Liban: malutki kraj w sercu Bliskiego Wschodu, kolebka naszej cywilizacji, biblijna kraina miodem i mlekiem płynąca, mozaika różnych kultur i religii światowych. Byblos to najstarsze odkryte miasto zbudowane z kamienia na świecie (3 tysiąclecie pne). Duch przedsiębiorczości wnieśli do Libanu antyczni Fenicjanie ok. 1200 pne, którzy zdominowali basen Morza Śródziemnego również dzięki rozwojowi intelektualnemu poszczególnych miast. Fenicjanie byli doskonałymi żeglarzami, produkowali najlepsze łodzie, co zapewniało im panowanie na morzu, doskonałymi handlowcami i rzemieślnikami, a także wynalazcami pierwszego prawdziwego alfabetu. Ich dzisiejsi potomkowie odziedziczyli wiele cech antycznych Finicjan, co czyni ten kraj absolutnie wyjątkowym w skali świata.
Niepodległe państwo libańskie istnieje od 1920 roku, kiedy to zostały określone jego granice. Po II Wojnie Światowej Liban przeżywał swój bezprzykładny rozwój, zapoczątkowany prezydenturą gen. Chehaba pod koniec lat 50-tych, respektowanego powszechnie przez świat arabski, zwłaszcza przez ówczesnych dyktatorów (jak Nasser w Egipcie). Silny wzrost gospodarczy cechował się jednak dużymi dysproporcjami regionalnymi i w poszczególnych społecznościach. Względny spokój utrzymywał się do 1975 roku, kiedy wybuchła długotrwała wojna domowa. Zważywszy na mozaikę narodowościową Libanu (chrześcijanie, w tym maronici, grekokatolicy i ortodoksi i inni stanowią 30% populacji 5,5 mln Libanu, a muzułmanie, w tym sunnici, szyici i druzowie: 70%, ponadto w kraju przebywa ponad 1 mln uciekinierów z Syrii, przez co ten niewielki kraj wykazuje najwyższą na świecie liczbę uchodźców na mieszkańca), kraj ten stanowi prawdziwą beczkę prochu, którego rządzenie wymaga nie lada umiejętności. Jego stosunki z dwoma potężnymi sąsiadami: Syrią i Izraelem do stabilności się nie przyczyniały. Zapalnikiem był napływ uchodźców palestyńskich z Izraela i ustanowienie siedziby OWP w Libanie. W 1976 armia syryjska wkroczyła do Libanu i pozostawała aż do 2005 roku, całkowicie kontrolując kraj politycznie i militarnie. Wybrany w 1992 na Premiera Rafik Hariri rozpoczął odbudowę kraju po długotrwałej i wyniszczającej wojnie, która pochłonęła aż 150 tys. ofiar i kilkaset tysięcy rannych. W szczególności udało się zrealizować plan odbudowy centrum Bejrutu, co miało znaczenie symboliczne dla odzyskania suwerenności kraju i powrotu inwestorów prywatnych ze świata arabskiego. Rekonstrukcja 160 ha w centrum miasta robi wrażenie, aczkolwiek spółka Solidére, która realizowała ten projekt, oskarżana została o gigantyczne malwersacje środków publicznych oraz wywłaszczanie właścicieli prywatnych tych terenów po cenie znacznie poniżej ich realnej wartości. Wojna domowa doprowadziła do upadku tradycyjnie silniej libańskiej klasy średniej. Bejrut stracił też swoją pozycję centrum finansowego Bliskiego Wschodu, przede wszystkim na rzecz Dubaju. W 2005 zamordowany został premier al-Hariri, co wywołało kolejną falę destabilizacji kraju, znaną jako rewolucję cedrową (revolutión de cedres), w wyniku której jak również nacisku międzynarodowego Syria wreszcie wycofała swoje wojska z Libanu i doszło do przegrupowania sytuacji politycznej i przejęcia władzy przez partie antysyryjskie. W 2006 roku dochodzi do porozumienia między gen. Michelem Aounem (obecnym prezydentem kraju), a szefem Hezbollahu Nasrallahem (do dzisiaj jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Libanie), ale wkrótce potem ponownie zaostrza się konflikt z Izraelem, który w odwecie za prowokacyjne ataki Hezbollahu z baz w południowym Libanie dokonuje inwazji na południe Libanu. Nastąpiło to bez formalnego wypowiedzenia wojny, gdyż pokój między Libanem a Izraelem od czasu wojny izraelsko-arabskiej w 1948 roku nigdy nie został zawarty. Liban jest też ważnym elementem konfliktu w Syrii, nie tylko ze względu na swoje położenie geograficzne. Od 2012, kiedy Baszar al-Assad nie jest w stanie kontrolować swoich granic dochodziło do licznych starć między zwolennikami Assada (szyici z alawitami) i jego przeciwnikami (sunnici). W 2014 r. doszło ponadto do walk armii libańskiej i Hezbollahu z Państwem Islamskim nacierającym z ogarniętej wojną domową Syrią. Od 2016 r. prezydentem jest sędziwy, ale poważany gen. Aoun, a na czele rządu do niedawna stał Saad Hariri, syn zamordowanego w 2005 r. premiera. W październiku 2016 r. doszło do największych masowych protestów w Libanie od 2005 roku. Powód - jak zwykle w takich przypadkach - był na wskroś prozaiczny: rząd chciał wprowadzić podatek na What's-upa. Mimo, że szybko się wycofał z tej nieszczęśliwej propozycji, nie powstrzymało to eskalacji rozprzestrzeniania się antyrządowych protestów. Powodów jest aż nadto: Liban ma gigantyczny dług publiczny (ponad 150% PKB!), szybko rosnącą inflację, niezrównoważoną i niestabilną gospodarkę, a infrastruktura i poziom usług nie są w stanie obsłużyć ponad 1 mln uchodźców syryjskich, z czego wynika drastyczny wzrost czynszów, tony śmieci na ulicach, zatłoczone szpitale i niesprawny system edukacji, w którym libańskie i syryjskie dzieci uczą się na kilka zmian. Bank Światowy szacuje, że ponad 1/3 obywateli żyje poniżej progu ubóstwa, bezrobocie wśród młodych przekracza 30%, powiększają się różnice między biedotą, a najbogatszymi. Demonstracje trwają od prawie 2 lat! Liban od lat jest miejscem rywalizacji bliskowschodnich hegemonów: szyickiego Iranu, stającym murem za Hezbollahem i sunnickiej Arabii Saudyjskiej. Postępujący chaos Libanu, gdzie podziały religijne do złudzenia przypominają to co od lat możemy obserwować w Syrii - to bardzo niebezpieczna gra, a właściwie igranie z ogniem! Krucha stabilność Libanu została wystawiona na ciężką próbę.
Liban stoi w obliczu jednego z największych kryzysów gospodarczych na świecie od ponad 150 lat (wg. Banku Światowego). UE wyraziła gotowość udzielenia pomocy Libanowi, ale zażądała, by władze kraju rozpoczęły reformy strukturalne, a przede wszystkim zawarły umowę z MFW. Libańska klasa polityczna od połowy 2020 r. nie była w stanie powołać nowego rządu. w 2020 r. gospodarka Libanu skurczyła się o 20% (!), a rosnące w szybkim tempie inflacja i bezrobocie sprawiają, że co drugi Libańczyk realnie żyje w biedzie. PKB Libanu spadł z 55 mld. $ (2018) do ok. 33 mld. $ (2020), podczas gdy PKB na mieszkańca skurczyło się w tym czasie o ok. 40%. Takie spadki do tej pory miały miejsce w czasie wojen, nigdy w okresie pokoju. Wartość libańskiej waluty spadła w ciągu roku kilkakrotnie, a inflacja w 2020 r. osiągnęła 84,3%. W porównaniu do listopada 2019 r., kiedy byłem w Libanie, sytuacja kraju uległa drastycznemu pogorszeniu. Na porządku dziennym są wyłączenia prądu, życie publiczne zostało praktycznie sparaliżowane - na ulicach można zobaczyć tylko nieliczne samochody i niewiele osób na ulicach. Bejrut pogrążył się w ciemnościach, ponieważ odcięte zostało oświetlenie publiczne. Nawet luksusowe drapacze chmur prawie wszystkie są ciemne, z wyjątkiem kilku oświetlanych przez tutejszych milionerów, którzy dysponują jeszcze paliwem do swoich generatorów elektrycznych. Sklepy i bloki mieszkalne czerpią energię wyłącznie z prywatnych generatorów, ale i one powoli stają się problemem, ponieważ cena oleju napędowego poszybowała w górę, zgodnie z prawami rynku. Praca generatorów 24 godziny na dobę sprawia, że często się psują. Brak oleju napędowego daje się we znaki również firmom państwowym. W lipcu 2021 r. Libańskie Zakłądy Elektryczne wstrzymały pracę największych elektrowni ze względu na brak oleju, co spowodowało zniknięcie z sieci przesyłowych 40% energii elektrycznej. W porcie bejruckim stały nierozładowane tankowce, ponieważ ich armatorzy nie otrzymali zapłaty za ropę od państwa, a kredytowanie Libanu nie jest już akceptowalne z uwagi na zupełny upadek państwa. Rząd nie dysponuje żadnymi rezerwami walutowymi, stąd nie jest w stanie płącić żadnych zobowiązań. Dlatego też na stacjach benzynowych brakuje benzyny, a nawet gdyby się pojawiłą, to mafia i bandyci zaatakowałaby cysterny w drodze do stacji benzynowych. Co dziwne benzyna w Libanie jest dotowana. Bank Centralny podstawia importerom dolary na zakup paliwa za granicą, przeliczając za jednego dolara 4 tys. funtów libańskich, podczas gdy uliczny kurs wymiany wynosił w połowie 2021 r. 20 tys. Jednak od razu po rozłądunku paliwa w porcie bejruckim połowa benzyny i oleju napędowego jest przemycana do ogarniętej wojną Syrii. W Libanie benzyna kosztuje 4 $ za 20 litrów, a w Syrii cena sięga nawet 15$. Podobnie olej napędowy w Libanie kosztuje ok. 3 $ za 20 litrów, a przemycony do Syrii - 13 $. Oznacza to, że Libański Bank Centralny wydaje resztki waluty, które mu pozostały, na dotowanie paliwa, które finalnie trafia do Syrii. Takich paradoksów jest zresztą więcej. Mafie paliwowe są dobrze zorganizowane, na granicy z Syrią istnieje aż 140 nieoficjalnych przejść, przez które przejeżdżają cysterny, a policja przymyka oko w zamian za łąpówki lub kanistry z olejem napędowym. Cysterny muszą być eskortowane przez wojsko, bo często są atakowane. Sama armia zresztą też znajduje się w opłakanym stanie. Nie ma pieniędzy nie tylko na zakup paliwa, ale nawet na żołd i wyżywienie dla żołnierzy. W ciągu roku równowartość żołdu z ok. 640 $ spadłą do ok. 50 $ miesięcznie. Armia dowodzona przez chrześcijańskiego generała, w której skłąd wchodzą szyici, sunnici i chrześcijanie, znajduje się na skraju organizacyjnego chaosu. Jedyna ciesząca sie jako takim respektem instytucja w Libanie ulega szybkiemu rozpadowi. W takiej sytuacji Hezbollah wystrzeliwałą w VIII 2021 r. z południowego Libanu pociski w kierunku Izraela. W takiej sytuacji wojska ONZ stacjonujące w południowym Libanie dyskretnie zaczęły przejmować zadania libańskiej armii na granicy z Izraelem. USA, Francja i Włochy nieoficjalnie dostarcza paliwo, żywność, leki i wsparcie nie tylko dla libańskich żołnierzy, ale też dla ich rodzin. Niedobór paliwa ma tragiczny wpływ na egzystencję mieszkańców. M. in. na apteki. Także aptekarze nie są w stanie płacić rachunków za generatory elektryczne pracujące bez przerwy. Muszą oszczędzać, wyłączając lodówki z nawet najważniejszymi lekami. Brak waluty nie pozwala na zakupy za granicą, co powoduje niedobory leków, które decydują o ludzkim życiu. Hiperinflacja stymuluje spekulację: w oczekiwaniu na ponowny wzrost cen sprzedawcy przetrzymują zapasy w magazynach. W sierpniu 2021 apteki strajkowały przez kilka dni, protestując w ten sposób przeciwko brakom elementarnego bezpieczeństwa własnego. Dochodzi do pobić aptekarzy przez zdesperowanych ludzi, którzy nie mając gotówki proszą o leki dla bliskich w ciężkim stanie. Nie funkcjonują nie tylko szpitale, ale coraz częściej też prywatne kliniki, które odpowiadają za 70% opieki zdrowotnej Libanu. Wojsko ledwo daje radę poskramiać tłum, który atakuje kliniki, jak to się działo w Tyrze, gdzie zmarł chłopiec na oddziale ratunkowym z powodu braku prądu. Dlatego też szpitale odmawiają przyjmowania pacjentów nawet w ciężkim stanie.
Liban stał się bankrutem, państwem upadłym. Rok po katastrofalnej eksplozji w porcie w Bejrucie, libańscy politycy nie byli w stanie zareagować w adekwatny sposób i podjąć próbę porozumienia oraz wypracować przynajmniej zarys reform strukturalnych kraju. Każdy, kto tylko może, ten ucieka do jakiegokolwiek innego kraju w świecie arabskim. Nie tylko do krajów Zatoki Perskiej, ale nawet do tak biednego kraju, jakim stał się Irak, w którym kryzys sanitarny też przecież przybrał niewyobrażalne rozmiary. W 2020 r. wydawało się, że krwawa eksplozja w porcie, kiedy zginęło 200 osób, było 6 tys. rannych, wstrząśnie libańską klasą polityczną, która od 40 lat pogrąża Liban w korupcyjnej zapaści. Tak się jednak nie stało, a z każdym dniem sytuacja się pogarsza. W sierpniu 2021 r. zrezygnował kolejny premier in spe - wspomniany sunnita Saad Hariri, który od 10 miesięcy próbował utworzyć rząd, ale Michel Aoun sam chciał wybrać jego 8 chrześcijańskich ministrów, wtedy Hariri odmówił. Trwa zatem nadal zwykła polityczna kłótnia w sytuacji, kiedy kraj tonie. Z dużym niepokojem świat patrzy dzisiaj na rozwój sytuacji w tym pięknym, wyjątkowo atrakcyjnym turystycznie i mimo wszystko relatywnie do niedawna stabilnym na tle sąsiadów kraju.

#liban #thetravelingeconomist #azja