top of page

The Traveling Economist

Podróże okiem ekonomisty

05627c8f-b097-4592-8be1-e638b8d4b90d_edited_edited.jpg
Home: Witaj
Home: Blog2

Malediwy

Zaktualizowano: 5 kwi

Malediwy to archipelag ok. 1190 wysp na Oceanie Indyjskim, z których zamieszkanych jest 189 (za wyspę zamieszkałą uważa się taką, na której przebywa tyle osób, by powstała potrzeba zbudowania meczetu). Liczba wysp jest ruchoma, co wynika z morfologii archipelagu i ciągłych zmian, którym on podlega ze względu na swoją delikatną budowę. Ich główny budulec jest organiczny i pochodzi z pozostałości koralowców, które narastały wokół kraterów. Rafa koralowa rośnie w kierunku światła słonecznego, a podwodne góry stopniowo się osadzają. W ten sposób powstają rafy koralowe w kształcie pierścienia, a wyspy powstałe na ich bazie charakteryzują się niewielkimi rozmiarami i niewielkimi wysokościami. W konsekwencji czyni je to niezwykle podatnymi na aktywność oceanu, monsuny i globalne podnoszenie się poziomu morza na skutek zmian klimatu. Wg. Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (Intergovernmental Panel on Climate Change, IPCC) na podstawie średniego globalnego poziomu wody w latach 1971-2010, jest wysoce prawdopodobne, że będzie on nadal rósł z powodu topnienia czap lodowych. W kolejnych dziesięcioleciach tempo tego procesu prawdopodobnie wzrośnie, a przewidywany wzrost w latach 2018-2100 waha się od 26 cm do 82 cm w zależności od wysokości emisji gazów cieplarnianych (IPCC, 2013). Zjawiska tę będą miały największy wpływ na państwa wyspiarskie, takie jak Malediwy, Tuvalu, Wyspy Marshalla, Kiribati, a także wszystkie regiony nadbrzeżne.   

Wyspy są synonimem luksusowych wakacji w bajkowym otoczeniu tropikalnej flory. Ok. 150 wysp jest w całości przeznaczonych na cele turystyczne jako resorty turystyczne. Są znane z luksusowych hoteli i raf koralowych. Wyspy mają w sumie ledwie 298 km kw. (to powierzchnia np. Łodzi) i niewiele ponad pół miliona mieszkańców, o których – podobnie jak o samym kraju – zagraniczni turyści niestety niewiele się zazwyczaj dowiadują podczas pobytu. Są oni bowiem odseparowani od lokalnej ludności i kontaktu z nią, co pozwala turystom na swobodne spędzanie czasu bez ograniczeń typowego państwa islamskiego, a ludność lokalna nie ma kontaktu z „niepożądanymi” stylami życia.

Malediwy są przykładem olbrzymiego sukcesu rozwojowego: jeszcze w 1978 r. były jednym z najbiedniejszych zakątków świata z dochodem na mieszkańca ok. 200$, w 2019 r. ten wskaźnik wzrósł do 12000$. Kraj osiągał w niektórych latach jedne z najwyższych stóp wzrostu gospodarczego (w 2006 r. było to powyżej 26%!). Inwestycje w infrastrukturę transportową umożliwiły wygodne połączenie komunikacyjne między wyspami (są doprawdy imponujące chociaż sprowadzają się do wyboru: czy poruszać się łodzią, czy małymi samolotami startującymi i lądującymi na wodzie), jednocześnie kraj stworzył swoim obywatelom wysoki standard usług publicznych, co jest odzwierciedlone w imponujących wskaźnikach zdrowia i edukacji, 100% likwidacji analfabetyzmu oraz oczekiwanym okresem życia ponad 78 lat. Ponad 30% mieszkańców mieszka w stolicyMalé (jest ona przeludniona, ma problemy mieszkaniowe na wielką skalę, wysoką przestępczość i zanieczyszczenia powietrza wynikające ze wzmożonego ruchu głównie motocykli i motorówek), reszta tego małego kraju zamieszkuje pobliskie wyspy. Jest to duże wyzwanie dla rozwoju gospodarczego, tworzenie miejsc pracy na malutkich wyspach oddalonych czasem bardzo daleko od siebie nie jest łatwe. Poza tym wyjaśnia duże bezrobocie wśród młodych (15,3% przy stopie bezrobocia 4,88% w 2022 r.) oraz niską aktywność zawodową kobiet.

Negacjoniści ocieplenia klimatu nie mają łatwego życia na Malediwach. Wyspy są perfekcyjnie płaskie, 80% ich powierzchni położone jest na wysokości nie przekraczającej 1 metra powyżej poziomu morza. Podwyższający się poziom wód stanowi zatem egzystencjalne zagrożenie ich istnienia. Dlatego też należą one do liderów światowych globalnej walki z ociepleniem klimatu. 

Malediwy były w ostatnich latach jednym z najszybciej rozwijających się krajów na świecie. W 2019 r. wzrost PKB spadł do 5,2% z powodu spowolnienia w handlu detalicznym i budownictwie, ale to był nadal bardzo wysoki poziom. Turystyka, będąca głównym motorem niewielkiej malediwskiej gospodarki (ok. 7 mld. USD w 2018) odnotowała w 2019 r. wyjątkowo szybki wzrost o prawie 15% (rok do roku), co przełożyło się na rekordową liczbę 1,7 mln turystów. Wybuch pandemii koronawirusaz pewnością miał dewastujący efekt na gospodarkę kraju (wpływy z turystyki to aż 2/3 PKB) oraz obniżył obroty budownictwa. Przychody budżetowe spadły w 1 kwartale 2020 r. o 24% przy wzroście wydatków o 10% Spowodowało to duże problemy ze zbyt dużym długiem publicznym, który w 2019 r. wyniósł 61,8%. W całym 2020 r. PKB spadł aż o 33,2%! To jedna z największych kontrakcji PKB na świecie. Odbicie nastąpiło bardzo szybko, gdyż już w 2021 r. Wrócili turyści, o czym będzie jeszcze mowa, a PKB wzrósł aż o 44,3%! W 2022 r. PKB rósł o 14,5%, a w 2023 r. o 7,1%.

Spadek obrotów w turystyce miał w pandemii wpływ na zatrudnienie i dochody gospodarstw domowych, gdyż 1/3 dorosłej ludności pracowała w sektorze turystycznym. Pandemia uderzyła w przychody niskodochodowychgospodarstw domowych żyjących z rybołówstwa, gdyż zmniejszył się eksport ryb z powodu słabego popytu. Zwiększyła się skala ubóstwa z powodu spadających przychodów mieszkańców, szczególnie krytyczna sytuacja wystąpiła na atolach, gdzie mieszkańcy uzależnieni są od rybołówstwa, a poziomy ubóstwa w przeszłości były tam tradycyjnie sporo wyższe. Słabo wyglądały w pandemii też rezerwy walutowe w banku centralnym, pokrywały one w pandemii w 2020 r. zaledwie równowartość 1,4 miesięcznego importu. To wskazuje, że kraj wykorzystał praktycznie wszystkie swoje rezerwy i w sytuacji kryzysu finansów publicznych mógł mieć duże problemy z przekonaniem rynków finansowych, że jest w stanie opanować kryzys. Całe szczęście, że odbicie przyszło szybko. Władze monetarne starały się skutecznie zapewnić płynność instytucjom finansowym. Odbywało się to dzięki pozyskanej linii swapawalutowego z banku centralnego Indii (ReserveBank of India) w wysokości 150 mln. USD, co pozwoliło utrzymać stabilność kursu waluty lokalnej. Z pewnością zwolennicy nowej teorii monetarnej (NMT) negujący konieczność utrzymywania przez państwa jakichkolwiek limitów zadłużenia nie posłużą się przykładem Malediwów dla jej propagowania. Kraje małe, dysponujące walutą o marginalnym znaczeniu w gospodarce nie tyle światowej, co nawet regionalnej nie są w stanie zaaplikować tej teorii, jeśli nie chcą narazić się na totalną katastrofę swoich gospodarek. Dlatego też rząd malediwski musiał w tej sytuacji nieźle manewrować, by utrzymać w tej trudnej sytuacji labilne i rozchwiane makroporcje pod swoją kontrolą.

Z jednej strony potrzebne są właściwe proporcje między koniecznymi dużymi inwestycjami zamykającymi istniejące luki infrastrukturalne - by uczynić konkurencyjność swojej oferty turystycznej jeszcze bardziej atrakcyjną, zwiększyć odporność gospodarki na zmiany klimatyczne i usunąć bariery rozwoju usług, a z drugiej rząd musi skutecznie zarządzać szybko rosnącym długiem publicznym i ciągle tłumaczyć wierzycielom, że panuje nad sytuacją. Poza tym struktura długu nie jest korzystna. Wiele projektów infrastrukturalnych finansowanych było długiem gwarantowanym przez rząd (czyli zwiększającym dług publiczny), a nie w formule pozabudżetowej jak project finance(czyli takim, którego zabezpieczenie stanowią przepływy gotówki generowane przez komercyjny projekt), czy PPP. Ryzyka dla finansów publicznych w przypadku braku obsługi długu przez same projekty (byłoby to prawdopodobne przy przedłużającej się pandemii i wstrzymywaniu wyjazdów turystycznych na wyspy) są w takiej sytuacji olbrzymie. 

Innym wyzwaniem dla rządzących jest duży dysparytet dobrobytu między poszczególnymi wyspami tego rozległego geograficznie kraju. Co piąty mieszkaniec na południowych atolach żyje w ubóstwie. Miejsca pracy w sektorze publicznym stanowią aż 40% całego zatrudnienia. Różnice płac właśnie na korzyść miejsc pracy w sektorze publicznym w stosunku do sektora prywatnego (co związane jest też z dodatkami dostępnymi tylko w sektorze publicznym) zniechęcają do szukania pracy w sektorze prywatnym, nie mówiąc o własnej działalności gospodarczej. Rząd od kilku lat próbuje tą sytuację zmienić. W dobie pandemii jeszcze bardziej aktualne niż wcześniej było zatem wsparcie tworzenia miejsc pracy w sektorze prywatnym oraz ułatwienia finansowania sektora przez system finansowy kraju (programy wspierane przez Bank Światowy), poprawa wiarygodności budżetowej kraju przez reformy zarządzania finansami publicznymi (ciekawe dlaczego nikt w Polsce tematem się nie zajmuje, nawet w momencie nieuniknionej procedury nadmiernego deficytu KE i drastycznego pogorszenia stanu polskich finansów publicznych temat pasjonuje wąską grupę specjalistów, a nie opinię publiczną, a przecież tu chodzi o nasze pieniądze), zwiększone wysiłki w celu zmniejszenia wykluczenia społecznego wszystkich regionów kraju, czy wreszcie kroki zmniejszające wpływ zmian klimatycznych na egzystencję kraju.   

Historycznie na Malediwach od ok. 1100 r. panowali sułtani z dynastii Didi. To oni dokonali islamizacji kraju i sprawili, że w wyniku ich panowania większość buddyjska mieszkańców przeszła na islam. Pod koniec XVI w. archipelag próbowali podbić Portugalczycy, a w XVII w. Holendrzy, ale ostatecznie udało się tego dokonać Brytyjczykom. Malediwy stały się protektoratem brytyjskim w 1796 r., a formalnie 90 lat później (1887). W 1932 r. na wyspach proklamowana została konstytucja, zgodnie z którą zniesiona została dziedziczność tronu, a sułtan pochodził z wyboru. W 1953 r. Malediwy ogłoszone zostały republiką, ale już po roku stały się ponownie sułtanatem. Formalnie pod panowaniem brytyjskim wyspy były rządzone przez sułtanów aż do uzyskania niepodległości w 1965 r., od 1968 r. stały się republiką. Pierwszy prezydent Ibrahim Nasir rządził autorytarnie przez 20 lat do 1978 r., kiedy uciekł do Singapuru oskarżany o malwersacje i kradzież pieniędzy z budżetu państwa. Kolejny prezydent Maumoon sprawował rządy przez następne 30 lat, okres prawdziwego cudu gospodarczego i niebywałego rozwoju gospodarczego kraju. Okres rządów kolejnego prezydenta trudno nazwać stabilnością polityczną, gdyż po wielu rozruchach i protestach społecznych został on obalony i skazany. Jego następca, brat przyrodni prezydenta Maumoona próbował budować swoją dosyć słabą pozycję polityczną poprzez islamizację kraju w kierunku integrystycznym. Używał religii jako czynnika mobilizującego społeczeństwo przeciw rzekomym próbom podminowania suwerenności kraju przez cywilizację zachodnią (brzmi znajomo). W kraju, który żyje z turystyki fundamentalizm religijny wpychający wielu młodych Malediwczyków do udziału w walkach religijnych po stronie Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie jest chyba najgłupszym pomysłem, który można sobie wyobrazić. A takich bojowników pochodzących z Malediwów walczących po stronie Al-Kaidy było ok. 200! Na szczęście mieszkańcy przejrzeli na oczy i wybrali w 2018 r. na nowego prezydenta kraju reprezentanta koalicji partii opozycyjnych Soliha, którego pierwszą decyzją był powrót do Wspólnoty Narodów, czyli z powrotem do cywilizacji świata zachodniego. Była to bardzo dobra decyzja, gdyż Malediwy są przede wszystkim rajem turystycznym, a powrót do normalności po sprawnym opanowaniu pandemii koronawirusabył błyskawiczny. Pewno też dlatego, że sytuacja wewnętrzna była stabilna i wolna od ekstremizmu islamskiego w tym wyjątkowym w skali świata kraju. W 2021 r. na Malediwy wybrało się ponad 1,3 mln. turystów, to tylko o 22,4% mniej niż w przedpandemicznym 2019 r. Najwięcej przyjeżdżało ich z Rosji. W 2022 r. na wyspy przyjechało aż 1,9 mln. turystów.

Kraj jest bardzo specyficzny. Ponieważ prawo krajowe oparte jest na zasadach islamu, to zgodnie z malediwską konstytucją niemuzułmanin nie może otrzymać tam obywatelstwa. Teoretycznie gwarantuje ona także wolność (choć nie wolność wyznania), ale można ją ograniczyć w celu „ochrony islamskich dogmatów”. Malediwy leżą ok. 500 km od wybrzeży Indii. W polityce zagranicznej wysp Indie były długo na pierwszym miejscu, ale nowy prezydent wybrany w 2023 r. - Mohammed Muizzu - obiecał to zmienić i przy okazji usunąć niewielką bazę indyjskiej armii.Na cel swojej pierwszej wizyty wybrał nie Indie, ale ich rywala – Chiny. W styczniu 2024 r. Muizzu został przyjęty w Pekinie przez XI Jinpinga. Obaj przywódcy ogłosili podniesienie stosunków dwustronnych do poziomu – jak to określiła pekińska oficjalna agencja Xinhua – „wszechstronnego partnerstwa strategicznego”. W czasie wizyty malediwski prezydent namawiał chińskie władze, centralne i regionalne, by wysyłały do jego kraju jak najwięcej turystów. Jest to związane z niecodziennym wydarzeniem, do którego doszło tuż przed wyjazdem do Chin.

Rząd prezydenta Muizzu nakazał wtedy dyscyplinarne zawieszenie trojga wiceministrów z resortu młodzieży, informacji i kultury. Za to, że – jak wyjaśniła agencja Reuters – opublikowali w mediach społecznościowych wpisy obrażające indyjskiego premiera Narendrę Modiego. Gniewnie zareagowali na to, że Modi zachęcał do wybierania na urlop nowej atrakcji turystycznej Indii. Modi odwiedził Lakszadiwy(Lakshadweep) i był „pod wrażeniem piękna tych wysp i niewiarygodnego ciepła, które bije od ich mieszkańców”. Lakszadiwy jako lepszy kierunek niż Malediwy zachwalali też w mediach społecznościowych indyjscy celebryci. A to z Indii pochodzi jedna trzecia turystów odwiedzających Malediwy. Zawieszeni potem wiceministrowie nie tylko uznali, że sąsiednie Lakszadiwy to turystyczne zagrożenie dla ich wyspiarskiego kraju. Modiego nazwali też „klownem”, „terrorystą” i „marionetką Izraela”.

To ostatnie pokazało, jak różni się podejście do wojny w Strefie Gazy muzułmańskich Malediwów i Indii, gdzie religią zdecydowanej większości jest hinduizm. Prezydent Muizzubył jednym z pierwszych światowych przywódców, który oskarżył Izrael o zbrodnie wojenne w Gazie po ataku terrorystycznym Hamasu na Izrael w październiku 2023 r. Indie zaś to chyba jedyny poza Argentyną pod wodzą prezydenta Javiera Mileia znaczący kraj globalnego Południa, który w sprawie wojny Izraela z Hamasem zajął stanowisko proizraelskie. A w każdym razie takie stanowisko prezentuje sam Modi, nacjonalista hinduski, czyli przy okazjiantymuzułmański. Bo w Indiach są też środowiska propalestyńskie, ale daleko im do wpływów, które miały przed laty. Indie w czasach zimnej wojny jako lider zapomnianego ruchu państw niezaangażowanych wspierały Palestyńczyków. I nie chciały eksponować oficjalnych stosunków z Izraelem, „by nie urazić braci Arabów” i nie sprawić kłopotów swoim obywatelom, którzy pracowali w bogatych arabskich krajach nad Zatoką Perską. Ale relacje utrzymywały, raczej nieformalnie, korzystały też z izraelskiego wsparcia podczas konfliktów zbrojnych z muzułmańskim sąsiadem – Pakistanem. Pełna normalizacja stosunków dyplomatycznych między Indiami a Izraelem nastąpiła dopiero w 1992 r. Oba kraje szczególnie zbliżyły się do siebie, odkąd w 2014 r. do władzy w Indiach doszedł Narendra Modi. Trzy lata później stał się on pierwszym indyjskich premierem, który odwiedził Izrael. Jego kraj został ważnym klientem izraelskiego przemysłu zbrojeniowego. Być może nawet najważniejszym, co niełatwo sprawdzić, bo ostatnio Izrael nie podaje w statystykach dotyczących sprzedaży broni nazw krajów, lecz regiony świata. Po ataku Hamasu 7 października 2023 r. Modi wyraził solidarność z Izraelem. I sugerował, że oba kraje łączy zagrożenie ze strony islamskiego terroryzmu. W czasie głosowań w ONZ Indie najpierw zajmowały korzystne stanowisko dla Izraela, ale w połowie grudnia 2023 r. poparły rezolucję wzywającą do natychmiastowego wstrzymania ognia w Gazie. Mimo dyscyplinarnego zawieszenia wiceministrów do indyjskiego MSZ wezwano malediwskiego wysłannika w New Delhi, zwanego wysokim komisarzem, który usłyszał o „głębokim zaniepokojeniu” wywołanym obraźliwymi komentarzami o premierze Modim. A największa indyjska internetowa agencja turystyczna wstrzymała sprzedaż biletów lotniczych na Malediwy. 

Mimo reakcji rządu Malediwów, w związku ze sporem wielu Hindusów zapowiedziało, że będzie bojkotować podróżowanie na Malediwy i odwoła swoje zaplanowane tam wycieczki. W marcu 2024 r. 89 indyjskich żołnierzy stacjonujących w niewielkiej bazie na Malediwach opuściło wyspy na polecenie prezydenta Muizzu. Tego samego dnia Malediwy podpisały porozumienie o dostarczenie pomocy wojskowej przez Chiny. Podkreślono, że porozumienie jest bezpłatne i ma na celu „wzmocnienie więzów dwustronnych”. Oznacza to totalną zmianę wektorów i sojuszy na Oceanie Indyjskim i wzrost znaczenia Chin. Indie muszą być zaniepokojone rosnącą obecnością Chin w tym obszarze, w szczególności ich wpływami na Malediwach i Sri Lance, krajach położonych strategicznie w połowie najważniejszych międzynarodowych szlaków morskich ze wschodu na zachód. Żołnierze indyjscy przebywali na Malediwach, by pomagać w eksploatacji trzech samolotów zwiadowczych, podarowanych Malediwom przez Indie w celu patrolowania granicy morskiej. Na początku 2024 r. Malediwy zezwoliły na wpłynięcie na ich wody terytorialne kontrowersyjnemu chińskiemu statkowi badawczemu Xiang Yang Hong 3, któremu wcześniej odmówiła przybicia do brzegu nawet Sri Lanka, uznając jednostkę za szpiegowską. Według danych Banku Światowego Malediwy miały w 2023 r. w Chinach dług w wysokości 1,37 mld. USD, co odpowiadało ok. 20% całego publicznego zadłużenia tego kraju. Z pewnością w rywalizacji między Indiami a Chinami nie zostało jeszcze powiedziane ostatnie słowo. 

Póki co Malediwy mają większe zmartwienia, gdyż w dającym się przewidzieć czasie mogą zniknąć pod wodą albo zatonąć pod górą śmieci. To scenariusz bardziej realny niż nam się wydaje. Śmieci płyną tutaj z całego świata, a do tego turyści beztrosko rozrzucają je wokół siebie. Malediwy mają wiele obliczy. Turyści widzą głównie tą beztroską twarz. Przeciętny turysta z perspektywy luksusowego hotelu widzi niewiele z prawdziwego, lokalnego życia. A życie na Malediwach jest bardzo zróżnicowane i nie należy do najłatwiejszych. Wyspy zmagają się z własnymi problemami i bolączkami. I nie chodzi tu tylko o politykę wewnętrzną. Niewielu turystów jest świadomych, że Malediwy zmagają się z ogromnym problemem śmieci i zmianami klimatycznymi. Rosnący poziom wód oceanu nie jest tak zauważalny w Europie jak tutaj, gdzie najwyższy „szczyt” to jedynie 2,5 m n.p.m. Każdy milimetr stałego gruntu jest na wagę złota, a z roku na rok wyspy się kurczą. Nie bez powodu mówi się o znikającym pod wodą archipelagu. Wszystkie te wydarzenia mają poważny wpływ na życie oraz funkcjonowanie kraju i jego społeczeństwa. Mieszkańcy jak najbardziej są świadomi wszystkich kłopotów. Jednak wiedzą też, że to nie do końca ich wina. Turystyka jest główną gałęzią gospodarki Malediwów. Ale odpady, które przyjezdni zastają na archipelagu, to nie są śmieci produkowane tylko tutaj. Malediwy są tak położone, że prądy niosą ze sobą śmieci z różnych zakątków świata. Odpady płyną tu. Na przykład z Indii, a nawet z Europy. Śmieci, które znajdujemy na plaży wyrzucone przez ocean, to bardzo często nie są odpady lokalnych mieszkańców. Kilkadziesiąt metrów folii w oceanie to śmiertelne zagrożenie dla np. żółwi.

Wody Oceanu Indyjskiego słyną ze swojego bogactwa. Jest to właściwie jedno z głównych miejsc, w którym jednocześnie można podziwiać tak wiele różnorodnych gatunków ryb, a do tego jest rafa. Ocean Indyjski to naturalne środowisko dla delfinów, płaszczek, mant, kilku gatunków rekinów i kilku gatunków żółwi oraz niezliczonych gatunków ryb. Coraz głośniej mówi się też o szkodliwym wpływie filtrów przeciwsłonecznych na naturalne morskie środowisko. Hawaje i Republika Palau już wprowadziły zakaz używania filtrów, które zawierają jeden z 10 szkodliwych związków chemicznych. Decyzje te zapadły po serii badań na temat bladnących koralowców oraz coraz częściej pojawiających się na ciałach żółwi naroślach przypominających guzy. Resorty jako pierwsze zostały objęte programem czyszczenia Malediwów. Program ma dwie fazy. Pierwsza przede wszystkim skupiła się na podniesieniu świadomości lokalnych mieszkańców na temat problemu z odpadami oraz skupiła się na AtoluMalé. Utworzono odpowiednie jednostki do transportu odpadów i ich zagospodarowania. Wprowadzono metodę 3R: redukcja, ponowne użycie, recykling. Resorty również wyposażone zostały we własne spalarnie, które ściśle kontrolowane są pod kątem emisji szkodliwych substancji do atmosfery. Faza druga ma zakończyć się w 2024 r. Jej celem głównie jest przebudowa wyspy śmieci i przywrócenie jej pierwotnej formy. Ma być ona przekształcona w zakład energetyczny, aby przede wszystkim zminimalizować liczbę odpadów. Razem z nowym programem czyszczenia Malediwów został wprowadzony zakaz używania plastikowych, jednorazowych naczyń. Obecnie w resortach turystycznych nie spotkamy się ze słomkami, kubeczkami czy sztućcami z plastiku. Resorty starają się również wyeliminować plastikowe butelki. Udało się to w przypadku butelek z wodą. W większości resortów woda podawana jest gościom w szklanych, litrowych butelkach, z których resorty są dumne. Wewnętrzny transport na wyspach odbywa się elektrycznymi skuterkami, meleksami czy rowerami. Jednak Malediwy uzależnione są od transportu zewnętrznego. Na wyspach rolnictwo nie istnieje. Hotele też uzależnione są od dostaw zewnętrznych. Tony jedzenia przypływają na wyspy w pojemnikach ze styropianu, oklejone folią. Świadomość tego, że świat tonie w plastiku jest tutaj bardzo duża. Jednak to nie jest jedynie problem Malediwów, a całego świata. Składowisko odpadów znajduje się na wyspie Thilafushi. Powstała w 1990 r. jako składowisko dla stale rosnącej ilości śmieci. Naturalna laguna długości 7 km została przeobrażona w wyspę, której wielkość ciągle się zmienia. Codziennie na wyspę trafia 330 ton odpadów. Są one tam zrzucane do dołów, przysypywane gruzem i piaskiem. Niektórych dołów nie da się już przysypać, dlatego coraz częściej wyspę nazywa się płonącą. Składowane śmieci wchodzą w różne reakcje, zapalają się. To wiąże się z bardzo szkodliwymi oparami. Po 30 latach sytuacja stała się na tyle niebezpieczna, że został wprowadzony właśnie program oczyszczania Malediwów, który skupia się głównie na tej wyspie. Według statystyk z 2019 r. sama turystyka produkuje 34 765 ton śmieci. Jeden turysta dziennie wytwarza 3,5 kg śmieci – to dwa razy więcej niż lokalny mieszkaniec. A wszystko trafia w jedno miejsce, właśnie na wyspę Thilafushi.

Malediwy są miejscem, gdzie każdy turysta dostrzega zarówno zmiany klimatyczne jak i niemożność ich uniknięcia. W Malé, stolicy kraju, można zobaczyć worki z piaskiem wokół zalewanego lotniska, zbiornikowce z ropą naftową i znaki informujące o tym, że dostanie się do terminali pieszo lub rowerem jest wykluczone. Nad miastem słychać nieustanny ryk samolotów i wodnosamolotów, czuć zapach oleju napędowego mnóstwa łodzi, wszystko w tropikalnym skwarze. Choć rzeczy mają się tak samo na całym świecie, to na Malediwach składają się na stan osaczenia. Tutaj załamanie klimatu nie jest akademicką debatą, tylko czymś, przed czym nie można uciec. 

Malediwy są o tyle osobliwym miejscem, że ich istnienie zależy od ich bezpośredniego (z)niszczenia. Każdy przybywa tu samolotem. Produkty trafiają tutaj na statkach handlowych. Wszystko, co jest przemieszczane między wyspami, wymaga użycia tych samych środków transportu. Większość pieniędzy wpływających do kraju pochodzi od turystów, których 2 miliony zjeżdża tutaj każdego roku. Ci sami turyści przywożą ze sobą niezliczone tony metryczne zanieczyszczeń, czyniąc Malediwy coraz bardziej nienadającymi się do zamieszkania. Kraj ten nie może żyć ani z paliwami kopalnymi, ani bez nich. 

Rząd Malediwów zadeklarował przeciwdziałanie zmianie klimatu. Wielkie oświadczenie w tej sprawie wydał podczas posiedzenia zorganizowanego pod wodą w 2009 r. Udało mu się zwrócić oczy nie tylko Europy, ale i całego świata na problem klimatyczny wysp. Ale co tak naprawdę można zrobić? Nie może postawić na swoim i zrezygnować z turystyki, ponieważ bez turystyki kraj jest pozbawiony przychodów. Od dnia, w którym ministrowie zamiast garniturów założyli kombinezony do nurkowania, Malediwy sprzedały branży turystycznej więcej wysp, co pomnożyło liczbę lotów długodystansowych z całego świata. Teraz budują infrastrukturę do operacji bunkrowania, aby przyciągnąć więcej statków towarowych. Żadnej z tych usług nie da się zdekarbonizować. A zatem spektakularny sprzeciw wobec zmiany klimatu to w dużej mierze przedstawienie cyrkowe i pod publiczkę. 

Na Malediwach niemożliwość „przestawienia się” na energetykę odnawialną jest ewidentna. Floty samolotów, statków i generatorów są niezbędne do funkcjonowania tego miejsca. Nie ma mowy o „przestawieniu się” i dyskontynuacji dotychczasowego modelu rozwoju. Znacznie zredukowana liczebnie cywilizacja miałaby kiedyś szansę, ale nie ta. Samoloty zasilane bateriami są zbyt ciężkie, a biopaliwa to dosłownie spalanie żywności. Wytwarzany głównie z paliw kopalnych wodór magazynuje energię – nie jest jej źródłem. „Ekologiczne” kurorty chwalą się zakazem spożywania butelkowanej wody i innymi powierzchownymi, nieistotnymi bzdurami. Zrównoważona turystyka na Malediwach nie istnieje – to oksymoron. Nawet gdyby elektryfikacja statków udała się, linię brzegową otoczyłby pierścień jednostek pływających na baterie. Inne teoretyczne rozwiązania są po prostu nieopłacalne. Gorzka prawda jest taka, że można zapomnieć o koncepcji zrównoważonego transportu morskiego w nowoczesnym rozumieniu. Ludzie musieliby konsumować znacznie mniej, czekać znacznie dłużej i płacić znacznie więcej. I nikt o tym nie mówi. Wszyscy udają, że jakieś magiczne rozwiązanie technologiczne majaczy już na horyzoncie. Lecz ten statek-widmo nigdy nie przypłynie.

Realia na Malediwach są bowiem nieubłagane. Zarówno toaleta musi być dostarczona łodzią motorową, unoszącą się na przybrzeżnych wodach jak również by przemieścić się na inne miejsce trzeba skorzystać z takiej samej łodzi motorowej lub polecieć hydrosamolotem. Elektryczność w kurortach jest produkowana generatorami na olej napędowy. Całe to miejsce to jedna wielka emisja spalin. To nasz napędzany paliwami kopalnymi styl życia w miniaturze. Deklaracje na temat zmiany klimatu składane przez rząd Malediwów nie mają znaczenia – działania polityków zmieniają klimat na naszych oczach. Nie jest to światowym wyjątkiem, tylko regułą – jak na taką ułomną demokrację przystało, zadaniem administracji państwa jest odwracanie uwagi społeczeństwa. Niezależnie od wyniku wyborów, kierowanie „gospodarką” urzędnicy pozostawiają swoim i zamorskim oligarchom.

Oczywiście trudno winić Malediwy za ich katastrofalne położenie. Taki jest po prostu stan naszej cywilizacji. W żadnym realnym sensie współczesne Malediwy nie są zarządzane przez Malediwczyków. Są oni jak ryby remora – dostają resztki z wielkich wpływów z turystyki zasilających konta lokalnych i globalnych elit. Światem faktycznie rządzi stworzony przez nie nowy gatunek – korporacje prawnie obdarzone osobowością. Nagrody społeczne gwarantują, że „demokratyczne” wybory mogą w najlepszym razie wymienić stary zastęp politycznych sprzedawczyków na nowy. Oczywiście ich ugrupowania nie są kontrolowane przez nich tylko przez korporacje turystyczne. Znajdujący się w szponach dwupartyjnej korupcji rząd Malediwów sprzedał jedyną wyspę piknikową, na którą byliby w stanie dostać się obywatele. Oto symbol podporządkowania kraju turystyce, czyli kolonializmowi z napiwkami. Dopiero po wielu społecznych protestach udało się odzyskać inną wyspę piknikową, dzięki czemu Malediwczycy mogą cieszyć się własnymi plażami. Zasadniczo nikt nie dba o tych ludzi. Większość turystów tak naprawdę nie przylatuje na Malediwy, tylko prosto z lotniska udaje się do świata fantazji, w którym kultura malediwska sprowadza się do kilku dań na stole bufetowym.

W wielu lokalizacjach na kuli ziemskiej te sprzeczności – tj. koszty – znajdują się poza zasięgiem naszego wzroku. Lotniska zlokalizowane są daleko, kontenery transportowe jeszcze dalej, energia i towary pojawiają się znikąd, a etykiety na opakowaniach zapewniają klientów, że to wszystko jest bardzo „zrównoważone”. Ludzie, którzy nie żyją na znikających pod wodą wyspach, jeżdżą rowerami i uprawiają recykling przeświadczeni, że ma to jakieś znaczenie w skali globalnej. Na Malediwach kompromisy, na które należałoby pójść, aby zapobiec załamaniu klimatu, są oczywiste, ale niestety niemożliwe do spełnienia. Konieczne byłoby bowiem zrezygnowanie ze wszystkiego, a przede wszystkim z tego, co przyniosła cywilizacja Zachodu. Nowoczesne Malediwy trzeba byłoby wyłączyć. Ułamek dzisiejszej populacji powróciłby do „zrównoważonego” stylu życia, w którym nie byłoby miejsca na więcej niż śladowy związek z zresztą świata. Dawnym przemysłem było wcześniej rybołówstwo. Niewiele tutaj rośnie, nie ma zbóż w wystarczających ilościach. Autochtoni przechowywali kiedyś owoce chlebowca, aby móc je spożywać przez wiele miesięcy. Dylemat wysp przypomina zatem grecką tragedię. 

Malediwy zatoną, jeśli nie znajdą środków na walkę ze skutkami zmian klimatu. Od lat mówi się o zmianach klimatycznych, które doskonale są tutaj widoczne. Każdy milimetr gruntu jest na wagę złota. Kraj przygotowuje się na najgorsze. Zaczęła się budowa wysp, razem z blokami mieszkalnymi dla mieszkańców, których wyspy są w najgorszym położeniu. To ogromna tragedia dla lokalnej ludności. Mieszkańcy są świadomi, że świat, w którym żyją, może zniknąć pod wodą. To tylko kwestia czasu. To już fakt, że poziom wód oceanu rośnie. Przede wszystkim najważniejsza jest świadomość, że sprawa nie dotyczy tylko kawałka Ziemi. Problem śmieci i problemy klimatyczne dotyczą całego świata. To polityka wszystkich krajów doprowadziła Ziemię do takiego stanu. Większość przedmiotów, których my, Europejczycy, używamy na co dzień, jest produkowanych w Indiach lub w Chinach. Tak jest taniej. Zmiany są potrzebne. Ziemia to nasz dom. Każdy z nas jest za naszą planetę odpowiedzialny. Oczywiście odpowiedzialna jednostka świata nie zbawi, ale od jednostki się zaczyna. Warto podnosić śmieci, warto zwracać uwagę tym, którzy te śmieci zostawiają. W kontekście Malediwów tutaj każdy śmieć ma znaczenie. Jak absurdalnie by to nie zabrzmiało, swoje śmieci, przywiezione z Europy, warto byłoby zabrać ze sobą, a nie zostawiać tutaj. Zwłaszcza plastikowe opakowania po kosmetykach. Kawałek foli, sieci to poważne zagrożenie dla delfinów, żółwi, rekinów czy płaszczek. Kremy do opalania z nieodpowiednimi substancjami to zagrożenie dla rafy i zwierząt zamieszkujących ocean. Niewiele potrzeba, żeby zmienić kilka swoich nawyków i jednocześnie pomóc planecie.

Malediwy żyją z turystyki. To jeden z pierwszych krajów, który otworzył swoje granice dla turystów w trakcie pandemii. Kraj i mieszkańcy nie mają możliwości przetrwania bez turystyki. Kary dla turystów zaśmiecających wyspę trudno sobie wyobrazić. Najważniejszą bronią wydaje się być edukacja. Wiele osób nie jest świadomych, że kolejna plastikowa butelka, kubeczek, słomka to kolejny zbędny śmieć i ogromny problem dla państwa wyspiarskiego. Warto zatem edukację zacząć od samego siebie.



51 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Комментарии


O mnie

Ekonomista, finansista, podróżnik.
Pasjonat wina i klusek łyżką kładzionych.

Kontakt
IMG_4987.JPG
Home: Info

Subscribe Form

Home: Subskrybuj

Kontakt

Dziękujemy za przesłanie!

Home: Kontakt
bottom of page