Ekwador to jedno z najpiękniejszych miejsc Ameryki Południowej. Stosunkowo mało znany kraj w porównaniu z takimi hegemonami kontynentu jak Argentyna, Chile, Brazylia, niemniej położenie geograficzne w dorzeczu Rio Napo (dopływu Amazonki), graniczącym z majestatycznymi Andami z piękną stolicą Quito - mieście pełnym architektury z czasów kolonialnych, przez portową metropolię Guayaquil, a kończąc na oddalonych 1000 km na zachód od od wybrzeża Ameryki Płd., położonych na samym równiku słynnych wyspach Galapagos czynią z niego prawdziwą perełkę w skali światowej dla globtroterów, miłośników przyrody, fanów historii, architektury i Ameryki Płd.
W czasach prekolumbijskich tereny Ekwadoru były zamieszkiwane przez liczne plemiona indiańskie, które kilkadziesiąt lat przed przybyciem Hiszpanów znalazły się w granicach państwa Inków. W 1531 roku do Ekwadoru przybył Francisco Pizarro oraz Diego de Almagro. Podstępem i sprytem Hiszpanie dysponujący 35 jeźdźcami pokonali Inków w bitwie pod Cajamarką (dzisiaj Peru), uwięzili ich przywódcę Atahualpę, wkrótce też opanowali stolicę Inków - Cusco. Z Ekwadorem poszło dużo łatwiej. Podwładny Pizarro - de Belalcazar mając do dyspozycji 140 osób i kilka koni opanował w kolejnych latach tereny obecnego Ekwadoru, zakładając przy tym miasta Quito i Guayaquil (wraz z Francisco de Orellaną i de Almagro). Ekwador był częścią Wicekrólestwa Peru, a następnie Nowej Granady, oczywiście kontrolowanych przez Hiszpanów. Guayaquil w czasach imperium hiszpańskiego był najważniejszym portem Ameryki Płd z rozwiniętym przemysłem budowy okrętów. XVIII wiek to upadek gospodarczy kraju oraz przepędzenie Jezuitów z tych terenów dekretem króla Karola III. Jezuici eksplorowali też jako pierwsi tereny dżungli amazońskiej, organizując pierwsze wyprawy w dół rzeki Napo aż do ujścia Amazonki. Największą ekspedycją kierował o. Acuña, którą opisał w dziele "Nuevo Descubrimiento del gran rio de las Amazonas". Warto przepłynąć przynajmniej częścią tych absolutnie dziewiczych terenów. Wrażenia są niesamowite, a atrakcji z interakcją ze skorpionami i nieświadomą kąpielą z piranhami nie przebije nic. Myślę też, że to jedna z niewielu okazji, by móc zobaczyć te tereny oczami hiszpańskich konkwistadorów, gdyż niewiele się tam przez ostatnie 500 lat zmieniło. Jezuici tworzyli liczne misje nad rzeką Napo, wiele z nich można zobaczyć i dzisiaj. Inwazja Napoleona na Hiszpanię w 1808 roku stanowiła początek ruchów niepodległościowych Ameryki Płd. Wcześniej na terenach Ekwadoru dochodziło do licznych powstań Indian, pracujących w kopalniach i na roli w warunkach niewolniczych. Druga połowa XVIII wieku to też pierwsze próby uniezależnienia się Quito od władzy hiszpańskiej wśród Kreoli. Po przejęciu tronu Hiszpanii przez brata Napoleona Józefa grupa mieszkańców Quito lojalnych wobec obalonego przez Napoleona byłego króla Hiszpanii przejęła władzę od dotychczasowych władz oskarżając ich o lojalność wobec Józefa Bonaparte. Była to chyba pierwsza rewolta przeciwko Hiszpanom w Ameryce Płd, paradoksalnie jako wyraz lojalności wobec hiszpańskiego króla. Już w 1809 roku proklamowana została po raz pierwszy niepodległość, której nie udało się utrzymać. Kolejne rewolty miały miejsce w następnych latach. W 1820 roku niepodległość ogłosiło Guayaquil. Było to możliwe wtedy, gdy cały kontynent ogarnięty był ruchem niepodległościowym organizowanym przez 2 armie: na północy przez Simona Bolivara, a na południu kontynentu przez Argentyńczyka José de San Martina. Obydwaj legendarni dowódcy zdecydowali się wysłać swojego przedstawiciela porucznika Sucre do Guayaquil, który z ich pomocą nie tylko obronił miasto, ale też wyzwolił Quito w bitwie pod Pichinchą (1822), w których pokonane zostały wojska lojalistów. Ekwador staje się w ten sposób częścią Wielkiej Kolumbii (z dzisiejszą Wenezuelą i Kolumbią), a po jej rozpadzie w 1830 ogłasza niepodległość, a gen. Flores zostaje pierwszym jego prezydentem. Kolejne lata niepodległego już kraju to chaos, defraudacje pieniędzy publicznych, pucze militarne, przewroty, zamachy stanu, czyli wszystko to, co rozumiemy poprzez latynizację sytuacji politycznej. Ekwador zdominowany został przez rywalizację dwóch regionów: Quito (konserwatyści, ultrakatolicy, w większości posiadacze ziemscy) i Guayaquil (liberałowie, związani z handlem i przemysłem). Liberałowie znieśli w czasie swoich rządów niewolnictwo, wprowadzili bezpłatne szkolnictwo, wygnali z kraju Jezuitów, natomiast konserwatyści ustanowili konstytucję, która przyznawała prawa polityczne wyłącznie katolikom. Pod koniec XIX doszło do regularnej wojny domowej, którą rozstrzygnęli na swoją korzyść liberałowie, pozostając przy władzy aż do końca II Wojny Światowej. Nie oznaczało to żadnej stabilizacji politycznej, gdyż w dekadzie 1931-1940 krajem rządziło aż 18 prezydentów, z których oczywiście żaden nie dotrwał do końca kadencji. To chyba niechlubny rekord świata.
Otwarcie Kanału Panamskiego miało pozytywny wpływ na gospodarkę Ekwadoru, a zwłaszcza na wymianę handlową z zagranicą. W tym czasie kraj stał się największym eksporterem kakao na świecie. W międzyczasie konflikt zbrojny między Peru a Ekwadorem zakończył się utratą istotnej części Amazonii, w której odkryto ropę naftową. Lata po II Wojnie Światowej to czas względnej stabilizacji, kiedy zdarzało się nawet, że niektórzy prezydenci rządzili do końca kadencji. Okres ten skończył się usunięciem w 1963 r. przez armię urzędującego prezydenta oskarżanego o sympatie komunistyczne. Zamach stanu był najprawdopodobniej przygotowany przez CIA, która w ten sposób chciała wyeliminować rząd wspierający komunistyczną Kubę. Wojskowi rządzili krajem do 1979 roku, w tym czasie nieudolnie zarządzali gospodarką, próbując wzmocnić kontrolę państwa poprzez nacjonalizację. Lata 70-te mimo tych eksperymentów uchodzą za udany okres dla kraju, gdyż w tym czasie odkryte zostały istotne pokłady ropy naftowej, a Ekwador stał się członkiem OPEC. GDP wzrósł kilkakrotnie, a dochód na mieszkańca prawie 5-krotnie. Mimo tego przychody ze sprzedaży ropy poprzez nieudolność polityków nie zbudowały trwałych podstaw rozwojowych kraju. Boom naftowy nie tylko szybko przyszedł, ale jeszcze szybciej się skończył. Uzależnienie gospodarki od cen jednego surowca okazało się zgubne już w latach 80-tych XX wieku, kiedy to doszło do istotnej przeceny cen ropy na świecie.
Kolejne ekipy rządowe realizowały całkowicie sprzeczne pomysły gospodarcze - od neoliberalnych po socjalistyczne. Pożyczki zagraniczne zaciągane w okresie boomu lat 70-tych skutkowały eksplozją zadłużenia. Ponadto zasoby ropy nie okazały się tak duże, jak początkowo zakładano. Do kryzysu przyczyniły się też drastyczne zmiany klimatyczne, w szczególności zjawisko oceaniczne znane jako El Niño, które polega na utrzymywaniu się wysokiej temperatury na powierzchni wody w strefie równikowej Pacyfiku, powodując suszę na przemian z ulewami (wiejące od wschodu wiatry powodują normalnie przemieszczanie na zachód ciepłych wód powierzchniowych, dlatego poziom morza w Indonezji jest 0,5m wyższy niż w Ekwadorze, El Niño powoduje zahamowanie tego procesu, czyli obniżenie się temperatury wody i wilgotności powietrza na zachodnim Pacyfiku, co powoduje katastrofalne opady w Andach i susze w Azji Płd-Wschodniej). El Niño spowodował miliardowe straty dla gospodarki, GDP w 1983 spadł o -3,3%, inflacja przekroczyła 50%. Doprawdy trudno jest opisać, co się działo w Ekwadorze w burzliwych latach 80-tych. Panował przede wszystkim przeogromny chaos intelektualny, społeczny i polityczny. Wygrywali kolejne wybory zarówno zwolennicy wolnego rynku, próbujący zwalczać terroryzm i przemyt narkotyków, jak również populiści obiecujący rozdawnictwo pieniędzy publicznych i reformy społeczne. Jeden z takich został nawet odsunięty od władzy przez Kongres z powodu "mentalnej niekompetencji".
Wreszcie w 1998 roku kraj przyjął nową konstytucję, która na nowo definiowała model polityczny. Na fali zmian prezydentem został wybrany chrześcijański demokrata i były burmistrz Quito Jamil Mahuad. Od razu musiał się on zmierzyć ze skutkami kryzysu azjatyckiego, który bardzo dotknął też gospodarkę Ekwadoru (dewaluacja waluty, duży spadek cen ropy, konieczne 6-krotne podwyżki cen prądu, transportu publicznego etc). Rząd przygotował plan prywatyzacji kilku kluczowych sektorów gospodarczych (ropa, energetyka, telekomunikacja, porty morskie, lotniska, koleje, poczta), podniósł VAT, zlikwidował dotacje dla gazu, paliw i prądu. Wywołało to falę protestów społecznych (strajki, demonstracje uliczne), czemu trudno się dziwić, gdyż sytuacja społeczna stawała się coraz bardziej krytyczna: bezrobocie sięgało 50% (!), 60% ludności żyło poniżej granicy ubóstwa, urzędnicy publiczni nie mieli wypłacanych pensji. Lont do beczki prochu zapalił sam Mahuad, zastępując walutę narodową dolarem amerykańskim. Mahuad został obalony w 2000 roku, a nowym prezydentem został członek junty wojskowej, która obaliła jego poprzednika Lucio Gutiérrez. Swoje urzędowanie zaczął on od niekonstytucyjnego rozwiązania Sądu Najwyższego oraz nominacji nowych sędziów. J. Kaczyński musiał przestudiować przypadek kilku krajów Ameryki Łacińskiej, w tym w szczególności Ekwadoru, kiedy rozpoczął podobną akcję przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu w Polsce. Na niewiele to się zdało, afery korupcyjne wywróciły misterne plany Gutiérreza i doprowadziły do jego usunięcia z urzędu. Nowe wybory wygrał w 2007 zadeklarowany lewicowiec Rafael Correa, zwolennik Hugo Chaveza, kolejna charyzmatyczna postać Ameryki Łacińskiej. Na początku swojego urzędowania nowy prezydent ogłosił kilka dobrze brzmiących awanturniczych haseł, jako celów swojej polityki. M. in. stwierdził bez żadnych uzgodnień z wierzycielami, że Ekwador spłaci tylko 40% swojego zadłużenia, bo zaciągnięte zostało ono nielegalnie przez juntę wojskową (chyba był on trochę na bakier z logiką, gdyż jeśli dług zaciągnięty został nielegalnie, to nie powinien być spłacony w 100%), zagroził zerwaniem współpracy z MFW i Bankiem Światowym (wydalił z Ekwadoru jego przedstawiciela), w końcu ogłosił moratorium spłaty zadłużenia, które nazwał bezprawnym. Były też i inne "rarytasy" mniejszej rangi, podobne do rezerwuaru retorycznego Hugo Chaveza z Wenezueli, którego uznawał za swojego mistrza. Miał też Correa trochę szczęścia. Mimo kryzysu energetycznego, który doprowadził do ograniczeń w dostawach prądu w ciągu trzech kadencji urzędowania Correi (co samo w sobie jest już ewenementem jak na ekwadorskie stosunki) ubóstwo w kraju spadło do 22,5% (z 36,7% na początku kadencji), indeks Gini spadł z 0.55 do 0.47, a PKB na mieszkańca wzrósł o rachityczne 1,5%, ale to i tak 2 razy więcej niż we wcześniejszych 2 dekadach. Correa ustabilizował sytuację gospodarczą głównie dzięki boomowi na rynku surowców, wykorzystując gigantyczne zapotrzebowanie gospodarki chińskiej. Jednocześnie z Chin Ekwador uzyskał nowe kredyty, nie obarczone ostrymi warunkami, co jest standardem w międzynarodowych instytucjach finansowych. Z pomocą pieniędzy chińskich Correa finansował programy społeczne, polepszające standard życia swoich obywateli, ale jednocześnie zadłużając kraj. W latach 2005-2014 chińskie banki pożyczyły Ekwadorowi 11 mld $, ponadto Chiny udzieliły w 2015 dodatkowej megapożyczki na 7,5 mld $, która miała pokryć dziurę w budżecie po spadku cen ropy na rynkach światowych.
Już po przejęciu władzy w 2017 nowy prezydent Moreno odkrył, że pożyczka chińska zabezpieczona zostałą 3-letnimi dostawami ropy do Chin. Analitycy powątpiewają, czy Ekwador będzie kiedykolwiek w stanie spłacić swoje zobowiązania, po pierwsze dlatego, że ceny ropy nadal spadają, a po drugie siła dolara ma negatywny wpływ na globalną konkurencyjność kraju, który przypomnijmy zdolaryzował swoją gospodarkę.
Z powodu ponownego kryzysu gospodarczego w 2014 Correa nie zdecydował się ubiegać o czwarty mandat (w międzyczasie zniósł maksymalny limit ograniczający sprawowanie urzędu prezydenta). Zapowiedzi podwyżek podatków i oszczędności budżetowych wywołały falę protestów przeciwko urzędującemu prezydentowi. Jego następcą został Lenin (imię oczywiście nieprzypadkowe) Moreno, który wówczas wydawał się być lojalny wobec swojego poprzednika i zapowiadał kontynuowanie wdrożenia w kraju socjalizmu XXI wieku (podobnie jak w Wenezueli). Okazało się jednak, że Moreno zaraz po swoim zaprzysiężeniu zaczął dystansować się od poprzednika, zapowiadając de-correaizację. Politycznie przesunął Ekwador w kierunku politycznego centrum, wobec Correi wysunął wiele zarzutów prokuratorskich o charakterze korupcyjnym. Zadłużony po uszy kraj w ciągu ostatniej kadencji Correi zwiększył swój dług pięciokrotnie (!) do 64 mld $, wydano też większość rezerw banku centralnego, gospodarka przypominała piramidę finansową. Moreno musiał zareagować adekwatnie: obniżył wydatki budżetowe, zredukował subwencje dla paliw, zlikwidował wiele instytucji publicznych pochłaniających olbrzymie środki budżetowe. Wrócił też do rozmów z MFW, uzyskując promesę pożyczki stabilizacyjnej na ponad 4 mld $, jak nietrudno się domyśleć pożyczka obwarowana zostałą całym pakietem warunków zawieszających. "El Paquetazo" zawierało likwidację wszystkich subwencji paliwowych, likwidację części ceł importowych, ale także obniżkę pensji i wielu dodatków pracowników służby publicznej. W październiku 2019 doszło do masowych i krwawych protestów ulicznych (podobnie zresztą, jak w wielu innych krajach kontynentu, przede wszystkim w Chile). Moreno zmuszony został przenieść siedzibę swojego rządu z Quito do Guayaquil. Posypały się podejrzenia o ich organizowaniu przez byłego prezydenta popieranego przez Maduro, zamknięta zostałą eksploatacja części pól naftowych, demonstranci opanowali też media publiczne. Demonstranci blokowali wiele dróg w kraju, przez moment opanowali nawet gmach parlamentu. W końcu osiągnięto porozumienie z demonstrującymi, a Moreno wycofał się z planu podwyżek cen paliw.
Rok 2020 to gigantyczny kryzys wywołany pandemią koronawirusa. Kraj praktycznie przestał funkcjonować, na ulicach Guayaquil były przez całe dnie trupy zmarłych, których władze nie były w stanie uprzątać. Te straszne obrazy obiegły media na całym świecie, świadczą o dysfunkcjonalności państwa, które w momentach kryzysowych nie jest w stanie zapewnić swoim obywatelom nawet podstawowego bezpieczeństwa. Do tego doprowadzili dzielni politycy, którzy nie byli w stanie zdefiniować jakiejkolwiek przemyślanej i bezpiecznej strategii rozwojowej w okresie 200 lat niepodległego bytu. Populizm latynoski na przykładzie Ekwadoru jest dobrym przykładem dla wielu innych krajów na świecie kierujących się pustosłowiem i zaklęciami swoich polityków, do czego doprowadzić może uleganie iluzjom zwykłych demagogów. Miejmy nadzieję, że opamiętanie będzie jednym z efektów obecnej pandemii.
Trudno jest z dzisiejszej perspektywy zachęcać do odwiedzin tego przepięknego kraju, niemniej po opanowaniu pandemii trzeba to koniecznie zrobić. Kraj jest doprawdy wyjątkowy. W szczególności nie można zapomnieć o cudzie natury, jaki stanowią wyspy Galapagos, rozsławione przez Karola Darwina, który odwiedził wyspy przed sformułowaniem swojej teorii ewolucji. Na mnie największe wrażenie wywarły niebieskonogie i czerwononogie głuptaki (piqueros a patas azules y rojas), kompletnie nie bojące się człowieka, niesamowite fregaty, pingwiny, olbrzymie żółwie słoniowe oraz legwany. Niezapomnianą atrakcją jest też nurkowanie z małymi rekinami i żółwiami. Obrazy niezapomniane na całe życie. Trudno znaleźć bardziej zróżnicowane i piękniejsze miejsce na ziemi. Trzymam kciuki za przyszłość Ekwadoru, ten kraj zasługuje na lepszą przyszłość.