top of page

The Traveling Economist

Podróże okiem ekonomisty

05627c8f-b097-4592-8be1-e638b8d4b90d_edited_edited.jpg
Home: Witaj
Home: Blog2

Kuwejt

Zaktualizowano: 6 maj 2024

Kuwejt to niewielkie państwo (populacja przekracza ledwie 4,5 mln. ludzi, z czego jedynie 30% to rodowici Kuwejtczycy) leżące nad Zatoką Perską, pomiędzy Arabią Saudyjską a Irakiem. Jednocześnie Kuwejt jest jednym z najważniejszych imperiów naftowych świata, posiadającym ok. 6%-10% światowych złóż ropy, który ma ambicje w przyszłości być drugim Singapurem w światowym handlu.

Historia tego niewielkiego skrawka ziemi o wielkości dwukrotnie mniejszej niż woj. Mazowieckie jest zaskakująco bogata i to na długo przed odkryciem największego bogactwa kraju - ropy naftowej. Tereny te były częścią antycznej Mezopotamii, Wschodniej Arabii, byli tutaj Grecy, Aleksander Wielki, później kalifat muzułmański, a od XVI w. obszar znajdował się pod kontrolą Portugalczyków. W XVIII w. lud Utubów, z którego wywodzi się panująca do dzisiaj dynastia, przybył z głębi Półwyspu Arabskiego na obszar niewielkiej wioski rybackiej. Przedsiębiorczy Utubi szybko przejęli władzę, a Kuwejt stał się wkrótce ruchliwym i znaczącym portem - łącznikiem szlaków handlowych z Półwyspu do Indii. Od 1756 r. władzę nad krajem nieprzerwanie sprawuje dynastia as-Sabah. Port rozwijał się na tyle dynamicznie, że jeszcze w XVIII w. Brytyjczycy, a później Niemcy, zaczęli korzystać z usług Kuwejtczyków. Ogromny potencjał Kuwejtu postanowiło wykorzystać także Imperium Osmańskie, które uznało go za część swojego imperium (1871). Szejk Kuwejtu nie akceptował jednak zwierzchnictwa tureckiego sułtana, szukał więc pomocy w uniezależnieniu się od Turków. W ten sposób Wlk. Brytania, na prośbę kuwejckiego władcy, stała się oficjalnym protektorem portu (1899).  

Początki rywalizacji mocarstw na obszarze Zatoki Perskiej (dzisiejszy Irak i Kuwejt) sięgają drugiej połowy XIX w. Tereny nad Tygrysem i Eufratem wchodziły wtedy w skład Imperium Osmańskiego. Nie stanowiły w nim jednak wyalienowanej enklawy. Obejmowało ono znaczną część Bliskiego Wschodu, opierając się od Wschodu o Persję, na południu o pas śródziemnomorskich krajów Afryki Północnej po Algierię na Zachodzie. Pod nominalnym bądź bezpośrednim zwierzchnictwem tureckich sułtanów znajdowała się jak widać znaczna część świata arabskiego.

Imperium Osmańskie lata swojej świetności miało jednak dawno za sobą. Zajmowany obszar stanowił bodaj ostatnią spuściznę ważnej niegdyś pozycji międzynarodowej. Mocno spóźnione próby reform w połowie XIX w. nie były w stanie poprawić na tyle kondycji państwa, było mogło ono stawić czoło wyzwaniom epoki. Miraż osmańskiej potęgi rozwiązała ostatecznie carska armia w 1878 r. Przybywając w sukurs antytureckiemu powstaniu w Bułgarii, po kilkunastu tygodniach walk znalazła się na przedmieściach Stambułu. Do szturmu nie doszło wyłącznie dzięki dyplomacji państw zachodnich zaniepokojonych możliwością przekształcenia przez Rosję basenu Morza Czarnego w zamknięty wewnętrzny akwen. Klęska w wojnie z Rosją miała poważne konsekwencje, gdyż oznaczała praktycznie początek rozbiorów Turcji. Upadek państwa osmańskiego wykorzystywały bowiem mocarstwa europejskie, stopniowo, ale też bardzo konsekwentnie redukując stan posiadanych przezeń ziem arabskich. Francuzi, odczekawszy przeszło pół wieku od czasu odebrania Algierii (1830), oficjalnie przejęli w 1882 r. kontrolę nad Tunezją, pozbawiając sułtana nawet tylko tytularnego zwierzchnictwa nad nią. W tym samym roku utracił on podobnie nominalną już tylko władzę w Egipcie na rzecz Brytyjczyków. 

Rok 1878 okazał się dla Turcji bardzo feralny. Mocarstwa europejskie na kongresie berlińskim narzuciły Turcji kontrolę nad liberalnymi reformami wewnętrznymi. Ironia losu zbliżała zatem jedyny kraj, który nigdy oficjalnie nie uznał rozbiorów Polski, do sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się 100 lat wcześniej. Rezultaty nałożonego nadzoru zewnętrznego, hamującego proces modernizacji gospodarczej, dały o sobie znać bardzo szybko. Po niespełna 3 latach rząd sułtański, nie będąc w stanie spłacić zaciągniętych długów, zmuszony był ogłosić bankructwo. Kontrolę nad finansami Turcji przejęły państwa wierzyciele, przejmując faktycznie w swoje ręce ster nad gospodarką turecką. Zewnętrzna kontrola spowodowała całkowitą penetrację Turcje przez mocarstwa europejskie. Dotyczyło to całego terytorium państwa tureckiego, w tym obszarów arabskich nad Tygrysem i Eufratem. Ziemie te administracyjnie zostały podzielone na 3 wilajety (prowincje): Bagdad, Mosul i Basra i już w pierwszej połowie XIX w. stały się przedmiotem wzmożonego zainteresowania Brytyjczyków. Początkowo najważniejszym powodem była koncepcja przeprowadzenia tędy skróconej drogi do Indii z całą towarzyszącą temu infrastrukturą. Dzięki uzyskanym od władz w Stambule koncesjom na utworzenie linii żeglugowych po Tygrysie i Eufracie Anglicy uruchomili stałe połączenie między Bagdadem a Basrą. Anglicy kontrolowali zarówno cały szlak wodny jak również zbudowaną przez Kompanię Wschodnio-Indyjską linię telegraficzną. Otwarcie Kanału Sueskiego w 1869 r., a precyzyjniej przejęcie przez Brytyjczyków kontrolnego pakietu akcji nad nim 3 lata później wyhamowało nakłady inwestycyjne nad Tygrysem i Eufratem. Nowa droga tranzytu do Indii odebrała co prawda ważny atrybut gospodarczej atrakcyjności, ale zarazem przyczyniła się do wzrostu znaczenia geopolitycznego tego obszaru jako bezpośredniego zaplecza perły brytyjskiej korony.

W początkach XX w. ponownie zresztą zaczęło się ono przeplatać z czynnikiem ekonomicznym. Za sprawą upowszechnienia silników spalinowych napędzanych paliwem produkowanym z ropy naftowej teren ten stał się niemal idealnym rezerwuarem tego surowca. Wysoko gatunkowe złoża zalegające tuż przy powierzchni, co nie nastręczało technicznych problemów z eksploatacją, pozwalały na bardzo tanie wydobycie. Przy niskim poziomie cen ropy na początku XX w. odpowiadającym dzisiejszym ok. 20 USD za baryłkę i niewielkim popycie na ropę oraz wobec powszechnego jeszcze występowania tego surowca w przyrodzie, kiedy to wiele państw (w tym Polska) posiadało własne, praktycznie nienaruszone naturalne zasoby, rachunek ekonomiczny był jedynym czynnikiem decydującym o ich przemysłowej eksploatacji. Złoża w dolnym biegu Tygrysu i Eufratu okazywały się doskonale dostosowane do panujących wówczas wymogów rynkowych. Zresztą to w dużej mierze za sprawą eksploatacji ich na Bliskim Wschodzie ceny ropy w świecie systematycznie obniżały się. W USA zanim jeszcze w latach 90-tych XIX w. odkryto złoża ropy w Teksasie, płacono za nią nawet 4 razy mniej niż na przełomie lat 60- i 70-tych XIX w., kiedy to bezpośrednie następstwa wojny secesyjnej nie odgrywały pod tym względem większej roli. 

Wzrost geopolitycznego i ekonomicznego znaczenia południowo-wschodnich rubieży Imperium Osmańskiego dostrzegli również konkurenci kolonialni Brytyjczyków, w szczególności kajzerowskie Niemcy. Był to zresztą swoisty precedens z ich strony. W pierwszej dekadzie istnienia II Rzeszy jednym z narzuconych przez kanclerza Bismarcka filarów polityki zagranicznej tego państwa było bowiem stronienie od zaangażowania w rywalizację kolonialną. Turcję postrzegał jednak jako część Europy. W rezultacie przeświadczenie „żelaznego kanclerza” o miejscu Niemiec w Europie, przesuwało jej południowo-wschodnie granice aż nad Zatokę Perską. 

Raczkująca dopiero niemiecka „Weltpolitik” zdawała się świetnie wyczuwać orientalne klimaty. Już na kongresie berlińskim Niemcy starały się odegrać rolę obrońcy Turcji przed zalewem słowiańskim. A 20 lat później, u schyłku stulecia w 1898 r. cesarz Wilhelm II, podróżując do Jerozolimy, świetnie wpisał się w ten scenariusz, ogłaszając się protektorem wyznawców islamu. Po raz pierwszy złożył taką deklarację w bardzo specyficznym miejscu, bo w Damaszku przy grobie Saladyna (opanował wszystkie ziemie krzyżowców, włącznie z Jerozolimą), co z pewnością miało swoją wymowę. Wypowiedziane przez niego słowa: „300 mln. muzułmanów może liczyć na moją przyjaźń” były bardzo symptomatyczne i nieprzypadkowe („Möge der Sultan und mögen die 300 Millionen Mohammedaner, die auf der Erde zerstreut lebend, und Ihren Kalifen verehren, dessen versichert sein, dass zu allen Zeiten der deutsche Kaiser Ihr Freund sein wird”). Nie była to zresztą pierwsza cesarska wyprawa do Turcji, gdyż 9 lat wcześniej w 1889 r. Wilhelm II przybył z uroczystą wizytą do Stambułu, gdzie odwiedził sułtana. W przeciwieństwie do cara Mikołaja wybrał się do Turcji otrzymawszy uprzednio serdeczne zaproszenie. 

Pozornie puste i niewiele znaczące gesty podobne do tego z Damaszku przekładały się jednak na wymierne i bardzo konkretne korzyści. Sułtan turecki nie pozostawał wobec nich obojętny i Niemcy będące w początkach jego panowania niewiele znaczącym, bo dopiero 15-tym partnerem handlowym Turcji pod względem wielkości obrotów, pod koniec plasowały się na drugim miejscu, zaraz po Wlk. Brytanii. Ekspansja Niemiec postępowała sukcesywnie do etapów budowy linii kolejowej mającej zgodnie z założeniami połączyć Berlin i Basrę poprzez Stambuł, Mosul i Bagdad. W połowie lat 80-tych. IX w. ukończony został  system kolei bałkańskich. Natychmiast też zapadła decyzja o rozszerzeniu frontu robót i w 1888 r. reprezentujący niemiecką finansjerę Alfred von Kaull, prowadzący negocjacje w imieniu założyciela Deutsche Banku - von Siemensa, uzyskał zgodę na wykup istniejącej już linii Bosfor-Izmir oraz pozwolenie na budowę nowego połączenia w głąb imperium do Zatoki Perskiej. Rok później, gdy Wilhelm II gościł po raz pierwszy u sułtana, Deutsche Bank oraz kontrolowane przez von Kaulla Osmańskie Towarzystwo Kolei Anatolijskich, przystąpiły do prac przedłużających linię kolejową do Ankary. Po 4 latach od rozpoczęcia budowy linia była już gotowa, a Niemcy dostawali koncesje na budowę kolejnych. Udzieliły też wsparcia Turcji w zwycięskiej wojnie z Grecją (1897), co też pokazało, jak wielkie znaczenie strategiczne ma kolej, ułatwiając translokację wojsk. Rok później Niemcy posiadali już koncesję na budowę linii kolejowej do samej Basry, mimo protestów ze strony Rosji. Częścią prowincji Basra był też szejkanat Kuwejtu. 

Niemcy nie tylko budowali linie kolejowe, wysyłali też swoich doradców wojskowych do reorganizacji sułtańskiej armii, dostarczali broń i sprzęt wojskowy od bagnetów po pancerniki, co było szczególnie lukratywne. Ponad 800-tysięczna armia turecka została wyposażona w karabiny Mauser (M93). Niemcy z rynku Imperium Osmańskiego skutecznie wypierali kapitał francuski i angielski. W ich interesie było zresztą utrzymanie pod berłem Imperium integralności pozostającej mu części świata arabskiego. Formalnie na mocy postanowień kongresu berlińskiego byli zresztą jego gwarantami. Dlatego też secesja Kuwejtu mogła stanowić groźny precedens niekorzystny również dla Niemców. Szejk Kuwejtu wydawał się prowadzić własną grę, której nie rozumieli Brytyjczycy. Mieli oni bowiem tajne porozumienie z Kuwejtem uzależniające wszelkie kontakty dyplomatyczne szejka ze światem zewnętrznym od zgody Londynu. Dlatego też Anglicy ostrzegali nie tylko szejka Kuwejtu, ale też samych Niemców przed próbą zmiany układu sił na terenie Kuwejtu. Ci jednak nie posłuchali rad i namówili władze tureckie do wysłania swych wojsk do Kuwejtu, co nie było specjalnie trudne.

Jednocześnie wywiad brytyjski ostrzegał swój rząd, że „uzyskanie portu w Zatoce przez inne państwo, czy też otrzymanie przez nie kolejowej bądź innej koncesji wiążącej się z dostępem do Zatoki powinno napotkać zdecydowany opór ze strony Wlk. Brytanii”. Wywiad uważał, że „w interesie brytyjskim było, by wszelkie koncesje były przyznawane wyłącznie koncesjonariuszom brytyjskim. Każde dążenie do uruchomienia połączenia między Morzem Śródziemnym a Zatoką Perską i Indiami ma jasny cel, stwarzając możliwość uzyskania przez obce mocarstwo dominującej pozycji w regionie, godzi w obecne i przyszłe interesy brytyjskie”. Z kolei markiz Curzon, przestrzegał, że udostępnienie Rosji przez jakikolwiek kraj portu nad Zatoką Perską będzie traktować za celową obrazę Anglii, jako naruszenie status quo. Każdego ministra brytyjskiego, który dopuści do tego, oskarżył on o zdradę stanu. Gdy zagrożenie brytyjskich interesów stawało się powoli rzeczywistością, Curzon nie tylko usztywniał swoje stanowisko, ale też przedstawił propozycję wyjścia z sytuacji: „Rosyjska kolej do Kuwejtu będzie wielkim zagrożeniem dla brytyjskich interesów, nie mniejszym niemiecka kolej do Kuwejtu. Jestem przekonany, że nie jest jeszcze za późno, aby zapobiec temu niebezpieczeństwu i krok, który zalecam podjąć powinien polegać na wprowadzeniu w odpowiednim, jak najbliższym momencie, protektoratu Wlk. Brytanii nad Kuwejtem, zwłaszcza, że jego władca stale prosi nas o to od wielu lat”. Emir Kuwejtu widział to trochę inaczej i wspominał o dokuczliwych i narzucających się propozycjach Anglików roztoczenia nad Kuwejtem opieki. 

W końcu Niemcy uzyskali w 1898 r. koncesję od sułtana tureckiego na budowę kolei do Kuwejtu. Wkrótce wzrosło napięcie wokół arabskich terytoriów Imperium Osmańskiego. Szejkanat Kuwejtu był tradycyjnie związany z Imperium Osmańskim, nawet przed XVI w., kiedy to Turcy podbili Mezopotamię, Kuwejt był jej integralną częścią, wchodząc w skład prowincji Basra. Teraz zerwał z macierzą i to bynajmniej nie po to, aby sięgnąć po samodzielność. Parcelacji Kuwejtu dokonali bowiem Brytyjczycy. Rządzący nim Mubarak as Sabah najzwyczajniej podporządkował im swój kraj. Stawka, jaką przyszło im zapłacić, nie była zresztą wygórowana: kilka tysięcy funtów w gotówce oraz mglista obietnica ochrony gaju palmowego w Kuwejcie, będącym majątkiem rodzinnym As Sabahów. Zaglądające w oczy szejkowi widmo utraty władzy, zagrożonej przez lokalnych rywali oraz prawdopodobna karna ekspedycja wojsk tureckich (do czego zresztą sam dostarczył pretekstu, napadając i rabując podległe Stambułowi plemiona), nie czyniły zeń twardego negocjatora. Pertraktacje nie trwały długo. Brytyjski rezydent w Zatoce Perskiej major Meade w 1899 r. opuścił pokład cumującej u nabrzeży Kuwejtu kanonierki „Lawrence”, a jeszcze tego samego dnia porozumienie było już parafowane. Szejk uroczyście ślubował w nim z własnej i nieprzymuszonej woli nie przyjmować żadnego przedstawiciela jakiegokolwiek państwa lub rządu w Kuwejcie ani w innym miejscu bez wstępnej zgody rządu brytyjskiego. Szejk zobowiązał się też do nieprzekazywania nikomu pod żadną postacią nawet skrawka terytorium szejkanatu, jeśli uprzednio nie otrzyma na to zgody Anglików. Porozumienie obligowało Mubaraka do zachowania w całkowitym sekrecie faktu podpisania umowy i nieujawniania jej treści bez zgody Londynu. Miało ono charakter całkowicie niesymetryczny. 

Kuwejcki szejk prowadził swoją grę z Niemcami, nie zdradzając podpisania tajnej umowy o protektoracie z Anglikami. Mimo, że nieświadomi Niemcy obiecywali mu stworzenie w Kuwejcie najważniejszego portu handlowego na szlaku z Europy do Bombaju i potencjalne profity, jakie miałby z tego tytułu czerpać, szejk pozostał jednak nieczuły na te argumenty. W odpowiedzi sułtan turecki znalazł pretekst do skierowania ekspedycji karnej przeciw szejkowi. Wykorzystał tradycyjne w świecie arabskim waśnie plemienne popierając rządzącego w sąsiedniej krainie emira Ibn Rashida, najgroźniejszego wówczas wroga Mubaraka. Przybył on w 1901 r. do Basry, gdzie koncentrowały się oddziały regularnej armii tureckiej. W takiej sytuacji Mubarak mógł liczyć już tylko na dobrą wolę i ratunek Brytyjczyków. 

I się nie przeliczył. Do Basry wpłynęła najpierw kanonierka „Cossack”, a z Indii płynęły kolejne dwie jednostki. Demonstracja siły wsparta interwencją dyplomatyczną Anglików na dworze sułtana tureckiego odniosła zamierzony skutek. Wojska tureckie natychmiast wycofały się spod Kuwejtu zamiast go spacyfikować, a turecki gen. Pasza przesłał Mubarakowi obszerny list z wyjaśnieniami, w którym tłumaczył obecność swych oddziałów pragnieniem załagodzenia sporu między kuwejckim szejkiem a Ibn Raszidem, podkreślając zarazem swoje pokojowe zamiary wobec adresata, gdyż znany jest on, jak to ujął w piśmie, ze swej lojalności i oddania sułtanowi. Secesja Kuwejtu z Imperium Osmańskiego, a co ważniejsze dla późniejszych losów regionu, wyrwanie go spod wielowiekowej tradycji administracyjnej przynależności do okręgu Basry, stała się faktem. 

Kuwejtczycy znani byli w tym czasie ze swojej tolerancji religijnej, będąc bezpieczną przystanią dla uciekinierów z wielu terenów Zatoki Perskiej. Po I Wojnie Światowej Kuwejt przyjął kształt, jaki znamy do dziś. Wówczas to Saudowie zagarnęli przewie 2/3 obszaru, do którego władcy kuwejccy rościli sobie prawa. Okres międzywojnia nie był łatwy, gdyż Anglicy utrzymywali wieloletnią blokadę handlową Kuwejtu w odwecie za wsparcie Imperium Otomańskiego przez władców kraju. Dodatkowo Wielka Depresja lat 20-tych zniszczyła gospodarkę Kuwejtu, gdyż handel międzynarodowy był głównym motorem ją napędzającym. Jego gospodarka opierała się prócz handlu na eksporcie pereł, jednak ten też podupadał z powodu silnej konkurencji japońskiej. Pierwsza połowa XX w. była zatem dla Kuwejtczyków nadzwyczaj trudna, krajem targały problemy ekonomiczne, które wkrótce przerodziły się w niepokoje o charakterze społecznym i politycznym. Dlatego chociażby w 1938 r. powstała pierwsza quasi-demokratyczna instytucja w Kuwejcie (Pierwsze Legislacyjne Zgromadzenie Kuwejtu), opozycyjna do władzy dynastii As-Sabah. 

Upadek znaczenia Kuwejtu został jednak nagle powstrzymany. Spowodowało to odkrycie w 1938 r. olbrzymich złóż ropy naftowej. Sytuacja Kuwejtu zmieniła się diametralnie dopiero w 1946 r. To wówczas zaczęto wydobywać ropę naftową na masową skalę. Jak się później okazało, ropy było pod dostatek w całym regionie. Ten strategiczny surowiec pozwolił przekształcić skromny port handlujący perłami w jedno z najbogatszych państw świata. 40 kolejnych lat to okres bezprzykładnego rozwoju, który uczynił z Kuwejtu czwarty najbogatszy kraj na świecie w dochodzie na mieszkańca (PPP): to aż 70 tys. $! Jego gospodarka jest monokulturowa, gdyż obok przemysłu naftowego liczą się praktycznie tylko usługi finansowe. Wielkość PKB, dług publiczny, czy stan budżetu zależą wyłącznie od sytuacji na rynku ropy naftowej i gospodarki światowej. W okresie prosperity bogactwo kraju rośnie, dzisiejsza wielkość PKB to aż 175 mld. USD przy liczbie ludności niewiele większej niż 4,5 mln! 

Kuwejt tradycyjnie wykazuje olbrzymią nadwyżkę w bilansie handlowym, a nadwyżka na rachunku bieżącym w 2018 r. wynosiła aż 25,7 mld $. W takim otoczeniu można sobie pozwolić na duże transfery społeczne. Subsydiowana przez rząd jest żywność, paliwo, woda i usługi telekomunikacyjne. Od 1954 r. istnieje bardzo szczodry program wsparcia budowy/kupna mieszkań, obejmujący ponad 40% wszystkich rodzin kuwejckich. Wyzwolenie spod kurateli Brytyjczyków stało się kwestią czasu, ostatecznie od 1961 r. Kuwejt jest niepodległym krajem, kiedy to nastąpił koniec brytyjskiego protektoratu. Politycznie kraj zawsze był ostoją stabilności w Zatoce Perskiej. W państwie tak wielkiego dobrobytu opozycja polityczna nie miała paliwa do skutecznego działania. Był pierwszym w regionie, w którym przyjęta została konstytucja oraz wybrany został w wolnych wyborach parlament. 

Nadwyżki budżetowe z wpływów ze sprzedaży ropy przeznaczane były nie tylko na cele rozwojowe, ale również na budowanie poduszki bezpieczeństwa na gorsze czasy. Takim państwowym funduszem majątkowym (sovereign wealth fund) - pierwszym zresztą na świecie był wszechpotężny Kuwait Investment Authority (KIA), utworzony jeszcze w 1953 r., który pozostaje aktywny do dzisiaj, zarządzając niewyobrażalną kwotą ponad 600 mld. USD. W latach 70-tych XX w. utworzony został przez rząd jeszcze inny fundusz FGF (Future Generations Fund), na który przeznaczane jest 25% wszystkich przychodów państwa. Tylko pozazdrościć z polskiej perspektywy, gdzie kolejne rządy wydają wszystkie zaskórniaki, nawet te wydawałoby się najgłębiej zaszyte.  

Ten raj na ziemi (bezrobocie: 1%) przeżywał też swoje trudne chwile. Takim był okres po 1980 r., kiedy to krach giełdowy pociągnął drastyczny spadek cen ropy naftowej oraz kryzys gospodarczy oraz potężny deficyt finansów publicznych. Wkrótce jednak kryzys zastąpiony został kolejnym okresem światowego boomu i deficyt szybko został zredukowany praktycznie do zera. Taki jest to kraj, łatwo wyłamujący się z konwencjonalnych polityk gospodarczych. 

W czasie wojny irańsko-irackiej Kuwejt stał po stronie Iraku, w tym czasie kraj doświadczył kilku zamachów terrorystycznych, były nawet próby zamordowania emira. Po tym jak Kuwejt odmówił Irakowi umorzenia długu na ponad 65 mld. USD rozpoczęła się ostra rywalizacja między niedawnymi sojusznikami. W jej efekcie Irak oskarżył swojego sąsiada o kradzież ropy z pola naftowego Rumaila, położonego blisko kuwejckiej granicy. Sytuacja wewnętrzna tuż przed inwazją Saddama była też napięta. Nie działał kuwejcki parlament, władza prześladowała członków ruchu prodemokratycznego, a ugrupowania terrorystyczne coraz częściej przeprowadzały zamachy. 

Kiedy Saddam Husajn szykował się do ataku na Kuwejt liczył, że otrzyma poparcie od wszystkich sunnickich krajów muzułmańskich. Miał ambicję stać się dla Bliskiego Wschodu drugim Naserem, prezydentem Egiptu z początku drugiej połowy XX w., który sprzeciwił się imperialnym ambicjom byłych państw kolonialnych. W sierpniu 1990 r. Saddam napadł na Kuwejt, ogłaszając jego terytorium iracką prowincją po kilka dniach od początku inwazji. W zaledwie jeden dzień 100-tysięczne siły irackie zajęły całe państwo, w którym zainstalowały marionetkowy rząd. Był to traumatyczny okres dla Kuwejtczyków, z których połowa opuściła kraj. Emir Kuwejtu, jego rodzina i rząd schronili się w Arabii Saudyjskiej. Irakijczycy utworzyli w Kuwejcie posłuszny sobie rząd, dokonali aneksji kraju i przekształcili go w swoją prowincję. W sumie uzyskali kontrolę nad 20% światowymi rezerwami ropy naftowej oraz znaczącą linię brzegową przy Zatoce Perskiej. 

Irak dysponował dobrze uzbrojoną i świetnie wyszkoloną armią, która od czasu wojny z Iranem (1980-1988) była właściwie bezczynna. Saddam Husajn i jego partia Baas (oficjalnie socjalistyczna, wprowadzająca dość radykalne reformy obyczajowe) przekształcili Irak w autorytarną dyktaturę. Niedawna wojna z Iranem była przedstawiana w propagandzie irackiej jako obrona przed szyicką rewolucją islamską. Po jej zakończeniu gospodarka Iraku znalazła się jednak w opłakanym stanie – Bagdad potrzebował pożyczek. Tych udzielił Kuwejt, jednak wkrótce po tym, Irak zaczął zarzucać swemu sąsiadowi lobbowanie za utrzymaniem korzystnych dla siebie cen ropy naftowej, a tym samym uznał, że kredyty mu udzielone powinny zostać umorzone, a nawet, że Kuwejt powinien bezinteresownie wesprzeć Bagdad finansowo. Saddam twierdził, że Irak był dla Kuwejtu tarczą przeciwko Iranowi i z tego powodu należy im się teraz zapłata. Wobec braku odpowiedzi na irackie żądania ze strony Kuwejtu, wojska Iraku zajęły całe terytorium swego niedużego sąsiada.

Po ucieczce kuwejckiej rodziny królewskiej, Irak utworzył Republikę Kuwejtu i zainstalował marionetkowy rząd, na czele którego stanął Ala Husajn Ali. Wprowadzono represje wobec Kuwejtczyków, a także wobec mieszkających w tym kraju Irakijczyków. Krótko po inwazji, w Kuwejcie działać zaczęły irackie siły bezpieczeństwa (Al-Muchabarat), szerząc terror. Husajn był przekonany, że inwazja na Kuwejt nie spotka się z żadną większą międzynarodową reakcją. Srogo się jednak przeliczył. W dniu inwazji Rada Bezpieczeństwa ONZ jednogłośnie potępiła inwazję i zażądała natychmiastowego wycofania Iraku z Kuwejtu, a kilka dni później nałożyła światowy zakaz handlu z Irakiem. Żadne państwo muzułmańskie nie wystąpiło z poparciem dla Bagdadu. USA i Związek Sowiecki wydały wspólne oświadczenie, w którym deklarowały zaprzestanie dostaw broni do Iraku. 9 sierpnia Amerykanie wysłali swoje wojska do Arabii Saudyjskiej z informacją, że nie pozwolą na dalszą ofensywę sił irackich (operacja „Pustynna tarcza”). W tym czasie w Kuwejcie znajdowało się już 300 tys. irackich żołnierzy. 29 listopada Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję zezwalającą na użycie siły przeciwko Irakowi, jeśli nie wycofa się on do 15 stycznia 1991 r. Husajn odmówił wycofania swoich sił z Kuwejtu, który został już „oficjalnie” włączony do terytorium Iraku. Jednocześnie w Arabii Saudyjskiej znajdowało się już 700 tys. żołnierzy, głównie amerykańskich, a także brytyjskich, francuskich, egipskich i saudyjskich, gotowych zaatakować wojska Iraku. 16 stycznia 1991 r. rozpoczęła się operacja „Pustynna burza” koalicji 34 państw pod dowództwem USA. Walki trwały przez kolejne sześć tygodni. Armia iracka nie podołała połączonym siłom koalicjantów. 28 lutego 1991 r. prezydent USA, George Bush ogłosił zawieszenie broni, a 3 kwietnia Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję 687 określającą warunki formalnego zakończenia konfliktu. 6 kwietnia Irak przyjął rezolucję, a 11 kwietnia Rada Bezpieczeństwa ogłosiła jej obowiązywanie. W ciągu następnej dekady Saddam Husajn często naruszał warunki porozumienia pokojowego. Wreszcie w 2003 r. m.in. z baz w Kuwejcie wyruszyła inwazja na Irak (II wojna w Zatoce Perskiej), której celem było obalenie Saddama, co ostatecznie zakończyło się powodzeniem.

W I wojnie w Zatoce Perskiej zginęło 148 amerykańskich żołnierzy i 100 żołnierzy innych narodowości, a 457 zostało rannych. Nie ma oficjalnych danych dotyczących liczby ofiar po stronie Iraku, lecz szacuje się, że zginęło co najmniej 25 tys. żołnierzy, a 75 tys. zostało rannych. Ponadto, ponad 100 tys. cywilów zginęło z powodu ran, z głodu lub braku wody. Po 6-tygodniowej wojnie Kuwejt został uwolniony spod okupacji irackiej, a władza ponownie wróciła do dotychczasowego władcy. Wycofujący się z Kuwejtu Irakijczycy zniszczyli infrastrukturę kraju (włącznie z szybami naftowymi, których zniszczono ponad 600), która szybko jednak została ponownie odbudowana, przede wszystkim dzięki funduszom nagromadzonym przez KIA. Zaledwie 1,5 roku po przepędzeniu Irakijczyków udało się osiągnąć zdolności wydobycia ropy na poziomie przedwojennym. Byłem w Kuwejcie w 2004 r. z delegacją rządową towarzyszącą Prezydentowi RP, śladów Wojny w Zatoce nie było żadnych, ale w rozmowach z przedsiębiorcami i politykami kuwejckimi wojna pozostawiła traumatyczne ślady i wspomnienia. Bardzo doceniano udział polskiego kontyngentu wojskowego liczącego 319 osób w operacji "Pustynna Burza", niestety fakt ten nie został odpowiednio wykorzystany przez polskich polityków i biznesmenów, gdyż wymiana handlowa między Polską a Kuwejtem jest znikoma. Polski eksport to zawstydzająca kwota poniżej 100 mln. USD (mimo, że Kuwejt importuje całą żywność), a import praktycznie nie istnieje. Jakoś nikt dotąd nie był w stanie przedstawić KIA albo FGF, która inwestuje 75% swoich funduszy w aktywa zagraniczne żadnych propozycji inwestycyjnych w Polsce. Nie bardzo rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Nie słyszałem też o żadnych inicjatywach polskich dyplomatów w Kuwejcie w tym zakresie, wydaje się, że ich głównym zajęciem jest oddawanie się rozkoszom życia dyplomatycznego, których akurat w Kuwejcie nie brakuje. 

Bogaty i szybko rozwijający się Kuwejt wchodzi w skład Rady Państw GCC. Kraj jest jednym z dziesięciu największych producentów i eksporterów ropy na świecie. Przemysł naftowy odpowiada za połowę PKB kraju oraz ok. 94,4% przychodów do budżetu państwa (2022). Kuwejt – podobnie jak inne arabskie państwa – wciąż ropą i gazem stoi, jednak kraj ten ma też swój plan na uniezależnienie się od wpływów z wydobycia, produkcji i eksportu węglowodorów. Uchwalona w 2020 r. rządowa strategia "Vision 2035" ma na celu przekształcenie Kuwejtu w regionalne i międzynarodowe centrum finansowe i handlowe oraz zwiększenie atrakcyjności kraju dla inwestorów. Do strategicznych celów strategii, które mają zostać zrealizowane do 2035 r., należą zwiększenie lokalnej produkcji, zaangażowanie sektora prywatnego w krajową działalność gospodarczą i przede wszystkim rozwój sektorów gospodarki innych niż naftowe. Wszystko to ma przebiegać z zachowaniem tradycji i norm islamskich. Realizacja tego planu wiąże się z szeregiem projektów szacowanych nawet na ok. 130 mld. USD. Te inwestycje otwierają szansę dla polskich firm na zaistnienie na kuwejckim rynku w takich sektorach, jak obsługa branży naftowo-gazowej, serwisowanie, szkolenia, technologie odsalania wody czy odnawialnych źródeł energii. Jednak skorzystanie z szans, jakie otwierają się przed zagranicznymi inwestorami na kuwejckim rynku, może być trudne z powodu ograniczonej swobody działalności gospodarczej dla podmiotów zagranicznych w Kuwejcie. Takie ograniczenia to: konieczność by w sektorze handlu 51% udziałów było własnością kapitału kuwejckiego i uzyskanie licencji importowej. Część sektorów, m.in. surowców mineralnych oraz nieruchomości, jest w ogóle zamknięta dla inwestorów zagranicznych. W praktyce podmioty zagraniczne nadal nie są obecne w sektorze wytwarzania elektryczności i wody. Występuje całkowity zakaz importu napojów alkoholowych i wieprzowiny oraz dziczyzny, co raczej nikogo nie powinno zaskakiwać. 

Zarówno kuwejckie, jak i zagraniczne osoby fizyczne oraz kuwejckie firmy nie są objęte podatkiem dochodowym. Firmy zagraniczne operujące w Kuwejcie podlegają jednak takiemu opodatkowaniu. Od 2008 r. stosowana jest stała 15% stawka podatku ryczałtowego od zarobków powyżej 5.250 KD rocznie. W państwie funkcjonują jednak inne podatki, o których należy pamiętać (m.in. 1% zysku netto na rzecz Kuwejckiej Fundacji na rzecz Rozwoju Nauki - KFAS, która powstała w celu wsparcia edukacji studentów i naukowców oraz rozwoju działalności badawczej w kraju, podatek na wsparcie kuwejckiej siły roboczej, płacony przez publiczne spółki kapitałowe notowane na giełdzie w Kuwejcie).

Wydawało się, że ostrożna polityka gospodarcza powinna zapewnić Kuwejtowi stabilny wzrost gospodarczy i bez większych wstrząsów przetrwać nawet największe szoki zewnętrzne. Aż nagle ówczesny minister finansów Al-Saleh ostrzegł w 2016 r., że nadszedł czas na ograniczenie wydatków i przygotowanie się do życia „po ropie naftowej”. Został wtedy wyśmiany przez tych, którzy dorastali na pozornie niekończącym się strumieniu petrodolarów. Realny kryzys dosięgnął jeden z najbogatszych krajów świata cztery lata później w 2020 r. Bloomberg pisał wówczas, że Kuwejt walczył, by jakoś związać koniec z końcem w czasie pandemii, która spowodowała gwałtowny spadek cen energii na rynkach światowych. Następczyni Al-Saleha, Mariam Al-Aqeel, odeszła z rządu w styczniu 2020 r., dwa tygodnie po tym, jak zaproponowała restrukturyzację płac w sektorze publicznym, która jest największym obciążeniem dla finansów państwa. Jej następca straszył, że pod koniec roku miało zbraknąć pieniędzy na wypłatę pensji sektora publicznego. Cytowana była powszechnie w mediach światowych wypowiedź wpływowego specjalisty od komunikacji publicznej - Al-Sirriego: „obudzimy się pewnego dnia i zdamy sobie sprawę, że przejedliśmy wszystkie nasze oszczędności - nie dlatego, że nie sprawdziliśmy naszego wyciągu z konta, ale dlatego, że spojrzeliśmy na niego i uznaliśmy, że to prawdopodobnie usterka banku, a potem kupiliśmy najnowszego Rolexa”. Pandemia koronawirusa i transformacja energetyczna w kierunku energetyki odnawialnej spowodowały początkowo istotny spadek cen ropy, mimo interwencji OPEC. Producenci ropy na Płw. Arabskim zareagowali różnie: Arabia Saudyjska wprowadziła nowe podatki, Bahrajn z Omanem, dysponujący dużo mniej zasobnymi rezerwami ropy, zwiększyły swój dług publiczny i poszukały wsparcia u bogatszych sąsiadów, a ZEA zdywersyfikowały swoją do niedawna monokulturową gospodarkę. Dubaj w międzyczasie funkcjonuje jako światowe centrum logistyczne i finansowe i raj dla deweloperów. 

W Kuwejcie natomiast kryzysowa sytuacja wywołała polityczny impas między wybranym parlamentem a rządem, którego premiera mianuje osobiście emir. Parlament udaremnił plany relokacji środków państwowych i zablokował propozycję emisji nowego długu w celu pokrycia deficytu budżetowego. Zamiast tego, rząd praktycznie wyczerpał swoje płynne aktywa, nie mogąc pokryć deficytu budżetowego, który w 2021 r. osiągnął prawie 46 mld. USD. Państwo zatrudniało w 2021 r. blisko 80% pracujących w Kuwejcie pracowników, którzy zarabiają więcej niż ich odpowiednicy z sektora prywatnego, co samo w sobie jest ewenementem. Świadczenia związane z mieszkaniem, paliwem i wyżywieniem wynosiły dla przeciętnej rodziny nawet 2000 USD miesięcznie! Płace i dotacje pochłaniały aż 3/4 wydatków państwa, które w latach 2014-2020 wykazywało 7 kolejnych deficytów budżetowych (po załamaniu się cen ropy w 2014 r.). 

Wydawało się, że Kuwejt czeka schyłek wieloletniego okresu wzrostu gospodarki, który w latach 70-tych XX w. należał do najbardziej dynamicznych państw Zatoki Perskiej. W 1982 r. krach na giełdzie wstrząsnął gospodarką Kuwejtu i zbiegł się w czasie z niestabilnością w regionie, do jakiej doprowadziła długoletnia wojna irańsko-iracka. Po agresji Iraku na Kuwejt, szybko odbudował on swoje zdolności wydobywcze, jednak potrzebował kilku lat, by powrócić do grona największych światowych eksporterów ropy.

Trudno dzisiaj powiedzieć, czy ambitna strategia „Vision 2035” przyniesie skutek. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie może określić Kuwejt bankrutem, gdyż nagromadził on ok. 550 mld. USD w Funduszu Przyszłych Pokoleń, którego celem jest zapewnienie dobrobytu po wyczerpaniu się zasobów ropy. Przeciwnicy naruszenia środków z tego funduszu ostrzegają, że bez dywersyfikacji gospodarki i tworzenia miejsc pracy przez sektor prywatny oszczędności skończą się w ciągu 15-20 lat. W trudnej sytuacji płynnościowej przyszedł z pomocą Fundusz Majątkowy, który jeszcze w 2020 r. kupił aktywa skarbu państwa o wartości ponad 7 mld. USD, poprawiając płynność budżetu. Z kolei parlament kuwejcki zatwierdził plany zatrzymania, w latach deficytu, corocznego transferu 10% dochodów z ropy do funduszu, uwalniając kolejne 12 mld. USD, ale nie na pokrycie deficytu budżetowego. Aby to zrobić, rząd musiał pożyczyć na rynkach kapitałowych. Jednak po debiucie euroobligacji w 2017 r. prawo Kuwejtu w zakresie długu publicznego wygasło. Minister finansów ostrzegał przed eksplozją płac, gdy bezskutecznie próbował przekonać parlament do poparcia planów pożyczenia do 65 mld. USD. W tym samym czasie miały miejsce liczne skandale korupcyjne, również z udziałem członków rodziny panującej, a pracodawcy zażądali od rządu zwalczania korupcji i zwiększania długów. Impas podkopał zaufanie inwestorów. W marcu 2020 r. agencje ratingowe wystawiły Kuwejtowi negatywną obserwację, a MFW określił, że „okno szansy Kuwejtu na zmierzenie się z wyzwaniami z pozycji siły zawęża się”. By je zwiększyć sami Kuwejtczycy muszą dojrzeć do przekonania, że eldorado skończy się, jeśli nie poprą zmian. 

Póki co pandemia COVID-19 skończyła się, a ceny ropy na rynkach światowych rozpoczęły ponowny marsz w górę. Oznaczało to natychmiastową poprawę stanu finansów publicznych Kuwejtu bez wysiłku konsolidacji wydatków państwa. Jeszcze w 2019 r. dług publiczny Kuwejtu wynosił 13% PKB (dane Banku Światowego) przy przeciętnej rocznej w latach 2012-2022 na poziomie 9,2% PKB (przeciętna w tym okresie dla krajów Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki wynosiła 40,7%). Tymczasem dług publiczny w 2022 r. spadł do poziomu zaledwie 2,9% PKB, a wzrost PKB w tym roku wyniósł aż 8,9% (175,4 mld. USD). W ten sposób przykryte zostały problemy strukturalne Kuwejtu, niemniej ich trwałe rozwiązanie bez wdrożenia pomysłu na odejście od naftowej monokultury nie będzie możliwe. Kolejna hossa na rynku ropy wywołała w parlamencie kuwejckim solidną awanturę na początku 2023 r. Grupa posłów wyszła bowiem z projektem ustawy, która ustanowić ma zasadę, że w praktyce to państwo płaci pełnoprawnym Kuwejtczykom za ich bentleye, rezydencje czy wakacje w Chamonix albo Davos. Projekt zakłada mianowicie, że rząd wykupi od banków wszystkie kredyty konsumpcyjne, umorzy należne odsetki, a spłaty kapitału rozłoży wg. własnego widzimisię na miesięczne bezgotówkowe raty. Bezgotówkowe, ponieważ odliczane miałyby być od wypłat stałych diet otrzymywanych przez obywateli emiratu. Państwo już zapewnia bezpłatne szkolnictwo z uniwersyteckim włącznie, woda, prąd i paliwa są silnie dotowane. Podstawowe produkty żywnościowe przysługują na kartki, które wprowadzono, żeby uwolnić Kuwejtczyków od zmory wahań cen żywności pochodzącej niemal wyłącznie z importu. Kuwejcki bank centralny ocenił, że pożyczki, które miałyby podlegać darowaniu odsetek ma ok. pół miliona obywateli, a koszt ustawy sięgnąć mógłby 14 mld. dinarów (46 mld. USD). Kwota jest niebagatelna, bo to równowartość 60% budżetu państwa na 2023 r. W odróżnieniu od innych państw rejonu Zatoki parlament kuwejcki nie jest kwiatkiem do kożucha i potrafi postawić na swoim. Po bezskutecznych próbach przekonania autorów do wycofania projektu ustawy rząd w końcu podał się do dymisji na znak protestu. Miał dość m.in. tego, że inne państwa naftowe przechodzą transformację lub budują chociaż przyczółki na czas po ropie, a Kuwejt mimo ambitnych planów zachowuje się, mimo niedawnych sygnałów ostrzegawczych, jakby funkcjonował w odrealnionej od rzeczywistości bańce. Nie tylko zresztą Kuwejt, znam kraje, które mają węgiel na 200 lat i nie muszą się niczym martwić, a już z pewnością nie zajmować się transformacją energetyczną.

Kuwejt nie jest krajem turystycznym, ale dysponuje fantastyczną infrastrukturą drogową (linii kolejowych nie ma wcale). Wokół stolicy kraju zbudowanych zostało 7 (!) autostrad biegnących łukiem od Zatoki Perskiej do Zatoki Kuwejckiej, przy której leży Kuwait City. Prostopadle do nich przebiegają dwie inne autostrady na południe, w kierunku granicy z Arabią Saudyjską. Nikt poza kompleksami handlowymi nie chodzi na piechotę, wszyscy przemieszczają się samochodami, których jest zarejestrowanych ponad 2 mln! Do tego dochodzi jeszcze transport publiczny obsługiwany przez 0,5 mln. wygodnych autobusów i busików. Mimo nieznośnych temperatur można w Kuwejcie prowadzić komfortowe i zupełnie normalne życie, tylko z rzadka opuszczając klimatyzowane pomieszczenia i auta. Dotyczy to nie tylko wspomnianych wcześniej dyplomatów. Z turystycznego punktu widzenia Kuwejt nie posiada zbyt wiele ciekawych miejsc godnych specjalnego polecenia. Tradycyjne suki arabskie nie różnią się niczym szczególnym od targów w innych krajach arabskich, a skyline Kuwait City jest wyjątkowo skromny w porównaniu z niedalekimi metropoliami ZEA. Wartą uwagi jest inwestycja o nazwie „ Road and Belt Initiative” zakładająca budowę futurystycznej strefy ekonomicznej mającej zapewnić szybki przepływ towarów i usług pomiędzy Azją a Europą. Bardzo ciekawy jestem rozwoju sytuacji w tej tradycyjnej, dziedzicznej monarchii, która podobnie jak inne monarchie w regionie oskarżana jest czasami o łamanie praw człowieka oraz tłumienie nastrojów demokratycznych. Niemniej kuwejcki parlament ma zdecydowanie największe uprawnienia i pełni znacznie ważniejszą rolę, aniżeli podobne instytucje w innych krajach Zatoki Perskiej, a posłowie opozycji otwarcie krytykują rodzinę emirów. Trzeba oczywiście pamiętać, że panująca rodzina Sabahów ma pełną kontrolę nad najważniejszymi stanowiskami w rządzie i administracji, a do emira należy ostatnie słowo w sprawach politycznych. Będący głową państwa emir ma także prawo do uchylania decyzji parlamentu lub rozwiązywania go i rozpisania wyborów. Liberalizm kuwejcki ma zatem swoje granice. 






Comments


O mnie

Ekonomista, finansista, podróżnik.
Pasjonat wina i klusek łyżką kładzionych.

Kontakt
IMG_4987.JPG
Home: Info

Subscribe Form

Home: Subskrybuj

Kontakt

Dziękujemy za przesłanie!

Home: Kontakt

©2019 by Traveling Economist. Proudly created with Wix.com

bottom of page