top of page

The Traveling Economist

Podróże okiem ekonomisty

05627c8f-b097-4592-8be1-e638b8d4b90d_edited_edited.jpg
Home: Witaj
Home: Blog2

Białoruś

Białoruś jeszcze do niedawna była jednym z mniej znanych zakątków Europy. Mało kto interesował się, co dzieje się w 10-milionowym kraju tranzytowym między Unią Europejską, a Rosją. Prócz reliktu z czasów sowieckich - sprawującego nieprzerwanie władzę autokraty Łukaszenki, Białoruś zawdzięczała rozpoznawalność w świecie przede wszystkim dzięki swoim sportowcom, takim jak tenisistki Azarenka, Sabalenka czy biathlonistka Daria Domraczewa. Historia tego kraju jest powszechnie praktycznie nieznana, a sięga ona IX w., kiedy na terytorium dzisiejszej Białorusi powstawały księstwa wschodniosłowiańskie. W X w. rozpoczęła się chrystianizacja Słowian wschodnich, zakończona w XV–XVI w. Ludność wschodniosłowiańska mówiąca jęz. ruskim (inaczej zwanym starobiałoruskim, obecnie wymarłym) stanowiła większość w Wielkim Księstwie Litewskim. Oficjalnie jęz. ruski został wyparty przez polski w 1696 r. W wyniku Unii Lubelskiej (1579) południowe ziemie podległe Litwinom (czyli dzisiejsza Ukraina) przeszły pod panowanie Królestwa Polskiego. W sposób ukształtowało się terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego, które przetrwało do rozbiorów, a które obejmowało współczesną Białoruś i Litwę. W tym okresie ukształtowała się również odrębność etniczna Białorusinów i Ukraińców oraz tożsamość Litwinów. W konsekwencji rozbiorów Rzeczypospolitej (1793–1795) tereny na których istnieje współczesna państwo Białoruś przeszły pod władanie Rosji. Tłumiono wówczas wszelkie oznaki niezależności Rusinów – zaczynając od języka, a kończąc na odbieraniu majątków szlachcie ruskiej. Rusini wzięli udział w polskich powstaniach: listopadowym i styczniowym. Za działalność patriotyczną spotykały ich represje ze strony carów. Koniec XIX wieku i początek XX to okres, w którym ukształtowała się elita kulturalna i polityczna rozpowszechniająca ideę narodu białoruskiego. W marcu 1918 Białoruś po raz pierwszy w historii (na krótko) ogłosiła niezależność – na części terytorium Białorusi okupowanym wówczas przez Niemcy ogłoszono państwo białoruskie pod nazwą Białoruska Republika Ludowa, które zakończyło swoje istnienie po wycofaniu się armii niemieckiej i proklamowaniu Białoruskiej Republiki Sowieckiej. W 1921 r. na mocy Pokoju Ryskiego tereny obecnej Białorusi podzielone zostały między Polskę a Rosję Sowiecką. W wyniku agresji sowieckiej na Polskę 17.09.1939 r. do Białoruskiej Republiki Sowieckiej przyłączono wschodnią część Mazowsza, część Podlasia, Polesia i Grodno. W latach 1941–1944 Białoruś była okupowana przez wojska hitlerowskie i stała się terenem prawdziwego ludobójstwa. Niemcy wymordowali 2,5 mln. Białorusinów i Żydów, tracąc aż 28% ludności. Kilka milionów Białorusinów walczyło w Armii Czerwonej w okresie II Wojny Światowej. Po wojnie Ziemia Białostocka na mocy porozumienia z Sowietami wróciła do Polski. O dziwo będąca częścią Związku Sowieckiego Białoruska SRS stała się wtedy pełnoprawnym członkiem ONZ, co wynikało z faktu członkostwa w ONZ dominiom brytyjskim. W grudniu 1991 r. Układ Białoruski podpisany przez Jelcyna, Krawczuka (prez. Ukrainy) i Szuszkiewicza (prez. Białorusi) rozwiązywał Związek Sowiecki, a na jego miejsce już suwerenne kraje powołują Wspólnotę Niepodległych Państw. System polityczny Białorusi po 1994 r. przerodził się w republikę prezydencką, z wyraźnymi cechami państwa autorytarnego. Wtedy to prezydentem został Łukaszenko, który zdominował Białoruś jak nikt przed nim.

Jest on prawdziwym ewenementem, nawet jak na postsowieckie realia. Pochodził z prostej chłopskiej rodziny. Właściwie nic nie jest pewne w jego biografii, gdyż Łukaszenko o swoim ojcu mówił, że zginął w czasie wojny ojczyźnianej, chociaż sam urodził się w 1954 r. Dzieciństwa zbyt szczęśliwego zapewne nie miał, w jednym z nielicznych wywiadów na ten temat zaraz po wygraniu wyborów w 1994 r. mówił ("Aleksander Łukaszenko. Portret polityczny, PISM 2013"): „Wie Pan, co zapamiętałem z dzieciństwa? Mieliśmy z mamą 1,5 ha ziemi. I z wielkim trudem udało nam się pożyczyć konia w kołchozie za butelkę bimbru, bo wódki nie można było dostać. I wzięliśmy się za orkę. Ja prowadziłem konia, miałem wtedy chyba z osiem czy siedem lat, a może jeszcze mniej. Prowadzę konia, a mama idzie za pługiem. I nagle wyskakuje na nas sąsiad i krzyczy: – Ty taka i owaka, na moją miedzę mi włazisz! I to zostało we mnie na zawsze, pamiętam, jak wtedy się rozpłakałem. Pomyślałem wtedy: jak urosnę, to nikomu nie pozwolę bić mojej mamy”. Słowa dotrzymał: po 1994 r. zabrał matkę do Mińska, a nawet wybudował dla niej dom. Zadbał też o swoją wioskę – pojawiło się w niej muzeum, nowe drogi i willa przywódcy. Aleksandria stała się wzorową wioską na Białorusi. Tylko niewielu ma szansę ją zobaczyć, bo pojawienie się „obcych” natychmiast powoduje zainteresowanie funkcjonariuszy, którzy ochraniają „małą ojczyznę” przywódcy. Zresztą do dzisiaj każdy, kto trochę zna postsowiecki "ład", kiedy przyjeżdża na Białoruś z zaskoczeniem zauważa specyficzny porządek, czystość i czyste ulice zarówno w Mińsku, jak również na dalekiej prowincji. Żona Łukaszenki twierdzi, że jej wybraniec uchodził w młodych latach za romantyka, czytał sporo książek (nie wiadomo jednak jakich) i nawet grał na akordeonie. Zapisał się do Komsomołu, gdy był w dziewiątej klasie i włączył się aktywnie w działalność komunistycznej młodzieżówki, z którą był związany przez następne lata i która otworzy mu drzwi do dalszej kariery. Gdy studiował (1971–1975) w Mohylewskim Instytucie Pedagogicznym (nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie), otrzymał dodatkową posadę – sekretarza Komsomołu w szkole średniej w Szkłowie. Po skończonych studiach (1975) Łukaszenko poszedł do wojska, służył wprawdzie jako pogranicznik w Brześciu, ale jako politruk. Dobrał sobie idealną żonę: była posłuszna, potulna i pracowita, czyli zupełne przeciwieństwo charakteru męża. Choć ukończyła ten sam instytut, to nie miała czasu na karierę. Zajmowała się domem, pracowała w wiejskim przedszkolu, a przede wszystkim wychowywała dwóch synów. W tym czasie kariera Łukaszenki nabierała rozpędu. W 1979 r. Łukaszenko został członkiem Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Znów poszedł do wojska (1980–1982), ponownie zostając politrukiem wśród pograniczników. Po zwolnieniu ze służby powrócił do rejonu szkłowskiego i został mianowany zastępcą dyrektora kołchozu „Udarnik”, ale długo się tam nie zatrzymał. Już w 1983 r. przeszedł na stanowisko wicedyrektora fabryki materiałów budowlanych, gdzie spędził kolejne dwa lata. Następnie znów powrócił do pracy partyjnej, zostając sekretarzem kołchozu im. Lenina. Ale prawdziwą trampoliną do świata polityki krajowej było dla niego stanowisko dyrektora sowchozu „Gorodziec”, na którego został mianowany w 1987 r. Było to jedno z najbardziej upadłych gospodarstw rolnych w kraju. Łukaszenko był jednym z pierwszych, którzy w Białoruskiej SRS wdrażali umowy o dzierżawę. Dopiero zaczynał o tym mówić Komitet Centralny KPZR, a niewielki białoruski sowchoz już odnosił sukcesy. Łukaszenko wyprowadził gospodarstwo na prostą, dosyć szybko podwoił produkcję. Zwrócił na siebie uwagę władz regionalnych, a nawet państwowych. Dzięki temu w 1988 r. pojawił się w Moskwie na naradzie u Gorbaczowa, poświęconej wdrażaniu umów dzierżawy w państwowych gospodarstwach rolnych. Jako gwiazda białoruska dzielił się tam własnym doświadczeniem jako szef sowchozu. Zapewne to był ten moment, gdy uznał, że to najwyższy czas, by na poważnie zająć się polityką. Gorliwie przemawiał na lokalnych wiecach i imprezach, zrobił się tak popularny, że zaczęły o nim pisać nawet ogólnokrajowe gazety. Czuł się tak pewnie, że będąc deputowanym miejscowej rady rejonu szkłowskiego, uznał, że może wystawić swoją kandydaturę w wyborach do Zjazdu Deputowanych Ludowych ZSRS w 1989 r. Co więcej, o mandat walczył z Wiaczasławem Kiebiczem, który wówczas był już wicepremierem rządu Białoruskiej SRS. Łukaszenko przegrał w drugiej turze, ale status kandydata w wyborach parlamentarnych podobno ochronił go przed więzieniem. Ta akurat historia została opisana w książce byłego I sekretarza KP w obwodzie mohylewskim, dzięki któremu Łukaszenko został dyrektorem sowchozu. Otóż ten komunista o nazwisku Leonow napisał, że w 1989 r. w sowchozie Łukaszenko „brutalnie pobił” jednego z pracowników, miał skopać, „trzeźwego mężczyznę”. Sprawa trafiła do prokuratury, wszczęto postępowanie karne. Ale Łukaszenko miał już wtedy immunitet i prokurator obwodowy postanowił nie przekazywać sprawy dalej. Później wszystkie ślady tej sprawy znikły z białoruskich archiwów, a śledczy, który ją prowadził, zamilkł na długie lata. Po latach Łukaszenko przyznał się do incydentu, ale stwierdził, że nie pobił mężczyzny, lecz jedynie go „popchnął”. Przekonywał też, że pracownik był pijany, zgubił traktor i sam sprowokował konflikt. Mimo tego incydentu fala pieriestrojki już w 1990 r. wyniosła młodego Łukaszenkę do Rady Najwyższej Białorusi. Zaczął jeździć na sesje parlamentu do Mińska, ale pozostał też dyrektorem sowchozu. O tym, jak Aleksander Łukaszenko zachowywał się w parlamencie powstającego wówczas z gruzów ZSRR państwa białoruskiego, krąży wiele opowieści ówczesnych deputowanych Rady Najwyższej. Wypowiadał się na każdy temat, szukał kontaktu ze wszystkimi, przychodził do każdej z frakcji i szukał tam przyjaciół, od prorosyjskich komunistów poczynając, a na prawicowych konserwatystach z Białoruskiego Frontu Ludowego (BNF) Zianona Paźniaka kończąc. Oczywiście wszystkich opozycjonistów kilka lat po zdobyciu władzy przegonił nie tylko z parlamentu, ale też z Białorusi, a najbardziej niepokornych po prostu zamordował. Jednak zanim ją zdobył, dał się poznać jako zdolny populista i człowiek z wyobraźnią, a to przemawiało do Białorusinów rozczarowanych starymi politykami. Twierdził m.in., że był jedynym deputowanym, który głosował przeciwko ratyfikacji porozumień białowieskich, które w grudniu 1991 r. pogrzebały Związek Sowiecki. W rzeczywistości nie był nawet obecny na tym głosowaniu. Pierwszy prezydent niepodległej Białorusi Szuszkiewicz wspominał, że Łukaszenko był od początku traktowany w parlamencie jako „chłopak ze wsi” i na początku lekceważony. Ale ten „wieśniak” skasował jego karierę, w 1993 r. oskarżając przewodniczącego Rady Najwyższej o korupcję. Stał na czele komisji zajmującej się korupcją w kraju. Chodziło o wiadro gwoździ państwowych, które jakoby zostały wykorzystane przy budowie prywatnej daczy Szuszkiewicza. Mimo że nikt mu tego nie udowodnił, profesor fizyki jądrowej z Białoruskiej Akademii Nauk podał się do dymisji, a następnie przegrał z dyrektorem sowchozu wybory prezydenckie w 1994 r. Wtedy Łukaszenko po raz pierwszy i ostatni uczestniczył w drugiej turze wyborów - zmiażdżył premiera Kiebicza (z ponad 80% poparciem) - tego samego, z którym przegrał w 1989 r. wybory do Zjazdu Deputowanych Ludowych ZSRS. Łukaszenko wygrał ówczesne wybory prezydenckie - jedyne w miarę demokratyczne w historii Białorusi - głównie dlatego, że w przekonywający sposób udało mu się przekonać wyborcę, że jest tym człowiekiem, który podejmie walkę ze starym systemem, zlikwiduje długie kolejki do sklepów z pustymi półkami i opanuje kryzys gospodarczy. Przede wszystkim jednak wygrał ze względu na swój populizm, którym zaczadził społeczeństwo białoruskie na długie dekady. Po upadku Związku Sowieckiego kraj taki jak Białoruś, który nigdy nie miał w swojej historii żadnych doświadczeń demokratycznych, był bardzo podatny na populistyczną propagandę, co sprytny Łukaszenko bardzo sprawnie wykorzystał. Potrafił on też wykreować kompletnie zmyślone opowieści o rzekomych zamachach na siebie, które nigdy nie zostały potwierdzone. I tak sprawców rzekomego zamachu na samochód Łukaszenki nigdy nie odnaleziono, a wszystko wskazywało później na to, że do takiego zamachu nigdy nie doszło.

W czasie wyborów w 1994 r. Łukaszence udało się zmobilizować grupę młodych polityków, którzy udzielili mu wydatnego wsparcia. Symptomatyczne jest, że z ówczesnych jego współpracowników nikt nie został przy nim. Co więcej, wielu było represjonowanych. Jedną z kluczowych postaci w jego karierze był prawnik i ekonomista Wiktar Hanczar – po wyborach w 1994 r. wicepremier ds. gospodarki, a później szef Centralnej Komisji Wyborczej. Hanczar w otwarty konflikt z Łukaszenką wszedł wcześnie, bo już w 1996 r., gdy sprzeciwił się przeprowadzeniu kontrowersyjnego referendum rozwiązującego Radę Najwyższą i betonującego władzę prezydencką. Hanczar zaczął nawet przygotowywać impeachment Łukaszenki. Zniknął nagle bez śladu w 1999 r. wraz z opozycjonistą i biznesmenem Krasouskim. Ten sam los kilka miesięcy przed tym spotkał generała Zacharankę, byłego szefa MSW (w latach 1994–1995), który zbuntował się przeciwko prezydentowi. Zacharanka niedługo przed swoim porwaniem w rozmowie z Łukaszenką miał odmówić strzelania do ludzi i łamania konstytucji, na co ten drugi stwierdził, że jeśli nie wykona każdego jego rozkazu, zostanie zakuty w kajdanki. Łukaszenko nigdy nie martwił się światową opinią publiczną. Ta zresztą nie przejawiała większego zainteresowania krajem, który zawsze był postrzegany jako obszar bezpośrednich wpływów Kremla. Łukaszence udało się stłamsić opór i całkowicie podporządkować państwo. Osiągnął swój cel i zdobył władzę absolutną. Kontroluje dosłownie wszystko: organy władzy samorządowej, obie izby parlamentu, rząd, sądy, prokuraturę i służby mundurowe. Na Białorusi od dawna już krąży dowcip: „bez zgody Łukaszenki nie pada tu nawet deszcz”. Niedługo po objęciu władzy Łukaszenko nie tylko nadał językowi rosyjskiemu status państwowego i przywrócił lekko zmodyfikowane sowieckie symbole. Udał się też do Moskwy i forsował utworzenie ZBiRu (Sojuszu Białorusi i Rosji), w sprawie którego podpisał porozumienie z Jelcynem już w 1997 r. Na pierwszy rzut oka pomysł ten był trochę bezsensowny, gdyż w praktyce likwidował samodzielność Białorusi. Jednak Łukaszenko miał daleko idący cel. Z dokumentów powołujących ZBiR wynikało, że miała powstać Rada Związkowa, w skład której weszliby prezydenci Białorusi i Rosji, parlamentarzyści i członkowie rządów. Łukaszenko chciał najprawdopodobniej zastąpić schorowanego i coraz bardziej uzależnionego od alkoholu Jelcyna i liczył, że po jego rychłym ustąpieniu to on przewodniczyłby Radzie Związkowej obu państw. A to już mogło otworzyć wprost drzwi do Kremla, co zaczęło stawać się coraz większą obsesją ambitnego i brutalnego satrapy. Jego marzenia szybko jednak rozbiły się o mur, którym Jelcyn został otoczony przez lokalnych polityków, oligarchów i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Po zastąpienia Jelcyna przez Putina okazało się, że nowy silny człowiek na Kremlu wykorzystał podpisane dokumenty o powołanie ZBiRu i raz na jakiś czas przypomina Łukaszence jego gorącą chęć „głębszej integracji” państw, kiedy ten drugi zbytnio wybija się na niezależność. O tym, że Aleksander Łukaszenko ma jeszcze trzeciego syna, Białorusini dowiedzieli się w 2008 r., gdy pojawił się publicznie z dzieckiem. Później wyjaśnił, że to jego najmłodszy syn Kolja i że chłopak ma już niemal cztery lata. Urodził się 31.o8.2004 r., dlatego Łukaszenko skorygował swoją oficjalną datę urodzenia z 30 na 31 sierpnia. Ze swoją żoną nie rozwiódł się – oficjalnie pozostaje ona wciąż pierwszą damą. Ale dla Białorusinów nie było tajemnicą, że to nie ona jest matką dziecka. Od 1994 r. są w separacji, kobieta pozostała na wsi i nie pojechała za mężem do stolicy. Później ograniczono jej kontakty z mediami, a o jej życiu prawie nic nie wiadomo poza tym, że pracowała w administracji rejonowej w Szkłowie. Ponoć matką Kolji jest była osobista lekarka Łukaszenki. Plotki o tym romansie krążą od bardzo dawna, a pojawiły się już w 1995 r., gdy Łukaszenko po raz pierwszy i jedyny był w Polsce i odwiedzał Auschwitz. Wtedy wśród białoruskich polityków krążyła historia o tym, jak w jednym z krakowskich hoteli ochrona Łukaszenki mocno nalegała, by jego osobista lekarka była w pokoju obok. Mme Abielska dzisiaj stoi na czele prezydenckiego szpitala w Mińsku. Oficjalnie nigdy nie potwierdzono, że jest matką najmłodszego syna przywódcy. Dyktator prawie co roku pokazuje się w towarzystwie nowych młodych kobiet – na koncertach, imprezach państwowych i sportowych, balach świątecznych. O tym, że Łukaszenko osobiście angażuje się w konkursy piękności i dobieranie finalistek, też krążą legendy. Zazwyczaj pochodzą od osób, które uciekły z Białorusi, nie da się więc tych informacji zweryfikować. Jedno jest pewne – Kolja jest ulubieńcem Łukaszenki. Zwiedził z ojcem cały świat, osobiście poznał wielu liderów światowych mocarstw. Jest zaprzyjaźniony z rodziną Xi Jinpinga, strzela na strzelnicy z samym Putinem, gra na fortepianie, mówi w kilku językach, zna zasady dyplomacji i nie tylko. W sierpniu 2020 r., mając zaledwie 16 lat, pojawił się u boku ojca w kamizelce kuloodpornej – z kałasznikowem w rękach, w trakcie największych w historii kraju powyborczych protestów. Protesty stłumiono, ponad 800 osób wsadzono do więzienia, czołowych przeciwników aresztowano albo wyrzucono z kraju. Łukaszenko w tamtych dniach, przynajmniej publicznie, nie wspominał o pozostałych synach. Jeden z nich stoi na czele Komitetu Olimpijskiego, a drugi – prezydenckiego klubu sportowego. Łukaszenko ma siedmioro wnucząt, ale swojego następcę już wybrał - najmłodszego syna Kolję. Wszystko jednak wskazuje na to, że na razie Łukaszenko na emeryturę nie zamierza odchodzić, gdyż po raz kolejny - przy oburzeniu cywilizowanego świata - zdusił brutalnie przy wsparciu Putina największe protesty przeciwko kolejny raz sfałszowanym przez siebie wynikom wyborów prezydenckich. Jak długo pozostanie przy władzy - trudno powiedzieć. Wiele zależeć będzie od sytuacji w samej Rosji po agresji Putina na Ukrainę w 2022 r.

Łukaszenko stąpa po coraz bardziej cienkim lodzie, w Polsce nie mieliśmy świadomości jak bardzo był przez kraje zachodnie utrzymywany przy władzy. Polska jest jednym z niewielu krajów, z którymi nadwyżki handlowe umożliwiały i nadal umożliwiają Białorusi sfinansowanie importu niezbędnych surowców energetycznych, głównie z Rosji. Dzięki temu Łukaszenko dysponuje funduszami na finansowanie armii i służb bezpieczeństwa, które zapewniają mu rządzenie. W ten sposób Łukaszenko był w stanie przez wiele lat utrzymywać strukturę gospodarki rodem z poprzedniej epoki. Ponieważ Białoruś nie może liczyć na plasowanie swojego długu na międzynarodowych rynkach finansowych, to nawet wg. danych białoruskiego urzędu statystycznego (Belstatu) tylko nadwyżki w handlu z UE (Polska jest jednym z krajów, z którymi Łukaszenko notuje największe nadwyżki handlowe) pozwalały przez lata Łukaszence jakoś finansować deficyt w handlu z Rosją. Wbrew pozorom sankcje UE mogą być bardzo bolesne dla Białorusi. Bez handlu z trzema krajami UE: Holandią, Litwą i Polska, ale też Ukrainą, Łukaszenko pozbawiony będzie środków na sfinansowanie importu surowców energetycznych z Rosji. A bez nich gospodarka Białorusi padnie, w tym wyschną i źródła finansowania służb siłowych, na których oparty jest reżim. W takiej sytuacji wielu Białorusinów może uznać integrację z Rosją za jedyną szansę poprawy swojego bytu, co oznaczać będzie koniec Łukaszenki. Gospodarka oparta głównie na przedsiębiorstwach państwowych może być szybko przejęta przez firmy państwowe i oligarchiczne z Rosji.

Dotychczasowy model gospodarczy Białorusi był bardzo sprytny, ale to spryt na poziomie dyrektora sowchozu. Od 1995 do 2020 r. w statystykach handlu międzynarodowego Białoruś zawsze wykazywała spory deficyt w bilansie handlowym. Zawsze więcej importowała, niż eksportowała, choć Łukaszenko głosił, że jej struktura gospodarcza zorientowana jest na eksport, podobnie zresztą, jak zorientowana na eksport była w teorii gospodarka PRL, z podobnym zresztą skutkiem. W 2019 r. nadwyżka importu nad eksportem na Białorusi wynosiła aż 6,5 mld. $, co dla gospodarki tej wielkości (60,3 mld. $ w 2020 r. wg. danych Banku Światowego) było poważnym wyzwaniem. Białoruś notuje z drugiej strony stałe nadwyżki w obrotach usługami, a konkretnie w transporcie, czyli tranzycie między Rosją oraz Chinami, a krajami zachodniej Europy. Chodzi głównie o transport drogowy, jak i gazociągowy (Gazociąg Jamalski). W latach 2018-2020 dawało to 4,9 -5,9 mld. $ nadwyżki w obrotach międzynarodowych. Nawet jednak osiągnięcie takich nadwyżek nie pozwalało osiągnąć plusa w łącznym saldzie z zagranicą. Sumując obroty na usługach z handlem towarami i innymi przepływami (czyli tzw. obroty bieżące), rocznie odpływały z kraju pieniądze rzędu 1-2 mld. $. W 2010 r. było to nawet 8,3 mld. $. I to wszystko tak wyglądało przed awanturą Putina na Ukrainie, którą dzielnie wspierał Łukaszenko, narażając w ten sposób gospodarkę swojego kraju na absolutną katastrofę, gdyż skuteczne sankcje Zachodu mogą ją doszczętnie pogrążyć. Przez wiele lat to głównie nadwyżki w handlu towarowym z UE i Ukrainą pozwalały utrzymywać relatywnie niskie saldo obrotów z zagranicą. W pandemicznym 2020 r., który jednocześnie był rokiem sfałszowanych przez Łukaszenkę wyborów prezydenckich deficyt w handlu z UE wyniósł co prawda 1 mld. $, ale we wcześniejszych latach były zazwyczaj nadwyżki, zwykle ok. 3 mld. $ rocznie. W 2020 r. nawet mimo deficytu w handlu z UE, eksport Białorusi do Polski wciąż przekraczał import i wynosił 1,25 mld. $, a import 1,24 mld. $ (dane Belstat). Razem z Litwą i Holandią Polska była na tle Unii trochę niechlubnym wyjątkiem. Po 9 miesiącach 2021 r. ten trend jeszcze się pogłębił, nadwyżka obrotów handlowych z Polską wzrosła do 662 mln. $. Z Rosją na fali rosnących cen ropy i gazu Białoruś miała aż 5,05 mld. $ deficytu. Finansowała go eksportem m.in. do Polski. Z kolei wg. danych polskiego GUS, jeśli brać pod uwagę kraj wysyłki, a nie kraj pochodzenia towaru, czyli wszystkie towary, które co prawda nie zostały wyprodukowane na Białorusi, ale z niej przyjechały do Polski (Białoruś w każdym przypadku zarabiała na ich tranzycie), to saldo ujemne z perspektywy Polski po 9 miesiącach 2021 r. wyniosło 547 mln. $. Największy minus, licząc import z Białorusi jako kraju wysyłki, Polska odnotowała w pierwszych trzech kwartałach 2021 r. w handlu produktami mineralnymi (-1,85 mld. PLN) oraz drewnem (-1,16 mld. PLN). W przypadku produktów mineralnych głównymi pozycjami były przede wszystkim paliwa (głównie oleje ropy naftowej i gaz), których od Białorusi Polska kupiła za 1,8 mld. PLN. Z tego paliwa za 521 mln. PLN pochodziły z Białorusi, a reszta to tranzyt. W zakresie kupna drewna z Białorusi dla polskiego przemysłu meblarskiego, Polska kupiła 61% więcej rok do roku w analogicznym okresie. To uzależnienie od importu z Białorusi może dotknąć polską branżę meblarską po ogłoszeniu sankcji wobec Białorusi po 24.02.2022.

Pod koniec kwietnia 2021 r. Łukaszenko wprowadził zakaz sprzedaży w Białorusi samochodów Skoda, kosmetyków Nivea oraz olejów samochodowych. Bynajmniej nie dlatego, że były wadliwe lub złej jakości. Była to zemsta za odmowę sponsorowania przez ich producentów hokejowych mistrzostw świata, które miały odbyć się w tym roku w Mińsku, a które przez IHF zostały Białorusi odebrane (za brutalne zdławienie protestów po sfałszowanych wyborach) i ostatecznie przeniesione na Łotwę. Blisko 3 dekady rządów Łukaszenki sprawiło, że samochód Skoda i krem Nivea to dla Białorusinów niemal dobra luksusowe. Licząc w dolarach, Białorusini zarabiali w 2021 r. tyle samo, co 10 lat wcześniej (ok. 500 $), jednak realnie mogli kupić za tę pensję sporo mniej niż wtedy. Rządy Łukaszenki doprowadziły Białoruś do stagnacji gospodarczej. W latach 2011-2020 białoruska gospodarka praktycznie przestała się rozwijać. W tym okresie PKB rósł średnio o 0,9% rocznie, czyli 3–4 razy wolniej niż na świecie, w tym w Polsce. Perspektywy wzrostu gospodarczego w Białorusi są najgorsze wśród państw regionu. Zarówno MFW, jak i Bank Światowy prognozowały spadek PKB w 2021 r. i niewielki wzrost w 2022 r., który po agresji wspólnej Putina i Łukaszenki na Ukrainę przerodzi się zapewne w głęboką recesję. Jednak dla samego Łukaszenki żadnego kryzysu w Białorusi nie ma. Tyle że dyktator to samo mówił i o pandemii Covid-19. Wprawdzie w 2020 r. recesja wyniosła 0,9 proc. (co było jednym z lepszych wyników w Europie), a wskaźniki produkcji też nie wyglądały najgorzej, ale to tylko dlatego, że w trakcie pandemii wiele państwowych przedsiębiorstw pracowało pełną parą. To więc tylko pozory, że sytuacja gospodarcza Białorusi nie jest taka zła. Wskaźniki finansowe pogorszyły się, i to znacząco. Według Ministerstwa Finansów Białorusi deficyt sektora finansów publicznych w 2020 r. wyniósł 1,7 mld. $ albo 2,8% PKB). W 2021 r. w budżecie zabrakło 2,2 mld. $ (3,7% PKB), co było rekordowym deficytem od ponad 20 lat. Ponadto przez cały 2021 r. Narodowy Bank Białorusi utrzymywał stopę refinansową poniżej inflacji, najprawdopodobniej w celu zmniejszenia kosztów kredytów wydawanych przedsiębiorstwom państwowym przez banki, głównie państwowe. Tylko w I kwartale 2021 r. refinansowanie kredytów przy użyciu obligacji Skarbu Państwa dla jednego państwowego giganta, Białoruskiej Fabryki Metalurgicznej (BMZ), pochłonęło ok. 0,7 mld. $. Innym przykładem na to, że nie wszystko w białoruskiej gospodarce działa sprawnie, jest dynamika zatrudnienia. O ile w 2019 r. liczba pracujących w gospodarce spadła o 10,5 tys. osób, to w 2020 r. spadek ten wyniósł 72,5 tys. osób. Mimo niekończących się dotacji i wsparcia publicznego dla przedsiębiorstw państwowych zatrudnienie w tym sektorze gospodarki kurczy się jeszcze szybciej. Od 2012 do 2020 r. liczba pracujących w przedsiębiorstwach państwowych spadła o 477 tys., tj. o 28%. Jedną z przyczyn tak spektakularnego spadku są ograniczenia budżetowe związane z kurczącymi się subsydiami energetycznymi z Rosji oraz coraz mniejsza konkurencyjność przestarzałych przedsiębiorstw państwowych na rynkach zagranicznych. Reżim próbuje jakoś ratować sytuację i utrzymywać pozory, że wszystko jest w porządku. Szybko rósł eksport surowców kontrolowany głównie przez przedsiębiorstwa państwowe, w tym m. in. drewna. Według lokalnych ekspertów wycinka lasów na Białorusi odbywa się na skalę niespotykaną od lat. Zawstydzające, że jego odbiorcą były głównie polskie firmy, dzięki którym reżim miał zapewniony napływ waluty do kraju. Jest ona potrzebna do spłaty i obsługi długu publicznego, którego wartość w 2021 r. wyniosła ponad 3 mld. $. Łukaszenko wspiera także przemyt papierosów. W 2021 r. polscy i litewscy celnicy prawie codziennie konfiskowali kontrabandę białoruskich papierosów. Np. w maju 2021 r. w pociągach wiozących towary z białoruskich państwowych gigantów przemysłowych polscy celnicy skonfiskowali rekordową partię o wartości 37 mln. PLN. Bez wiedzy i zezwolenia białoruskich władz nie dałoby się zorganizować tak dużego przemytu. Łukaszenko wypycha towary za granicę kraju, ale jednocześnie zamyka ją dla obywateli. O ile na początku pandemii połączenia kolejowe zostały zamknięte przez wszystkie kraje sąsiadujące z Białorusią, o tyle kolejne ograniczenia były wprowadzane już przez białoruski reżim. Od grudnia 2020 r. wyjechać samochodem lub autobusem Białorusini mogą tylko raz na pół roku, a władze lokalne uzyskały prawo poboru opłaty za przekroczenie granicy. W obwodzie homelskim (granica z Ukrainą), grodzieńskim (granica z Polską i Litwą) oraz brzeskim (granica z Polską) od 1 czerwca 2021 r. za przekroczenie granicy Białorusi pobierane są opłaty w wysokości 29 rubli. Oficjalnym powodem wprowadzenia tych ograniczeń jest koronawirus. Nie jest to jednak wiarygodne. Od początku pandemii wewnątrz kraju nie wprowadzono bowiem żadnych restrykcji w poruszaniu się. Po międzynarodowym skandalu z uwięzieniem w maju 2021 r. niezależnego dziennikarza Romana Pratasiewicza, kosztem porwania samolotu przelatującego nad Białorusią, kraje UE, Wielka Brytania, Ukraina i USA zamknęły swoją przestrzeń powietrzną dla białoruskich linii lotniczych oraz zakazały lotów swoich linii lotniczych w przestrzeni powietrznej Białorusi (również w przypadku tranzytu). Zatem możliwości wyjazdu z Białorusi zostało jeszcze mniej. Co więcej, pogranicznicy białoruscy poinformowali, że dokumenty zezwalające na czasowy pobyt za granicą (np. wiza na podstawie uczestnictwa w polskim programie Poland Business Harbour dla specjalistów IT lub karta czasowego pobytu) nie są wystarczającym powodem wyjazdu za granicę. Mimo tych restrykcji wzrasta emigracja do Polski i na Litwę. Tylko w ciągu 2021 r. z Białorusi wyjechało kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym wykwalifikowanych specjalistów. Białorusini uciekali nie tylko z powodu grożących im represji politycznych. Po blisko 3 dekadach rządów Łukaszenki Białoruś stała się krajem o najniższej płacy minimalnej w Europie (poniżej 580 PLN brutto) i trzecim z najniższych przeciętnym wynagrodzeniem (ok. 2000 PLN brutto w kwietniu 2021). Ma też najniższy w Europie zasiłek dla bezrobotnych (ok. 40–80 PLN) oraz jedną z najniższych emerytur (minimalna wynosi 400 PLN, a średnia ok. 740 PLN). Wcześniej Białorusini mogli wyjechać za granicę, żeby tam zarobić i przesłać pieniądze swoim bliskim. Teraz już nie będą w stanie tego zrobić. Ucieka także kapitał – zarówno krajowy, jak i zagraniczny, bo robienie biznesu w Białorusi stało się zbyt ryzykowne. Tym samym kurczy się również potencjał do wzrostu gospodarczego w przyszłości. Ponadto brak zaufania ze strony rządów i instytucji finansowych będzie skutkować problemem z pozyskaniem nowych kredytów państwowych lub emisji nowych obligacji, a zachodnie sankcje doprowadziły wręcz do zakazu emisji białoruskich obligacji na największych międzynarodowych rynkach finansowych. Jeśli sankcje zadziałają skutecznie Białoruś znajdzie się na dnie i zapewne będzie musiała ogłosić niewypłacalność i wtedy na kolanach zmuszona będzie poprosić o wcielenie do Federacji Rosyjskiej. Prędzej czy później brak stabilności na rynku finansowym poskutkuje dewaluacją rubla, a następnie wysoką inflacją. Każdy dzień utrzymywania się Łukaszenki przy władzy prowadzi do dalszego pogorszenia się sytuacji społecznej i gospodarczej Białorusi. Przyszłość demokratycznej Białorusi zależy teraz dosłownie od reakcji każdego demokratycznego kraju. Natychmiastowej, zdecydowanej i skoordynowanej. Jeśli wszyscy solidarnie odwrócą się od Łukaszenki, wówczas białoruski reżim może stać się zbyt toksyczny nawet dla swojego najwierniejszego sojusznika i pana – Rosji.

Turystycznie Białoruś jest zupełnie nieznana w Europie, chociaż z polskiego punktu widzenia ma wiele miejsc świadczących o naszej wspólnej historii. Część z nich jest nawet zupełnie przyzwoicie utrzymanych. Polecam w szczególności 2 obiekty, które trafiły na listę UNESCO: zamek w Mirze i pałac w Nieświerzu (te ciekawe zabytki dzieli jedynie ok. 30 km). Łącząca w sobie style gotycki, renesansowy i barokowy warownia w Mirze była świadkiem wielu ważnych wydarzeń w historii Polski (często tragicznych jak np. przegrana bitwa w czasie wojny w obronie konstytucji czy wymordowanie polskiej inteligencji przez bolszewików). Co ciekawe w 1660 r. zamek został zdobyty przez Samuela Kmicica, który był pierwowzorem głównego bohatera "Potopu" Henryka Sienkiewicza. Dziś mieści się tam muzeum historyczne. Tymczasem pałac w Nieświerzu stał się jedną z najważniejszych siedzib rodu Radziwiłłów. Zabudowania ufortyfikowano otaczając je fosą i wznosząc na wałach ziemnych. Całość połączono z kościołem, który stał się rodowym mauzoleum - spoczęło tu ponad 100 członków tego zasłużonego rodu! Naprawdę warto tutaj wpaść. Pałac w ostatnich latach odzyskał wiele ze swojego dawnego blasku, głównie dzięki zaangażowaniu niestrudzonego Maćka Radziwiłła, niezwykle aktywnego od wielu lat w magicznym Nieświerzu.

W okresie Wielkiego Księstwa Litewskiego i późniejszym tereny zachodniej Białorusi zamieszkiwało wiele rodzin szlacheckich związanych z Polską. Pozostałością po ich działalności są pałace i dworki, które możemy dziś zobaczyć. Do najciekawszych należą: Dwór Niemcewiczów w Skokach (tu urodził się współautor Konstytucji 3 Maja Julian Niemcewicz), Pałac Potockich w Wysokim Litewskim, zespół pałacowy Szwykowskich w Prużanie, pałac Sapiehów w Różanie i kilka innych. Niesamowicie ciekawym miastem jest Grodno, które Polacy wspominając Kresy wymieniają jednym tchem z Wilnem i Lwowem. Żyło tu dużo Polaków, którzy zbudowali wiele pięknych budowli (bazylika katedralna, klasztor Franciszkanów - pięknie położony na brzegu Niemna, Kościół Znalezienia Krzyża Świętego, muzeum Elizy Orzeszkowej mieszczące się w uroczym drewnianym dworku, czy cmentarz farny - jedna z najsłynniejszych polskich nekropolii na Kresach). Na liście UNESCO znalazła się też Puszcza Białowieska. Ponoć początkowo miała w całości znaleźć się w granicach Białoruskiej SRS, ale polscy komuniści poprosili Stalina o pozostawienie im terenów łowieckich. Była znacznie silniej eksploatowana przez zarządców niż część polska, ale mimo to zachowała swój dawny charakter. Białoruskim odpowiednikiem Białowieży jest wieś Kamieniuki uznawana za bramę do puszczy. W lesie znajduje się piesze i rowerowe przejście graniczne Białowieża-Piererow.

Nie sposób nie polecić też odwiedzin Nowogródka, najprawdopodobniej miejsca urodzenia Adama Mickiewicza, a już z pewnością miejsca, gdzie nasz wieszcz spędził dzieciństwo i wczesną młodość. I to w Nowogródku, w odbudowanym urokliwym dworku rodziców poety, znajduje się Muzeum Adama Mickiewicza. Przez stulecia miasto należało do Rzeczpospolitej, było stolicą województwa nowogródzkiego, najpierw w I RP, potem w II RP. Naukowcy nie są pewni, czy miejscem urodzenia wieszcza było Zaosie, czy Nowogródek, ale są pewni co do tego, że 12 lutego 1799 w barokowym kościele farnym pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego ochrzczono Adama Mickiewicza, urodzonego 24 grudnia 1798. Cudowny obraz Matki Boskiej Nowogródzkiej z tego kościoła wymienia poeta w inwokacji „Pana Tadeusza”. Kościół farny to jedna z wielu świątyń wybudowanych przez stulecia w Nowogródku. Powstały tu m.in. kościoły i klasztory jezuitów, bonifratrów, franciszkanów i dominikanów. Przy tym ostatnim prowadzono szkołę, do której uczęszczał młody Adam. W inwokacji do „Pana Tadeusza” Mickiewicz pisze o grodzie zamkowym nowogródzkim. Nowogródzki zamek wybudował w XIII wieku litewski władca – książę Mendog. Dziś z zamku pozostały ruiny. Atrakcje Białorusi to również, a może przede wszystkim natura i dziewicza przyroda. Należy do nich Prypecki Park Narodowy na południu kraju. To raj dla ornitologów - na jego obszarze można zaobserwować kilkaset gatunków ptaków, z czego ponad 60 uznane jest jako gatunki zagrożone.

Nie polecam specjalnie odwiedzin stolicy Białorusi - Mińska. Miasto zostało w porównywalnym zakresie zniszczone co Warszawa w czasie II Wojny Światowej (zwanej tutaj ojczyźnianą). W XXI w. miasto odbudowało wiele zniszczonych niegdyś budowli. Z poloników warto zwiedzić muzeum Melchiora Wańkowicza - ojca słynnego reportażysty. W pobliżu Mińska znajdują się Kuropaty - symbol represji sowieckich na Białorusi i miejsce masowych rozstrzeliwań w latach 1937-1941. Był to czas wielkiego terroru, którego ofiarami były zarówno ofiary kolektywizacji wsi oraz rusyfikacji, jak również mniejszości narodowe, przeciwko którym sowieckie NKWD prowadziło zaplanowane działania znane pod znamiennym dzisiaj określeniem jako "operacje". Najbardziej dotkniętymi represjami narodowymi byli Polacy, Niemcy i Łotysze. W ramach tzw. operacji polskiej NKWD z Białorusi deportowano do Kazachstanu Polaków zamieszkujących zlikwidowany w 1937 r. Polski Region Narodowy im F. Dzierżyńskiego. Wielu z nich zginęło z rąk NKWD, a ich liczne i ciągle odkrywane groby znajdują się m.in. w Kuropatach. Temat do debaty publicznej wniósł jeszcze pod koniec lat 80-tych XX w. późniejszy opozycjonista - Zenon Paźniak. Sprawa zbrodni w Kuropatach wywołała szeroką dyskusję na Białorusi. Środowiska byłych czerwonoarmiejców zaprotestowały przeciwko ustaleniom prokuratury i rozpoczęło własne śledztwo, które miało udowodnić, że winowajcami byli Niemcy (w sprawie zbrodni katyńskiej było zresztą podobnie). Oczywiście nie było żadnych dowodów, które mogłyby potwierdzić takie twierdzenia. Szacunki dotyczące liczby ofiar pogrzebanych w Kuropatach nie są do tej pory jednoznacznie ustalone z powodu utrudniania badań historycznych przez Łukaszenkę. Wahają się jednak od kilkudziesięciu do nawet ćwierci miliona ludzi uznanych za wrogów władzy sowieckiej.

Nie wiem, kiedy będzie możliwe ponowne zobaczenie tych pięknych miejsc naszej historii. Odwiedziny Białorusi z dzisiejszej perspektywy wydają się czymś bardzo odległym, ale niezłomna postawa Białorusinów po sfałszowanych wyborach w 2020 r. daje nadzieję, że w tym kraju (w przeciwieństwie do Rosji) narodziło się silne społeczeństwo, które po raz pierwszy w historii niepodległej Białorusi ma ochotę wziąć sprawy kraju w swoje ręce. Wprawdzie satrapie Łukaszence jeszcze udało się ten powszechny ruch narodowej emancypacji brutalnie zdławić, ale wiele wskazuje na to, że udało mu się utrzymać władzę po raz ostatni. Ja przynajmniej mam taką nadzieję, graniczącą z pewnością.






37 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Ukraina

Rosja

O mnie

Ekonomista, finansista, podróżnik.
Pasjonat wina i klusek łyżką kładzionych.

Kontakt
IMG_4987.JPG
Home: Info

Subscribe Form

Home: Subskrybuj

Kontakt

Dziękujemy za przesłanie!

Home: Kontakt
bottom of page