodległości, to „jakby dać dziecku klucz do drzwi, numer rachunku bankowego i dubeltówkę”. W niektórych terytoriach, w tym w Nigerii, wykształcona elita czarnej ludności – prawnicy, lekarze, nauczyciele i kupcy – uzyskała możliwość odgrywania niewielkiej roli w zarządzaniu instytucjami państwa.
Znalezienie rozwiązań konstytucyjnych, które godziłyby zróżnicowane interesy poszczególnych regionów Nigerii, było bardzo skomplikowanym i czasochłonnym wyzwaniem. Konstytucja z 1951 r. obowiązywała zaledwie 3 lata. Kolejna uchwalona w 1954 r. była bardziej trwała. Każdy region otrzymał własny rząd, parlament i administrację. Dostał także prawo do obrania własnej drogi ku samorządności. Zachód i Wschód wybiły się na autonomię w 1957 r., ale musiały czekać, aż w 1959 r. dogoni je Północ. Konstytucja niepodległościowa zakładała federalną strukturę państwa, którą uważano za skuteczny kompromis, równoważący interesy regionalne. Ze względu na liczbę ludności, dawała ona jednak uprzywilejowaną pozycję Północy, która wywierała silny wpływ na procesy polityczne i była w stanie zdominować połączone wysiłki pozostałych dwóch regionów. Mimo wszystko, kiedy w 1960 r. Nigeria stała się w końcu niepodległym państwem, fakt ten przyjęto z optymizmem. Rządzona przez wybranych w powszechnym głosowaniu polityków, wyposażona w silną, różnorodną gospodarkę i infrastrukturę, Nigeria dzięki swojej powierzchni, liczbie ludności i bogactwu zasobów wyróżniała się jako jedno z największych tworzących się dopiero potęg afrykańskich.
Ostatecznie Nigeria stała się niepodległym państwem w 1960 r. - roku afrykańskiej emancypacji. Wkrótce zakończył się też okres tworzenia granic nowego państwa, kiedy to Północny Kamerun został ostatecznie przyłączony do Nigerii. Pierwsze lata po uzyskaniu niepodległości – to okres prawdziwego szału wykorzystywania władzy dla pozyskania prywatnych korzyści. Nigeryjscy przywódcy wykorzystywali każdą nadarzającą się okazję, aby w czasie sprawowania politycznych urzędów zgromadzić bogactwo i stworzyć patronat, przy pomocy którego mogliby zarówno powiększyć swój osobisty majątek, jak też zabezpieczyć interesy ich partii. Ten system przetrwał niestety do dzisiaj. Korzystając ze środków publicznych, dostojnicy partyjni i rządowi wynagradzali swoich zwolenników i znajomych, zapewniając im miejsca pracy, przydzielając kontrakty, pożyczki, stypendia i zapewniając różne ułatwienia. W rezultacie doszło do tego, że sama władza nie potrafiła oprzeć się skłonnościom do przekupstwa. Kiedy tylko partie dochodziły do władzy, szybko zabierały się do gromadzenia fortun pochodzących z funduszy publicznych, na tyle wielkich, że wystarczały im do odniesienia zwycięstw w kolejnych wyborach. Powstała w Nigerii cała sieć banków, przedsiębiorstw i struktur finansowych, które miały temu celowi służyć. Partie, które nie miały dostępu do środków z budżetu państwa, po prostu nie miały żadnej szansy na wygranie wyborów.
W latach 1958-1962 rząd partii Grupa Działania (AG) w zachodniej Nigerii zainwestował ok. 6,5 mln. funtów w Kompanię Inwestycji i Majątku Narodowego. Było to przedsięwzięcie, w którego kierownictwie zasiadało 4 przywódców partii na stanowiskach dyrektorów. W okresie między kwietniem 1959 r. a listopadem 1961 r. jeden z dyrektorów ofiarował partii Grupa Działania 3,7 mln. funtów w formie daru. Politycy z Północy stosowali te same metody. Przeprowadzona w 1966 r. analiza 39 projektów inwestycyjnych i planów pożyczkowych Północnonigeryjskiej Korporacji Rozwoju dobitnie wykazała, że największymi pożyczkobiorcami byli czołowi politycy w rządzie Regionu Północnego. Defraudacja funduszy publicznych była zatem w niepodległej Nigerii głęboko zakorzeniona. W okresie kolonialnym wielu Nigeryjczyków traktowało instytucje rządowe jako „olu oyibo”, czyli sprawę białego człowieka, czyli obcy system, który w razie potrzeby można było splądrować i złupić. Slogan „Sprawa rządu jest sprawą niczyją” był najbardziej popularnym w Nigerii powiedzeniem. W rozkradaniu funduszy rządowych nie dostrzegano niczego szczególnie złego, zwłaszcza gdy trafiały one nie tylko do osób indywidualnych, ale do członków całej społeczności. Od tych, którzy mieli możliwość pracy w rządzie, oczekiwano, że spożytkują oni swoją władzę i pozostające do ich dyspozycji środki dla przyspieszenia realizacji indywidualnych i wspólnotowych interesów. To wypisz wymaluj filozofia Solidarnej Polski w czasie rządów PiS w latach 2015-2023, w szczególności w odniesieniu do Funduszu Sprawiedliwości. Podobna postawa dominowała w Nigerii po nadejściu niepodległości. Traktowano państwo jako obcą instytucję, która mogła być wykorzystywana dla osobistych i wspólnotowych korzyści, bez poczucia wstydu czy potrzeby tłumaczenia się. Łupieżcy kasy rządowej często tłumaczyli się tym, że tylko wzięli swoją dolę. Problem był jeszcze bardziej poważny, kiedy uważano rząd za rezerwuar „wolnych i darmowych pieniędzy”.
W końcu korupcja przeniknęła do każdego aspektu życia społeczeństwa nigeryjskiego. Starszy urzędnik nigeryjskiej służby cywilnej podsumował to tak: „Dajesz łapówkę, by twoje dziecko dostało się do szkoły, płacisz, aby dostać pracę, a potem niekiedy dalej płacisz, obdarowujesz urzędnika podatkowego, aby uniknąć płacenia podatków, płacisz lekarzowi lub pielęgniarce w szpitalu, abyś miał właściwą opiekę, płacisz policjantowi, aby uniknąć zatrzymania. Pozycje tego katalogu wstydu można by wyliczać bez końca”.
Okres miodowy pierwszych lat niepodległości kraju nie trwał długo. Rywalizacje etniczne, nierówności w wykształceniu, strukturalne problemy braku równowagi gospodarczej przerodziły się w dużą niestabilność polityczną, która przez wiele lat kraj trapiła kraj. Od 1962 r. Nigerię nawiedzały liczne konflikty zbrojne, zamachy stanu, pucze wojskowe, morderstwa urzędujących premierów, prawdziwą tragedią była wojna domowa w Biafrze, który to region ogłosił nawet pod koniec lat 60-tych niepodległość. Wojna ta pochłonęła 2 mln ofiar, głównie wśród ludności cywilnej.
Mimo obiecujących początków, po uzyskaniu niepodległości w 1960 r. Nigeria szybko pogrążyła się w permanentnej walce o zwierzchnictwo nad rządem federalnym między 3 głównymi partiami politycznymi kraju. Kontrola nad rządem federalnym decydowała o podziale przeznaczonych na rozwój gospodarczy środków budżetowych. Ponieważ każdy region miał swoją własną partię, zdominowaną przez główną grupę etniczną tam zamieszkującą, walka polityczna szybko przekształciła się w konfrontację etniczną. Trybalizm stał się ideologią polityków, podsycających konflikty etniczne. Nigeryjska polityka stawała się coraz bardziej gwałtowna, a debata polityczna była zazwyczaj prowadzona przy użyciu zjadliwego i obraźliwego języka. Ciągle odwoływano się do lojalności etnicznych, stosowano często taktykę wywoływania kłótni i zamieszania. Jednakże ten brawurowy sposób walki o wpływy w czasie 6 lat władzy cywilnej doprowadził w końcu do tragedii o monumentalnych rozmiarach.
Konstytucja niepodległościowa dawała Północy wiele korzyści. Region ten obejmował 3/4 powierzchni i ponad połowę ludności kraju. Od samego początku miał w Federacji Nigeryjskiej wielką przewagę. W federalnych wyborach z 1959 r. NPC (Northern People’s Congress), kontrolowany przez Hausa-Fulanów, zdobył 134 spośród 312 miejsc w parlamencie, co spowodowało, że został największą partią Nigerii. Działająca w Regionie Wschodnim NCNC (National Council of Nigerian Citizens), zdominowana przez Ibo, wraz z partnerami koalicyjnymi uzyskała 89 miejsc, a kontrolowana przez Joruba partia Regionu Zachodniego AG (Action Group) dysponowała łącznie 73 mandatami zdobytymi w 3 regionach. Początkowo NPC była usatysfakcjonowana rządami na szczeblu federalnym w koalicji z NCNC, co oddalało niebezpieczeństwo sprawowania całkowitej władzy przez Północ w koalicji ze wschodem. Natomiast AG na Zachodzie przyjęła na siebie rolę opozycji w parlamencie federalnym, na wzór tradycji brytyjskiej. Na poziomie regionalnym każda partia sprawowała kontrolę nad swoim własnym rządem regionalnym. Wszystkie partie natomiast zwarły się w dzikiej rywalizacji o pozyskanie jak największych funduszy z budżetu federalnego. Grupy mniejszości etnicznych zostały uwikłane w tę walkę, występując przeciwko głównym partiom w ich rodzimym regionie. Miały bowiem nadzieję, że w ten sposób zwrócą na siebie uwagę, co doprowadzi do utworzenia ich własnych stanów.
W walce o fundusze budżetowe doszło do zmian w ramach zawartych koalicji. W AG frakcja Akintoli chciała wejść do rządu federalnego, a nie pozostawać w opozycji, gdyż uważała, że Joruba tracą swoją czołową pozycję w biznesie i administracji na rzecz Ibo, którzy jako NCNC uczestniczyli w koalicji rządowej. Z kolei opozycjoniści Awolowo, szefa partii, nie chcieli wchodzić do koalicji, pracowali nad wygraniem przyszłych wyborów federalnych poprzez stworzenie programu radykalnych reform. W 1962 r. zwycięsko wyszła z tego konfliktu frakcja Awolowo. Kiedy jednak parlament zebrał się w celu zatwierdzenia tych zmian (Akintola miał być usunięty z urzędu premiera Regionu Zachodniego), zwolennicy Akintoli podjęli próbę zerwania obrad. Jeden z parlamentarzystów rzucił krzesłem, inny chwycił laskę marszałkowską i zamierzał zdzielić nią przewodniczącego, ale nie sięgnął celu i walnął laską o stół. Zaczęto rzucać krzesłami i stołami, a uderzony w głowę minister został odwieziony do szpitala. W końcu policja musiała użyć gazu łzawiącego, aby zaprowadzić porządek. Przewodniczący na kilka godzin zawiesił obrady w nadziei, że będą one wznowione w spokoju. Jednak po wznowieniu obrad doszło do ponownych rękoczynów i znowu musiała interweniować policja.
Kryzys parlamentarny dostarczył premierowi federalnemu Balewie i rządowi NPC świetnej okazji do zadania ciosu opozycji i wzmocnienia swoich rządów. Balewa ogłosił w Regionie Zachodnim stan wyjątkowy, zawiesił konstytucję i mianował administratora tego regionu. Odtąd przy każdej okazji rząd federalny Balewy nękał i kompromitował AG. Czołowi członkowie tej partii podlegali różnym ograniczeniom, a sama partia została objęta oficjalnym śledztwem. Odsłoniło ono szeroką sieć korupcji i nadużyć. Awolowo i jego współpracownicy stanęli przed sądem, zostali skazani i trafili za kratki za spisek przeciwko bezpieczeństwu państwa. Akintola został ponownie premierem w koalicyjnym rządzie Regionu Zachodniego, w którym AG musiała zadowolić się rolą opozycji działającej tylko w swoim regionie. Stała się wówczas partią pozbawioną swoich przywódców i odciętą od łupów, jakie daje władza. Jej los ostatecznie przypieczętował natomiast podział Regionu Zachodniego na dwie części poprzez stworzenie nowego Regionu Środkowo-Zachodniego.
Koalicja federalna znalazła się jednak także w poważnych kłopotach. NCNC przyłączyła się do niej w nadziei, że uzyska więcej pieniędzy publicznych oraz stanowisk dla swoich ludzi w administracji rządowej oraz w biznesie. Ludzie z Regionu Wschodniego byli awansowani i uzyskiwali większy dostęp do urzędów państwowych i armii. Jednakże NCNC nie potrafiła wpłynąć na realizację 6-letniego planu rozwoju, który alokował większość funduszy federalnych na inwestycje na Północy kosztem Południa. Pojawiły się obawy wobec polityki Balewy i jego ludzi z Północy, próbujących utrzymać kontrolę nad sprawami Federacji, czego przykładem było rozprawienie się z opozycją w partii AG. Ludzie Północy kierowali się głęboko zakorzenioną obawą, że silna koalicja Południa może zagrozić ich interesom i tożsamości. Dlatego też powstrzymywali wszelkimi sposobami napływ wykwalifikowanych i przedsiębiorczych ludzi z Południa, ale przede wszystkim byli zdeterminowani zachować kontrolę nad Federacją. Z kolei politycy Południa, dążący do zmian w strukturze władzy, skupili się na zaplanowanym w 1962 r. spisie ludności. Liczba ludności nie tylko wpływała na rozdział miejsc w parlamencie federalnym, ale też na alokację funduszy budżetowych na poszczególne regiony. Północ zdominowała politykę federalną w oparciu o jej liczną populację, dlatego zmiana w strukturze ludnościowej na rzecz Południa oznaczałaby koniec supremacji Północy. Spis ludności zatem mógł określić przyszły kształt Nigerii.
Jednak wyników spisu nie ogłoszono. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że Północ nie miała już ponad połowy ludności Federacji i tym samym straciła swoją przewagę w strukturze federalnej. Dlatego reakcja polityków Północy była błyskawiczna. Przeprowadzili oni nowy spis ludności i stwierdzili, że w regionie tym żyje 8,5 mln. ludzi więcej, przez co mogli dalej utrzymywać, że na Północy mieszka ponad połowa ludności Federacji. Wszystkie antagonizmy między Północą a Południem wybuchły teraz ze zdwojoną siłą, a w końcu rozbiły koalicję rządową. Wybory w 1964 r. stały się starciem między NPC i jego sojuszników jak Akintola, którzy opowiadali się za utrzymaniem hegemonii Północy, a koalicją partii Wschodu, NCNC, partii Zachodu i AG, zdeterminowanych by rozbić układ władzy.
Wybory były dalekie od jakichkolwiek standardów przyzwoitości, nie mówiąc o uczciwości. W licznych okręgach wyborczych na Północy kandydatom opozycji zabroniono wypełniania kart nominacyjnych, co umożliwiało kandydatom NPC bezwarunkowe zdobycie mandatu. W odwecie rząd Regionu Wschodniego całkowicie odwołał wybory w tej części kraju. W ten sposób przymierze z NPC na czele uzyskało wyraźną większość. Po raz kolejny Południe poniosło klęskę w rywalizacji z Północą. Kolejna runda walki politycznej miała miejsce podczas wyborów do władz Regionu Zachodniego w 1965 r. Kampania wyborcza była niezwykle brutalna. Łapówki, zastraszenia, napady, podpalenia, najemni bandyci, a nawet morderstwa były na porządku dziennym. Nowa partia Akintoli – NNDP – bezlitośnie wykorzystała swoją pozycję w rządzie, aby sfałszować wybory na każdym etapie – blokując nominacje kandydatów opozycji, porywając urzędników zatrudnionych przy wyborach, niszcząc karty do głosowania i fałszując wyniki. Oficjalne wyniki przyniosły zwycięstwo NNDP, a tym samym sukces strategii Północy. Jednak, kiedy tylko Akintola powtórnie został premierem, Region Zachodni pogrążył się w dzikich zamieszkach, w których zginęły setki ludzi. Mimo tak jawnych aktów łamania prawa, rząd federalny Balewy pozostawał biernym.
Nadzieja, że Nigeria stanie się bastionem demokracji, zgasła nagle w styczniu 1966 r. Serią skoordynowanych działań grupa młodych oficerów armii zlikwidowała najważniejszych przywódców politycznych kraju. W Lagos porwali oni premiera Federacji – Balewę, zabrali go poza miasto i na poboczu drogi rozstrzelali, a jego ciało wrzucili do kanału. W Kadunie, po wymianie ognia, zastrzelili premiera Regionu Północnego – Sokoto, a w Ibadanie zabili premiera Regionu Północnego – Akintolę. Federalny minister finansów Okotie-Eboh, słynący z korupcji, został wyciągnięty ze swojego domu i wywieziony w miejsce egzekucji. Zabito także kilku starszych oficerów armii.
Zamiarem młodych majorów, jak ich później nazwano, nie było li tylko dokonanie zamachu wojskowego, lecz wywołanie rewolucji, która przewróciłaby stary porządek. Ich szef, Nzeogwu, oficer wyszkolony w Sandhurst w Wlk. Brytanii, powiedział: „Naszymi wrogami są polityczni spekulanci i oszuści, ludzie postawieni na wyższych i niższych stanowiskach, którzy biorą łapówki i żądają 10%; ci, którzy utrzymują kraj w stanie permanentnych podziałów, aby sami mogli trwać na swoich urzędach jako ministrowie i bezużyteczne VIP-y; rzecznicy trybalizmu i nepotyści; ci, którzy w kręgach międzynarodowych skompromitowali nasz wielki kraj; ci, którzy skorumpowali nasze społeczeństwo i skompromitowali nigeryjską politykę swymi słowami i czynami”. Nzeogwu ogłosił stan wyjątkowy w północnych prowincjach Nigerii i wydał szereg obwieszczeń, które np. groziły karą śmierci za takie przestępstwa, jak malwersacje, łapownictwo, korupcja, gwałt, praktyki homoseksualne (to była zawsze specyfika Afryki) i „obstrukcja” rewolucji. Później jednak rewolucja straciła swój impet i w końcu upadła. W Lagos dowódca armii, gen. Aguiyi-Ironsi, zaalarmowany przez żonę jednego z zamordowanych oficerów, zebrał lojalne mu wojska i zaczął umacniać swoją kontrolę nad armią. Zamiast rewolucji przyszły rządy wojskowych i wybuchła wojna domowa.
Przewrót wojskowy z 1966 r., który zmiótł przekupny i niewiarygodny reżim Balewy, został powitany na Południu dzikimi okrzykami radości. Przywódcy puczu zostali obwołani bohaterami, a politycy cywilni osunęli się na dalszy plan. W ciągu jednej nocy ustały akty przemocy, które przemocy, które przez wiele miesięcy nękały Region Zachodni. Na północy jednak reakcja była bardziej stonowana. Rządząca dotąd NPC oznajmiła, że transfer władzy uważa ona „za jedyne rozwiązanie wielu problemów, z którymi ostatnio borykał się kraj”. Tradycyjni emirowie bez żadnej zwłoki ślubowali lojalność reżimowi dotychczasowemu szefowi armii – gen. Ironsiego. Mieszkańcy Północy w większości poparli apel o rozprawienie się z korupcją i nepotyzmem w Nigerii.
Kiedy jednak mieszkańcy Północy zaczęli uświadamiać sobie, co tak naprawdę się wydarzyło i jakie będą konsekwencje, pojawiły się wątpliwości i podejrzenia co do motywów stojących za przewrotem. Zauważono, że wszyscy spiskowcy, oprócz jednego, byli oficerami z pochodzenia Ibo. W dokonanych przez nich morderstwach Północ straciła swoich najważniejszych liderów, w tym Balewę, a Region Zachodni – Akintolę. Tymczasem nie zginął żaden przedstawiciel plemienia Ibo. Zginął tylko jeden oficer Ibo, kwatermistrz sztabowy, całkiem przypadkowo. W wyniku przewrotu Północ utraciła władzę i powstał nowy rząd zdominowany przez Ibo. Niespodziewanie wyniesiony do władzy gen. Ironsi, prosty oficer wywodzący się ze starej armii kolonialnej, był słabo przygotowany do podjęcia tak niebezpiecznych i trudnych wyzwań. Nie miał odrobiny instynktu politycznego, znał się tylko na procedurach wojskowych. Rządził przy pomocy zarządzeń administracyjnych, narzucając swoje własne decyzje. Jednakże każda decyzja, podejmowana – z jego punktu widzenia w interesie skuteczności i sensownego administrowania, coraz bardziej alienowała Północ.
Najgorszą ze wszystkich była decyzja Ironsiego o zmianie systemu federalnego. Przekonany o tym, że regionalizm leżał u źródeł problemów kraju, opowiedział się za zjednoczoną Nigerią i powołał komisję do zbadania możliwości unifikacji regionalnych służb cywilnych. Jednakże dla ludzi z Północy ich nadzór nad własną, regionalną służbą cywilną stanowił zabezpieczenie przed zdominowaniem jej przez bardziej doświadczonych Południowców. Obawiali się oni, że w zjednoczonej Nigerii będą musieli konkurować o stałe miejsca pracy z elitą Ibów, a przez to mogą utracić możliwość zarządzania swym własnym regionem. Ironsi nie czekał na oficjalne raporty komisji doradczych i arbitralnie postanowił wprowadzić nową konstytucję. Dekretem zniósł ustrój federalny, ogłosił Nigerię państwem unitarnym i zapowiedział ujednolicenie regionalnych służb cywilnych.
Północ zareagowała błyskawicznie. Służba cywilna i studenci zorganizowali antyrządowe demonstracje, które skierowane były przeciwko Ibo mieszkającymi na Północy. Zabito w czystkach etnicznych kilkuset Ibo. W końcu lipca 1966 r. grupa oficerów z Północy doprowadziła do ponownego przewrotu. Zabity został gen. Ironsi oraz wielu innych oficerów oraz żołnierzy niższych rangą. Domagano się secesji Północy. W ostrych sporach szef sztabu armii, młody, zaledwie 31-letni ppłk. Gowon wywodzący się z Północy, sprzeciwił się rozwiązaniu Federacji. Szybko uzyskał poparcie i jako najwyższy dowódca przejął władzę. Jego pierwszą decyzją było uchylenie dekretu poprzednika o zniesieniu ustroju federalnego.
O ile przeprowadzony przewrót wojskowy powiódł się na Północy, w Regionie Zachodnim oraz w Lagos, w Regionie Wschodnim, gubernator wojskowy, ppłk. Ojukwu odmówił uznania Gowona za najwyższego dowódcę. Był on ambitnym i bystrym człowiekiem, synem bogatego biznesmena Ibo, z oksfordzkim dyplomem, wyszkolonym w Wlk. Brytanii oficerem armii. Ojukwu skorzystał z nadarzającej się okazji do uzyskania władzy. W przemówieniu radiowym ogłosił, że przewrót faktycznie podzielił Nigerię na dwie części.
I rzeczywiście na Północy znowu wybuchły zamieszki, skierowane tym razem przeciwko ludziom Wschodu, tylko brutalniejsze i na znacznie większą skalę niż poprzednio. Teraz miały na celu nie tyle dokonanie zemsty, lecz raczej wypędzenie wszystkich ludzi Wschodu z północy kraju. Cała nienawiść i nieufność, jaką mieszkańcy Północy żywili do mieszkańców Wschodu, dotychczas spokojnie żyjących wśród nich, ujawniły się z wielką siłą i przybrały charakter prawdziwego pogromu, którego władze nie próbowały powstrzymać. W szalonych atakach, do jakich doszło, śmierć poniosło tysiące ludzi Wschodu. Inni masowo uciekali do Regionu Wschodniego. Porzucając całe swoje mienie, setki tysięcy ludzi Wschodu – kupców, rzemieślników, urzędników i robotników uciekło ze swych domów na Północy. W innych częściach Nigerii, kiedy atmosfera strachu rozprzestrzeniła się wśród mieszkających tam Ibo, dalsze tysiące ludzi przyłączyły się do tego exodusu. Pod koniec 1966 r. schronienia na Wschodzie szukało ponad milion uchodźców, wielu z nich rannych, wyczerpanych bądź w kompletnym szoku.
Wszystkie te wydarzenia stworzyły atmosferę gniewu i oburzenia, która pchnęła Wschód w kierunku secesji. Dla Ojukwu i jego doradców Ibo secesja wydawała się logicznym rozwiązaniem. To wtedy bogate nigeryjskie złoża ropy naftowej, znajdujące się na wschodzie kraju, zaczęły przynosić olbrzymie dochody. Wydobycie rozpoczęło się w 1957 r., a już w 1967 r. pola naftowe dostarczały prawie 20% dochodów całej Federacji. Już tylko w oparciu o eksploatację pól naftowych Region Wschodni mógłby samodzielnie prosperować znacznie lepiej niż w ramach Federacji. Dla obu stron kontrola tych pól stała się głównym celem, popychającym kraj ku wojnie domowej.
Aby przekonać ludność do planowanej secesji, Ojukwu ciągle odwoływał się do groźby ludobójstwa. Media wschodniego rządu służyły utrzymywaniu opinii publicznej w wysokim napięciu, zalewając ją falą natrętnej propagandy. Jednak sam Region Wschodni też nie był obszarem zjednoczonym i jednorodnym. Grupy mniejszościowe łącznie stanowiły 1/3 13 milionowej ludności Wschodu, one też nie akceptowały dominującej roli Ibo. W przeszłości same ubiegały się o swoje własne, oddzielne stany, gdyż to właśnie na ziemiach mniejszości znajdowały się pola naftowe, porty morskie i połowa powierzchni Regionu. Ojukwu i zgromadzeni wokół niego nacjonaliści Ibo parli mimo to do secesji, nie licząc się z kosztami. Odrzucali wszelkie propozycje kompromisu i nie zgadzali się na żadne ustępstwa poczynione przez Gowona i rząd federalny, które dawały Regionowi Wschodniemu prawdziwą autonomię. Krok po kroku zrywali wszystkie więzi łączące Wschód z Federacją. Wydano dekrety nakazujące usunięcie z Regionu wszystkich tych, którzy nie pochodzili z tej części kraju, przywłaszczono wszystkie dochody federalne wygenerowane na Wschodzie, przekazano władzom Wschodu kontrolę nad korporacjami federalnymi, liniami kolejowymi, szkołami i sądami. Jednocześnie Ibo zbudowali od nowa własną administrację, zbudowali i wyszkolili własną armię, zakupili zapasy broni i przejęli kontrolę nad lokalnym budżetem. W 1967 r. w rocznicę pierwszych zamieszek przeciwko Ibo na Północy, Ojukwu ogłosił niepodległość nowego państwa – Biafry.
Początkowo perspektywa przetrwania Biafry wydawała się bardzo wątpliwa. W ciągu kilku miesięcy przekształciła się ona w zamkniętą, oblężoną enklawę, okrążoną przez 100-tysięczną armię, która ciągle się rozrastała. Po roku walk utraciła ona połowę terytorium, wszystkie ważniejsze miasta i lotniska, porty morskie, rafinerię ropy i większość pól naftowych. Była przepełniona uciekinierami, brakowało żywności, kończyła się amunicja, brakowało też pieniędzy na kontynuowanie wojny. Mimo okrucieństw i tragizmu sytuacji, Ojukwu uparcie trzymał się marzenia o niepodległości, odrzucając wszelkie próby międzynarodowej mediacji. Był mistrzem manipulacji, zawsze chętnym do wygłaszania maratońskich przemówień i udzielania wywiadów. Przedstawiał Biafrę jako obszar zagrożony ludobójstwem. Sami Ibo walczyli z wyjątkową determinacją, często słabo uzbrojeni i wyposażeni. Byli przekonani, że muszą wytrwać, gdyż w przeciwnym razie zostaną zgładzeni. Jednak sama ich odwaga i nieustępliwość nie wystarczyły, by zachować Biafrę przy życiu. Tylko rosnące zaangażowanie zagranicznych sympatyków uchroniło ją od niechybnej klęski i wydłużyło trwanie wojny.
Ciężka sytuacja Biafry w 1968 r. wywołała falę niepokoju i obaw w Europie i USA. Obraz powszechnego głodu wśród uciekinierów umieszczonych w obozach i stopniowo zaciskająca się pętla wojsk federalnych, wstrząsnęły światową opinią publiczną. Żadne inne wydarzenie zagraniczne nie wzbudziło wówczas w Europie tak głębokich emocji. Biafra stała się symbole cierpienia i prześladowań. Sama jej determinacja do dalszej walki w tak okropnych warunkach uwiarygodniała zagrożenie ludobójstwem. T, co się później wydarzyło, było największą w dotychczasowej historii prywatnie zorganizowaną akcją niesienia pomocy. Szczególnie zasłużyły się w tym zakresie instytucje kościelne. Napływająca pomoc pozwoliła Ojukwu finansować wydatki wojenne i utrzymywać Biafrę w grze. Również obce rządy pomagały w utrzymaniu Biafry przy życiu z powodu swoich partykularnych interesów. Portugalia, ostatnie mocarstwo kolonialne w Afryce, zapewniała niezbędne lotniska przystankowe dla ruchu lotniczego w Gwinei Bissau i na wyspie Św. Tomasza, oddalonej o ponad 380 km na południowy wschód od wybrzeży Nigerii. Francja zezwoliła na tajne dostawy francuskiej broni dla Biafry, częściowo pod wpływem opinii publicznej, ale przede wszystkim ze względu na swoje interesy w Afryce. W ten sposób Biafra trwała w tej straszliwej wojnie.
Po tych wszystkich przejściach Ojukwu pozostał nieprzejednany, zdecydowany wytrzymać nawet wtedy, kiedy nie było już żadnej nadziei. Ojukwu przedstawiał siebie jako symbol heroicznego oporu. Dwa dni przed kapitulacją Biafry w styczniu 1970 r. Ojukwu odleciał na wygnanie do WKS, oświadczając: „Dopóki ja żyję, żyje Biafra”. Pozostawił swój naród wyczerpany, zdemoralizowany i rozpaczliwie pragnący pokoju. Biafra ponownie powróciła pod kontrolę Nigerii. Buntownicy z Biafry szybko zostali zintegrowani ze społeczeństwem nigeryjskim. Nikt nie domagał się reparacji. Ibo odzyskali swoje mienie pozostawione na Północy i w innych miejscach Federacji, a sam Gowon powiedział, że w tej wojnie „nie było zwycięzców i nie było pokonanych”. Chcąc zachować jedność państwa podjął on działania mające na celu odbudowę zniszczonego kraju i rekoncyliacji. W 1970 r. ogłosił on zamiar przekazania władzy cywilom do 1976 r. Dzięki swojemu liberalizmowi zyskał sobie uznanie w Afryce, jednak zraził do siebie część armii. Udało mu się ponownie zintegrować kraj, co było ułatwione przez boom naftowy, dzięki któremu rząd federalny mógł finansować wiele programów rozwojowych i skonsolidować swoją władzę.
W czasie wizyty zagranicznej w 1975 r. Gowon został obalony w wyniku bezkrwawego puczu po czym uciekł do Wlk. Brytanii. Jego następca - gen. Mohammed zainicjował wiele zmian w czasie swojego krótkiego urzędowania. Zainicjował proces przeniesienia stolicy federalnej z Lagos do Abudży, próbował zwiększać efektywność funkcjonowania administracji rządowej, a przede wszystkim przygotował przekazanie władzy cywilom. W 1976 r. został jednak zastrzelony w czasie nieudanego zamachu stanu. Nowy premier gen. Olusegun Obasanjo dokonał zmiany konstytucji wprowadzając system prezydencki i jednocześnie rzeczywiście wprowadził rządy cywilne. Zmiany jakościowej w polityce nigeryjskiej jednak nadal nie było. Wręcz przeciwnie. Na mocy nowej konstytucji Nigeria stała się federacją 19 stanów. Zmniejszało to ryzyko polaryzacji między trzema głównymi grupami etnicznymi i pozwalało niektórym grupom mniejszościowym na posiadanie swej własnej reprezentacji. Nowa struktura federalna składała się z czterech stanów zdominowanych przez Hausa-Fulanów, z czterech stanów utworzonych na obszarze Jorubów, dwóch stanów należących do Ibo i dziewięciu stanów zamieszkanych przez mniejszości etniczne. Ponadto konstytucja wymagała, aby partie polityczne miały szeroki, narodowy charakter, czyniąc to niezbędnym warunkiem do ich rejestracji. Obasanjo wyraźnie podkreślał, że nie życzy sobie powrotu do dawnych praktyk. Wybory w 1979 r. przebiegały względnie spokojnie. Wygrała je NPN (National Party of Nigeria), która miała swoją bazę na Północy, ale uzyskała też poparcie Jorubów, Ibo i grup mniejszościowych. Jej przywódca, Shagari był politykiem skromnym, ascetycznym, o łagodnym usposobieniu i skłonnym do kompromisu. W tym czasie (1979) Nigeria stała się szóstym na świecie producentem ropy naftowej, osiągając z tego tytułu wpływy ok. 24 mld. USD rocznie.
Jednakże boom naftowy zrodził niebezpieczną rywalizację o frukty, stanowiska polityczne i biznesowe i związane z nimi przywileje. Dostęp do rządowego procesu dystrybucji środków publicznych stał się furtką do zrobienia fortuny. Shagari był retorycznie sprawnym socjalistą, który traktował państwo jako okazję do łatwych łupów dla członków swojej partii i źródło przywilejów. Ludziom się to średnio podobało, dlatego też zaczęli kwestionować system demokratyczny, który nie był w stanie wykreować liderów politycznych zdolnych do poprawy ich sytuacji materialnej i reprezentujących minimalny poziom etyczno-moralny. Korupcyjna administracja Shagariego była nazywana „rządem kontrahentów, dla kontrahentów i tworzonym przez kontrahentów”. „Prowizje” dla członków rządu od kontraktów rządowych były wówczas najwyższe w Afryce i wynosiły nawet 50%. Badania przeprowadzone w 1980 r. wykazały, że koszt kontraktów rządowych, powiększony o 50% łapówkę, był o 200% wyższy niż w Kenii, która też nigdy nie była wzorcem z Sèvres uczciwości. Inny badania dowiodły, że koszty budownictwa w Nigerii były 3-krotnie wyższe niż w Afryce Wschodniej czy Afryce Północnej i 4 razy wyższe niż w Azji.
Kiedy skończył się boom naftowy, gospodarka nigeryjska pogrążyła się w recesji, zarzucone zostały projekty rządowe, a bezrobocie osiągnęło kolejne rekordy. Przykład Nigerii pokazuje, jak szybko bogactwo płynące z ropy naftowej może być roztrwonione. Olbrzymie wpływy ze sprzedaży ropy wyzwoliły masowy pęd do szastania pieniędzmi. Polityka patronatu i korupcja osiągnęły nowy, niespotykany dotąd poziom. Zapoczątkowano wielkie projekty przemysłowe – zintegrowany kompleks stalowy, przemysł zautomatyzowany, sektor petrochemiczny. Podpisano kontrakty na nową infrastrukturę – drogi, szkoły, domy mieszkalne czy budowę wspomnianej nowej stolicy w Abudży. Urzędnicy państwowi dostali olbrzymie podwyżki płac. Masę pieniędzy wydawano na import dóbr konsumpcyjnych. Defraudacje i korupcja kosztowały miliardy dolarów. Inflacja osiągała kolejne rekordy. W 1979 r. Nigeria miała dodatni bilans handlowy o wartości 1,4 mld. USD, a międzynarodowe rezerwy wynosiły 5,8 mld. USD. W 1982 r. odnotowała bilans deficytu płatniczego wynoszący 7,3 mld. USD, a międzynarodowe rezerwy brutto spadły do 1,9 mld. USD, czyli do przeciętnego, miesięcznego poziomu eksportu. W 1982 r. dług zagraniczny Nigerii wynosił ponad 6 mld. USD. W kolejnym roku cena ropy naftowej spadła o 25%, jednocześnie obcięta została kwota produkcji ropy, ustalona w ramach OPEC, redukując dzienne wydobycie o 2/3. W latach 1983-1984 nigeryjskie dochody budżetowe stanowiły tylko połowę wpływów z 1980 r. i były znacznie niższe od planowanych. Dług Nigerii w 1983 r. urósł do 18 mld. USD i ujawnił prawdę o charakterze boomu naftowego, który pękł jak bańka mydlana. Spadek zaufania przyśpieszył też ucieczkę kapitału i wprowadził kraj na szybką ścieżkę w kierunku niewypłacalności i bankructwa.
Nigeria, która w czasie uzyskiwania niepodległości w 1960 r. była największym na świecie eksporterem orzeszków ziemnych i produktów palmowych, w latach 70-tych prawie wstrzymała eksport orzeszków, oleju palmowego, bawełny, kauczuku i uzależniła się od importu żywności. Rządy stanowe nie były w stanie wypłacać pensji dla nauczycieli i dla służby cywilnej, ani też nabywać lekarstw dla szpitali. Nie przeszkodziło to jednak elicie politycznej nadal toczyć zaciętą walkę o władzę. Wybory w 1983 r. przeprowadzono przy oszustwach na tak ogromną skalę, że nawet doświadczeni obserwatorzy sceny nigeryjskiej byli zaszokowani. Po raz drugi zwyciężył Shagari, ale gdy Nigeria pogrążyła się w anarchii, znowu kontrolę nad państwem przejęli generałowie. Doszło do ponownego zamachu stanu i przejęcia władzy przez gen. Buhariego (1983), który aresztował wielu polityków. Po 2 latach kolejny generał (Babangida) obalił swojego poprzednika, oczywiście na drodze zamachu stanu, tym razem bezkrwawego. Babangida rzekomo miał opowiadać się za powrotem do rządów cywilnych, ale wkrótce nabrał chęci do sprawowania władzy politycznej i ustanowił drapieżną dyktaturę osobistą o wiele bardziej brutalną, niż te, których Nigeria doświadczyła do tej pory. Jego tajne służby bezpieczeństwa same stanowiły prawo dla siebie i wsławiły się arbitralnymi aresztowaniami, zatrzymaniami, torturami i morderstwami. Ugrupowania cywilne – związki zawodowe, studenckie, stowarzyszenia zawodowe, organizacje pozarządowe i prasa – okrzyknięto ekstremistami i je prześladowano, a nawet mordowano.
Babangida, jego wojskowa klika i zaprzyjaźnieni biznesmeni niemiłosiernie grabili dochody ze sprzedaży ropy, ciągnęli wielkie zyski z przemytu narkotyków i systematycznie dopuszczali się przestępstw handlowych na niespotykaną dotychczas skalę. Wielu określało Babangidę jako najbardziej skorumpowanego władcę w całej historii Nigerii, a to doprawdy bardzo trudna konkurencja. Wywołany kryzysem w Zatoce Perskiej gwałtowny wzrost cen ropy naftowej w 1990 r. przyniósł Nigerii niespodziewane dochody ok. 5 mld. USD. Znaczna ich część trafiła do Babangidy i jego otoczenia poprzez rachunki celowe, przypisane do konkretnych projektów i ministerstw. Wg. szacunków Banku Światowego, w 1990 – 1991 r. 2,1 mld. USD z dochodów naftowych skierowano na rachunki pozabudżetowe, czyli po prostu ukradziono. Znaczącą część gospodarki Nigerii stanowiła działalność nielegalna: ponad 1 mld. USD rocznie, co stanowiło 15% zaksięgowanych dochodów rządowych, które wypływały do przemytniczego i przestępczego obiegu w ścisłej współpracy z rządzącą elitą.
Babangida skorumpował tak wielką liczbę przedstawicieli społeczeństwa nigeryjskiego (w tym naukowców, profesorów, przywódców głównych grup zawodowych, związkowców, a nawet duchownych), że oni wszyscy bili się o to, by dostać intratne stanowisko publiczne, gwarantujące dostęp do kasy publicznej. Dlatego Babangida powoływał niezliczone ilości komisji, grup roboczych czy innych komitetów. Miały one nieograniczone budżety, mętne i nieokreślone zadania oraz arbitralne uprawnienia do ulokowania w swej strukturze jego coraz większej armii znajomych, lizusów i zwykłych oportunistów. Cechą szczególną korupcji reżimu Babangidy była bezkarność, gdyż każdy jego akolita mógł bezkarnie kraść, ale pod warunkiem, że będzie lojalny i przywiązany do przywódcy. Tych, którzy zdradzili bądź byli niedostatecznie lojalni terroryzowano przy użyciu wszystkich środków represji, które władza miała do swojej dyspozycji. UNDP w 1990 r. stwierdził, że pod względem przestrzegania praw człowieka Nigeria plasowała się w końcówce krajów rozwijających się, a wg. raportu Banku Światowego z 1991 r. Nigeria zajmowała 13 miejsce pośród najbiedniejszych państw świata. Ale inaczej być nie mogło przy takiej rabunkowej gospodarce.
Po zniesieniu zakazu działalności partii politycznych w 1989 r., Babangida wydał zakaz funkcjonowania całej gamy stowarzyszeń, które uznał arbitralnie za niegodne uczestnictwa w życiu politycznym. Zastąpił je dwiema nowymi, powołanymi przez siebie partiami: SDP (Social Democratic Party) i NRC (National Republican Convention), obie były uzależnione od funduszy państwowych. Politycy starszej generacji zostali odsunięci od działalności politycznej pod pretekstem, że ich poczynania w czasie pełnienia służby państwowej przyniosły – wg. Babangidy – uszczerbek dla „dobrego rządzenia i dla opieki społecznej”. W ten sposób z działalności politycznej zostały wykluczone także grupy uznane przez prezydenta za „ekstremistyczne”.
Mimo wysiłków Babangidy, zmierzających do narzucenia pewnego porządku organizacyjnego i dyscypliny procesowi przejściowemu, wkrótce ujawniły się dawne lojalności polityczne i spory frakcyjne. NRC zaczęto postrzegać jako partię zorientowaną na Północ i reprezentującą konserwatywne interesy Północy. SPD dbała z kolei o interesy Południa. Takie postrzeganie tych partii miało początek w serii wyborów w 1992 r. Kiedy prawybory prezydenckie w 1992 r. zniżyły się do formy międzypartyjnych sporów frakcyjnych, kupowania głosów i wnoszenia skarg do sądów, Babangida odrzucił wszystkich 23 kandydatów i uruchomił nową procedurę nominacji partyjnych. W końcu wyłoniono dwóch kandydatów, którzy mieli walczyć o prezydenturę w 1993 r. Jednym był Abiola, magnat biznesowy i baron medialny, wywodzący się z Joruba. Był jednym z najbogatszych Nigeryjczyków, z interesami w żegludze, bankowości, działalności wydawniczej, rolnictwie, lotnictwie, przemyśle naftowym i w telekomunikacji. Szczególnie jego majątek wzrósł w czasie korupcyjnych rządów Babangidy. Drugim kandydatem był pochodzący z Północy z terenów Hausa – Tofa, mało znany biznesmen nawet na swoim rodzinnym terytorium.
Zarówno Abiola, jak i Tofa należeli do bliskich przyjaciół Babangidy, ale pochodzący z Północy Tofa był przez niego faworyzowany. Abiola, nie dość, że pochodził z Południa, to jego bogactwo w połączeniu z olbrzymimi uprawnieniami prezydenta, mogłyby uczynić go absolutnym hegemonem kraju, uniezależniłoby go to zwłaszcza od elity z Północy, od dawna przyzwyczajonej do sprawowania władzy. Kiedy wszystko wskazywało na to, że Abiola może wygrać wybory, do akcji wkroczył Babangida ze swoją ulubioną taktyką. Zainaugurował kampanię pod hasłem „Babangida musi zostać”, organizując wiece i kampanię medialną. Powołał organizację ABN (Association for Better Nigeria), która domagała się 4 dalszych lat „pokoju, jedności i stabilności” pod jego przywództwem. Na dwa dni przed wyborami ABN otrzymał nakaz przełożenia wyborów od Sądu Najwyższego. Mimo tego Narodowa Komisja Wyborcza (NEC) zdecydowała się na kontynuowanie procedur wyborczych. Same wybory wbrew obawom przebiegły sprawnie i pokojowo. Nieoficjalne wyniki wskazywały na wyraźne zwycięstwo Abioli, który miał zdobyć 58% głosów w całym kraju. Po raz pierwszy w historii Nigerii mieszkaniec Południa wygrał wybory prezydenckie. Potrafił uzyskać poparcie ponad granicami etnicznymi, regionalnymi i religijnymi, które tradycyjnie antagonizowały Nigerię. Jednakże po opublikowaniu połowy wyników wyborczych, ABN otrzymał od jednego z sądów na Północy nakaz powstrzymania NEC od ogłoszenia oficjalnych wyników. Nastąpiła fala przeciwstawnych orzeczeń sądowych, nakazujących NEC podanie ich do publicznej wiadomości. Następnego dnia NEC poinformowała, że zmuszona jest zawiesić ogłoszenie wyników, a po tygodniu rząd ogłosił, że dla uniknięcia anarchii sądowej anulował wyniki wyborów. W wystąpieniu telewizyjnym Babangida powiedział, że głosowanie zostało nieodwołalnie zbrukane uchybieniami proceduralnymi i zatargami prawnymi. W efekcie wojskowa klika Babangidy z Północy uczyniła wszystko, by nie dopuścić do wyboru człowieka z Południa, który mógłby zagrozić jej interesom.
Kiedy Nigeria pogrążyła się w zamieszkach, chaosie i represjach, Babangida nie był w stanie utrzymać swojego stanowiska głowy państwa i po miesiącu ustąpił z urzędu prezydenta. Wtedy przewrotu dokonał gen. Sani Abacha, silny człowiek z Północy, zniósł on konstytucję i zlikwidował wszystkie instytucje demokratyczne, które powstały w ciągu 4 ostatnich lat. Jego dyktatura stała się z czasem straszniejsza od wszystkiego, co dotychczas Nigerii się przydarzyło. Trudno zliczyć przewroty i chaos, który nastąpił w kraju w kolejnej dekadzie. Nawet jak na niskie standardy ustanowione przez nigeryjskich dyktatorów, gen. Abacha osiągnął wyżyny złej sławy. Ze swojej rezydencji w Abudży chętnie używał brutalnej siły dla uciszenia swoich przeciwników i dalszego ograbywania kraju. Był wyjątkowo brutalny, pod tym względem nie dorównywał mu żaden z jego „wielkich” poprzedników. Był typem samotnika, który rzadko pokazywał się publicznie i praktycznie unikał wyjazdów zagranicznych. W czasie swojej prezydentury w latach 90-tych XX w. ani razu nie odwiedził Lagos, handlowej stolicy kraju. Ochraniany przez swoją gwardię, był niedostępny dla większości swoich ministrów i rządzącej rady wojskowej. Spotykał się tylko z nielicznymi doradcami cywilnymi i bliskimi mu biznesmenami. Mimo tego, z jego rezydencji roztaczała się atmosfera strachu, jakiego nigdy dotąd Nigeryjczycy nie doświadczyli. Ludność cywilna szybko przekonała się, że sprzeciwianie się dyktaturze Abachy pociąga za sobą ogromne koszty i jeszcze większe ryzyka. Wole Soyinka, laureat Literackiej Nagrody Nobla (1986), zmuszony został w 1995 r. do ucieczki z kraju przez Benin do USA, napisał: „Abacha jest gotów obrócić Nigerię w ruinę, jeśli nadal utrzyma się na stanowisku”.
Po kilku miesiącach od zamachu stanu w listopadzie 1994 r., Abacha musiał stawić czoło narastającym żądaniom do ustąpienia ze stanowiska. Największe niepokoje pojawiły się na Południu. Tamtejsi politycy nadal byli oburzeni, że wybory z 1993 r., które wygrał Abiola, zostały im „ukradzione” przez generałów z Północy. Prasa opozycyjna rozpętała energiczną kampanię, skierowaną przeciwko wojskowym. W maju 1995 r. luźny sojusz głównie południowych ugrupowań NADECO (National Democratic Coalition), postawił Abachy ultimatum, domagając się przekazania władzy Abioli. Rozwiązany parlament udzielił im swojego poparcia. W czerwcu 1995 r. Abiola ogłosił się prezydentem i został nawet zaprzysiężony. Na konferencji prasowej powiedział Fredrą: „Niech się dzieje wola nieba”. Abacha kazał go aresztować pod zarzutem zdrady, ale wywołało to tylko wybuch niezadowolenia. Pracownicy kluczowego przemysłu naftowego ogłosili bezterminowy strajk. Przyłączyli się do nich pracownicy banków, nauczyciele i pielęgniarki. Strajk w sektorze naftowym sparaliżował rafinerie, co doprowadziło do ostrego niedoboru produktów naftowych w całym kraju. O 1/3 zmniejszył się eksport ropy naftowej.
Aby stłumić te strajki, Abacha sięgnął do przekupstwa i zastraszania. Dokonywał aresztowań, stosował bandyckie metody, a w końcu odwołał się do jawnych represji. Zdelegalizował związki zawodowe w przemyśle naftowym, a opornych aresztował. Zakazał działalności NADECO i wydawanie niezależnych gazet. Nad krajem nastała ciemna epoka. W marcu 1995 r. Abacha dokonał nowej czystki, twierdząc, że wynalazł kolejny spisek. Wśród aresztowanych było dwóch generałów: Obasanjo (były prezydent w latach 1976-1979) i Yar’ Adua – bogaty biznesmen z Północy o ambicjach prezydenckich. Wszyscy spiskowcy zostali uznani winnymi w tajnych procesach przed specjalnym trybunałem wojskowym oraz otrzymali wyroki śmierci lub wieloletniego więzienia. Obasanjo został skazany na dożywocie, a Yar’ Adua dostał wyrok śmierci. Pod wpływem międzynarodowych protestów wyroki te zostały złagodzone. Wszelkie protesty, jak na przykład ludu Ogoni w Delcie Nigru, były przez armię brutalnie stłumione, a ich przywódcy straceni. W Lagos zastrzelona została żona Abioli, bojowniczka o prawa kobiet, a generała Yar’ Adua zamordowano w więzieniu. Również w armii przeprowadzono czystkę, pozbywając się dysydentów. Rozstrzelani zostali zastępca Abachy oraz inni oficerowie pochodzący z Joruba.
Abacha utrzymywał rządy silnej ręki, po czym zamarzyła mu się legalizacja władzy poprzez uzyskanie mandatu demokratycznego w wyborach. Jednakże jego plany polityczne legły w gruzach, ponieważ w 1998 r. zmarł w ramionach dwóch hinduskich prostytutek. Jego następca, gen. Abubakar, szybko odwrócił bieg wydarzeń. W ciągu kilku tygodni uwolnił wielu więźniów politycznych, w tym gen. Obasanjo. Rozpoczęły się negocjacje w sprawie uwolnienia Abioli, ale ten w międzyczasie zmarł na atak serca. Abubakar oznajmił publicznie, że ma zamiar przywrócić w Nigerii cywilne rządy. Ten najgorszy okres w historii niepodległej Nigerii zakończył się dopiero w 1999 r., kiedy to wybory wygrał wojskowy przywódca Nigerii z lat 70-tych gen. Obasanjo, zdobywając 63% głosów, głównie dzięki poparciu Północy. Jego partia PDP (People’s Democratic Party) uzyskała też kontrolę nad zgromadzeniem narodowym. Obasanjo został zaprzysiężony na prezydenta, kończąc 16-letni okres władzy wojskowej.
Stan kraju 40 lat po uzyskaniu niepodległości był opłakany. Wole Soyinka nazwał Nigerię „otwartym wrzodem na ciele kontynentu”. Mimo naftowego eldorado, którego wartość wyceniano na ok. 280 mld. USD, gospodarka była zrujnowana. Usługi publiczne były chronicznie niedofinansowane, szkoły i szpitale chyliły się ku upadkowi. Wyższe szkolnictwo niemal przestało funkcjonować. Telekomunikacja ledwie dyszała, a infrastruktura drogowa była zniszczona. Chroniczne były przerwy w dostawie prądu, brakowało też paliwa na stacjach benzynowych. W 2000 r. Nigeryjczycy byli ubożsi niż na początku boomu naftowego w 1973 r. PKB na mieszkańca wynosił 310 USD rocznie, co stanowiło mniej niż 1/3 jego wielkości w 1980 r. Połowa ludności musiała wyżyć za mniej niż 30 centów dziennie. Co drugi Nigeryjczyk nie miał dostępu do bezpiecznej wody pitnej. Prawie 1/5 dzieci umierała przed osiągnięciem wieku 5 lat. Niemal połowa dzieci w tym wieku miała zahamowania w rozwoju z powodu niedożywienia. Miliony ludzi żyły w slumsach, otoczonych stertami gnijących odpadów, bez dostępu do podstawowych udogodnień.
Bilans kolejnych rządów był przerażający. Instytucje państwa, w tym administracja, pochłaniały olbrzymie sumy pieniędzy, ale jakość świadczonych przez nie usług była katastrofalna. Mnożyły się malwersacje i przekupstwo. Wojskowi spotykali się z powszechną nienawiścią, a policja zachowywała się jak siła okupacyjna, rutynowo okradając biednych ludzi z pieniędzy, a niekiedy współpracując nawet z gangami. Paramilitarne brygady policji słynęły z tak straszliwej brutalności, że zostały przezwane „Kill and go”. Liczebność policji była umyślnie utrzymywana na niskim poziomie, aby nie stała się konkurencją dla wojska. Lagos, które wówczas liczyło już sporo ponad 10 mln. mieszkańców, posiadało zaledwie 12 tys. policjantów. Wymiar sprawiedliwości był bardzo niewydolny. Więźniowie często przebywali latami w zamknięciu, czekając na zakończenie procesu. Komisja rządowa, zajmująca się przeludnieniem w więzieniach, odkryła, że połowa więźniów nie była skazana prawomocnym wyrokiem. Niektórzy siedzieli w swych celach 10 lat i nigdy nie widzieli sędziego. Przebieg procesów sądowych bardziej zależał od wręczonych łapówek niż od faktycznego stanu rzeczy. Wielu przestępców nie musiało obawiać się wymiaru sprawiedliwości, ponieważ pochodzili ze znanych rodzin bądź znajdowali się pod kuratelą polityków obozu władzy. Każdy, kto miał pieniądze i znajomości, mógł posłużyć się instytucjami państwowymi dla pognębienia swoich przeciwników, czy to w sporach o ziemię i kłótniach biznesowych, czy też w osobistych porachunkach.
Olbrzymie kwoty pochłaniała realizacja prestiżowych projektów, które nie przynosiły żadnych korzyści. Wydano łącznie 8 mld. USD na budowę kompleksu stalowego w Ajaokucie, który nie wyprodukował ani jednej tony stali. Dalsze miliardy utopiono przy budowie nowoczesnej stolicy w Abidży, pełnej hoteli i biurowców. Służyły one rządzącej elicie, ale nie przynosiły większych korzyści dla zwykłych Nigeryjczyków. Jeszcze gorsze było to, że olbrzymie sumy pieniędzy zostały ukradzione ze skarbu państwa. Chciwość Abachy była nieporównywalnie większa od zachłanności wszystkich jego poprzedników. Ocenia się, że ukradł on ponad 4 mld. USD. Pieniądze wyprowadzał bezpośrednio z budżetu państwa lub pozyskiwał je z kontraktów rządowych czy poprzez różne sztuczki w rodzaju Naftowego Funduszu Powierniczego. Założył ten fundusz pod pretekstem przekazywania dodatkowych dochodów, pochodzących ze wzrostu cen produkowanych w kraju paliw, na budowę infrastruktury i na cele inwestycyjne. Tego rodzaju grabieże utrzymywały się aż do końca reżimu gen. Abubakara. W ciągu kilku miesięcy między grudniem 1998 r., a końcem marca 1999 r. rezerwy dewizowe zmniejszyły się o 2,7 mld. USD.
Nigeria znalazła się w gronie najbardziej skorumpowanych państw świata. Wsławiła się oszustwami handlowymi, a szczególnie oszustwem przedpłaty, znanym lokalnie jako „Szwindel 419”, od numeru paragrafu w kodeksie karnym, który zabraniał stosowania takich praktyk. Wyłudzanie pieniędzy polega na tym, że oszust proponuje ofierze podział pieniędzy, po dokonaniu przelewu na jej konto ze źródła o wątpliwej legalności. Ofiara zwabiona chęcią zysku i nieznająca struktury urzędniczej państwa, z którego rzekomo mają zostać przelane pieniądze, godzi się na zainwestowanie własnych funduszy, by opłacić koszty transakcyjne. Te opłaty przejmowane są przez oszusta, który następnie znika, nie dokonując ostatecznie żadnej wpłaty na rzecz ofiary. E-maile są pisane zazwyczaj po angielsku i zawierają błędy gramatyczne. Ale zdarzają się też listy w innych językach przetłumaczone na translatorze. I pomyśleć, że taki prymitywny proceder wynaleziono w Nigerii, a w samym tylko 1997 r. wg. witryny snopes.com za pomocą tego mechanizmu wyłudzono od obywateli USA ok. 100 mln. USD. Nigeryjskie kartele odgrywały też czołową rolę w światowym handlu narkotykami. Kontrolowały znaczną część dostaw heroiny, wwożonej do USA.
W wyniku wszystkich tych trudności, z jakimi borykała się Nigeria, odrodziła się rywalizacja etniczna i religijna. Grupy etniczne i religijne widząc kompletną abdykację państwa od swoich podstawowych powinności, odwróciły się od niego i skierowały się do pierwotnych afiliacji, licząc na pomoc i opiekę. Politycy wykorzystywali rozpacz i rozczarowanie poczynaniami rządu centralnego dla swoich własnych celów. Wyjątkowo zażarte było współzawodnictwo między rywalizującymi ugrupowaniami. Stawką tej gry były dochody państwa i zdolność polityków pozyskania ich do grona swoich zwolenników. Mnóstwo grup etnicznych tego tygla narodowościowego zerwało się do protestów. Jedni domagali się samostanowienia, inni chcieli kontrolować swoje zasoby gospodarcze, jeszcze inni stawiali sobie cele kulturalne i społeczne. Wiele grup etnicznych tworzyło własne milicje i używało straży obywatelskiej do zwalczania ciągłego wzrostu przestępczości. Coraz częściej dochodziło do konfliktów etnicznych.
Działacze Jorubów utworzyli swoją partię (OPC) w przekonaniu, że na północy zawiązał się spisek by ich zmarginalizować. Po śmierci Abioli i powołaniu rządu Obasanjo (też wywodzącego się z Jorubów) sytuacja się nie uspokoiła. Sam Obasanjo był postrzegany jako zwolennik Północy. W wyborach z 1999 r. zdecydowana większość Jorubów głosowała przeciwko niemu, preferując własne ugrupowanie polityczne. Wkrótce doszło też do poważnych aktów przemocy między Joruba a Hausa (m.in. 50 osób zginęło koło Lagos, gdzie Hausa żyli i handlowali orzeszkami ziemnymi od pokoleń, starcia w Delcie Nigru, dążenia Ibo do odtworzenia Biafry i wiele innych). Również na północy Nigerię rozdzierały nawroty waśni religijnych między muzułmanami a chrześcijanami. Od lat 80-tych XX w. wojujące grupy muzułmanów agitowały za wprowadzeniem w północnych stanach większej liczby przepisów szariatu (prawa islamskiego). Obasanjo udało się opanować sytuację w kraju, mimo licznych konfliktów etnicznych na początku kadencji, kiedy to po wprowadzeniu szariatu (prawa islamskiego) w kilku północnych i centralnych stanach dochodziło do starć między chrześcijanami i muzułmanami.
Często przyczynami tych wszystkich wydarzeń były zarówno szerzące się ubóstwo, bezrobocie, przestępczość i niezdolność rządu do uporania się z tymi problemami, jak też wierzenia religijne. Upadek aparatu sprawiedliwości i nieprzestrzeganie prawa przyczyniły się do coraz bardziej natarczywych na Północy żądań wprowadzenia prawa szariatu. Młodzi ludzie powoływali się na swoją pobożność i wstępowali do straży obywatelskich, aby wymusić wprowadzenie szariatu – nie z pobudek religijnych, lecz ze względów politycznych. Politycy z kolei wykorzystywali lojalność religijną jako środek do zdobycia masowego poparcia w ich własnej walce o władzę. Po zaprzysiężeniu Obasanjo (1999) – chrześcijanina z Południa – napięcia religijne nasiliły się. Politycy z Północy, którzy przyczynili się do jego wyboru, rozczarowali się szybko, gdyż okazał się on mniej posłuszny, niż to sobie wyobrażali. Wkrótce po objęciu urzędu Obasanjo usunął setki starszych rangą oficerów, którzy byli mocno związani z poprzednim reżimem wojskowym i w większości pochodzili z Północy. Boleśnie odczuwając utratę władzy politycznej, przywódcy Północy zaczęli straszyć chrześcijańską ukrytą agenturą i posłużyli się szariatem jako narzędziem do umocnienia solidarności mieszkańców północy Nigerii. Próba wprowadzenia prawa szariatu dla muzułmanów w Zamfarze, zubożałego stanu na dalekiej północy, doprowadziła do krwawych zamieszek i śmierci tysięcy ludzi.
We wczesnych latach rządów Obasanjo wybuchło tak wiele gwałtownych sporów – o ziemię, z powodu polityki, religii i etniczności, a przede wszystkim o pieniądze – że wydawało się, iż nie da się Nigerią rządzić. Jeden z najludniejszych krajów świata, podzielony na blisko 500 grup etnicznych, posiadających swój własny porządek społeczny, dostarczał nieograniczonych okazji do różnych niepokojów. Obasanjo dzielnie walczył o utrzymanie w ryzach sporów etnicznych i starał się uporać z mnóstwem stojących przed Nigerią problemów, ale niewiele potrafił dokonać. Rozkład Nigerii był zbyt głęboko zakorzeniony, a korupcja stanowiła immanentną część systemu sprawowania władzy, aby można było znaleźć łatwe rozwiązania. Ponadto polityka nigeryjska nadal pozostawała areną walki elity, rozglądającej się za możliwościami wyprowadzania pieniędzy publicznych, a nietroszczącej się o reformy gospodarcze i społeczne. W 2003 r. Obasanjo został wybrany na kolejną kadencję. Jednak Nigeryjczycy byli rozczarowani politykami jak nigdy dotąd. To, że względnie spokojne przeprowadzenie drugich wyborów w ciągu 4 lat uznano za ogromny sukces, świadczyło o bardzo niskich oczekiwaniach wobec Nigerii.
Na plus Obasanjo można zapisać, że rozwiązał szybko spór terytorialny z Kamerunem dotyczący półwyspu Bakassi, bogatego w zasoby ropy naftowej. Z rozwiązywaniem innych problemów, ważnych dla rozwoju gospodarczego było już dużo gorzej. Po dwóch kadencjach Obasanjo próbował oczywiście manipulować przy konstytucji, ale został zablokowany przez Senat, co oznaczało, że demokracja w tym kraju zaczyna odnosić sukcesy. Kolejny prezydent nie cieszył się dobrym zdrowiem i zmarł w czasie swojej kadencji. Następnym został Goodluck Jonathan, słynący z noszenia wielkich kapeluszy, które stały się jego znakiem rozpoznawczym. Wybory prezydenckie w 2011 r. były wyjątkowo uznane za uczciwe i mniej więcej spełniające standardy demokratyczne. Goodluck wyznaczył sobie takie priorytety jak walka z korupcją, ubóstwem energetycznym oraz doprowadzenie do negocjacji pokojowych z rebeliantami z delty Nigru. Żaden z tych celów nie został osiągnięty. Kiedy byłem w Nigerii w 2013 r. kraj był dosłownie przeżarty korupcją, wyłączenia prądu były na porządku dziennym, w kraju nie działała żadna rafineria ropy, stąd u tego jednego z głównych producentów ropy na świecie brakowało paliwa na stacjach benzynowych. Dodatkowo za czasów urzędowania Goodlucka nastąpił wzrost znaczenia islamskiego ugrupowania terrorystycznego Boko Haram. Terroryści chcieli skończyć z korupcją i niesprawiedliwością oraz wprowadzić na terenie całej Nigerii we wszystkich 36 stanach prawo szariatu. Oczywiście nie jest to możliwe, gdyż inną potężną grupę religijną poza islamskimi plemionami Fulani i Hausa tworzą chrześcijanie z plemienia Ibo, natomiast na zachodzie kraju mieszkają Joruba, którzy wyznają religie animistyczne.
Założone w 2002 r. przez Muhammeda Yusufa Boko Haram początkowo nie działało spektakularnie, atakowało posterunki policji i mniejsze oddziały wojska. Sytuacja zmieniła się po 2009 r., po coraz brutalniejszych i krwawych atakach na cele kontrolowane przez rząd federalny. Yusuf został schwytany i zabity w areszcie. Po chwilowej przerwie wróciła fala zwiększonego terroru już w 2010 r. pod nowym kierownictwem Abubakara Shekau’a. Obiektem ataków terrorystów poza budynkami rządowymi stały się chrześcijańskie kościoły i szkoły w szczególności na północnym wschodzie i centrum kraju. Obydwie strony konfliktu nie ustępowały sobie w przemocy. Siły rządowe równie brutalnie dokonywały egzekucji złapanych terrorystów bez wyroków sądowych. Organizacje praw człowieka ostro potępiały te praktyki rządu nigeryjskiego. Od 2012 r. terror narastał i taka sytuacja trwa do dzisiaj. Goodluck próbował nieśmiało sugerować amnestię by znaleźć rozwiązanie pokojowe konfliktu, ale sami terroryści zniweczyli racjonalność jego argumentów. W samym 2012 r. zostało zabitych przez terrorystów 2800 osób, w 2014 r. terroryści porwali 275 dziewczynki z prywatnej szkoły w prowincji Borno, czym oburzyli cały cywilizowany świat. Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła sankcje na terrorystów Boko Haram (zamrozili ich aktywa, nałożyli embargo na dostawę broni oraz restrykcje na podróże zagraniczne), ale okazały się one zupełnie nieskuteczne. Terror wzrastał, a ugrupowanie ogłaszało kolejne obszary pod kontrolą państwa islamskiego.
W 2014 r. Goodluck miał też pecha, gdyż mimo wzrostu gospodarczego spadła cena ropy na rynkach światowych, co spowodowało wzrost ubóstwa całej rzeszy Nigeryjczyków, szczególnie tych mieszkających na obszarach wiejskich na północy kraju. A zbliżały się kolejne wybory. Goodluck postanowił zaakceptować pomoc wojskową sąsiednich krajów: Beninu, Kamerunu, Czadu i Nigru i rozpoczął wielką ofensywę przeciwko rebeliantom. Znaczna część obszarów kontrolowanych przez terrorystów została odzyskana, co umożliwiło przeprowadzenie wyborów w 2015 r. Miały one charakter chyba najbardziej demokratyczny w historii kraju, wygrał je kandydat opozycji - szef państwa w latach 1984-85 Buhari, który wrócił do wielkiej gry na fali haseł walki z korupcją i polepszenia bezpieczeństwa kraju. Na początku swojej drugiej kadencji po 30 latach Buhari musiał zmierzyć się ze spadkiem cen ropy, który w 2016 r. doprowadził do pierwszej recesji po 25 latach. Mimo ponownego wzrostu gospodarczego w 2018 r. kraj wykazywał największą liczbę osób żyjących w biedzie na całym świecie! To w tej chwili globalne centrum ubóstwa: ponad 90 mln. mieszkańców żyje w nędzy, wg. Banku Światowego w 2022 r. poniżej progu ubóstwa znalazło się kolejne 11 mln. osób. To więcej niż w Indiach, które mają przecież siedmiokrotnie większą populację. Buhari (rocznik 1942) miał ponadto spore problemy zdrowotne, kilkakrotnie udawał się na tajne leczenia bez informowania opinii publicznej. W 2017 r. zniknął nawet na kilka miesięcy.
Prezydent osiągnął pewien progres w zwalczaniu korupcji, ale jakoś dziwnym trafem tępił ją głównie u swoich przeciwników politycznych, ignorował natomiast wszelkie jej przejawy w swoim ugrupowaniu. Nie potrafił też zlikwidować terroru Boko Haram, który mimo podziałów wewnętrznych nadal regularnie dokonuje krwawych zamachów w wielu miejscach Nigerii, o czym światowa opinia publiczna jest regularnie informowana. Po 50 latach coraz niespokojniej jest też w Biafrze, gdzie secesjoniści ponownie się uaktywniają. Piractwo sprawiło, że Zatoka Gwinejska stała się jednym z najniebezpieczniejszych wód na świecie, drugą po Somalii jego kolebką, zagrażając poważnie żegludze morskiej. Korzyści z piractwa czerpią prawdopodobnie terroryści z Boko Haram. W głębi lądu też nie jest lepiej, poza terrorem na północnym wschodzie trwa tam konflikt między koczowniczymi pasterzami a rolnikami, który przesuwa się z centrum kraju na południe. W 2019 r. Buhari został ponownie wybrany na kolejną kadencję, zdobywając komfortową większość 56% głosów nad swoim najpoważniejszym kontrkandydatem w wyborach, w których wzięło udział aż 70 kandydatów. Trudno doprawdy uwierzyć, jak mógł wygrać wybory nie rozwiązując żadnego problemu kraju. Odpowiedzi pewno należy szukać w hymnie nigeryjskim, który brzmi mniej więcej tak: „zbudujemy naród, gdzie rządzić będzie prawo i sprawiedliwość” (“to build a nation where law and justice shall reign”), czyli PiS po nigeryjsku!
Od późnych lat 60-tych XX w. największa obecnie w Afryce gospodarka oparta była na przemyśle wydobycia ropy. Wzrost cen ropy po 1973 r. był katalizatorem wzrostu gospodarczego w transporcie, budownictwie, przemyśle przetwórczym i usługach publicznych. To spowodowało migrację ludności z terenów wiejskich do większych ośrodków miejskich. Państwo nie było w stanie stworzyć tym ludziom ludzkich warunków egzystencji, stąd slumsy, które widziałem w Lagos należą do największych i jednocześnie najobrzydliwszych, które widziałem na świecie. Sytuacja ta doprowadziła do stagnacji rolnictwa i zmiany struktury eksportu kraju, w której istotnie spadł udział oleju palmowego, orzeszków ziemnych, czy bawełny. Od 1975 r. Nigeria zmuszona była sprowadzać ryż i maniok, by zaspokoić wewnętrzne potrzeby konsumpcyjne. Przez kilka lat ten system w miarę nieźle funkcjonował. Sytuacja jednak zmieniła się pod koniec lat 70-tych, kiedy ceny ropy na rynkach światowych zaczęły podlegać dużym fluktuacjom, a kraj zaczął doświadczać eksplozji demograficznej. Mimo, że nadal spora część ludności była zatrudniona w rolnictwie, to nie była w stanie zaspokoić popytu na żywność, stąd rząd zmuszony był dokonywać drogich zakupów żywności za granicą. Oczywiście ekipy rządowe pod wodzą armii nie były w stanie wymyśleć skutecznych sposobów uzdrowienia sytuacji w tym kraju o jednym z największych areałów powierzchni uprawnej w Afryce, dlatego stać ich było jedynie na pomysły zakazujące bądź istotnie ograniczające import żywności, co pogarszało jeszcze sytuację, doprowadzając do lawinowego wzrostu cen. W latach 90-tych rząd zaczął nawet prywatyzować firmy państwowe, w szczególności w sektorze komunikacji oraz transporcie, co spowodowało, że te sektory należą dzisiaj do najlepiej rozwiniętych w całej gospodarce. Na początku XXI w. z uwagi na niestabilność przychodów budżetowych spowodowanych dużą fluktuacją cen ropy naftowej na rynkach światowych, Nigeria zaczęła zaciągać dług na rynkach międzynarodowych oraz wprowadzać oszczędności budżetowe. W rezultacie coraz większa część budżetu była przeznaczana do spłaty długów, co przy wzrastającej korupcji spowodowało pogorszenie się sytuacji wielu mieszkańców. W 2005 r. Nigeria osiągnęła porozumienie z wierzycielami skupionymi w Klubie Paryskim, na mocy którego nastąpiło umorzenie części długu po spłacie ustalonej kwoty. Ten warunek został spełniony, tym samym Nigeria stała się pierwszym krajem afrykańskim, który osiągnął porozumienie z wierzycielami publicznymi.
Nigeria ma niesamowity potencjał i niewątpliwie spore szanse na dołączenie do grona najważniejszych globalnych gospodarek. Ma nie tylko jedne z największych złóż ropy naftowej, ale też ogromną powierzchnię gruntów rolnych oraz młodą, technologicznie zaawansowaną populację. Jednak lata politycznej niestabilności, ogromnych zaniedbań rozwojowych, wielkiej korupcji i nadmiernego uzależnienia od ropy sprawiły, że kraj stał się też jednym z największych problemów Afryki, gdyż jego gospodarka stanowi aż 25% potencjału gospodarczego całej Afryki. Nigeria jest bardzo niebezpiecznym miejscem, destabilizowanym przez etniczne i religijne napięcia, niezadowolenie młodych ludzi pozostających w większości bez pracy oraz przestępczość i przemoc na skalę wręcz niewyobrażalną. Nigeryjska gospodarka jest uzależniona od wydobycia ropy, która odpowiada za 90% eksportu i połowę przychodów budżetowych kraju. Ta była kolonia brytyjska (wielka część wspomnianych problemów w prostej linii sięga korzeniami do czasów kolonialnych) nie podniosła się po krachu naftowym w 2014 r., a w czasach postpandemicznych wątpliwe by szybko wstała na nogi. Pandemia jeszcze pogorszyła sytuację ludności. Dochody rozporządzalne Nigeryjczyków spadły do najniższego poziomu od czterech dekad.
Aż 1/3 Nigeryjczyków w wieku produkcyjnym nie ma pracy. W porównaniu do początków pierwszej kadencji Buhariego bezrobocie wzrosło w 2021 r. aż czterokrotnie. Trudno wprost uwierzyć, że polityk mający tak tragiczne statystyki może być wybieralny, ale Nigeria to kraj nieograniczonych możliwości. Buhari zamknął Nigerię na import, paraliżując w ten sposób lokalne firmy, które nie mogą sprowadzać potrzebnych towarów. Uniemożliwił nabywanie wielu produktów (od wykałaczek po cement) oraz zamknął granice, by powstrzymać przemyt ryżu. Polityka ta ograniczyła inwestycje zagraniczne, spowodowała wzrost cen żywności do 15-letniego maksimum oraz odstraszyła wiele firm, jak np. sieć supermarketów z RPA. Inwestorów odstrasza też opłakany stan dróg w kraju. Doprawdy trudno się po tym dużym kraju poruszać poza ośrodkami miejskimi. W zamyśle prezydenta forsowana przez niego reforma rolna miała być narzędziem w walce z nędzą i bezrobociem w kraju, gdzie ponad połowa społeczeństwa pracuje w sektorze rolniczym. Buhari subsydiował nawozy i wprowadził wyższe podatki na żywność z importu. Nigeria stała się bardzo niebezpiecznym krajem, który notuje wysokie wskaźniki porwań dla okupu.
Wg. MFW nigeryjska gospodarka w 2021 wzrosła o 3,6%, a w 2022 r. o 3,1%. Jednak deficyt budżetowy w 2023 r. wyniósł aż 6,1% PKB. Nic dziwnego, że inflacja wzrosła z 22,8% w czerwcu 2023 r. do 34,2% w czerwcu 2024 r. W zastraszająco szybkim tempie rośnie też relacja długu publicznego do PKB, która na koniec pierwszego kwartału 2024 r. wynosiła już 49,5% (wzrost z 39,8% rok wcześniej). Odpowiedzią Buhariego oraz jego następcy jest wzrost zadłużenia kraju, którego obsługa pochłania już ponad 80% dochodów państwa. Monogospodarka naftowa ma poważne skutki uboczne. Handel kradzioną ropą napędza w delcie Nigru przemoc i korupcję. Firmy naftowe szacują, że co miesiąc w ręce grasujących tam licznych gangów trafia ropa warta ponad miliard dolarów. Do tego częste wycieki ropy, za które winę ponoszą zarówno koncerny naftowe, jak i złodzieje, niemal całkowicie zdegradowały środowisko naturalne. Mimo, że przychody z wydobycia ropy dominują budżet centralny, to spora cześć naftowych pieniędzy rozpływa się w rajach podatkowych. Wg. Transparency International Nigeria jest 35 najbardziej skorumpowanym krajem na świecie. Na długiej liście nigeryjskich polityków i biznesmenów, którzy ukrywają wielkie sumy w rajach podatkowych są doradcy polityczni prezydenta oraz byli ministrowie ropy naftowej. Wobec tych faktów dziwić może zachwyt wielu analityków w świecie nad wielkimi perspektywami rozwojowymi Nigerii. Wg. PwC, jeśli tylko ten kraj ze swoim szybkim tempem wzrostu i bogactwami naturalnymi rozwinie infrastrukturę i ludzki potencjał, w 2050 r. może stać się 13 największą gospodarką na świecie. Od ponad 20 lat w Nigerii nie zanotowano ani jednego zamachu stanu, kolejni prezydenci zgodnie z konstytucją nie przedłużają swoich kadencji, a wybory uznawane są za demokratyczne. Rządzenie tym olbrzymim krajem jest nie lada wyzwaniem.
Nigeria nie jest moim ulubionym krajem afrykańskim. Ludzie generalnie są nieprzyjemni, mało gościnni, warunki prowadzenia działalności gospodarczej dalekie od przejrzystości, niemniej jest to w tej chwili najważniejsza gospodarka kontynentu afrykańskiego i chociażby z tego powodu zasługuje na uwagę. Turystycznie przy całej sympatii do Afryki trudno ten kraj polecić przyjaciołom ze względu na aspekty bezpieczeństwa oraz kwestie zdrowotne szczególnie w Lagos i okolicach. Moim przewodnikiem po Nigerii był były poseł do polskiego Sejmu - John Godson, pochodzący z plemienia Ibo pastor chrześcijański. John wrócił do Nigerii i ogłosił, że będzie ubiegał się o stanowisko prezydenta swojej ojczyzny. Jest jeszcze dosyć młody, niezwykle dynamiczny i pełen pomysłów, a poza tym przyjacielem Polski. Trzymajmy za niego kciuki, gdyż jest on przeciwieństwem sędziwego prezydenta Buhariego, a Nigeria potrzebuje nowych, dynamicznych ludzi, którzy byliby w stanie pchnąć ją do przodu. Jego pierwsze podejście nie powiodło się. Następcą Buhariego został Bola Tinubu, podobnie jak Buhari wywodzący się z koalicji APC, były burmistrz Lagos. Tinubu w swoim rodzinnym południowo-zachodnim regionie Nigerii był znany jako „polityczny ojciec chrzestny” za pomoc we wprowadzaniu innych na urzędy. Nie wróży to niczego dobrego zarówno dla samych Nigeryjczyków, jak również dla ich gospodarki. Pierwszy rok kadencji Tinubu potwierdził niestety te obawy. Z niepokojem należy śledzić zatem dalszy rozwój sytuacji w tym kraju.
Commentaires