Australia jest niebywale fascynującym miejscem na Ziemi - najmniejszym kontynentem, ale dla mnie z pewnością jednym z najciekawszym. Nie znam osoby, która będąc raz w Australii nie chciałaby tam wrócić. Czasami, gdy się ma szczęście można nawet w samolocie spotkać najlepszego znawcę i miłośnika Australii - Marka Niedźwiedzkiego. Ja takie szczęście miałem i w samolocie z Sydney do Dohy mieliśmy okazję uciąć sobie dłuższą pogawędkę przede wszystkim o Australii, ale też o Polsce i oczywiście muzyce. Dla Marka Australia jest miłością dozgonną, bezwarunkową i ślepą, ja postaram się ten bajeczny i nieporównywalny kraj z żadnym innym opisać z trochę innej perspektywy.
Rdzenni mieszkańcy Australii, którzy dziś stanowią niewiele więcej niż 2% mieszkańców zamieszkiwali Australię co najmniej ponad 40 tys. lat przed przybyciem Brytyjczyków. Ich pochodzenie do dzisiaj nie zostało wyjaśnione. Aborygeni przed osadnictwem brytyjskim zamieszkiwali różne części kontynentu, wiedli koczowniczy tryb życia oparty na zbieractwie i polowaniu. Ja ich najwiecej widziałem w tzw. outbacku w środku kontynentu w okolicach Alice Springs. Pierwszym Europejczykiem, który tu dotarł był Holender Jansz na początku XVII wieku. Nie wykazał jednak większego zainteresowania kontynentem. Dopiero 150 lat później w 1770 r. słynny kapitan i podróżnik James Cook dotarł do wschodnich wybrzeży Australii i uznał, że tereny te świetnie nadają się na kolonie karne, których Anglia wtedy bardzo potrzebowała. Cook ogłosił Australię posiadłością Korony Brytyjskiej. Kilka lat później pierwsza grupa skazańców pojawiła się w miejscu, gdzie znajduje się dzisiaj Sydney. Specjalnie dla nich powstała pierwsza europejska kolonia karna na Antypodach. Przybycie Brytyjczyków zapoczątkowało też prześladowania Aborygenów, niszczenie ich kultury, języka i wywłaszczenia z terenów, które zamieszkiwali. Dlatego też święto narodowe Australii (Australia Day) upamiętniające przybycie Cooka do dzisiaj wzbudza wiele kontrowersji. Symbol współczesnej Australii - Aborygenka Cathy Freeman, złota medalistka Olimpijska z Sydney w 2000 r., ale przede wszystkim osoba, która zapaliła znicz olimpijski na przepięknym stadionie w Sydney, zademonstrowała piękny i odważny gest, powiewając flagą aborygeńską i australijską po swoim wielkim triumfie. Normalnie takie gesty są przez MKOl bezwzględnie zakazane, ale w tym przypadku oczywiście nie wyciągnięto żadnych konsekwencji, a w ten sposób Cathy Freeman udało się zwrócić uwagę całego świata na rdzenną ludność najmniejszego kontynentu na ziemi. Europejczycy traktowali kontynent jako swoją własność. Często towarzyszyło temu brutalne traktowanie Aborygenów, którym długo nie przysługiwały żadne prawa obywatelskie. Koloniści zajmowali ziemie Aborygenów i stosowali wobec nich eksterminację. Pełny status pełnoprawnych obywateli Aborygeni uzyskali dopiero w 1967 r. Po kolejnych 20 latach flaga aborygeńska została uznana przez rząd za jedną z oficjalnych flag Australii. Mroczną stroną historii Australii stanowi fakt odbierania siłą dzieci Aborygenów przez władze w latach 1910-1970. Dzieci rdzennej ludności były umieszczane w placówkach, które miały za zadanie ich siłowe ucywilizowanie. Szacuje się, że liczba dzieci (nazywanych „stolen generations”), które zostały przymusowo zabrane rodzicom mogła wynosić nawet 50 tys. Potwierdził to raport z 1997 r. „Bringing them home”. Zawierał on 54 postulaty dotyczące wspierania oraz pojednania skradzionych pokoleń. Niestety wielu Aborygenów nigdy nie odnalazło i nie poznało swoich bliskich. Pierwsze oficjalne przeprosiny za Skradzione Pokolenia zostały złożenie przez ówczesnego premiera Rudda dopiero w 2008 r., czyli 8 lat po Olimpiadzie w Sydney.
Pomimo początkowych problemów osada karna w Sydney rozrastała się. W 1831 r. w Australii Zachodniej powstała druga kolonia karna, w następnych latach kolejne. Po utracie części posiadłości w Ameryce Płn. coraz więcej Anglików i Irlandczyków dobrowolnie zaczęło się osiedlać w Australii, zachęcanych możliwością uzyskania ziem uprawnych. Wydobycie węgla kamiennego oraz odkrycie pokładów złota 1851), następnie rudy żelaza i metali nieżelaznych spowodowało dynamiczny rozwój przemysłu, głównie wydobywczego i przetwórczego, transportu kolejowego i innych. Podstawą gospodarki była jednak hodowla owiec i eksport wełny do Europy, gdzie rosło zapotrzebowanie na wełnę w szybko rozwijającym się przemyśle włókienniczym. Już w latach 20-tych XIX wieku kraj był największym producentem wełny na świecie. Największa potęga gospodarcza ówczesnego świata - Wlk. Brytania zwiększyła w latach 1830-1850 import wełny z Australii z 8 tys. do 137 tys. bali, podczas gdy zmniejszył się import wełny z Niemiec z 74 tys. do 30 tys bali w tym samym czasie. Zajmowanie na pastwiska nowych terenów przyspieszyło kolonizację Australii i napływ osadników z innych krajów europejskich poza Wlk. Brytanią. Po zaprzestaniu przywozu więźniów do kolonii karnych zapoczątkowany został też napływ ludności z Chin. Jednak szybko postanowiono ograniczyć migrację ludności kolorowej, czego wyrazem stała się realizowana od początku XX w. doktryna „białej Australii”. Do dzisiaj obowiązują ograniczenia migracyjne, w tym przede wszystkim wobec Azjatów. Po II Wojnie Światowej zaczął się napływ ludności z całej Europy (non-British migration), która po traumie wojennej szukała lepszego życia na drugim końcu świata. Wśród nich było wielu Polaków, do 1980 r. szacuje się ich liczbę na ok. 100 tys. Z kolei po Stanie Wojennym (1981) Australia przyjęła ponad 25 tys. naszych rodaków - uchodźców z raju zwanego PRL, wśród nich była moja kuzynka, która będąc dzieckiem występowała w wielu uroczych filmach z największymi gwiazdami powojennego kina polskiego (Awantura o Basię), a po 1981 zbudowała sobie z dużym sukcesem bardzo udane życie w swojej nowej ojczyźnie - podobnie zresztą jak wielu naszych rodaków. Wielu z nich miałem okazję poznać w czasie oficjalnej wizyty w Australii Marszałka Senatu, a jednocześnie legendy Solidarności - Bogdana Borusewicza. Uwielbiam takie spotkania na końcu świata z rodakami, oni są najlepszymi ambasadorami Polski, ale niestety nasze Państwo rzadko o nich sobie przypomina, zupełnie nie będąc w stanie wykorzystać ich umiejętności, pozycji zawodowej i środowiskowej do aktywnego promowania interesów gospodarczych i kulturalnych naszego kraju zagranicą. Najbardziej znanym Polakiem w Australii był i jest Paweł Edmund Strzelecki, odkrywca i zdobywca najwyższej góry w Australii Mt. Kościuszko jak również Gór Błękitnych. Znacząco przyczynił się do poznania budowy geologicznej tych terenów, odkrył też kilka złóż złota. Ostoją polskości, zresztą jak wszędzie w świecie jest duchowieństwo katolickie. Istnieje wiele polskich kościołów w głównych aglomeracjach australijskich, które skutecznie integrują środowiska naszych rodaków.
Na początku XX w. każda z istniejących kolonii australijskich funkcjonowała jako odrębna jednostka o odmiennych prawach i przepisach, co bardzo utrudniało integrację i rozwój gospodarczy kraju. W 1901 r. uchwalono konstytucję i utworzono Związek Australijski (the Commonwealth of Australia) z nowo wybudowaną stolicą w Canberze. Rządy liberałów i laburzystów ugruntowały przed I Wojną Światową demokrację polityczną, z którą Australia w burzliwym XX w. nigdy nie miała problemów. Krajowi obce były też różne wpływy i eksperymenty ideologiczne, które zdewastowały rozwój Europy i wielu innych części świata w XX w. W czasie obu wojen światowych Australia walczyła po stronie Wlk. Brytanii. W 1919 r. uzyskała mandat Ligii Narodów nad byłymi koloniami niemieckimi na Oceanie Spokojnym (w tym nad największą z nich - Nową Gwineą). Utrzymała je po II Wojnie Światowej jako powiernik ONZ. W latach międzywojennych, w wyniku kryzysu gospodarczego świata lat 30-tych na krótko nastąpiło załamanie gospodarki, głównie eksportu. Gwałtownie spadły wówczas ceny na światowych rynkach i wzrosło bezrobocie. Dobra koniunktura w czasie II Wojny Światowej istotnie przyspieszyła rozwój gospodarczy kraju. Po wojnie stał się on jednym z najzamożniejszych krajów świata, wprowadzone zostało powszechne ustawodawstwo socjalne. Boom gospodarczy spowodowany był olbrzymim popytem na żywność, wełnę, artykuły przemysłowe i surowce mineralne. Z inicjatywy Australii utworzony został pakt obronny ANZUS, do którego przystąpiły USA i Nowa Zelandia, a także najsilniejszy gospodarczo obszar na świecie - APEC, zrzeszający m.in. USA, Kanadę i Japonię.
Dzięki dobrej światowej koniunkturze na surowce w latach 60- i 70-tych Australia stała się surowcową potęgą świata, z gospodarką opartą na rolnictwie i eksploatacji bogactw naturalnych, z dosyć słabo rozwiniętym przemysłem przetwórczym i znacznym zadłużeniem zagranicznym. Australijski model rozwoju ukształtował się na początku XX w. i przetrwał aż do końca lat 80-tych. Opierał się on przede wszystkim na protekcjonistycznych obostrzeniach rynkowych, które dotyczyły wszystkich dziedzin życia gospodarczego prócz wełny. Tzw. Australian Settlement obejmował cały skomplikowany system subsydiów, dotacji, kontroli cen, interwencji rynkowych zarówno na szczeblu federalnym jak również stanowym. Powojenna australijska polityka przemysłowa była skrajnie interwencjonistyczna. Rząd próbował przyciągnąć inwestycje w przemyśle przetwórczym stosując liczne zachęty podatkowe. Szczyt polityki protekcjonistycznej przypadł na lata 60-te. Mimo, że Australia była sygnatariuszem porozumienia GATT (wolnego handlu i ograniczania ceł), to jednak nie uczestniczyła aktywnie w jego kształtowaniu. Nic dziwnego, ponieważ kraj był beneficjentem protekcjonizmu w powojennej rzeczywistości, która charakteryzowała się dużym popytem na surowce (przede wszystkim rudy żelaza i węgiel) oraz produkty rolne. Rola Wlk. Brytanii jako dotychczas najważniejszego partnera handlowego spadła, najważniejszym odbiorcą australijskich produktów stała się Japonia, a popyt importowy był zaspokojony przede wszystkim przez USA. W czasach boomu rząd federalny stosował polityki makroekonomiczne, zabezpieczające stabilny wzrost oraz pełne zatrudnienie. Kraj otworzył się wtedy na imigrację, przede wszystkim z południa Europy. Rząd w latach 60-tych dostrzegł potrzebę inwestycji w edukację, która dotąd była na kiepskim poziomie. Słusznie uznano, że dobra edukacja powinna być istotnym elementem trwałego wzrostu gospodarczego.
Na początku lat 70-tych niestabilność gospodarski światowej oraz słabość rodzimej gospodarki zakończyły australijski powojenny boom gospodarczy. Model gospodarczy oparty na wydobyciu surowców, których wpływy ze sprzedaży miały pokrywać zapotrzebowanie na import osiągnął swój kres po kryzysie światowym 1973 r., doprowadzając do długoterminowego relatywnego obniżenia cen surowców, co wywołało wzrost bezrobocia. Aż do początku lat 90-tych Australia nie mogła zapanować nad wysoką inflacją, gospodarka kurczyła się w latach 1982-83 oraz 1990-91. Notowano permanentne deficyty handlowe, w usługach, transferach cudzoziemców oraz wysokie koszty długu zewnętrznego. Rząd próbował jeszcze jakoś przetrwać, mimo nawoływań do reform systemu gospodarczego i konieczności zmniejszenia ochrony rynku poprzez wysokie cła.
Po dojściu do władzy w 1983 r. laburzyści byli zatem zmuszeni do gruntownej przebudowy nieefektywnej i niekonkurencyjnej w skali światowej gospodarki. Skupili się przede wszystkim na rozwoju nowoczesnych gałęzi wytwórczości i usług, zmianie systemu zarządzania oraz prywatyzacji. Od początku lat 80-tych Australia wykazywała też trwały deficyt na rachunku bieżącym w wysokości prawie 5% PKB, co świadczy o trwałej utracie konkurencyjności przez lokalnych producentów. Od recesji lat 1982-83 Australia odnotowywała potężny deficyt handlowy prze całą kolejną dekadę. W roku 1983 bezrobocie przekroczyło 10% - najwyższy poziom od wielkiej depresji lat 30-tych. Dlatego też rząd laburzystów pod kierunkiem premiera Hawke’a i min. finansów Keatinga wprowadzili dawno potrzebne reformy tłumacząc je obrazowo, że w przeciwnym przypadku kraj stałby się republiką bananową. Rozpoczęli modyfikację Australian Settlement poprzez porozumienie ze związkami zawodowymi. Jego celem było tworzenie nowych miejsc pracy poprzez zamrożenie realnych płac. Dodatkowe reformy miały na celu zwiększenie efektywności firm australijskich poprzez integrację kraju ze światowymi rynkami finansowymi i w ten sposób ułatwienie dostępu do zewnętrznych źródeł finansowania. Ceną tego otwarcia kraju, który od wielkiej depresji hołdował strategii protekcjonistycznej było wyeksponowanie krajowych firm na większą konkurencję. W ten sposób miały zostać zredukowane koszty funkcjonowania przedsiębiorstw oraz zmniejszone uzależnienie gospodarki od wydobycia surowców. Wdrożenie reform gospodarczych trwało dwie dekady. Kluczem do sukcesu była kontynuacja przez kolejne ekipy kursu liberalizującego gospodarkę. I tak też się stało. Konserwatywny rząd Johna Howarda, który doszedł do władzy w 1996 r. jeszcze poszerzył zakres deregulacji gospodarki (w tym rynku pracy - Howard powołał specjalną komisję - Productivity Commission, co ostatecznie doprowadziło do upadku jego rzadu w 2007 r.) i wzmocnił środki konsolidujące i zwiększające jej efektywność. Do najważniejszych decyzji należało upłynnienie kursu dolara australijskiego oraz deregulacja systemu finansowego, sukcesywne usuwanie nadmiernej ochrony przemysłu i rolnictwa, całkowite usunięcie interwencjonizmu państwa w politykę płacową przedsiębiorstw, reforma podatkowa, wzmacnianie konkurencji poprzez prywatyzację i restrukturyzację sektora publicznego, eliminacja monopoli państwowych oraz deregulacja takich sektorów jak transport czy telekomunikacja. W przeciwieństwie do Wielkiej Depresji lat 30-tych wdrażanie reform systemowych było ułatwione dobrym otoczeniem i sprzyjającą koniunkturą międzynarodową. Spadły wówczas koszty transportu, miały miejsce rewolucje IT i telekomunikacyjne, gospodarka światowa stała się globalna i bardziej otwarta. Australia wreszcie zaczęła odgrywać aktywną rolę w organizacjach międzynarodowych wspierających wolny handel (redukcja ceł w czasie negocjacji rundy urugwajskiej GATT oraz wspieranie regionalnej liberalizacji handlu na forum APEC). Te reformy przyniosły dobre i pożądane rezultaty. Nieprzerwany wzrost gospodarczy od 1992 r. aż do 2020 r. (włącznie z 2009 r.) był możliwy dzięki wzrostowi produktywności pracy jak również kapitału. Od 1990 r. gospodarka australijska stała się też dużo bardziej otwartą. Bezrobocie spadło poniżej 5% i utrzymywało się na tym poziomie do wybuchu pandemii (wzrosło wtedy do 7%). W rezultacie tych reform Australia jest dzisiaj jedną z najbardziej otwartych gospodarek świata, ale też jedną z najbardziej odpornych na szoki zewnętrzne, w tym na pandemię Covid-19. W marcu 2020 r. Australia zamknęła swoje granice dla cudzoziemców, co dotknęło w szczególności turystykę oraz zagranicznych studentów. Surowy lockdown przyczynił się jednak do szybkiego opanowania rozprzestrzeniania się pandemii do tego stopnia, że na początku 2021 r. mógł odbyć się słynny Australian Open w tenisie.
Począwszy od kolonizacji kontynentu przez Anglików gospodarka australijska stwarzała imigrantom i osadnikom niesamowicie wysoki standard życia. Pod koniec XIX w. był on najwyższy na świecie. Po 1900 r. kilka krajów wyprzedziło pod tym względem Australię, niemniej w 2008 r. tylko Norwegia i Szwecja stały w rankingu Human Development Index ONZ wyżej. Co zaważyło na tym, że Australia - kraj osadników - odniósł tak wielki sukces? Ekonomiści podkreślają znaczenie takich czynników jak niezwykle wysoka stopa urbanizacji, czy rozwój przemysłu przetwórczego. Kraj pozyskiwał kapitał i imigrantów z najbardziej dynamicznych części gospodarki światowej, a eksportował surowce i wełnę. Następnie w okresie, gdy w powszechnej opinii otwartość na gospodarkę światową zagrażała standardowi życia (po Wielkiej Depresji), kolejne rządy australijskie dryfowały w kierunku interwencjonalizmu i regulacji gospodarki, w przeciwieństwie jednak do wielu innych krajów tworzonych przez europejskich osadników w Ameryce Łacińskiej, jak często porównywana Argentyna, Australia zawsze była w stanie zachować stabilność polityczną, społeczną czy gospodarczą. Zawsze była daleka od populizmu, a wszystkie siły polityczne były skupione na kreowaniu dobrobytu dla społeczeństwa, a jeśli błądziły, to pragmatycznie korygowały błędy. Od połowy lat 50-tych XX w. Australia kroczyła drogą znaną z innych krajów Zachodu. Rozpoczęły od polityki makroekonomicznej nakierowanej na zapewnienie pełnego zatrudnienia, by w latach 80-tych porzucić interwencjonizm państwowy przy zachowaniu zasad społecznej gospodarki rynkowej oraz inwestycjach publicznych w edukację. Skutecznie przy tym dokonała transformacji struktury swojej gospodarki w kierunku usług (ponad 70% PKB), co jest typowe dla krajów o największym PKB na mieszkańca. Australia, będąc w istocie eksporterem surowców i importerem netto kapitału dobrze radziła sobie z fluktuacją cen na rynkach światowych, umiejętnie wykorzystując nowe rynki wzrostowe w świecie, jak np. Azję Pld.-Wschodnią, a przede wszystkim Chiny. Ostatecznie odchodząc (aczkolwiek bardzo ostrożnie) od polityki „Białej Australii” zaczęła silniej integrować się z Azją, niż z kontynentem pochodzenia jej pierwszych osadników, co jest kolejnym dowodem na wielkie zdolności akomodacyjne jej elit i mieszkańców.
Australia potrafi się nie tylko dostosowywać do światowych trendów, ale coraz częściej je wyznacza. Niedawno byliśmy świadkami ostrej rozgrywki jej rządu z cyfrowymi gigantami - Google i Fecabookiem. Walka była na tyle drastyczna, że Facebook zablokował tamtejszym mediom możliwość publikowania jakichkolwiek postów. Australijski rząd jako pierwszy zrobił to, o czym wiele państw dyskutuje od dawna. Nakazał gigantom cyfrowym, by płacili mediom za to, że zamieszczają w wynikach wyszukiwania, bądź na swoich serwerach fragmenty materiałów przygotowane przez radio, tv, prasę czy serwery internetowe. W odpowiedzi zarówno Google, jak i Facebook zagroziły Australii wyłączeniem swoich usług. Google ostatecznie porozumiał się z głównymi australijskimi wydawcami, ma im płacić za wykorzystywanie dostarczanych przez nich informacji. Tymczasem Facebook poszedł na wojnę i ze swojego serwisu usunął wszystkie treści pochodzące z australijskich mediów. Pomyłkowo zablokował nawet dostęp do różnych australijskich stron rządowych. Jeśli inni cyfrowi giganci wybiorą taktykę Facebooka, tracą bardzo ważną część treści, czyli spada ich atrakcyjność w oczach użytkowników. Sam Facebook nie jest w stanie niczym zastąpić blokowanych wiadomości, bo sam nie produkuje kontentu, nie zatrudnia dziennikarzy, dostarcza tylko algorytm do wytwarzanych przez innych treści i informacji. Dla mediów to również poważny problem, bo dzisiaj bardzo wiele osób czerpie wiedzę o świecie właśnie z serwisów społecznościowych, wchodząc poprzez post na Facebooku na stronę konkretnej gazety czy telewizji. Często poprzestaje na lekturze tego posta albo wycinka zawartego w wyszukiwarce Google’a. Australijczykom chodzi o to, żeby w takich przypadkach media, jako dostarczyciel treści, mogły liczyć na konkretne wynagrodzenie ze strony Google’a czy Facebooka. Nic zatem dziwnego, że wydarzenia w odległej Australii śledzi z zapartym tchem cały świat. W wielu krajach, w tym w Polsce, media apelują do polityków, by wzięli przykład z Australii i uregulowali kwestie odpowiedzialności amerykańskich gigantów technologicznych. Unia Europejska zdecydowała właśnie o opodatkowaniu ich przychodów w miejscu sprzedaży usług, by w ten sposób uniemożliwić im korzystanie z rajów podatkowych i zupełnego unikania podatków, co w przypadku innego typu działalności nie jest możliwe. Tego właśnie boi się Facebook, dlatego postanowił ostro zagrać z Australią. Dla niego perspektywa płacenia za treści, które dzisiaj dostaje za darmo od mediów, oznacza znaczne zwiększenie wydatków i nieuchronną konieczność zmiany modelu biznesowego. Bardziej gotowy do kompromisów jest Google, który nie tylko w Australii (również we Francji) zaczyna zawierać porozumienia z mediami. Jeśli media zaczną znikać, to przecież sam na tym ucierpi, bo zostanie bez treści. Kompromis wydaje się zatem jedynym sensownym rozwiązaniem, ten spór jest też bardzo ważny dla rynku polskiego, gdzie wolność prasy jest zagrożona z innego powodu. Niemniej regulacja odpłatności za korzystanie z treści będzie miała duże znaczenie dla niezależnych mediów, odciętych of finansowania bezpośredniego przez budżet państwa (jak media publiczne), czy spółki skarbu państwa. Dopóki Australijczycy nie znajdą kompromisu, poszkodowani będą wszyscy z jednym wyjątkiem. Wyłączenie mediów z portali społecznościowych to raj dla wszystkich rozpowszechniających fake newsy (z wyjątkiem Trumpa), którzy teraz mogą skuteczniej niż dotąd prowadzić kampanię dezinformacyjną na Facebooku. Im płacić i tak nikt nie musi, więc nie są blokowani. Powoduje to zdezorientowanie wielu użytkowników, którzy mają dostęp wyłącznie do takich pseudotreści, które zajmują miejsce normalnych informacji. Obie strony sporu wzajemnie się potrzebują, ale ich sytuacja finansowa jest skrajnie rożna. O ile media, zwłaszcza te uzależnione od reklam, mają ogromne kłopoty, jeszcze zaostrzone przez pandemiczny kryzys gospodarczy, o tyle Google czy Facebook odnotowują gigantyczne zyski, a koronawirus wzmocnił ich pozycję finansową. Status quo, czyli korzystanie z treści za darmo nie może być utrzymane, jeśli świat nie chce utonąć w oceanie fake newsów.
Australia jest też niezmiernie aktywna na arenie międzynarodowej. Po 11.09.2001 aktywnie wsparła działania koalicji antyterrorystycznej w Afganistanie i Iraku. W tym czasie kierowała też akcją mediacyjną, a następnie tymczasową administracją Timoru Wschodniego podczas przechodzenia tego kraju do pełnej niepodległości. Wobec nasilającej się destabilizacji na niektórych wyspach Oceanii, Australia podjęła próbę wyprowadzenia ich z chaosu. W 2003 r. stanęła na czele sił interwencyjnych na Wyspach Salomona, wysłała też swoje siły policyjne do Papui - Nowej Gwinei (2003). Zwiększyła również finansowanie programów pomocowych w państwach Oceanii.
Trudno nie zakochać się w Australii, bo tylu atrakcji i różnorodności nie oferuje, moim zdaniem żaden inny kontynent. Kraj zadziwia różnorodnością przyrody, pięknymi plażami, największą na świecie rafą koralową (koniecznie trzeba ponurkować!), lasami deszczowymi zamieszkałymi przez krokodyle i pająki, bezkresnym i pustynnym interiorem. Tylko tutaj można na świecie znaleźć tyle skrajności. Z jednej strony dzika i fascynująca przyroda, a z drugiej - wielkie i super nowoczesne metropolie, jak Melbourne, Perth, ale przede wszystkim Sydney - chyba najpiękniejsze miasto na Ziemi, a z pewnością najpiękniej położone. Do tego fantastyczna i jedyna w swoim rodzaju Tasmania. Tylko tu można zobaczyć diabła tasmańskiego. Będąc w Melbourne nie można nie zobaczyć Great Ocean Road - niezwykle malowniczej trasy z licznymi parkami z bujną roślinnością i plażami idealnymi dla surferów. Widoki zapierają po prostu dech w piersiach, to z tej trasy można też podziwiać grupę monolitów znanych jako 12 Apostołów, czyli wystające z oceanu skały, które powstały z rozpadających się klifów. Zachodnie wybrzeże to przede wszystkim park Kalbarri, obfitujący w przepiękne trasy widokowe wzdłuż malowniczych klifów, z których podziwiać można bezkres oceanu, ale też liczne kaniony, wąwozy i urwiska. Wizyta w Australii nie będzie pełna bez odwiedzin Uluru - świętego miejsca Aborygenów i największego monolitu skalnego świata z charakterystycznego czerwonego piaskowca. Można je podziwiać w samym sercu kontynentu na suchej równinie. Na szczęście kilka lat temu władze zakazały wspinaczki na to niesamowite miejsce z szacunku dla wierzeń rdzennej ludności. Australia nikogo nie może pozostawiać obojętnym. Ten olbrzymi kraj ma w sobie coś wyjątkowego i magnetycznego. Nie mogę się doczekać następnej wyprawy. Jest tam jeszcze tak wiele do zobaczenia.
Comments