top of page

The Traveling Economist

Podróże okiem ekonomisty

05627c8f-b097-4592-8be1-e638b8d4b90d_edited_edited.jpg
Home: Witaj
Home: Blog2

Gruzja

Zaktualizowano: 28 paź 2023

Gruzja to kraj wyjątkowy pod każdym względem. Niesamowita, bardzo bogata i długa historia powoduje, że trudno ją zakwalifikować do jakiejkolwiek cywilizacji. Z całą pewnością geograficznie Gruzja leży na pograniczu Europy i Azji, taka zresztą jest jej również kultura. W czasach starożytnych Gruzja była częścią Imperium Rzymskiego, chrześcijaństwo stało się religią państwową już w 337 roku, tym samym był to drugi na świecie kraj (po Armenii), który przyjął chrześcijaństwo. Przez kolejne tysiąclecie Gruzja jakoś dziwnym trafem była w stanie zachować niezależność w tym bardzo niespokojnym rejonie świata, mimo najazdów ze strony Mongołów, Persów czy Turków. Szczyt potęgi kraju przypadł pomiędzy XI i XIII wiekiem, potem bywało już różnie. Kraj stał się przedmiotem rywalizacji między Imperium Otomańskim, a nową siłą w świecie muzułmańskim - Iranem. Pozostał niewielką enklawą chrześcijańską otoczoną mocarstwami islamskimi. W XIX wieku coraz silniejsze stawały się wpływy Rosji, która wydawała się naturalną przeciwwagą dla mocarstwowego apetytu agresywnego islamu. Dzięki Rosji Gruzja zdołała odzyskać wiele swoich historycznych terenów (Batumi, Abchazję, Poti), ale straciła swoją niepodległość. Gruzinów zaczął stopniowo irytować carski model autokratyzmu oraz ekonomiczna dominacja Ormian w ich własnym kraju. W 1905 roku doszło do wielkiej rewolty gruzińskich chłopów, które doprowadziły do dużego przesilenia politycznego w Gruzji. Wtedy też na scenie po raz pierwszy pojawił się najsłynniejszy Gruzin w historii - Josif Wissarionowicz Dżugaszwili, znany w świecie jako Józef Stalin. Od początku XX wieku brał czynny udział w antycarskich rozruchach związany ze środowiskami socjaldemokratycznymi. Później jako członek partii bolszewickiej był wielokrotnie aresztowany i zsyłany w głąb rosyjskiego imperium. Do Tbilisi wrócił w 1904 roku, na krótko przed ogólnorosyjską rewolucją 1905 roku. W tym czasie poznał osobiście Lenina i Trockiego - swojego późniejszego konkurenta w walce o władzę. W Rewolucji Październikowej 1917 roku nie brał czynnego udziału, później jednak współtworzył rządy bolszewickie jako komisarz ludowy. W tym czasie jego ojczyzna Gruzja wykorzystała chaos rewolucyjny w Rosji i ogłosiła w 1918 roku niepodległość. Kraj był rządzony przez frakcję mieńszewików Partii Socjaldemokratycznej Gruzji, którzy utworzyli system wielopartyjny w przeciwieństwie do dyktatury proletariatu ustanowionego przez bolszewików w Rosji. Niepodległość Gruzji została uznana przez Rosję Sowiecką oraz główne mocarstwa europejskie. Nie minął jednak rok, kiedy Armia Czerwona napadła w 1921 roku na Gruzję i po krótkiej wojnie rozpoczęła jej okupację. Rząd gruzińskich socjaldemokratów uciekł do Stambułu, gdzie w imieniu Józefa Piłsudskiego tamtejsza ambasada polska zaoferowała posadę żołnierzy kontraktowych gruzińskim oficerom. Ok. 100 z nich skorzystało z tej oferty, służąc w Wojsku Polskim. Bolszewicy natomiast utworzyli w Gruzji republikę sowiecką, która weszła w skład Związku Sowieckiego. Przez kilka lat partyzanci gruzińscy stawiali jeszcze zbrojny opór, który jednak został ostatecznie krwawo stłumiony przez Armię Czerwoną w 1924. Powstanie narodowe przeciwko Sowietom kosztowało życie 50 tys. Gruzin, a kolejne 150 tys. poniosło smierć w czystkach organizowanych przez innego słynnego Gruzina Ławrientija Berię na rozkaz Stalina, który dzierżył wtedy już władzę absolutną w partii komunistycznej, usuwając z walki o schedę po Leninie kolejnych konkurentów (kolejno Zinowiewa, Kamieniewa i samego Trockiego). Stalin był bezwzględny i okrutny nie tylko w stosunki do własnego narodu. Odpowiadał za masowe czystki w latach 30-tych XX wieku, znane jako Wielki Terror, a także za budowę aparatu represji, którego najsłynniejszym elementem była sieć łagrów wchodzących w skład tak zwanego Gułagu. W 1939 roku zawarł pakt z III Rzeszą (Ribbentrop-Mołotow), na mocy którego wziął udział w inwazji na Polskę. To czyni go tym samym odpowiedzialnym za wybuch II wojny światowej. W kolejnym roku ZSRS zaanektował również Litwę, Łotwę i Estonię. Po napaści Hitlera na Sowiety, której jednym z motywów był dostęp do pól naftowych Kaukazu mała Gruzja wzięła niezwykle aktywny udział w działaniach wojennych po stronie Armii Czerwonej, która jeszcze 20 lat wcześniej topiła powstanie gruzińskie w morzu krwi. Ponad 700 tys. Gruzinów walczyło przeciwko Niemcom, z tego połowa zginęła na froncie. Zaślepienie Gruzinów wobec okrucieństw Stalina nie znało granic. Nawet po śmierci dyktatora, który wymordował 20 mln. obywateli swojego imperium (to historyczny rekord świata) w 1956 roku (czyli roku powstania przeciwko Sowietom na Węgrzech czy polskiego Października) gruzińscy studenci też protestowali na ulicach, ale przeciwko polityce Nikity Chruszczowa, który wygłosił tajny referat na zjeździe Partii Komunistycznej pokazując zbrodnie swojego poprzednika i rozpoczynając w ten sposób politykę destalinizacji. Ponad 100 demonstrantów zginęło w zamieszkach ulicznych.

Sprytni Gruzini nauczyli się przez lata nie tylko współżyć z władzą sowiecką, ale również z zimną krwią wykorzystywać pomysły nieśmiałych reform systemowych zapoczątkowanych przez Chruszczowa. Jego próby decentralizacji systemu komuniści gruzińscy potrafili przekształcić we wzmocnienie swoich wpływów regionalnych. To właśnie wtedy pojawiła się pseudokapitalistyczna gospodarka szarej strefy obok oficjalnej gospodarki zdominowanej przez państwo. Doprowadziło to do paradoksu polegającego na tym, że o ile oficjalny wzrost gospodarczy Gruzji należał do najniższych we wszystkich krajach związkowych Związku Sowieckiego, to takie wskaźniki jak stopa oszczędności ludności, posiadanie samochodów przez gospodarstwa domowe, czy posiadanie własnych mieszkań były najwyższe w całym ZSRS, co czyniło Gruzję prawdziwym krezusem. Gruzja miała też najwyższe wskaźniki ludzi z wykształceniem wyższym i specjalistycznym. W takich warunkach kwitła też olbrzymia korupcja, nawet jak na dosyć niskie standardy w tym względzie byłego imperium sowieckiego. Mimo braku oficjalnych statystyk korupcja w Gruzji musiała stanowić realny problem nawet dla moskiewskich komunistów. Dlatego też dali przyzwolenie na usunięcie skorumpowanego I sekretarza gruzińskiej partii komunistycznej Mżawanadze i zastąpienie go przez Eduarda Szewardnadze, ministra spraw wewnętrznych w Tbilisi w latach 1964-1972, który dosyć sprawnie i efektywnie zarządzał republiką w latach 1972-1985, stawiając na nogi gospodarkę i skutecznie pozbywając się setek skorumpowanych urzędników. W 1985 roku Gorbaczow uczynił Szewardnadzego sowieckim ministrem spraw zagranicznych. We dwójkę stanowili oni duet uosabiający pierestrojkę. Tymczasem następcą Szewardnadzego na tronie w Tbilisi został twardogłowy i nieudolny komunista Patiaszwili, który był zaprzeczeniem pierestrojki. Sytuacja polityczna w Gruzji stawała się coraz bardziej napięta, dochodziło do częstych starć komunistów z aktywistami ruchów nacjonalistycznych również na terenach zamieszkiwanych przez mniejszość gruzińską jak Osetia Pld. W 1989 roku wojska sowieckie brutalnie rozbijały pokojowe demonstracje w Tbilisi, zabijając kilkadziesiąt osób. To jeszcze bardziej zradykalizowało sytuację w kraju i wzmocniło dążenia do własnej niepodległości, nawet wśród gruzińskich komunistów.

Strajki i demonstracje objęły cały kraj, co doprowadziło do otwartych, demokratycznych i wielopartyjnych wyborów parlamentarnych w 1990 roku - pierwszych na obszarze dogorywającego Związku Sowieckiego. Wygrał je opozycyjny blok Okrągły Stół - Wolna Gruzja, zdobywając 54% głosów, wobec 30% głosów uzyskanych przez komunistów. Lider opozycji Zwiad Gamsachurdia zorganizował w 1991 roku referendum niepodległościowe, w którym 99% ludności opowiedziało się za niepodległością. Już miesiąc później Gruzja opuściła Związek Sowiecki. Rząd Gamsachurdii był nastawiony nie tylko antysowiecko, ale też antyrosyjsko, sprzeciwiając się gwałtownie rosyjskiej dominacji w regionie. Chciał szybko zlikwidować sowieckie bazy militarne w Gruzji, po upadku Związku Sowieckiego odrzucił propozycję przystąpienia do postsowieckiego tworu - Wspólnoty Niepodległych Państw. Gamsachurdia został prezydentem Gruzji w 1991 roku zdobywając aż 86% głosów. Szybko jednak stracił to poparcie ze względu na autorytarny styl sprawowania władzy i awanturnictwo w polityce zagranicznej. Doszło do dziwacznego aliansu nacjonalistów z reformatorami, a w wyniku zamachu stanu wspieranego przez Moskwę Gamsachurdia został obalony i uciekł do Czeczenii, co było dziwnym kierunkiem emigracji jak na nacjonalistę gruzińskiego. Jego następcą został weteran gruzińskiej polityki z czasów realnego socjalizmu Szewardnadze. Na dzień dobry swojego urzędowania stracił Abchazję oraz musiał stawić czoła rebelii organizowanej przez Gamsachurdię, którą stłumił przy wsparciu wojsk Rosji, Azerbejdżanu i Armenii (tak, to nie pomyłka, Ormianie działali razem z Azerami chyba jedyny raz w historii!). Za to wsparcie Szewardnadze wprowadził Gruzję do WNP, co nie mogło spodobać się gruzińskim nacjonalistom. Jako twarz pieriestrojki i mimo jednoznacznie prozachodniego kursu nie zapisał się on jednak pozytywnie w historii niepodległej Gruzji. Był uwikłany w skandale korupcyjne, zarzucano mu też nepotyzm, co w dużym stopniu hamowało wzrost gospodarki kraju. Po wyborach parlamentarnych w 2003 roku wygranych przez koalicję reformatorów na czele których stali Burdżanadze, Saakaszwili i Żwania odezwała się w Szewardnadze stara sowiecka dusza, gdyż postanowił je sfałszować. Okazało się również, że sfałszował on też wcześniejsze wybory prezydenckie w 2000 r. Tego było już zbyt wiele dla krewkich Gruzinów, po trwających 2 tygodnie protestach ulicznych, znanych jako Rewolucja Róż Szewardnadze ustąpił ze stanowiska.

Nowym silnym człowiekiem Gruzji został jej kolejny prezydent - Saakaszwili. Zdobył on niezwykłą popularność, w wyborach prezydenckich uzyskał aż 96% głosów i na dodatek ich nie sfałszował. Od początku urzędowania wziął się ostro do roboty. Wtedy jeszcze zgodnie współpracował z towarzyszami z Rewolucji Róż: Burdżanidze została szefem parlamentu, a Żwania premierem. Zaaplikował gospodarce gruzińskiej prawdziwą liberalną terapię wstrząsową. Wprowadzono jeden z najmniej restrykcyjnych na świecie kodeksów pracy, dodatkowo podatek liniowy (12%) oraz jedne z najniższych na świecie stawki celne wraz z drastyczną redukcją wszelkich pozwoleń i innych wymogów ograniczających do tej pory swobodę działalności gospodarczej. Deregulacja gospodarki spowodowała realne uproszczenie procedur i zaczęła przyciągać inwestycje zagraniczne (w latach 2003-2011 było to aż 8,5 mld $ wobec nominalnego PKB w 2019 r. w wysokości 16 mld. $). Jednocześnie Saakaszwili z niezwykłym zaangażowaniem zaczął zwalczać korupcję i umacniać instytucje publiczne, które miały przyczyniać się do zwiększenia efektywności funkcjonowania rządu. Na końcu chciał też zadbać o integralność terytorialną Gruzji. O ile w pierwszym z celów Saakaszwili odniósł zaskakujące sukcesy (stworzony został efektywny, profesjonalny oraz przejrzysty sektor publiczny zgodnie z regułami demokratycznego państwa prawa) o tyle w polityce zagranicznej było już dużo trudniej. Zaraz po przejęciu władzy Saakaszwili bardzo zbliżył się z USA i ogłosił zamiar dążenia do członkostwa w NATO, a także przystąpienia do UE. Dlatego też w 2006 r. podpisał ustawę o wyjściu Gruzji z WNP, z uzasadnieniem, iż jego państwo dąży do członkostwa w NATO i nie może znajdować się jednocześnie w składzie dwóch organizacji wojskowych. W tym samym roku zlikwidował rosyjskie bazy wojskowe na terytorium Gruzji, co było zgodne z jednym z warunków członkostwa w NATO (nieobecność obcych formacji wojskowych na terytorium państwa-kandydata). Co ciekawe, ostatni transport wojsk rosyjskich opuścił Gruzję już w listopadzie 2007 r., kiedy w państwie nastąpił ostry kryzys polityczny i wprowadzono na krótko stan wyjątkowy. Saakaszwili oskarżył Rosję o podsycanie niepokojów, zapowiadając jednocześnie wyrzucenie kilku rosyjskich dyplomatów. 13 listopada 2007 r. Rosja poinformowała, iż formalnie zakończyła swoją obecność wojskową w Gruzji, zamykając ostatnią bazę wojskową w tym kraju. Niemniej bazy rosyjskie pozostawały nadal na terytorium zbuntowanych republik Abchazji i Południowej Osetii. Integralności terytorialnej Gruzji nie udało się odbudować do dzisiaj. W polityce wewnętrznej Saakaszwili bardzo stanowczo i konsekwentnie usuwał z pomocą sądów i prokuratury starą, bardzo skorumpowaną administrację. Gdy nawet brakowało twardych dowodów przekupstwa urzędników, to posiadanie mienia w postaci domów, drogich samochodów czy innych luksusów nie było możliwe do ukrycia. „Wielka czystka” dotknęła tysięcy osób, a zwolnione stanowiska zajmowali zwolennicy Saakaszwilego z legitymacją jego formacji politycznej - partii „Jeden Ruch Narodowy”. Sygnały i tendencje szły z góry - „Precz ze starymi urzędnikami, budujmy nową rzeczywistość i nową Gruzję!”. Sam Saakaszwili okrzyknął to jako merytokrację - rządy zdolnych i młodych ludzi. Rzadko kto wtedy, podobnie jak i sam prezydent, miał powyżej czterdzieści lat. Od pierwszych dni po zdobyciu władzy prezydent i jego ekipa rządzili twardą ręką. Nie tylko podporządkowanie ministerstw siłowych sprowadzono do obsadzenia nowymi i swoimi ludźmi, ale używano do nagonek i prześladowań oponentów oraz wrogów politycznych. Wielu z nich (zwłaszcza tych, którzy nie zdołali uciec z kraju) osadzano w więzieniu, konfiskowano mienie. To pozwoliło po jakimś czasie Saakaszwilemu o początkach jego radykalnych reform powiedzieć: „Istniały czasy, kiedy w państwie totalnie panował kryminał. Czasy, kiedy posłowie kradli, a złodzieje - ustanawiali swoje prawo w państwie. Był czas, kiedy jedyną formą współpracy, a nawet jedynym sposobem myślenia była korupcja, a prawo istniało tylko dlatego, że była taryfa za jego naruszenie”. Saakaszwili doskonale rozumiał, że dokonanie radykalnych reform ze starym korpusem kadrowym jest rzeczą niemożliwą. Młodzi politycy nie mieli za sobą „sowieckiego ogona”, przeważnie zdobyli wykształcenie na Zachodzie, dobrze orientowali się w światowej polityce i gospodarce. Warto zaznaczyć, że jego poprzednik, Szewardnadze, też zapowiadał reformy i dążył do ich przeprowadzenia. Ale jednak jego poczynania ugrzęzły właśnie w bierności biurokracji państwowej i samorządowej, która nie widziała w nowych zmianach własnych korzyści lub nawet więcej - obawiała się utraty swoich dotychczasowych przywilejów i dobrobytu. Totalną wymianą urzędników Saakaszwili upiekł jeszcze jedną pieczeń - umocnił osobistą władzę i pozycję w społeczeństwie gruzińskim, pozyskał niemało oddanych zwolenników. W tym był podobny do swego wielkiego ziomka - Stalina, który kierując się maksymą „Kadry decydują o wszystkim”, też dokonywał wymiany całego aparatu państwowego, szczególnie w siłowych ministerstwach, na nowych ludzi, którzy awans zawodowy zawdzięczali swojemu protektorowi. Saakaszwili był bardzo sprytny na forum międzynarodowym. Wypracował sobie świetne relacje z MFW i Bankiem Światowym.

W pierwszych latach prezydentury Saakaszwilego Gruzja przeszła poważną transformację ustrojową - od gospodarki planowej w stylu ZSRS do systemu wolnorynkowego, opartego na prywatnej własności. Przyrost PKB, stymulowany rozwojem sektora przemysłu i usług, utrzymywał się w latach 2005-2007 na poziomie 9-12%. W 2006 r. Bank Światowy określił nawet Gruzję najlepiej reformowanym krajem na świecie! Daleko idącymi okazały się zmiany w systemie podatkowym. Z ogólnej liczby istniejących 22 podatków zostało tylko sześć (w tym wspomniany podatek liniowy). Gruzja całkowicie otworzyła się na konkurencję międzynarodową w sektorze finansowym (banki) i giełdowym. W duchu liberalizmu zredukowano liczbę ministerstw z 18 do 13, a liczbę centralnych państwowych urzędów - z 52 do 34. Dokonano także redukcji (o połowę) osób zatrudnionych w lokalnej i centralnej administracji. Na szeroką skalę przeprowadzono prywatyzację, która objęła nawet flotę, kopalnie, elektrownię, czy kolej. Gospodarcze sukcesy tym bardziej zadziwiały, że w 2008 r. rozpoczął się światowy kryzys gospodarczy. Jeżeli w 2008 r. Gruzja w światowym rankingu gospodarczego rozwoju zajmowała 118. miejsce, to w 2010 r. przemieściła się na 18.

Bardzo spektakularnego charakteru (w połączeniu z efektami) przybrała walka z korupcją, która obejmowała wszystko i wszystkich. Stosowano przy tym na szeroką skalę surowe kary, konfiskaty i więzienia. Miały miejsce i specyficzne postępowania, kiedy winnych zwalniano z więzienia, ale po konfiskacie mienia i wpłaceniu bardzo wysokiej grzywny. Na przykład aresztowany zięć Szewardnadzego zmuszony był do wypłacenia ludziom wstrzymanej emerytury za trzy miesiące, a od zwolnionego ze stanowiska kierownika kolei państwowych zabrano dziesiątki milionów dolarów do budżetu na potrzeby socjalne. Konfiskata rozszerzona Ziobry jest zatem silnie zakorzeniona w rzeczywistości gruzińskiej. To jednak nie zapewniło odpowiednio wysokiej dynamiki wzrostu gospodarczego. W czasach Związku Sowieckiego stopień rozwoju gospodarki Gruzji (PKB na osobę według PPP) był najwyższy wśród republik Kaukazu. Gruzja miała ten wskaźnik 2,1 razy wyższy od Armenii oraz 1,3 razy wyższy od roponośnego i bogatego Azerbejdżanu. Potem nastąpił głęboki spadek gospodarczy, w wyniku którego poziom PKB na osobę trzech krajów Kaukazu wyrównał się (w latach 1995-2003, w warunkach powolnego wzrostu gospodarczego, wszystkie kraje regionu zachowywały podobny parytet PKB na osobę). Od 2004 r. Gruzja jest krajem o najniższym wskaźniku rozwoju gospodarczego w regionie: została wyprzedzona nie tylko przez Azerbejdżan (w 2011 r. wyprzedzał Gruzję prawie dwukrotnie), ale nawet przez Armenię, która osiągnęła wskaźnik większy od Gruzji, mimo że w 1990 r. był on ponad dwa razy mniejszy. Gruzja pozostaje jedynym krajem w regionie Kaukazu, który nie osiągnął poziomu rozwoju gospodarczego z czasów Związku Sowieckiego (w 2011 r. 79% poziomu 1990 r.). W tym czasie Armenia w 2011 r. osiągnęła poziom 174% w stosunku do roku 1990, a Azerbejdżan - 187%. Gospodarka wykazuje głęboki deficyt handlowy, stosunek importu do eksportu wynosił 3,5:1 w 2015. Państwo nadal jest relatywnie biedne, a mieszkańcy Gruzji na co dzień ledwo wiążą koniec z końcem. W całkowitej zapaści znajdują się całe gałęzie gospodarki (np. budowa maszyn, samochodów ciężarowych), zjawisko charakterystyczne po rozpadzie ZSRS i dla innych dawnych republik. W Gruzji na dodatek kryzysy polityczne, konflikty etniczne z elementami wojny domowej nie pozwalały w latach 90. zajmować się we właściwy sposób reformami gospodarczymi, wprowadzać nowych technologii. Brak szerokiego dopływu inwestycji z zewnątrz uniemożliwił modernizację starych przedsiębiorstw. Budowlany boom w stolicy i innych miastach Gruzji, modernizujący je i zmieniający w kierunku europejskiego ładu, dokonywany był zwiększonym długiem i nie zawsze przekładał się na rozwój miejscowego przemysłu. Z drugiej strony, wzrost cen dóbr konsumpcyjnych spowodował spadek i tak niskiej stopy życiowej, co uderzyło w większość ludności miast. Korupcja, która była wszechobecną i prawdziwą plagą w Gruzji, za Saakaszwilego praktycznie przestała istnieć. Wszyscy zostali zmuszeni do płacenia podatków, co zdecydowanie poprawiło stan finansów publicznych, ale korzystała z tego ograniczona liczba zwolenników prezydenta (wysokie zarobki), a finansowe wsparcie dostawały tylko zainicjowane przez władze projekty i programy. Innymi słowy, znacząca część społeczeństwa gruzińskiego w żaden sposób nie odczuwała polepszenia swojego standardu życia, mimo pięciokrotnego zwiększenia budżetu. Rzecz jasna, budowa nowego gmachu parlamentu w Kutaisi za 133 mln. $, pałacu prezydenckiego o wartości 200 mln $, czy nowego mostu dla pieszych w Tbilisi (38 mln $), promenady i wesołego miasteczka w Batumi nie wywoływały w społeczeństwie (w odróżnieniu od turystów) zachwytu, a raczej odwrotnie - rozczarowanie i złość. Socjalna polityka państwa najwyraźniej została zaniedbana. Na przykład nie ustanowiono minimalnej płacy dla najemnych pracowników, prawie nie działały ustawy o chronieniu ich praw przed pracodawcami. Przeciwnicy prezydenta, których liczba wzrastała, zauważali nie tylko reformatorskie inicjatywy i przedsięwzięcia, ale i wyjazdy prezydenta na weekendy do Nicei, otaczanie się luksusami, słabość prezydenta do młodych i pięknych kobiet (o tym krążą w Tbilisi legendy, każdy taksówkarz w mieście opowiada niestworzone historie o nieposkromionych zapędach seksualnych swojego jurnego prezydenta), karuzele kadrowe etc. Nie uniknął też prezydent wpadek i pomyłek w polityce kadrowej, kiedy na poważne stanowiska mianowano ludzi o nikłych kwalifikacjach. Mimo, że zarysowała się pozytywna tendencja w gospodarczym rozwoju, pięciomilionowa Gruzja zadłużyła się na 12 mld $ (80% PKB). Za tę sytuację całkowicie obwiniano reformatorów i ich prezydenta. Notabene poprzednik Saakaszwilego zostawił 2 mld długów przy PKB 14 mld USD. Saakaszwili swojej działalności reformatorskiej nadawał niemały medialny i zewnętrzny rozgłos, zapraszając do Gruzji różnych obserwatorów i ekspertów. Temu w dużej mierze służyły zarówno zagraniczne wojaże prezydenta, jak i odwiedziny zagranicznych gości Gruzji, w tym szczególnie niezapomniana, spektakularna wizyta prezydenta USA, George’a Busha. W państwach postsowieckich, gdzie reformy przebiegały powoli (np. Ukraina), nie bez podziwu i zazdrości kibicowano Gruzinom. Tylko w Rosji nie ukrywano rozdrażnienia, wrogości i niechęci wśród klasy rządzącej. Próbowano w prasie zohydzić porządki i zachodzące zmiany pod rządami Saakaszwilego. Nie omieszkano wykorzystać każdego najmniejszego potknięcia czy nadużycia władzy. W mediach alarmowano o naruszeniu zasad demokratycznych i wolności, nieprzestrzeganiu praw człowieka.

Wkrótce sytuacja polityczna w Gruzji bardzo się zaostrzyła. Gwałtowne reformy (przyśpieszona terapia szokowa) nie przyniosły, bo nie mogły natychmiastowej poprawy sytuacji gospodarczej w zmęczonej i wyczerpanej wieloletnimi konfliktami i wojnami Gruzji. Liczba przeciwników Saakaszwilego gwałtownie rosła - i byli to nie tylko odsunięci od władzy urzędnicy i pracownicy aparatu państwowego - ale nowe rzesze obywateli. Prezydent nie panował też nad swoim środowiskiem politycznym. Szefowa parlamentu Nino Burdżanidze zerwała z nim, oskarżając o autokratyzm i dyktatorstwo. Pojawiały się oskarżenia o korupcję w samym obozie władzy (odejście ministra obrony), co rujnowało wizerunek samego prezydenta. Widząc co się święci Saakaszwili zorganizował przedterminowe wybory, które był jeszcze w stanie wygrać, ale już z niewielką przewagą. Starając się za wszelką cenę przywrócić integralność terytorialną kraju Saakaszwili wprowadził swoje wojska w 2008 roku do stolicy Osetii - Cchinwali. Szybko zareagowała Rosja pod tradycyjnym hasłem obrony swoich obywateli (w 80% ludność Południowej Osetii posiadała paszporty rosyjskie, co stało się możliwe na skutek nowej ustawy Federacji Rosyjskiej o obywatelstwie). Rosyjska armia szybko wyparła gruzińskie wojska i nawet zagroziła stolicy Tbilisi. Jednak ingerencja wspólnoty międzynarodowej, w tym UE i prezydenta Francji Sarkozy’ego, doprowadziła do zaprzestania działań wojennych i podpisania rozejmu. Gruzja straciła ostatecznie kontrolę nad Południową Osetią. Rezultatem konfliktu było ogłoszenie niepodległości Południowej Osetii i Abchazji. Faktem jest, iż statusu tego poza Rosją, Nikaraguą, Wenezuelą oraz Nauru wspólnota międzynarodowa nie zaakceptowała. Reszta świata nadal uznaje obie republiki za część Gruzji. Ale najbardziej oczywiście zepsute zostały relacje z Rosją. Zerwane zostały dyplomatyczne i wszelkie inne oficjalne stosunki pomiędzy obu państwami. Wato dodać, że jeszcze w 2010 r. ówczesny prezydent FR, Dmitrij Miedwiediew, ogłosił Saakaszwilego persona non grata. Konflikt zbrojny z Rosją w sierpniu 2008 r. najbardziej podważył pozycję i autorytet Saakaszwilego. Doprowadził nie tyko do utraty części terytorium Gruzji, na której przebywają do dzisiaj wojska rosyjskie, ale okazał się porażką polityczną samego Saakaszwilego. Nie omieszkała tego wykorzystać opozycja. Można w tym, jak to robili i nadal robią jego zwolennicy, widzieć prowokację Rosji, ale faktem jest, że prezydent Gruzji pierwszy zaczął tę wojnę, nie bez dawki awanturnictwa chcąc rozstrzygnąć problemy, które gromadziły się latami i stuleciami. Zabrakło chęci rozwiązania istniejących problemów bez użycia wojskowych metod. Według sponsorowanego przez UE raportu niezależnej międzynarodowej komisji powołanej do zbadania konfliktu Gruzja „rozpoczęła nieuzasadnioną wojnę”. Raport, opublikowany w 2009 r., stwierdza m.in., że „ostrzał artyleryjski Cchinwali przez gruzińskie siły wojskowe nocą z 7 na 8 sierpnia 2008 stał się początkiem zbrojnego konfliktu na dużą skalę”. Następnie dodaje: „Powstaje pytanie, czy owo użycie siły [...] było uzasadnione w rozumieniu prawa międzynarodowego. Otóż nie było”.

Wybory w 2012 roku wygrało opozycyjne ugrupowanie "Gruzińskie Marzenie", zorganizowane przez Bidzinę Iwaniszwilego - miliardera i oligarchę gruzińskiego, z paszportem rosyjskim, który był nową postacią na gruzińskiej scenie politycznej - małomównym ekscentrykiem, generalnie powszechnie słabo znanym. Faktem jest, iż latami hojnie wspierał materialnie opozycyjne wobec Saakaszwilego siły, a także nawet akademie nauk, ludzi kultury. Wiadomo było i to, że jest mieszkającym oraz działającym w Rosji miliarderem, jednym z zaufanych akcjonariuszy koncernu Gazprom, który swoją fortunę stworzył także w oparciu o bankowość, przemysł ciężki, farmację i in. W przededniu wyborów parlamentarnych 2012 r. jego aktywność wzrosła, a pozycja stawała się bardziej zrozumiała - był typowym populistą, który obiecywał „wszystkim - wszystko”. Przed wyborami Iwaniszwili wraz ze swoimi przedstawicielami nie stronili od zwykłego przekupstwa. We wsiach rozdawano pakunki żywnościowe, a wybranym rodzinom wręczano anteny satelitarne od „prawdziwego gruzińskiego patrioty”. Dochodziło nawet do zaoferowania mieszkańcom wielu wsi i regionów w małej ojczyźnie „miliardera prawdziwego komunizmu”, czyli opłat za wszystkie usługi komunalne z własnych środków Iwaniszwilego. Niezmienne jego tezy to: 1. Wznowienie sojuszu Gruzji z Rosją; 2. Winę za wojnę 2008 r. ponosi Gruzja, a konkretnie Saakaszwili i 3. Polityka zbliżenia Gruzji do NATO jest pomyłką, którą trzeba naprawić. Taka jawna prorosyjska orientacja lidera opozycji dawała jasno do zrozumienia, kto w rzeczywistości za nim stoi. Co ciekawe, Iwaniszwili niejednokrotnie oświadczał, że jego prawdziwym celem jest uwolnienie Gruzji od szkodliwych eksperymentów i „szaleńców” Saakaszwilego, przywrócenie normalności w kraju. Zapowiadał, iż po wygranych wyborach odejdzie z polityki. Blok Iwaniszwilego „Gruzińskie Marzenie”, jak się okazało, znajdował w gruzińskim społeczeństwie niemało zwolenników. Wśród nich najwięcej było zwykłych i przeciętnych Gruzinów, którzy na co dzień toczą walkę o przetrwanie w warunkach ostrego kryzysu gospodarczego, czy też bolesnych dla nich reform Saakaszwilego. Dodatkowo mieszkańcy wsi też mieli powody zagłosować na „Gruzińskie Marzenie”, ponieważ reformy Saakaszwilego dotyczyły przeważnie miast i zarządzania państwowego, ale przy tym prawie nie zmieniły ich sytuacji. Warto też zaznaczyć, iż skorumpowanych urzędników nie tylko zwalniano, ale również stawiano przed sądami i wymierzano karę więzienia. Dlatego w zaledwie pięciomilionowej Gruzji 25 tys. osób znalazło się „za kratkami” (w tym i z powodów politycznych), a dodatkowo tysiące obywateli skazano warunkowo. W obozie prezydenta tłumaczono się, iż jest to cena prosperity, zadośćuczynienie za reformatorski kurs i obecne, a w jeszcze większym stopniu - za przyszłe sukcesy. Społeczeństwu gruzińskiemu nieustannie wmawiano, że alternatywy nie ma, nie można bez ofiar i kompromisów osiągnąć reformatorskich cudów. Stopniowo uformował się stereotyp o „cudzie gruzińskim”, w dużej mierze na skutek propagandowej kampanii piarowskiej samego kierownictwa Gruzji. Na to nie szczędzono środków, zapraszano dziennikarzy i obserwatorów z zagranicy. Ale była i druga strona medalu. Partia Saakaszwilego zmonopolizowała całkowicie władzę w państwie, a on sam zaczął wierzyć w swoją nieomylność i wyjątkowość, co szybko zyskało znamiona zwykłej autokracji. Nie słuchano nie tylko głosów opozycji, ale nawet opinię inteligencji stolicy zazwyczaj ignorowano. Na skutek tego prezydent stracił poparcie tych, którzy na początku go wspierali. Bez pokrycia okazały się jego bardzo optymistyczne zapewnienia o rychłym członkostwie Gruzji najpierw w NATO, a potem i w UE. Po przegranych wyborach Saakaszwili oficjalnie ogłosił, iż jego partia przechodzi do opozycji, przywitał zwycięzców i wyraził nadzieję na wspólną pracę dla dobra Gruzji i jej narodu. Może Saakaszwili robił dobrą minę do złej gry, ale warto zaznaczyć, że podobne zachowanie urzędującego prezydenta jest niespotykane w sąsiadujących z Gruzją oraz w innych państwach postsowieckich, gdzie rządy sprawują autokraci i dyktatorzy z prawdziwego zdarzenia. Na rezultaty gruzińskich wyborów wpłynęła także inercja postsowieckiego społeczeństwa, charakterystyczna dla starszego i średniego pokolenia. Typową dla niego postawą jest konserwatyzm i negacja nowego, łatwowierność wobec populistycznych haseł i różnego rodzaju obiecanek. Zaskoczeniem była porażka Saakaszwilego w dużych miastach, np. w Tbilisi czy Batumi, gdzie ekipa reformatorów dokonała największych zmian (nowoczesne budownictwo i modernizacja całego układu życia, tworzenie nowych miejsc pracy). Jednak na pewno w ostateczności zadecydowało to, że widoczne zmiany nie przełożyły się na natychmiastowe zwiększenie zarobków i materialnej poprawy życia Gruzinów. A widoczne i wywołujące zachwyt przeważnie u gości osiągnięcia (np. w rozbudowaniu wybrzeża morskiego, całej infrastruktury turystyczno-rekreacyjnej w Batumi) Gruzini często odbierali jako realizację szalonych pomysłów ich prezydenta, na dodatek przeprowadzonych ich kosztem. Ponadto na mieszkańcach tysięcy wsi, gór czy dolin nie robiły żadnego wrażenia lśniące budowle ze szkła, które w żadnym stopniu nie przekładały się na ich codzienność. Saakaszwili bez trudu otrzymywał niemały kredyt na Zachodzie, przeznaczony właśnie na wspomniane budownictwo i modernizację.

Zwycięski Iwaniszwili zmienił dotychczasowe paradygmaty gruzińskiej polityki. Mimo przedwyborczych deklaracji przychylności do euroatlantyckiej integracji, zaczęła zmieniać się dotychczas prozachodnia polityka zagraniczna, zlikwidowano muzeum sowieckiego totalitaryzmu, przestano też świętować rocznicę Rewolucji Róż. Iwaniszwili kilkakrotnie w swoich wystąpieniach publicznych wyraził się negatywnie o dążeniach Gruzji do członkostwa Gruzji w NATO. Krytycznie wypowiadał się też na forum międzynarodowym na temat polityki wewnętrznej i zagranicznej swoich poprzedników, co negatywnie wpłynęło na image Gruzji. Gospodarczo Gruzja w czasach Iwaniszwilego rozwijała się w miarę stabilnie, z wzrostem PKB w granicach 5%. Ubóstwo spadło z poziomu 30% w 2005 r. do 14% w 2019 r. Ten stabilny wzrost został jednak przerwany przez pandemię Covid-19. Spadek PKB w 2020 r. wyniósł ok. 6%, co zwiększy biedę o blisko 3%. Gruzja nadal dysponuje solidnymi fundamentami makroekonomicznymi, zbudowanymi przez Saakaszwilego i utrzymanymi przez jego następców, co powinno pomóc szybko wyjść z pandemicznej recesji. Pozostaje też gospodarką o jednych z najbardziej przyjaznych biznesowi regulacji (7 miejsce na 190 państw w rankingi Doing Business Banku Światowego w 2020). W 2016 roku Gruzja podpisała umowę stowarzyszeniową z UE, co zadało kłam antyeuropejskiemu nastawieniu Iwaniszwilego. Umowy o wolnym handlu z UE oraz Chinami czynią z Gruzji bardzo atrakcyjne miejsce dla inwestycji zagranicznych. Rząd w Tbilisi po ucieczce z kraju Saakaszwilego (po wytoczonych mu procesach w ojczyźnie) nie cofnął też reform antykorupcyjnych. Z danych Transparency International za 2020 wynika, że Gruzja wyprzedza pod tym względem wiele unijnych państw, jak Maltę, Słowację, Grecję, Węgry czy Bułgarię, nie mówiąc o sąsiadach z byłego ZSRS. Ale największym osiągnięciem Iwaniszwilego jest chyba to, że nie jest gorzej. Gruzja wcześniej była częściowo wolnym krajem z reżimem hybrydowym i takim została w czasach Iwaniszwilego z jeszcze większą tendencją ku autorytaryzmowi z oligarchą, który nieformalnie rządził krajem z tylnego siedzenia bez ponoszenia żadnej odpowiedzialności. Kontrolował on bowiem wszystkie organy władz państwowych, poczynając od parlamentu i sądów, kończąc na samorządach. To jedyny Gruzin, który znajduje się w rankingu Forbesa najbogatszych ludzi świata z szacowanym majątku 5 mld $, czyli równowartość niemalże 1/3 gruzińskiego PKB. Relacje z Moskwą nie zostały istotnie poprawione, nie wznowione zostały połączenia lotnicze, wstrzymane przez Rosję w 2019 r. po wybuchu antyrosyjskich protestów.

Na początku 2021 Iwaniszwili niespodziewanie wycofał się z polityki i zapowiedział udanie się na emeryturę. Jego partia zdołała wprawdzie jeszcze wygrać wybory parlamentarne (2020) i utrzymać władzę, głównie dlatego, że opozycja pozostała skłócona i nie była w stanie utworzyć zjednoczonego bloku, niemniej sytuacja w kraju pozostaje bardzo napięta. Trudno przewidzieć scenariusze rozwoju w najbliższych latach. Jedno jednak z pewnością się w Gruzji nie zmieni: piękne krajobrazy i naturalny urok tego niewielkiego, ale niezwykle atrakcyjnego turystycznie kraju. Wiele historycznych i spektakularnych monastyrów wskazuje na wielkość tego kraju w odległych czasach, niektóre wykute w skałach (Vardzia). Porozrzucane są one po całym kraju, niektóre wręcz w bajkowej scenerii. Warto przespacerować się po Tbilisi, nowoczesnej stolicy dumnych Gruzinów, skosztować świetnej lokalnej kuchni i win, których wprawdzie ja nie jestem fanem, ale są one - prócz wody mineralnej Borżomi znakiem rozpoznawczym kraju w świecie. Rosjanie po wojnie w 2008 roku zakazali ich importu do swojego kraju, wiedząc, że stanowią one pewien istotny symbol. Dla mnie jednak wizyta w Gruzji bez odwiedzin Gori - miejsca urodzenia Stalina nie może być pełna. Po śmierci dyktatora utworzone zostało muzeum w jego domu rodzinnym i do dzisiaj sławi jego osobę wobec trochę zdezorientowanych przybyszów. Biografia wodza komunistów pełna jest luk, brakuje chociażby okresu między 1922, a 1941 oraz czasów powojennych - od 1945 do 1953. Pewno dlatego, że lata te były nieciekawe i nie warto poświęcać im miejsca w muzealnej ekspozycji. Dlatego pełno jest pomników, obrazów i popiersi tego najsłynniejszego Gruzina w historii. Dużo jego rodaków do dzisiaj dumna jest z tej postaci, która pokazała, że syn biednego szewca z dalekiej prowincji Związku Sowieckiego mógł wejść na same szczyty i rządzić połową świata. Wrażenie robi salonka wagonu, w którym Stalin podróżował na konferencje w Jałcie i Teheranie, kawał niedawnej historii świata, która też przesądziła o powojennej historii Polski. Trudno z naszej perspektywy zrozumieć ten podziw dla psychopatycznego przywódcy ruchu komunistycznego, ale patrząc na życie polityczne tego kraju ostatnich 3 dekad pełnych silnych autorytarnych charakterów trzeba po prostu uznać, że dusza gruzińska jest trochę różna od europejskiej, mnie to fascynuje i jeszcze bardziej zachęca do dalszego poznawania tego wyjątkowego kraju.








50 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentários


O mnie

Ekonomista, finansista, podróżnik.
Pasjonat wina i klusek łyżką kładzionych.

Kontakt
IMG_4987.JPG
Home: Info

Subscribe Form

Home: Subskrybuj

Kontakt

Dziękujemy za przesłanie!

Home: Kontakt
bottom of page