top of page

The Traveling Economist

Podróże okiem ekonomisty

05627c8f-b097-4592-8be1-e638b8d4b90d_edited_edited.jpg
Home: Witaj
Home: Blog2

Meksyk

Meksyk jest kwintesencją Ameryki Południowej, prawdziwym hegemonem, wschodzącą potęgą gospodarczą, siódmą gospodarką świata, jedną z najszybciej rozwijających się i nadrabiających zapóźnienia cywilizacyjne. A jest to jedna z kolebek cywilizacji człowieka, którego pierwsze ślady sięgają 13 tysięcy lat. Byli tutaj Olmekowie, Majowie ( to z tego okresu pochodzą majestatyczne piramidy w Teotihuacán w pobliżu Ciudad de Mexico, który w tym czasie był jednym z największych miast na świecie), Toltekowie, wreszcie potężne imperium stworzyli Aztekowie. Cywilizacja i imperium Azteków zostały zniszczone przez hiszpańskich konkwistadorów. Po odkryciu Nowego Świata i pierwszych porażkach z oddziałami Majów, do Meksyku udał się z kolejną ekspedycją Hernan Cortez w 1519 r., co stanowiło początek 300 letniej hegemonii hiszpańskiej nad regionem. Mimo, że armia Corteza była nieliczna (zaledwie 600 osób), a wojska Azteków były 10 000 razy liczniejsze (!), to jednak wielu Indian nie chciało walczyć z Cortezem z powodu okrutnych ofiar z ludzi, które w celach rytualnych dokonywali Aztekowie. Cortez sprytnie to wykorzystał zawierając koalicje z lokalnymi plemionami indiańskimi. Jego armia stawała się coraz liczniejsza, by w 1521 r. osiągnąć aż 100 tys. Po zaciętych walkach Cortez zdobył stolicę Azteków, schwytał, osobiście torturował i w końcu zamordował ich ostatniego władcę Cuauhtemoca, oraz odbudował stolicę, nadając jej nazwę Meksyk. Wokół jego postaci narosło wiele legend. Jego podbój Meksyku z garstką ludzi jest wprawdzie uważany za przykład geniuszu strategicznego, niemniej powielał on tylko dobrze sprawdzony schemat działania konkwistadorów, polegający na skłócaniu i podboju ludności tubylczej. Upadek stolicy Azteków Tenochtitlán był decydujący dla podboju Meksyku, ale inne części kraju, jak Jukatan zostały podbite ostatecznie wiele lat później (dopiero pod koniec XVII wieku). Do zwycięstwa Hiszpanów przyczynił się nie tylko ich spryt, ale też epidemia ospy, którą Europejczycy przywieźli do Nowego Świata, a która spowodowała śmierć jednej trzeciej populacji Indian w pierwszych sześciu miesiącach po przybyciu Hiszpanów. Cortez natychmiast zakazał azteckich mordów rytualnych i szybko poprosił króla Hiszpanii by wysłał misjonarzy w celu chrześcijańskiej ewangelizacji nowej kolonii. Franciszkanie i dominikanie bardzo szybko i sprawnie uporali się z tym zadaniem w ciągu kilkudziesięciu zaledwie lat. Hiszpanie nazwali wówczas Meksyk Nową Hiszpanią, panowali niepodzielnie 300 lat. Dzięki nowym zdobyczom terytorialnym w Nowym Świecie Hiszpania stała się jednym z dominujących mocarstw ówczesnej Europy i przedmiotem zazdrości zwłaszcza Anglii i Francji, a waluty terytorium (srebrna peseta albo hiszpański dolar) były pieniądzem globalnym. Hiszpanie narzucili nowym terytoriom system pańszczyzny (encomiendas), który był rodzajem pracy przymusowej. Nie było to jednak niewolnictwo, które konkwistadorzy rezerwowali dla górnictwa. W ciągu trzech wieków hiszpańskiego panowania w Meksyku osiedliło się ok. 700 tys. Hiszpanów, przeważnie byli to mężczyźni. Wraz z innymi Europejczykami, Afrykańczykami i miejscowymi Indianami stworzyli oni istną mieszankę narodowościową (mestizos, czyli metysi), którzy stanowią zdecydowaną większość populacji Meksyku.

Meksyk uzyskał niepodległość w 1821 roku na fali powstań narodowowyzwoleńczych, które ogarnęły cały kontynent Ameryki Południowej. Po trwającej 10 lat wojnie wojska hiszpańskie zostały pokonane przez miejscowych secesjonistów kreolskich, a wicekról (rodzaj gubernatora hiszpańskiego) zmuszony był abdykować. W 1823 r. wprowadzony został ustrój republikański. Szybko jednak młoda republika skonfrontowana została z poważnymi problemami. Najpierw była to secesja Teksasu dokonana przez amerykańskich osadników, a w 1845 r. wybuchła wojna amerykańsko-meksykańska, która kompletnie zrujnowała gospodarkę Meksyku. Następnie już w czasie rządów Benito Juareza kraj został zaatakowany przez Francję. Juarez po zakończeniu Wojny Secesyjnej w USA dostał jednak wsparcie Amerykanów i tym samym zakończona została krótka historia Drugiego Cesarstwa (Francji w Meksyku), w 1867 r. cesarz Maksymilian został rozstrzelany, a „cesarstwo” się rozpadło. Po śmierci Juareza władzę przejął Porfirio Diaz, który z kolei sprawował rządy dyktatorskie aż do 1911 r. Był zręcznym manipulatorem, wyspecjalizował się w szczególności w fałszowaniu wyborów, ale także w eliminowaniu i mordowaniu opozycji. Wyborcom z kolei zawsze mówił to, co chcieli usłyszeć. Obaliła go rewolucja meksykańska. Najbardziej znani liderzy rewolucji Pancho Villa i Emiliano Zapata dążyli do wywłaszczenia właścicieli latyfundiów (1000 rodzin, Kościół i obcokrajowcy posiadali 97% gruntów ornych) i realnej reformy rolnej. Mimo przejęcia kontroli nad miastem Meksyk, w kolejnych latach ich rebelia została stłumiona przez lojalistów, wspartych też interwencją USA. Okres rewolucji pojawiał się w wielu znanych produkcjach hollywoodzkich, z których najsłynniejsza, moim zdaniem, to „Viva Zapata” E. Kazana. Warto zobaczyć, by poczuć atmosferę tego okresu.

Po kilkunastoletnim chaosie politycznym w kraju w 1923 r. władzę przejęła na długie lata PRI (Partido Revolucionario Institucional), która rządziła aż do wyborów prezydenckich w 2000 r. Po II Wojnie Światowej Meksyk doświadczył wiele kryzysów gospodarczych, cały czas rządzony był przez PRI. Ekonomistów interesuje przede wszystkim kryzys walutowy i gospodarczy Meksyku, który do historii ekonomii światowej przeszedł pod nazwą tequila crisis. Początki tego kryzysu wystąpiły już w 1982 r., kiedy Meksyk zanotował duży deficyt budżetowy (aż 16% PKB) oraz dług publiczny przekraczający 85% PKB, który finansowany był głównie na rynkach zagranicznych. Nastąpił kryzys walutowy, który pociągnął za sobą kryzys zadłużeniowy oraz bankowy (znacjonalizowano banki), co z kolei było przyczyną głębokiej recesji gospodarczej. Średni wzrost PKB w latach 1979-1989 wyniósł zaledwie 2,1%. Była to zatem stracona dekada (podobnie jak w Polsce). Władze monetarne zareagowały standardowo, zmniejszając deficyt poprzez wprowadzenie restrykcji budżetowych. W tym okresie udało się też zmienić strukturę zadłużenia z rynków zagranicznych na rynek krajowy, co spowodowało, że tequila crisis nie był aż tak głęboki. Miał on charakter kryzysu bankowego, w przeciwieństwie do kryzysu 1982 r. (kryzys bilansu płatniczego). Koszt ratowania banków był jednak wyjątkowo duży. Banki po 1982 r. były w stosunkowo dobrej kondycji, charakteryzowały się zupełnie przyzwoitą rentownością, również dzięki istotnej roli kapitału zagranicznemu. Sytuacja zmieniła się w 1994 r. Do tego czasu napływ kapitału zagranicznego był trzykrotnie większy niż deficyt bilansu płatniczego i jednocześnie wzrastały rezerwy walutowe. W efekcie działania banku centralnego nakierowane były wyłącznie na przeciwdziałaniu nadpłynności sektora bankowego poprzez operacje sterylizujące (zdejmowanie z rynku nadmiaru pieniądza), by uniknąć presji inflacyjnej. Negatywnym aspektem tego procesu był wzrost kosztów działania banku centralnego. Od początku 1994 r. tendencja wzrostowa napływu kapitału zagranicznego została odwrócona. Poziom rezerw walutowych drastycznie się zmniejszył do zaledwie 6 mld USD w grudniu 1994 r. W takiej sytuacji teoria głosi, że należy dokonać radykalnego podniesienia stóp procentowych i zdewaulować walutę krajową ze wszystkimi negatywnymi skutkami dla wyhamowania wzrostu gospodarczego. Ten klasyczny mechanizm nie został jednak zastosowany w Meksyku. W momencie wybuchu kryzysu nie zmieniono polityki monetarnej na restrykcyjną ze względów politycznych. W roku wyborów prezydenckich politycy nie chcieli nawet słyszeć o podejmowaniu niepopularnych decyzji. Zamiast tego w grudniu 1993 r. podjęto decyzję o sfinansowaniu długu publicznego krótkookresowymi kredytami walutowymi, czyli uczyniono odwrotnie niż 10 lat wcześniej, zwiększajac w ten sposób ryzyko wystąpienia kryzysu. Dla obniżenia kosztów obsługi długu rząd skonwertował dług denominowany w peso na dług krótkoterminowy denominowany w dolarze USA. Większość skonwertowanych papierów dłużnych posiadało 91-dniowy termin wykupu, mimo że warunki ich pierwotnej emisji przewidywały okres wykupu półroczny, bądź roczny. Dodatkowo w 1994 r. sytuacja na rynkach międzynarodowych nie sprzyjała Meksykowi, wzrastało ryzyko kursowe oraz ryzyko krajowe, co przy niskiej rentowności papierów meksykańskich w porównaniu z krótkookresowymi papierami amerykańskimi sprawiło trudności w ich uplasowaniu. Musiała wzrosnąć ich rentowność, a pod koniec 2014 r. dokonano faktycznej dewaluacji peso o 15% przez rozszerzenie dopuszczalnego pasma wahań. Okazało się to niewystarczające i kurs peso został całkowicie uwolniony.

Oparcie zadłużenia publicznego na krótkookresowych kredytach walutowych okazało się bardzo ryzykowną strategią. Dodatkowo przyczyna kryzysu była praktycznie wbudowana w mechanizm kursowy Meksyku. Do 1995 r. był to bowiem system kursu stałego bądź kurs związany z koszykiem walut (przede wszystkim dolara USA). Wtedy gracze rynkowi są przekonani, że kurs walutowy nie zmieni się, dopóki nie nastąpi konflikt z innymi ważniejszymi celami polityki ekonomicznej rządu. Jeśli taki konflikt występuje, to wówczas ci gracze (zwani moim zdaniem niesłusznie spekulantami, bo słowo to ma charakter pejoratywny, a przecież ci inwestorzy zachowują się ze swojego punktu widzenia racjonalnie) przewidując zmianę polityki kursowej, próbują przyspieszyć konieczne decyzje poprzez zajmowanie krótkich pozycji walutowych (oczywiście o charakterze spekulacyjnym, bo przecież nie ma gwarancji, że władze monetarne takie decyzje podejmą) zakładających dewaluację atakowanej waluty. Nie wierzą w stabilność kursu i możliwości jego utrzymania przez bank centralny. Kryzys walutowy w Meksyku nie wybuchł z powodu wysokiego długu rządowego, gdyż w latach go poprzedzających nie był on wcale taki wysoki (1990: 50%, 1991: 46%, 1992: 35%, 1993: 35%, 1994: 37,2%). W tym samym czasie w Niemczech i Francji wynosił on 50%, w Hiszpanii 60%, we Włoszech blisko 300%, a w Belgii jeszcze więcej. Jednak w Meksyku zrealizowała się samospełniająca prognoza. Wyborom prezydenckim w 1994 r. towarzyszyły niepokoje społeczne (powstanie zbrojne w prowincji Chapas), inwestorzy zauważyli ponadto topniejące rezerwy walutowe kraju. Doszli do wniosku, że Meksyk nie będzie w stanie wykupić swojego długu zagranicznego, którego zapadalność przypadła na początek 1995 r. Rząd w takiej sytuacji stracił możliwość rolowania długu. Szybki wzrost gospodarczy i realna aprecjacja peso spowodowały wzrost deficytu na rachunku obrotów bieżących i w następstwie wzrost deficytu bilansu handlowego. W warunkach globalizacji prowadzenie polityki makroekonomicznej stało się dużo bardziej złożone. W Meksyku wystąpiła bardzo gwałtowna reakcja na deficyt bilansu handlowego, co z kolei wywołało kryzys walutowy. Dewaluacja spowodowała obniżenie ratingu inwestycyjnego kraju i możliwość zaciągania długu za granicą. Zresztą inwestorzy przyjęli decyzję o skokowej dewaluacji peso za zbyt spóźnioną. Innym wyzwaniem meksykańskiej polityki gospodarczej w II połowie lat 80-tych była walka z inflacją. W 1987 r. rząd przyjął plan stabilizacji gospodarczej oparty na mechanizmie kursu walutowego. Podpisano umowę społeczną, w której ustalono, że ceny, place i poziom kursu walutowego będzie ustalany na regularnych spotkaniach rzadu z organizacjami pracodawców i pracobiorców. W ten sposób doszło do zmiany reżimu kursowego ze stałego na regulowany pasmem wahań (adjustable narrow band). Gospodarka zareagowała w sposób przewidywalny: nastąpił boom gospodarczy, agregaty monetarne (M2, M3), rosły szybciej niż PKB, realny kurs walutowy wyraźnie się wzmocnił, a nierównowaga na rachunku bieżącym zaczęła się zwiększać z uwagi na niski wzrost produktywności pracy i konkurencyjności towarów krajowych za granicą. W latach 1989-1993 doszło do realnej aprecjacji peso o 30% (w szczycie nawet 60%). Wzmocnieniu waluty towarzyszył, jak zwykle w takich okolicznościach, wzrost napływu portfelowego kapitału zagranicznego, który w warunkach niskiej inflacji dawał początkowo nadzieję na utrzymanie trwałego wzrostu gospodarczego. Dobrej sytuacji gospodarczej towarzyszyła agresywna polityka banków komercyjnych (w szczególności udzielały one kredyty konsumpcyjne dla sektora prywatnego). Generalnie można powiedzieć, że o ile rząd prowadził zupełnie rozsądną politykę budżetową, to banki nie wykazały się podobnym rozsądkiem, doprowadzając przez nadmierną emisję kredytu do narastania problemu złych długów oraz pozwalając na nadmierne zadłużanie przedsiębiorstw. Dodatkowo gdy różnica nominalnych stóp procentowych w kraju i za granicą jest duża, wówczas przedsiębiorstwa uznają, że warto podjąć ryzyko walutowe i skorzystać z pozornie tańszych kredytów zagranicznych. Oczywiście takie ryzyko firmy mogą zabezpieczyć stosując odpowiednie instrumenty hedgingowe, ale w Meksyku (nie tylko zresztą tam, w Polsce mieliśmy ponad dekadę temu kryzys spowodowany stosowaniem spekulacyjnych opcji walutowych) nie były one stosowane ze względu na ich wysoki koszt, słabą dostępność, ale przede wszystkim bagatelizowanie ryzyka przez zarządy firm. Podobny zresztą rodowód ma problem kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich w Polsce, który zatrząsł stabilnością naszego systemu bankowego. Kryzys walutowy w Meksyku doprowadził do załamania konsumpcji sektora prywatnego (z 4,6% w 1994 do minus 9,5% w 1995), drastycznego spadku PKB (z 4,4% w 1994 do minus 6,2% w 1995), załamania się produkcji przemysłowej (spadek z 4,8% do minus 7,8% w 1995 i minus 10,4% w 1996), podwojenia stopy bezrobocia oraz gwałtownego wzrostu inflacji do 35% w 1995 r. To wszystko spowodowało, że system bankowy Meksyku znalazł się na krawędzi załamania. Wtedy nastąpiła potężna interwencja rządu poprzez wdrożenie kilku programów wspomagających system bankowy bez konieczności uruchamiania kredytów refinansowych banku centralnego (ich emisja doprowadziłaby niewątpliwie do jeszcze większego wzrostu inflacji, przez co konieczne byłoby utrzymywanie wysokich stóp procentowych w dłuższym czasie ze wszystkimi negatywnymi skutkami dla kondycji gospodarki). Była ona sfinansowana środkami publicznymi, których koszt wyniósł ok. 20% PKB. Głównym problemem dla rządu meksykańskiego było szybkie odzyskanie wiarygodności na rynku długu. Było to możliwe po przyznaniu i szybkim uruchomieniu przez USA i MFW pakietu ratunkowego dla Meksyku (pożyczka stabilizacyjna w wysokości 50 mld $, a później tzw. Brady bonds). Dzięki tej akcji na początku 1995 r. odpływ kapitału z Meksyku został zahamowany.

Kryzys w Meksyku był dla świata zaskakujący. Meksyk był w niezłej sytuacji gospodarczej, był za to chwalony przez MFW, Bank Światowy, czy OECD. W szczególności buforem, który uśpił czujność analityków był niski deficyt budżetowy i finansów publicznych oraz nieduża inflacja. Dodatkowo kraj przystąpił do NAFTA (północno-atlantyckie stowarzyszenie wolnego handlu), zanotował olbrzymi wzrost transgranicznych obrotów kapitałowych oraz obrotów handlowych z zagranicą. W takich warunkach nastąpiła realna aprecjacja kursu poprzez politykę silnego peso (skutek walki z inflacją), wzrost deficytu na rachunku obrotów bieżących i deficytu bilansu płatniczego. Nie znaczy to, że nie wolno posługiwać się kursem walutowym dla osiągnięcia celów inflacyjnych. Trzeba to jednak czynić w sposób wyważony. Kurs walutowy nie może być jedynym elementem stabilizacji antyinflacyjnej, w odpowiednim czasie potrzebne jest dostosowanie kursowe, zapobiegające nadmiernemu deficytowi obrotów bieżących. W przypadku Meksyku, ze względów politycznych jak i negocjacji członkowskich w NAFTA, decyzja w sprawie dewaluacji niestety nie zapadła. Musi też być dobrany odpowiedni reżim kursowy, gdyż nadmierne usztywnienie kursu przy braku możliwości jego utrzymania (z powodu niewystarczających rezerw walutowych) prowokuje atak spekulacyjny na walutę. Autorzy polskiej transformacji systemowej kilka lat wcześniej lepiej odrobili lekcje z makroekonomii i zadbali o systemowe wsparcie polityki kursowej. Dodatkowo regulator systemu finansowego Meksyku w zapędzie liberalizacyjnym początku dekady lat 90-tych nie zauważył zbyt dużej ekspansji akcji kredytowej banków dla sektora prywatnego, która przez kilka lat przed kryzysem przyrastała w tempie 25% rocznie oraz pogarszającej się jakości portfela kredytowego. Lekcja kryzysu meksykańskiego to także maksyma, że reformy stabilizujące wskaźniki makroekonomiczne powinny uwzględniać realne procesy gospodarcze. Nie należy przedwcześnie liberalizować przepływów kapitałowych bez zdrowego systemu bankowego. Taki błąd popełniono w Meksyku, takich błędów uniknął wcześniej Balcerowicz w Polsce.

Gospodarka meksykańska bardzo boleśnie odczuła skutki kryzysu. Place realne dopiero po 10 latach wróciły do poziomu z 1994 r., PKB przez kolejną dekadę rósł średnio w tempie 2,6% rocznie, znacznie poniżej potencjału rozwojowego kraju. Stąd też nazwa efektu tequili, który daje się we znaki długie lata po zażyciu tego skądinąd oryginalnego trunku. Ja mogę to tylko potwierdzić, po nadużyciu tequili wiele lat temu nadal mam odrazę do tego napoju, myślę, że każdy kto go nadużył zachowuje się podobnie.

W czasach pandemii PKB Meksyku - drugiej po Brazylii gospodarce Ameryki Łacińskiej - spadł o 8,5% w 2020 r., jednak w ostatnim kwartale 2020 r. gospodarka radziła sobie lepiej niż oczekiwano. Recesja była największa od 1932 r., czyli od Wielkiego Kryzysu. W drugiej połowie 2020 gospodarka odrobiła znaczną cześć strat pandemicznym, a PKB wzrósł w ostatnim kwartale roku o 3,1% w porównaniu z kwartałem poprzednim. Jednak gwałtowny wzrost zakażeń pod koniec 2020 doprowadził do ponownego wprowadzenia ograniczeń w handlu, co zagraża ożywieniu na początku 2021 r. Perspektywy są zatem trudne dla Meksyku, chociaż sprawne wprowadzenie programu szczepień może pomóc w ożywieniu (Meksyk jest pierwszym państwem w Ameryce Łacińskiej, które rozpoczęło szczepienia). Goldman Sachs przewiduje realny wzrost PKB w 2021 r. na poziomie 4%. Inne czynniki sprzyjające wzrostowi gospodarki to planowany silny wzrost gospodarczy w USA w związku z tarczą pomocową Bidena, dodatkowe poluzowanie polityki monetarnej oraz korzystne terms of trade. Od 2018 roku prezydentem Meksyku jest Lopez Obrador, który wygrał wybory za trzecim podejściem. Jest przedstawicielem antyestablishmentowej Partii Odrodzenia Narodowego Morena, którą sam założył (mimo że wcześniej należał - jak większość meksykańskiej klasy politycznej - do PRI) i typowym złotoustym reprezentantem latynoskiego typu populisty, znajdującego łatwe rozwiązania dosyć skomplikowanych problemów. Jedną z jego wiekopomnych inicjatyw było usunięcie z centralnego bulwaru Mexico City - Paseo de la Reforma - pomnika Krzysztofa Kolumba. W ten sposób władze chciały zademonstrować, że Kolumb, który otworzył Hiszpanom drogę do Nowego Świata, nie jest ich bohaterem. Wcześniej Lopez Obrador - po raz kolejny zresztą - ogłosił, że Meksyk chce przeprosin od Hiszpanii oraz Kościoła katolickiego za podbój, ludobójstwo, kolonizację i grabież bogactw przedkolumbijskiego Meksyku. Rok wcześniej Lopez Obrador napisał w tej sprawie list do króla Hiszpanii oraz papieża Franciszka. Napisał wówczas, że „rany otwarte na skutek podboju 500 lat temu wciąż ropieją, a krzywdy domagają się pojednania - należy spisać krzywdy i zniewagi wyrządzone rdzennym ludom Meksyku, czyli gwałty na prawach człowieka. Były rzezie i zniewolenie, podboju dokonano mieczem i krzyżem, narzucono jednej kulturze i cywilizacji inną kulturę i cywilizację”. Król Filip nie odpowiedział, a zamiast niego rząd Hiszpanii wyraził głębokie ubolewanie z powodu meksykańskiej prośby i odrzucił ją, dodając że najazdu Hiszpanów nie można interpretować w dzisiejszych pojęciach, ale zapewnił, że chce współpracować z rządem Meksyku.

Na Obradora spadła wówczas fala krytyki i drwin z powodu jego historycznego rewizjonizmu. Historycy i intelektualiści, meksykańscy i hiszpańscy, drwili, że Obrador mieni się dziedzicem kultury ludów Mezoameryki sprzed podboju Corteza, choć sam jest białym potomkiem hiszpańskich osadników przybyłych w XIX wieku do niepodległego Meksyku i nie ma nic wspólnego z indiańskimi korzeniami. Zresztą prekolumbijscy Aztekowie podbili dziesiątki plemion przed przybyciem Hiszpanów, corocznie z pojmanych jeńców wybierali dziesiątki tysięcy ludzi, które składali bogom w ofierze, brutalnie mordowali i w końcu zjadali. Gdyby do Corteza nie przyłączyło się 100 tys. wojowników z podbitych wcześniej przez Azteków plemion, Hiszpanie nigdy nie zdobyliby ich stolicy Tenochtitlán. Wielu z nich przyłączyło się do konkwistadorów także później, przeszło na chrześcijaństwo i wzięło udział w podboju reszty tego ogromnego kraju, ciesząc się przywilejami otrzymanymi od Hiszpanów. Po roku od tamtych listów Obrador powtórzył niemal dokładnie swoje żądanie przeprosin i wyraził nadzieję, że Hiszpanie oraz papież się zreflektują. Meksyk pod wodzą swojego oryginalnego prezydenta planuje w 2021 r. zorganizować wiele uroczystości, które mają upamiętnić m.in. 700-lecie założenia stolicy prekolumbijskiego imperium Azteków Tenochtitlán, 500-lecie jego zdobycia przez Corteza oraz 200-lecie niepodległości Meksyku. Z tego powodu Obrador wysłał do Europy swoją żonę, która w Watykanie ponownie wręczyła papieżowi Franciszkowi list z prośbą, by przeprosił za „haniebne bestialstwa” wyrządzone rdzennym ludom w imię wiary katolickiej. Z kolei we Francji, Austrii i Niemczech pierwsza dama Meksyku zabiegała o zwrot skarbów dawnych kultur meksykańskich, które zostały wywiezione do Europy. W Wiedniu prosiła o zwrot napierśnika, który król Azteków Moctezuma podarował Cortezowi, a we Włoszech zażądała zwrotu kodeksów spisanych przez hiszpańskich misjonarzy, zawierających wyczerpujące opisy zwyczajów rodzimej kultury. Brak informacji o skuteczności tych zabiegów, ale prawdopodobieństwo sukcesu jest zapewne podobne do żądań kilkuset miliardów odszkodowań od Niemiec przez PiS i równie mądrej polityki historycznej tej partii zbliżonej do historiozofii Obradora.

Meksyk to też kraj mający do zaoferowania wiele niewiarygodnie pięknych miejsc i atrakcji turystycznych. To nie tylko gwarantowane słońce, zadziwiająca scenieria, piękne piaszczyste plaże Jukatanu, ale też niezwykle bogata spuścizna kulturalna i historyczna tego olbrzymiego i fascynującego kraju. Równie popularne jak ośrodki turystyczne takie jak Acapulco, Cancun, Playa Del Carmen, czy wyspa Cozumel jest dobrze zachowane wspaniałe miasto Majów Chichén Itza, niezwykle urokliwe Tulum, piramidy Azteków w Teotihuacán. Na mnie wielkie wrażenie zrobiło miasto Puebla z nocnym balem ludowym, na którym zabawiali się jego mieszkańcy. Nigdzie nie czułem specjalnego niebezpieczeństwa, chociaż wrażenie robią uzbrojeni po zęby policjanci i wojsko patrolujące ulice. Dużo większym zagrożeniem dla bezpieczeństwa zdrowotnego jest natomiast tequila, przed której nadużywaniem przestrzegam, gorąco zachęcając do odwiedzin tego niezwykle gościnnego kraju.


43 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kostaryka

Gwatemala

Honduras

O mnie

Ekonomista, finansista, podróżnik.
Pasjonat wina i klusek łyżką kładzionych.

Kontakt
IMG_4987.JPG
Home: Info

Subscribe Form

Home: Subskrybuj

Kontakt

Dziękujemy za przesłanie!

Home: Kontakt
bottom of page