top of page

The Traveling Economist

Podróże okiem ekonomisty

05627c8f-b097-4592-8be1-e638b8d4b90d_edited_edited.jpg
Home: Witaj
Home: Blog2

Kosowo

Zaktualizowano: 28 paź 2023

Kosowo jest ewenementem na skalę europejską. Sposób tworzenia tego państwa przyczynił się bowiem do powstania nowych punktów zapalnych w Europie. Wydarzenia lat 90-tych w Kosowie były efektem sprzeczności, frustracji, nacjonalizmów, a nawet nienawiści narastających przez dekady. Doszukiwanie się jednak istoty tego konfliktu w czasach starożytnych Ilirów, bitwy na Kosowym Polu (1389) lub walki wyzwoleńczej Serbów sprawia, że stajemy się zakładnikami ideologicznych nonsensów kreowanych przez polityków, których jedyną pożywką jest sianie nienawiści podszytej nacjonalizmami. Proklamowanie niepodległej Republiki Kosowa wbrew pozorom nie zakończyło sporów na arenie międzynarodowej, a wręcz przeciwnie. Kosowo stało się przedmiotem dywagacji na temat jego uznania i przyznania tejże republice podmiotowości prawnomiędzynarodowej. Casus Kosowa stanowi jedną z najtrudniejszych spraw z zakresu prawa międzynarodowego. Mimo wcześniejszych przypadków secesji państw w innych regionach świata, to właśnie Kosowo wyjątkowo szybko zyskało uznanie znacznej części społeczności międzynarodowej, co niejako wytyczyło kierunek działań dla regionów o podobnych secesjonistycznych aspiracjach. Teraz ruchy separatystyczne, mimo prób podkreślania przez społeczność międzynarodową wyjątkowości sytuacji Kosowa, mogą powoływać się na przypadek Kosowa, iż praktyka na arenie międzynarodowej tworzy prawo. Historycznie Kosowo było serbską krainą, która stopniowo była zasiedlana przez Albańczyków. Jeszcze przed I Wojną Światową ziemie te były zamieszkiwane głównie przez Serbów, którzy upatrywali tutaj kolebki swojej państwowości. Mimo to stopniowo opuszczali te tereny, które zasiedlali Albańczycy. Wszystko to za sprawą komunistycznego przywódcy Jugosławii - Josipa Broz-Tity, który otworzył granicę dla Albańczyków. Wrogość i eskalacja nacjonalistycznych nastrojów w postaci przesiedleń, prześladowań, czystek etnicznych, także w postaci masowych mordów na ludności pochodzenia serbskiego, przyczyniły się do tego, iż już na przełomie lat 80- i 90-tych ubiegłego stulecia Albańczycy stanowili aż 90% ludności Kosowa. Wymusiło to konieczność utworzenia przez Albańczyków w rejonie Kosowa oddzielnych instytucji administracyjnych. Serbowie, mimo iż w tamtym rejonie stanowili zdecydowaną mniejszość, uznali to za wrogi akt. Na początku XX w. tamtejsze ziemie były areną konfliktów etniczno-politycznych. W 1912 r. wojska serbskie podczas I wojny bałkańskiej przejęły pełną kontrolę nad terytorium Kosowa, przyłączając je do swojego państwa. Po 1912 r. nastąpiła migracja Serbów na obszar Kosowa, usiłowali oni wrócić bowiem na tereny, które uważali za swoje. Jednak podczas wcześniejszego panowania na tamtejszym terenie Imperium Osmańskiego znaczna część ludności została zislamizowana, toteż po 1912 r. zaczęło dochodzić do coraz częstszych sporów między Serbami i Albańczykami na tle religijnym i społecznym. Od tamtej pory wewnętrzne spory trwały niemal nieprzerwanie.

Przełom wieków XIX i XX to czas, w którym zaczęła rodzić się albańska świadomość narodowa, wcześniej skutecznie tłumiona przez tureckich okupantów. Przyczyn takiego stanu rzeczy było co najmniej kilka, a najważniejszymi były: konwersja większości Albańczyków na islam (w Imperium Osmańskim urzędy mogły być sprawowane jedynie przez wyznawców islamu, poddani chrześcijańscy posiadali szeroką autonomię, lecz pozbawieni byli praw politycznych), istnienie podziałów religijnych wśród samych Albańczyków (prócz islamu sunnickiego wyznają oni także bektaszyzm - odłam islamu uznawany za herezję, prawosławie oraz katolicyzm rzymski i grecki, a dodatkowo istnieją także bractwa mistyczne, brak silnej i wspólnej tradycji państwowej, górzyste ukształtowanie terenu utrudniające komunikację i pozwalające poszczególnym grupom ludności na funkcjonowanie w izolacji oraz zróżnicowanie etniczne i dialektyczne Albańczyków. Tymczasem sami Serbowie, a przynajmniej spora część ich elit, traktowali swych albańskich sąsiadów jako zislamizowanych podczas okupacji tureckiej Serbów. Po utworzeniu w wyniku I wojny światowej Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS) sytuacja w Kosowie była bardzo niestabilna. Uprzywilejowana pozycja Serbów wobec ludności albańskiej skutkowała lepszym dostępem tych pierwszych do edukacji czy ziemi. Odnotowując banał, iż analfabetyzm był na tym terenie powszechny, trzeba powiedzieć, że było to świadome wykluczanie. Każda strona, która była akurat górą, prowadziła zawsze politykę wykluczania tej słabszej. I nie dotyczy to tylko relacji serbsko-albańskich.

Władze Królestwa SHS, stając przed koniecznością przełamania istniejących w kraju podziałów, toczyły wewnętrzny spór o przyszły kształt nowego państwa. Ostatecznie zostało ono scentralizowane i zdominowane przez Serbów. W 1921 roku (a jakże, w rocznicę bitwy na Kosowym Polu) uchwalono konstytucję, a wkrótce także ustawę o podziale administracyjnym na 33 obwody, w których liczba ludności nie przekraczała 800 tys. mieszkańców. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kryteria, na zasadzie których wyznaczano granice tych obwodów. W pełni zrozumiałe jest, że władze nie brały pod uwagę różnic historycznych, ale dziwnym trafem w żadnej z nowo utworzonych jednostek ludność albańska nie stanowiła większości. Dyktatorską władzę sprawował Aleksander I Karadjordjević, król Królestwa SHS, a następnie Jugosławii (od 1929 roku), po przeprowadzonym przez siebie zamachu stanu. Już po zamachu stanu z 1928 roku i po późniejszej o rok zmianie nazwy państwa na Królestwo Jugosławii, uchwalono nową konstytucję, na mocy której uznano, iż od tej pory Serbowie, Chorwaci i Słoweńcy stają się jednym narodem – Jugosłowianami. Innych nacji, rzecz oczywista, nie brano nawet pod uwagę. Celem takiego działania miało być przede wszystkim wyeliminowanie narastających sprzeczności narodowych, które objawiały się nastrojami panującym w jugosłowiańskim parlamencie, Skupštinie. Na porządku dziennym były bijatyki i szarpaniny, o słownej przemocy nie wspominając. Apogeum, które było bezpośrednią przyczyną wprowadzenia dyktatury, było wystąpienie Punišy Račicia w 1928 roku, w którym z iście bałkańskim temperamentem wzywał z parlamentarnej mównicy do utworzenia „wielkiej Serbii”. Twierdził też, że on sam nie zawaha się sięgnąć po broń w imię obrony zagrożonych serbskich interesów, co też uczynił – wyjął rewolwer i zabił trzech posłów z Chorwackiej Partii Ludowej (jednym z nich był przywódca tej partii, który zmarł w wyniku odniesionych ran półtora miesiąca później). Odgórne utworzenie jednego narodu jugosłowiańskiego, jak to zwykle bywa z takimi pomysłami, nie mogło przynieść pozytywnego rezultatu. Jeszcze przed wojną waśnie narodowe dawały o sobie znać, choć przypominały raczej bombę tykającą w oczekiwaniu na detonację. Vaso Čubrilović, serbski polityk i uczestnik zamachu na arcyksięcia Ferdynanda, uważał na dwa lata przed wybuchem II Wojny Światowej, że jedyną możliwością utrzymania Kosowa jest użycie przeciwko Albańczykom „brutalnej siły” i ich wygnanie, gdyż „obecnie świat przyzwyczaił się do gorszych rzeczy”. Przywoływał zbrodnie popełniane przez ZSRS i hitlerowskie Niemcy, by pokazać, że „wysiedlenie kilkuset tysięcy Albańczyków nie spowoduje wybuchu wojny światowej”. Jednak najgorszy okres w historii Kosowa przypada na czas II Wojny Światowej. Wówczas było to terytorium okupowane przez Niemców i Włochów. Wtedy to oddziały albańskich SS-manów wsławiły się masowymi mordami na ludności serbskiej, roztaczając przy tym wizje czystej etnicznie Wielkiej Albanii.

Po zakończeniu działań wojennych sytuacja w tamtejszym rejonie uległa mimo tego chwilowej poprawie. Jednak kumulacja wszystkich napięć miała dopiero nastąpić. Utworzenie wielonarodowej Jugosławii zwiastowało kłopoty. Miało to być państwo, w ramach którego w zgodzie funkcjonować miały różne narodowości. Tito bynajmniej nie kierował się szlachetnymi zamiarami złagodzenia losu ludności albańskiej zamieszkującej Kosowo, chociaż stosunki pomiędzy partiami komunistycznymi w Albanii i Jugosławii były w owym czasie lepiej niż dobre. Ponoć Enver Hodża rozmawiał nawet z Titą o możliwości utworzenia federacji z ludową Albanią, jakkolwiek abstrakcyjnie by to dziś nie brzmiało. Zasadniczym celem Tity było takie zorganizowanie państwa, które pozwoliłoby uniknąć dominacji jednego z narodów nad pozostałymi, co wynikało z doświadczeń okresu przedwojennego. Wtedy to większość stanowisk nie tylko politycznych, ale także w wojsku (oczywiście w korpusie oficerskim) obejmowali Serbowie. Na początku istnienia Królestwa SHS 2/3 wszystkich tek ministerialnych trafiło do Serbów, a na 165 generałów aż 161 było przedstawicielami do tego narodu. Jak się wydaje, Tito nie pałał szczególną niechęcią do Serbów (sam był synem Chorwata i Słowenki). Uznawał raczej, że osłabienie ich aspiracji ułatwi przyszłe rządzenie krajem, pomoże zachować wewnętrzną równowagę oraz umożliwi wygaszanie ewentualnych waśni narodowościowych. Posunięcia te z pewnością nie miały na celu emancypacji Albańczyków w Kosowie. Były to też działania podejmowane z myślą o przyszłości, jako że kilka pierwszych lat po zakończeniu wojny to czas wzmożonej stalinizacji i terroru, naznaczony fizyczną eliminacją całej opozycji, którą przeprowadzono nie zważając na pochodzenie narodowe, region zamieszkania czy jakikolwiek inny czynnik. Tito najbardziej obawiał się w tym względzie aspiracji Serbów, toteż po II wojnie światowej aktywnie wspierał kolonizację Albańczyków (aby osiągnąć swoistą równowagę), przy jednoczesnym uniemożliwianiu powrotu Serbów na ziemie, z których zostali uprzednio wysiedleni w czasie wojny. Skutkiem takiej polityki był znaczny wzrost liczby ludności pochodzenia albańskiego na terenie Kosowa. W związku z tymi zmianami struktury społeczności, w 1948 r. ustanowiono status Autonomicznego Okręgu Kosowo i Metochia. Wzrost liczby albańskiej ludności miał także wpływ na wzrost uczestnictwa jej reprezentantów w lokalnych władzach. Bardzo ważna rola w stosunkach serbsko-albańskich w Kosowie przypadła także samej Albanii, gdzie komunistyczny dyktator Enver Hodża prowadził politykę wrogości wobec zagranicy. Albania miała plany co do Kosowa, które miało stać się w przyszłości częścią wspomnianej już Wielkiej Albanii. Przełom lat 50- i 60-tych XX wieku to okres wzmożonej działalności propagandowej Envera Hodży na terenie Jugosławii. Celem propagandy było szerzenie nacjonalistycznych nastrojów. Hodża snuł plany, wg. których secesja Kosowa miała być wyłącznie pierwszym etapem na drodze do utworzenia Wielkiej Albanii – poza Albanią i Kosowem w jej skład miały wchodzić terytoria południowo-wschodniej Czarnogóry, wschodniej Macedonii, południowej Serbii i części Grecji.

Albańczycy kosowscy ze względu na brak zdecydowanych działań ze strony Jugosławii nie napotykali większego oporu i z czasem zyskiwali coraz więcej zwolenników gotowych poprzeć hasła mówiące o albańskiej przynależności Kosowa. Niezwykle istotnym elementem kształtowania się albańskiej tożsamości stała się walka z analfabetyzmem, wspieranie kultury i języka narodowego oraz eksplozja demograficzna wśród Albańczyków. Od 1968 r. rozpoczęła się formalnie stopniowa albanizacja kraju, w którym zaczęła obowiązywać zasada etnicznej reprezentacji na uczelniach i w urzędach. Kosowo uzyskało autonomiczny rząd po uchwaleniu konstytucji Jugosławii w 1974 r. Dla wielu Albańczyków był to sygnał, że to terytorium należy do nich. Dopóki żył Tito wszystko było pod kontrolą, a ludność serbska i albańska potrafiły pokojowo koegzystować. Wszystko uległo diametralnej zmianie w 1980 r., kiedy zmarł Tito. Jego osoba przez wiele lat spajała wieloetniczne społeczeństwo, natomiast gdy go zabrakło, nastąpiła eskalacja nastrojów nacjonalistycznych, a następnie ich eksplozja. Jednak władze Jugosławii mimo wszelkich sygnałów, które powinny je zaalarmować i zmusić do zdecydowanego działania, kontynuowały politykę powierzchownego załatwiania sporów wewnętrznych. Kosowo, mimo dużego dofinansowania z budżetu federalnego, było jednym z najbardziej zacofanych terenów, sytuacja ekonomiczna nie ulegała poprawie, a najbardziej cierpieli na tym uchodźcy z Albanii, którzy z coraz większą zawiścią spoglądali na Serbów. To właśnie ich albańska propaganda obwiniała za taki stan rzeczy. Szczególnie podatni na tego typu propagandowe stwierdzenia byli młodzi, niewykształceni Albańczycy, którzy najczęściej stawali się ofiarami nędzy. Na skutek wzrostu napięć i wrogości ze strony większości albańskiej na początku lat 80-tych Kosowo na stałe opuściło około 600 serbskich rodzin. Ich majątki stopniowo przejmowali Albańczycy. Powodowało to narastanie fali prześladowań w celu pozbycia się Serbów i umożliwienia grabieży ich majątków. Władze i milicja w Kosowie składały się w znacznej części z Albańczyków, toteż rzadko podejmowano działania interwencyjne. Lata 90-te stały się początkiem końca Jugosławii. Państwo ulegało stopniowej erozji w wyniku konfliktów o podłożu narodowościowym. Mieszkańcy Kosowa zapragnęli stworzyć własne państwo, jak inne narody byłej Jugosławii. Przełom lat 80- i 90-tych wiąże się ściśle ze zniesieniem autonomii Kosowa, co spowodowało wzmożenie działań anty-serbskich. Jednym z nich był bojkot serbskich instytucji i utworzenie własnych przez ludność albańską. W 1991 r. odbyło się referendum, w którym większość mieszkańców Kosowa opowiedziała się za niepodległością, czego następstwem było utworzenie parlamentu i wybranie prezydenta, którym został wielce popularny i poważany w Kosowie Ibrahim Rugova. Serbia nie uznała tych decyzji i jednocześnie uznała Kosowo za zbuntowaną prowincję. Od 1996 r. albańskie działania na rzecz utworzenia na terenie Kosowa odrębnego państwa były wspierane przez Wyzwoleńczą Armię Kosowa (UÇK).

Jugosłowiański rząd Slobodana Miloševića dopiero wówczas zaczął bardziej aktywnie przeciwstawiać się albańskiemu terrorowi, np. poprzez deportacje Albańczyków. Jednak działania przedsięwzięto zbyt późno. Jednocześnie rozpoczął się okres prześladowań dotychczasowych ciemiężców (role się odwróciły – tym razem prześladowano ludność pochodzenia albańskiego). Wszystko to doprowadziło do walki o Kosowo, która rozpoczęła się już w 1998 r. Masowe deportacje i terror Serbów wobec ludności albańskiej przyczyniły się do wzmożonego zainteresowania społeczności międzynarodowej sprawą regionu. Bez wątpienia jedną z głównych przyczyn wszczęcia zintensyfikowanych działań NATO na terenie Jugosławii była masakra w Račak, gdzie w styczniu 1999 r. odkryto 45 ciał cywilów albańskiego pochodzenia. Niniejsza zbrodnia i fakt, że dyplomatyczne pertraktacje nie przynosiły pożądanego efektu, przyczyniły się do podjęcia decyzji o przeprowadzeniu interwencji NATO. 24 marca 1999 r. siły NATO rozpoczęły działania militarne bez wypowiedzenia wojny. Ograniczały się one w znacznej mierze do nalotów na serbskie obiekty o strategicznym znaczeniu, takie jak instalacje systemu obrony powietrznej. Bombardowanie pozycji serbskich trwało aż do czerwca. W trakcie trwania działań operacyjnych NATO doszło do wielu incydentów, w których śmierć poniosła ludność cywilna. Przez to cała akcja odbiła się potężnym echem w społeczności międzynarodowej. W następstwie tych zdarzeń Slobodan Milošević przyjął plan pokojowy, narzucony mu przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Od tej pory w Kosowie organem zarządzającym w sposób pokojowy miała być Misja Tymczasowej Administracji ONZ (UNMIK), a o bezpieczeństwo miały zadbać międzynarodowe siły pod auspicjami NATO, czyli tzw. KFOR (Kosovo Force). Zakończenie działań wojennych nie oznaczało jednak pokoju. Albańczycy niszczyli serbskie dziedzictwo kulturowe i przyczynili się do wypędzenia ok. 300 tysięcy Serbów i Romów. Czystki etniczne trwały mimo stacjonowania na terenie Kosowa sił pokojowych. W 2004 r. miał miejsce tzw. marcowy pogrom, podczas którego kosowscy Albańczycy zabili kilkunastu Serbów i ok. 3 tys. zmusili do ucieczki. Zatem wciąż dochodziło do starć na tle etnicznym. Podczas negocjacji dotyczących przyszłości regionu żadna ze stron sporu nie chciała ustąpić, co doprowadziło do impasu. Mimo to, tuż po zerwaniu negocjacji w 2008 r. władze w Prisztinie ogłosiły w sposób jednostronny niepodległość. Proklamowanie niepodległej Republiki Kosowa nie zakończyło jednak sporów na arenie międzynarodowej, a wręcz przeciwnie. Serbowie zapowiedzieli, iż nigdy nie zgodzą się na niepodległość Kosowa, a samo Kosowo stało się przedmiotem dywagacji na temat jego szerszego uznania i przyznania republice podmiotowości prawnomiędzynarodowej, w związku z daleko idącymi tego implikacjami – obawiano się bowiem rozwoju nowych punktów zapalnych w Europie. Jak się okazuje obawy te nie były bezpodstawne.

Wojska NATO, działając w obronie kosowskich Albańczyków i bombardując Serbię, już samym tym postępowaniem zdeterminowały dalszy rozwój wydarzeń. NATO wykorzystało słabość Rosji (był to bowiem dopiero początek rządów Putina, który dopiero konsolidował swoją władzę) i przyczyniło się do oderwania od Serbii ważnej części terytorium tego tradycyjnego rosyjskiego sojusznika. Putin dopiero wdrażał swoją doktrynę zmniejszenia znaczenia NATO, szczególnie na terenach byłych republik sowieckich. Sprawa Kosowa jest o tyle ważna, iż stanowi ona wyraz triumfu zasady samostanowienia narodu nad zasadą integralności państwa. Tak najogólniej brzmi istota precedensu Kosowa. Oczywiście ważne jest również to, jak kreuje się uznanie międzynarodowe i podmiotowość prawno-międzynarodowa państwa powstałego w drodze secesji, jednak znacznie istotniejsze jest zaistnienie w prawie międzynarodowym zasady samostanowienia, która rodzi szereg implikacji i która na podstawie wyjątkowej sytuacji w Kosowie może i staje się niebezpiecznym prawem w stosunkach międzynarodowych. Precedens ten od razu dostrzegły państwa europejskie, jednak największym ich błędem było uznanie przez większość (w tym Polskę) nowopowstałego państwa. Prawdopodobnie Ameryka i NATO przyczyniając do działań na rzecz secesji Kosowa, nie przypuszczali nawet, jakie mogą być późniejsze konsekwencje powstałego z ich udziałem precedensu. Jednym z kluczowych jego elementów było uznanie zmian o charakterze demograficznym (zmiana struktury ludności, w której większość stanowili Albańczycy) za najważniejszy argument w procesie secesji części terytorium państwa. Taki proces stworzył nowe możliwości realizacji separatystycznych aspiracji, czego najlepszymi przykładami są Abchazja, Osetia Południowa, Krym ale też wschodnia Ukraina. Wszystkie cztery przypadki łączy wsparcie Rosji i wykorzystanie kosowskiego precedensu w celu uzasadnienia zgodności z prawem międzynarodowym. Od czasu wydarzeń w Kosowie przybrały na sile hasła żądające niepodległości dla Naddniestrza i wspomnianych już Abchazji i Osetii Południowej, wygłaszane przez regionalnych i rosyjskich polityków. Twierdzą oni, iż mieszkańcy tych regionów, podobnie jak mieszkańcy Kosowa, mają prawo do samostanowienia. Co za tym idzie – domagają się możliwości egzekwowania tego prawa, które wynika z praktyki państw na arenie międzynarodowej. Należy pamiętać, iż prawo międzynarodowe nie reguluje kwestii praw regionu do autonomii, a jedynie warunkuje zasady uzyskania przez nowopowstałe państwo podmiotowości prawnomiędzynarodowej i dokonuje oceny legalności procesu jego powstania. Zasada samostanowienia, wielokrotnie przywoływana w przypadku Kosowa, została sformułowana w Karcie Narodów Zjednoczonych, a od 1993 r. stanowi ona element międzynarodowego systemu praw człowieka.

Kosowo spełniało wszystkie kryteria konieczne dla uzyskiwania podmiotowości międzynarodowo-prawnej przez państwo określone przez doktrynę prawa międzynarodowego. Kosowscy Albańczycy spełniają kryterium etniczne ze względu na to, iż stanowią ponad 90% populacji Kosowa. Drugie kryterium dotyczące naruszeń praw człowieka Kosowo również spełniało ze względu na słynne czystki etniczne, podczas których dokonywano masakr i wypędzeń ludności. Uznano, iż trzecie kryterium stanowiące, iż jest to najlepszy sposób rozwiązania konfliktu, zostało wypracowane w trakcie mediacji. Był nim protektorat międzynarodowy w Kosowie przedłużany rokrocznie. Mimo tego rządy Hiszpanii, Cypru, Słowacji, Rumunii i Grecji odmówiły uznania Kosowa, obawiając się, że może ono stanowić precedens i prowadzić do nasilenia separatystycznych dążeń w Abchazji, Południowej Osetii, Górnym Karabachu, Republice Naddniestrzańskiej, Republice Serbskiej w Bośni i Hercegowinie, Kraju Basków, Szkocji czy na Korsyce. Wszystkie te państwie zdawały sobie sprawę, że uznanie Kosowa przez społeczność międzynarodową miałoby daleko idące konsekwencje dla nich samych. Jak się później okazało, ich wstrzemięźliwość była uzasadniona – krótkowzroczna polityka międzynarodowa przyczyniła się do wykorzystania powstałego precedensu w niedługim czasie, jak to miało miejsce w przypadku wspomnianych już Abchazji, Osetii Południowej i Krymu. Myślę, że uznanie niepodległości Kosowa zostanie jeszcze niejednokrotnie wykorzystane jako argumentacja dla agresywnych poczynań Rosji na arenie międzynarodowej. Jedyne, czego w tej sytuacji powinniśmy się obawiać, to zapoczątkowanie efektu domina, którego być może jesteśmy świadkami. Podkreślić należy fakt, iż Europa realnie nie skorzystała na niepodległości Kosowa, wręcz przeciwnie, stała się ona dla europejskich państw prawdziwą puszką Pandory. Jedynym graczem międzynarodowym, który zyskał w tej grze, są USA, które nie tylko wzmocniły swoje militarne wpływy w Europie poprzez budowę drugiej co do wielkości na europejskim kontynencie bazy wojskowej, ale i uzyskały dostęp do bogatych zasobów mineralnych Kosowa. Łatwo zatem odgadnąć, iż największym sojusznikiem Kosowa była Ameryka. Prawdopodobnie bez jej wsparcia i interwencji sił NATO, Serbowie dokonaliby w Kosowie czystek etnicznych, zmuszając przy tym pozostałych Albańczyków do opuszczenia spornego terytorium. Dzięki wsparciu ze strony USA i NATO to nie Albańczycy, a Serbowie zostali zmuszeni do wycofania się z prowincji, co przyczyniło się w znacznej mierze do stworzenia okoliczności sprzyjających ogłoszeniu niepodległości Kosowa 17 lutego 2008 r.

Promotorzy niepodległości Kosowa, czyli głównie USA, Niemcy oraz Francja w oparciu o prawo międzynarodowe pomogli stworzyć słabe, acz niepodległe państwo. Jednym z państw, które w sytuacji zwycięstwa zasady samostanowienia nad zasadą integralności mogło obawiać się o własne terytoria i interesy z całą pewnością była wielonarodowa i różnorodna etnicznie Rosja. Jednak jak dowodzi historia - także ta najnowsza - Rosja jest specyficznym krajem, który, jak pokazuje przypadek konfliktu na Ukrainie, potrafi rozegrać grę polityczną w taki sposób, by nawet w najbardziej niekorzystnej dla siebie sytuacji (czyli zagrożenia secesją poszczególnych regionów tegoż kraju) wykorzystać ją na swoją korzyść, poszerzając swoją strefę wpływów o odseparowany od Ukrainy Donbas (przy wykorzystaniu zasady samostanowienia tamtejszej ludności w analogii do Kosowa). W podobny sposób Rosjanie uznali niepodległość Abchazji i Osetii Południowej po wojnie z Gruzją w 2008 r. Wówczas Rosja zręcznie wykorzystała casus Kosowa dla poparcia swojej polityki wobec tych dwóch nowo powstałych państw. Rosja wykorzystuje przypadek Kosowa dla poszerzania swoich stref wpływów i pozyskiwania przychylności władz obszarów bogatych w surowce. Jest to ciekawy element łączący wszystkie państwa, których secesję poparła Rosja i oczywiście nieprzypadkowy. Po przynajmniej częściowym uznaniu niepodległości Abchazji i Osetii Południowej wzmogły się próby powoływania na casus Kosowa. Usiłowano uzyskać podobne rozwiązania w oparciu o zasadę samostanowienia narodów w Kraju Basków, Katalonii i Quebecu. Podobne apele odnotowano również w odniesieniu do Naddniestrza i Górnego Karabachu. Obserwowano i wciąż obserwuje się wzmożone działania ruchów separatystycznych, jak te w Czeczenii, Flandrii, Katalonii czy Kurdystanie. Oczywiście jest ich znacznie więcej i wszystkie powołując się na Kosowo, miały nadzieję na podobne rozwiązanie ich kwestii. Jednak zapomniano o jednym istotnym szczególe, że w drodze do niepodległości współcześnie trzeba mieć wpływowego sojusznika. W Kosowie takim sojusznikiem były USA. Abchazja, Osetia i Donbas to natomiast protegowani Rosji. Być może jest to kwestia bez znaczenia, jednak warto przyjrzeć się właśnie stronie rosyjskiej. Ciekawy jest wcześniejszy stanowczy brak poparcia Rosji dla niepodległości Kosowa, zwłaszcza w świetle późniejszego powoływania się przez nią na jego casus w kwestii poparcia wyżej wymienionych przypadków secesji. Wbrew pozorom prawo międzynarodowe nie do końca stoi ponad państwami i nie jest jedynym czynnikiem determinującym stosunki międzynarodowe, ponieważ równie istotny jest czynnik siły (politycznej, gospodarczej i militarnej). To państwa, a zwłaszcza te silne, w znacznej mierze decydują o tym, czy korzystne będzie dla nich poddanie się normom tegoż prawa, czy też znacznie więcej zyskają one na nadużyciu bądź też złamaniu norm prawnomiędzynarodowych. Jest to w znacznej mierze podyktowane partykularnymi interesami poszczególnych państw, co w niektórych przypadkach stanowi główną determinantę nadużycia prawa międzynarodowego. Wystarczająco silne państwa na arenie międzynarodowej mogą sobie pozwolić na takie zachowania, które wiążą się z reguły z symboliczną odpowiedzialnością (z reguły ogranicza się do słownego potępienia czynów).

Oczywiście w dalszym ciągu z niepodległością Kosowa nie mogą pogodzić się Serbowie. Dla nich Kosowo wciąż pozostaje prowincją, w której znajduje się kolebka ich państwowości. Mimo upływu czasu, Republika Kosowa wciąż ma problem z uznaniem międzynarodowym. Serbia wraz z utratą Kosowa utraciła swoją historyczną kolebkę, toteż wciąż uważa je za zbuntowaną prowincję. Natomiast Unia Europejska nie potrafi w tej kwestii wypracować jednego wspólnego stanowiska. Część państw popiera działania w Kosowie, inna natomiast sprzeciwia się jednostronnym aktom niepodległościowym, jak w tym przypadku. Uznanie przez niektóre państwa Unii Europejskiej niepodległości Kosowa było złym posunięciem. Skutkuje to bowiem możliwością zastosowania precedensu Kosowa w praktyce na ich terytoriach.

Zatem prawdopodobnie największym błędem większości państw Unii Europejskiej i NATO było samo uznanie samozwańczej republiki Kosowa tuż po jej proklamowaniu. Zachowanie to stanowiło i wciąż stanowi niebezpieczny precedens, będący idealnym pretekstem dla innych regionów, które dążą do secesji i jak się okazuje, nie pomagają tu zapewnienia o tym, iż Kosowo jest przypadkiem szczególnym (sui generis). Kosowo zapoczątkowało efekt domina, teraz grupy etniczne z różnych zakątków Europy powołują się na ten przypadek i zabiegają o uzyskanie autonomii, tłumacząc, że im też się coś należy. Przypadek Kosowa dał asumpt do zmian. W Europie jest wiele grup cechujących się dążeniami niepodległościowymi, jak Szkoci, Katalończycy, Walonowie i wiele innych. Jedynie od tych grup separatystycznych zależy, na ile wykorzystają drogę do zmian wskazaną przez Albańczyków w Kosowie.

Utworzenie niepodległego Kosowa doprowadziło do wzrostu napięcia w regionie oraz zwiększyło podziały. Ze względu na fakt, że takie kraje jak Rosja i Chiny nie uznały nowego państwa, droga Kosowa do integracji ze strukturami NATO jest jeszcze bardzo daleka. Jednocześnie niewydolność struktur wewnętrznych i wyjątkowa słabość gospodarcza sprawiają, że Kosowo pozostaje uzależnione od międzynarodowego wsparcia udzielanego w pierwszym rzędzie przez UE i NATO. Miałem okazję to zobaczyć w czasie swojego pobytu w Kosowie. Bez żołnierzy KFOR ten kraj normalnie nie funkcjonuje, miałem wrażenie, że tam nikt nie pracuje poza usługami, a wszyscy są na garnuszku UE i NATO. Polska uznała niepodległość tego kraju, ale wciąż nie nawiązała z nim stosunków politycznych. Uczestnictwo w misjach KFOR oraz pokrewność kulturowa regionu sprawiają, że Polska może odegrać znaczącą rolę w budowie stabilizacji na Bałkanach. Do tej pory to nie miało miejsca. Polska mogłaby czy wręcz powinna wspierać osiągnięcie porozumienia między Belgradem i Prisztiną w duchu neutralności i poparcia dla rozwiązań pokojowych i demokratycznych z dużą korzyścią dla naszych interesów gospodarczych. Dzięki obecności w misjach NATO i UE możemy także wpływać na jakość ich działania.

Utworzenie niepodległego Kosowa w 2008 r. było jednym z ostatnich akordów kształtowania politycznej mapy Bałkanów Zachodnich po rozpadzie Jugosławii. Proces tworzenia tego państwa doprowadził do wzrostu napięcia nie tylko w regionie, ale także na szerszym forum międzynarodowym. Brak stabilności państwa i niejasne perspektywy międzynarodowe sprawiają, że państwo to jeszcze przez długie lata pozostanie wyzwaniem dla Europy. Do stabilizacji sytuacji w kraju z pewnością nie przyczyniają się politycy kosowscy. Kiedy zmarł duchowy ojciec niepodległości - Rugova, życie polityczne zostało zdominowane przez różne typy spod ciemnej gwiazdy. Najbardziej prominentnym ich przedstawicielem był długoletni premier i prezydent Hashim Thaçi, oskarżony przez Trybunał w Hadze o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, a wcześniej w czasach, kiedy był szefem UÇK (Armia Wyzwolenia Kosowa) stworzył strukturę mafijną, trudniącą się przemytem narkotyków do Europy Zachodniej, a nawet handlem organami ludzkimi, pochodzącymi głównie od Serbów, uprowadzonych i zamordowanych w latach 1999-2000. Sprawując władzę Thaçi upolitycznił sądownictwo (co chyba jest regułą u dyktatorów), zastraszał też świadków i ich rodziny, a nawet mordował osoby gotowe do zeznawania w procesach przeciwko byłym członkom UÇK. Mając zwykłych bandytów na czele rządu nic dziwnego, że Kosowo pozostaje jednym z najbiedniejszych, obok Mołdawii i Czarnogóry, państw Europy. Problemy ekonomiczne, w tym bardzo wysokie bezrobocie i niski poziom życia, powodują z jednej strony konieczność utrzymywania zależności od zagranicznych ofiarodawców, z drugiej zaś wpływają negatywnie na rozwój państwa, jego instytucji, a także na wzrost poziomu przestępczości i korupcji. To z kolei znacząco ogranicza napływ zagranicznych inwestycji, niezbędnych dla rozwoju zacofanej, opartej na drobnym rolnictwie gospodarki Kosowa. Negatywne zjawiska polityczne, gospodarcze i społeczne niweczą szanse, jakie dla inwestorów oferuje to państwo: młodą i stosunkowo nieźle wykształconą siłę roboczą (średnia wieku populacji to 25 lat, obycie z zachodnimi standardami życia, praktycznie powszechną znajomość języków angielskiego i niemieckiego), brak ryzyka kursowego (euro jest oficjalną walutą) oraz dostęp do rynków zbytu dzięki podpisanym umowom z UE, USA i krajami CEFTA. O stanie finansów państwa świadczy fakt, że transfery pieniężne Kosowarów mieszkających w bogatych krajach europejskich (np. Norwegii, Szwecji, Niemczech i Szwajcarii) stanowią ok. 10 proc. PKB Kosowa. Dodatkowe 7,5 proc. PKB stanowi pomoc państw i organizacji zewnętrznych. Jednocześnie rozrzutna polityka budżetowa rządu (m.in. wprowadzenie w 2011 r. wysokich podwyżek dla administracji) spowodowała zawieszenie przez MFW i KE linii kredytowych. Szansą dla Kosowa pozostają bogate złoża surowców mineralnych i potencjalne zyski z ich wydobycia i sprzedaży. W kraju tym znajdują się m.in. piąte co do wielkości w świecie złoża węgla brunatnego, który jest podstawą lokalnej energetyki. Kraj ten jest również zasobny w ważne surowce przemysłowe: boksyty, nikiel, srebro, kobalt, cynk, miedź i żelazo. W 2005 r. Bank Światowy oszacował zasoby naturalne Kosowa na 13,5 mld. $.

Sytuacja wewnętrzna i zewnętrzna Kosowa nosi znamiona „zamrożonego” konfliktu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że UE niejako „na własne życzenie” stworzyła problem, który pozostanie wyzwaniem dla Europy przez długie lata. Można mieć wątpliwości, czy decyzja o stworzeniu państwa, które nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować, była uzasadniona, niezależnie od intencji stojących za polityką Waszyngtonu i Brukseli. Napięcie między Kosowem a Serbią wciąż grozi wybuchem konfliktu, który mógłby zniweczyć osiągniętą wielkim kosztem kruchą stabilność w bałkańskim tyglu. Dodatkowo istnieją jeszcze albańskie i serbskie ambicje nacjonalistyczne, które mogą zagrozić integralności innych państw w regionie – Macedonii oraz Bośni i Hercegowinie. Przypadek Kosowa ma również szersze konsekwencje dla współpracy między mocarstwami. Jest to kolejny przykład deprecjonowania ONZ i prawa międzynarodowego. Deklaracja niepodległości z 2008 r. miała wątpliwe umocowanie prawne, a wykorzystywanie rezolucji Rady Bezpieczeństwa w tym celu nie służy budowie zaufania między głównymi siłami w niej zasiadającymi. Dodatkowo daje to wygodny pretekst państwom, które kreują bądź utrzymują zamrożone konflikty w Europie Wschodniej i utrudnia ich rozwiązanie w przyszłości. Przykład Kosowa pokazuje, że proces zmiany granic i tworzenie nowych państw powinien być traktowany z najwyższą ostrożnością. Jest to również przestroga dla ruchów separatystycznych w innych krajach europejskich oraz dla społeczności międzynarodowej. Przez wszystkie lata swojego niepodległego bytu Kosowo zupełnie nie potrafiło ułożyć sobie relacji z sąsiednią Serbią, co jest oczywiście nie tylko jego winą. Napięcia polityczne i etniczne są główną przyczyną braku stabilizacji w całej republice. Często dochodzi do walk zbrojnych, zwłaszcza na terenach przygranicznych zamieszkiwanych przez mniejszość serbską. Problemy wewnętrzne powodują, że Kosowo jeszcze przez wiele lat potrzebować będzie nadzoru, pomocy finansowej oraz obecności neutralnych sił bezpieczeństwa. Jakość instytucji jest słaba, reputacja przywódców – kwestionowana, a poczucie braku stabilizacji, porządku publicznego i niska kultura prawno-ekonomiczna zniechęca zachodnich inwestorów, bez których trudno będzie przyśpieszyć rozwój gospodarczy. Wysoki poziom bezrobocia i brak perspektyw ekonomicznych przyczyniają się z kolei do radykalizacji postaw wśród młodych ludzi. Podsyca to istniejące konflikty etniczne, które i bez tego paliwa są, ze względu na mocne ugruntowanie historyczne wzajemnych krzywd i pretensji, jednym z najpoważniejszych wyzwań stojących przed Kosowem. Strukturalne rozwiązanie problemu mniejszości serbskiej na północy wydaje się być wręcz niezbędnym warunkiem stabilizacji w regionie. Dodatkowo, uregulowanie statusu tej części Kosowa pozwoliłoby na przełamanie wzajemnego impasu politycznego między Prisztiną a Belgradem, co umożliwiłoby akcesję nowego państwa do ONZ oraz ułatwiłoby kooperację z sąsiadami. Póki co jednak znalezienie takiego rozwiązania przypomina węzeł gordyjski. Ze względu na dość wyraźnie określone granice etnicznej dominacji serbskiej, pojawiają się pomysły podziału Kosowa na dwie części. Choć rozwiązanie to wydaje się najbardziej logiczne, wszystkie strony konfliktu mają obiekcje co do jego realizacji. Dla Prisztiny oznaczałoby to pogodzenie się z utratą części terytorium, podczas gdy obecne władze Kosowa nie chcą nawet uznać faktu, iż uzyskanie kontroli nad spornym obszarem pozostaje w sferze życzeniowej. Dodatkowo, zgoda na ten ruch musiałaby wiązać się z rekompensatą w postaci uznania niepodległości Kosowa przez Serbię. To z kolei jest problemem dla władz w Belgradzie, dla których zrzeczenie się praw do prowincji o symbolicznym znaczeniu w historii Serbii jest decyzją o dużym ciężarze politycznym. Choć proeuropejsko zorientowane środowiska rozumieją nieodwracalność secesji Kosowa i konieczność uregulowania tej kwestii jako warunku sine qua non przyszłej akcesji do UE, nie chcą ponosić politycznych kosztów jej podjęcia. Można bowiem przypuszczać, że rezygnacja z roszczeń wobec Kosowa doprowadziłaby do wzrostu nastrojów nacjonalistycznych w Serbii. Należy również wziąć pod uwagę możliwość pojawienia się analogicznych roszczeń ze strony Kosowa wobec etnicznie albańskich terytoriów Serbii. Co więcej, ewentualnemu podziałowi nowego państwa sprzeciwiają się zarówno USA, jak i większość państw Unii Europejskiej. Oprócz braku woli do wzmacniania prorosyjskiej Serbii (USA), sprzeciw ten wynika przede wszystkim z obawy, czy ruch ten nie uruchomiłby roszczeń granicznych w innych częściach Bałkanów (np. Macedonii czy Bośni i Hercegowinie). Innymi sposobami rozwiązania problemu północnej części Kosowa jest przyznanie temu regionowi szerokiej autonomii lub oddanie go pod stałą międzynarodową administrację. Takie rozwiązanie, w zależności od ostatecznego jego kształtu, zostałoby zapewne odrzucone albo przez Belgrad, albo Prisztinę. Warto podkreślić, że jednym z głównych problemów związanych z serbską enklawą są stworzone przez tę mniejszość niezależne do kosowarskich instytucje administracyjne. Jakakolwiek próba ich rozwiązania (a taka musiałaby nastąpić) doprowadziłaby zapewne do ich obrony przez Serbów, co groziłoby eskalacją przemocy. Wątpliwe jest również, aby społeczność międzynarodowa chciała podjąć takie zobowiązanie, szczególnie, że wymagałoby to również konsensu głównych sił w RB ONZ. Brak rozwiązania kwestii relacji z Serbią będzie skutkował utrzymaniem obecnego stanu niepełnego uznania Kosowa na forum międzynarodowym. Przekreśla to możliwość uczestnictwa nowego państwa w wielu instytucjach, z ONZ na czele. Trudno zatem wyobrazić sobie jakiekolwiek możliwości rozpoczęcia procedury akcesji Prisztiny do struktur euroatlantyckich w dającej się przewidzieć perspektywie. Nadzieja na lepsze jutro pozostaje w osobach młodych polityków, dla których trudna przeszłość nie jest tak dużym obciążeniem mentalnym. Wspominając Bitwę na Kosowym Polu trudno będzie stworzyć strukturę nowego państwa kosowskiego. Przykładem zmiany pokoleniowej jest wybrana w 2021 r. przez parlament na stanowisko prezydenta republiki młoda prawniczka (rocznik 1982) Vjosa Osmani, która sprzeciwia się wszelkim działaniom zbrojnym i prowadzi koncyliacyjną politykę wobec Serbii. Tylko młode pokolenie jest w stanie zmierzyć się z problemem korupcji. Wg. Transparency International Kosowo plasowało się (2020) na 93 miejscu w indeksie percepcji korupcji na świecie, trochę lepiej od Ukrainy. Kosowo jest też jedynym krajem w regionie, wobec którego istnieje obowiązek wizowy do strefy Schengen, mimo spełnienia formalnych kryteriów dot. liberalizacji ruchu. Serbia utrudnia Kosowu funkcjonowanie na arenie międzynarodowej i kwestionuje jego niepodległość. Objawia się to nie tylko blokowaniem członkostwa w organizacjach międzynarodowych, ale także deklaracjami przyjaznych Serbii polityków grożących wycofaniem uznania niepodległości Republice. Przykładem mogą być chociażby niedawne wypowiedzi nieocenionego prezydenta Czech Zemana. Jednocześnie w 2021 r. miało miejsce 7 wspólnych posiedzeń rządów Albanii i Kosowa, co wzbudza zaniepokojenie w regionie i siłą rzeczy prowokuje dyskusje n/t możliwości przyszłego zjednoczenia w ramach Wielkiej Albanii, mimo że premierzy obu krajów do niedawna odżegnywali się przynajmniej werbalnie od tych pomysłów. Sytuacja zmieniła się w listopadzie 2021 r., kiedy to premierzy obydwu krajów stwierdzili, że zagłosowaliby w referendum za zjednoczeniem Albanii i Kosowa. Uczynili to po tym, kiedy okazało się, że pomysł zjednoczenia podziela 79,2% Albańczyków, a tylko 16% jest temu przeciwnych. W sposób oczywisty pro-integracyjne gesty i wypowiedzi polityków albańskich wzbudzają nie tylko protesty w Serbii, ale również zaniepokojenie społeczności międzynarodowej, dla której priorytetem pozostaje utrzymanie stabilnej sytuacji na Bałkanach. Chociaż chroniczne bezrobocie w Albanii spada - z 70% w 2004 do 40% w 2007 i 27,5% w 2021 r. - wciąż pozostaje ono na poziomie najwyższym w Europie. Bezrobocie wśród młodzieży dochodzi do 52,4%. To bardzo wiele, zwłaszcza że Kosowo jest jednym z krajów o najmłodszej populacji w Europie: średnia wieku wynosi tu 30 lat. Oficjalne dane Banku Światowego dotyczące ubóstwa w Kosowie mówią o 30%, ale według miejscowych analityków jest ono znacznie wyższe. Brak perspektyw i niezadowolenie obywateli z niespełnionych oczekiwań skłaniają wielu do opuszczania kraju, głównie do Niemiec.

Kosowo w najbliższych latach pozostanie z pewnością gorącym tematem w Europie. Oby tylko dążenia do Wielkiej Albanii nie były zapalnikiem kolejnego, wielkiego konfliktu na Bałkanach. W tym też widziałbym główne ryzyko rozwojowe tego kraju w przyszłości. Jeśli tendencje nacjonalistyczne będą poskromione kraj może liczyć na hojne wsparcie swoich protektorów w UE, USA. Relacje z Albanią i neutralność w stosunku do Serbii będą zatem wyznacznikiem ścieżki rozwojowej tego najmłodszego europejskiego państwa w przyszłości.












33 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Ukraina

Rosja

O mnie

Ekonomista, finansista, podróżnik.
Pasjonat wina i klusek łyżką kładzionych.

Kontakt
IMG_4987.JPG
Home: Info

Subscribe Form

Home: Subskrybuj

Kontakt

Dziękujemy za przesłanie!

Home: Kontakt
bottom of page