Słowacja przez całe dzieje pozbawiona własnej państwowości, dopiero od niedawna zaistniała jako samodzielny byt polityczny. Dlatego też trudno dziwić się, że Słowacy mozolnie poszukują w historii faktów, do których mogą odnieść swoją tożsamość. W starożytności Słowacja leżała na pograniczu Imperium Rzymskiego. Z tych czasów pochodzi rzymska inskrypcja wyryta na skale w Trenczynie w 179 r. n.e., dla upamiętnienia zwycięstwa nad Gemanami. Jest to najbliżej granicy Polski położona pozostałość cesarstwa. Słowianie pojawili się na tych ziemiach w VI w. Państwo Wielkomorawskie z IX w. uznawane jest przez Słowaków za pierwsze niezależne państwo słowackie, choć przyznają się do niego również Czesi. Faktem jest, że objęło ono tereny dzisiejszej Słowacji, a jednym z jego ważnych ośrodków był Devin pod Bratysławą. Wielkie Morawy upadły jednak, gdy najechali na nie koczownicy i dzicy wówczas Węgrzy. Tereny Słowacji włączyli do swojego królestwa nazywając je Górnymi Węgrami. Taki stan rzeczy utrzymał się praktycznie aż do końca I Wojny Światowej, czyli przez 900 lat. Przejściowo teren Słowacji opanował także król polski Bolesław Chrobry. Kiedy słabła władza królewska w Budzie, lokalni oligarchowie i awanturnicy zaczynali się uważać za samodzielnych władców. Dziś zostały po nich przyklejone do niedostępnych skał zamczyska i opinia, że byli pierwszymi bohaterami narodowymi tworzącymi niepodległą Słowację. Jednym z nich był niejaki Matuš Čak władający w Trenczynie. W 1412 r. król węgierski Zygmunt Luksemburski oddał w zastaw Władysławowi Jagielle część Spiszu wraz z 16 miastami. Jako, że nigdy nie znalazły się w kasie królewskiej pieniądze na wykupienie zastawu, tereny te należały do Polski aż po czasy rozbiorów. Gdy król węgierski Ludwik Jagiellończyk poległ w 1526 r. w bitwie pod Mohaczem, kraj znalazł się pod panowaniem Habsburgów. Z powodu naporu armii tureckiej stolicą Węgier została Bratysława (nazywała się wówczas Pozsony). Szlachta słowacka bardzo szybko uległa madziaryzacji, a zdecydowana większość mieszczaństwa (miasta po najeździe tatarskim 1242 r. lokowano na prawie magdeburskim) miała niemieckie korzenie. Tylko ludność wiejska zachowała słowiańską tożsamość etniczną. Jednak awans społeczny słowackiego chłopa aż po przełom XIX i XX w. oznaczał najczęściej germanizację bądź madziaryzację – wyjątkiem pozostał katolicki kler wiejski, co w przyszłości miało niebagatelne znaczenie. Wyzysk, jakiemu poddawano słowackich poddanych szedł w parze z niebywałym okrucieństwem węgierskiej szlachty wobec włościan. Historia Elżbiety Batory (kuzynki naszego króla Stefana) która, chcąc zachować dziewczęcą urodę, kąpała się we krwi zamordowanych młodych słowackich wieśniaczek, to tylko jeden z wielu przykładów. Lud słowacki znosił to zazwyczaj w pokorze, buntowały się jednostki jak osławiony Janosik, który współcześnie został włączony do panteonu słowackich bohaterów narodowych. Wraz z końcem XVIII w. rozpoczął się okres odrodzenia narodowego. Przełomowy okazał się moment, w którym na czele ruchu narodowego stanął Ludovit Štur. Słowacka tożsamość narodowa powstawała w kontrze do dążeń niepodległościowych Węgrów w czasach Wiosny Ludów, którzy nie przyjmowali do wiadomości aspiracji mniejszości narodowych krajów Korony Św. Stefana. Dlatego działacze słowaccy weszli w sojusz z dworem wiedeńskim, walczącym ze zrewoltowanymi Madziarami. Nie doczekawszy się jednak wdzięczności ze strony Austriaków, Słowacy przeszli na pozycje pansłowiańskie, widząc w Rosji opiekuna także ich aspiracji narodowych. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Macierz Słowacka – instytucja powołana do życia w 1861 r. – swą pieczęć miała pisaną zarówno w alfabecie łacińskim, jak i cyrylicy, a spór o dobór alfabetu dla kodyfikowanego wtedy języka słowackiego ciągnął się parę lat. Štur wprowadził wreszcie jako język literacki dialekt słowacki, tym samym odciął się od nurtu głoszącego potrzebę przyjęcia wspólnego języka z Czechami. Pogląd głoszący, że Słowacy i Czesi tworzą jeden naród, przetrwał jednak do kolejnego wieku i odegrał ważną rolę przy tworzeniu wspólnego państwa Czechosłowackiego. Niepodległość stała się możliwa wraz z upadkiem Austro-Węgier pod koniec I Wojny Światowej. 30.05.1918 r. zawarto w Pittsburgu (USA) umowę między działaczami czeskimi i słowackimi co do kształtu przyszłego państwa Czechów i Słowaków. Oba narody miały być w nim równouprawnione. 28 października w atmosferze końca światowego konfliktu i dezorganizacji monarchii habsburskiej proklamowano Republikę Czechosłowacką. Rzeczywistość I Republiki Czechosłowackiej okazała się jednak odmienna od oczekiwań Słowaków. Co gorsza, w 1919 r. w katastrofie lotniczej pod Bratysławą zginął słowacki bohater wojenny – gen. Štefanik, współtwórca wspólnego państwa Czechów i Słowaków, a okoliczności tego wydarzenia do dziś budzą kontrowersje. Idea czechosłowakizmu pojawiła się już w czasach Wiosny Ludów, a jej autorem był czeski pastor Jan Kollar. Była odpowiedzią na ostrą madziaryzację (po zawarciu ugody austro-węgierskiej w 1867 r.), która napotkała na bierny opór Słowaków, których nieliczne elity intelektualne nawiązywały bliską współpracę z Czechami w walce o prawa narodowe. Coraz więcej młodych Słowaków podejmowało studia nie w Budapeszcie, a w Pradze czy Ołomuńcu. Wkrótce jednak okazało się, że o ile 20% słowackich absolwentów węgierskich uczelni wracało w rodzinne strony, o tyle ze studiów na czeskich uczelniach nie wracał prawie nikt. Wzbudzało to niepokój wśród słowackich działaczy, ale bezkompromisowa postawa Budapesztu w kwestii narodowej wykluczała inne niż proczeską opcję. Po powstaniu Czechosłowacji jej granice zostały potwierdzone w Traktacie w Trianon (1920), na mocy którego Węgry straciły 2/3 swojego terytorium, w tym na rzecz Czechosłowacji tereny dzisiejszej Słowacji (dawne Górne Węgry) i Ruś Zakarpacką. Również stolica Bratysława zamieszkana była przez wielonarodową społeczność, wśród której Słowacy stanowili mniejszość. Węgrzy nigdy się nie pogodzili z utratą ziem zamieszkanych przez swoich rodaków, co byłą przyczyną napiętych stosunków czechosłowacko-węgierskich w okresie międzywojennym, a w czasach nam współczesnych V. Orban próbuje odgrzewać ponownie resentymenty sprzed 100 lat związane z traumą z Trianon.
Ponieważ nie zostały w Czechosłowacji międzywojennej spełnione obietnice dotyczące autonomii Słowacji, nasiliły się wówczas tendencje nacjonalistyczne. Gdy Czechosłowacja zmuszona była przyjąć warunki układu monachijskiego z 30 września 1938 roku, słowaccy działacze narodowi natychmiast tę okoliczność wykorzystali, proklamując w Żylinie autonomię Słowacji. Ich lider ks. Andrej Hlinka zmarł wprawdzie dwa miesiące wcześniej, a jego następcą został ks. Jozef Tiso. 15 marca 1939 r. proklamowano pełną „niepodległość” Słowacji na żądanie Adolfa Hitlera grożącemu słowackim politykom, że jeśli na krok taki się nie zdecydują, zostaną pozostawieni sami sobie wobec głoszącego terytorialny rewizjonizm rządu węgierskiego. Słowacja, będąc satelitą III Rzeszy, uczestniczyła w jej polityce podbojów, a także w Holokauście, z drugiej jednak strony wielu słowackich oficerów i żołnierzy walczyło w czechosłowackich siłach zbrojnych podległych emigracyjnemu rządowi Edvarda Beneša. Będąc satelitą Hitlera armia słowacka wzięła nawet udział w agresji na Polskę we wrześniu 1939 r., mimo że po ogłoszeniu przez Słowację niepodległości Polska przyjęła ten fakt entuzjastycznie. Należała do pierwszych krajów, które uznały to nowe państwo. Niestety, korekty granicy polsko-czechosłowackiej po wkroczeniu i zajęciu Zaolzia przez Polskę jesienią 1938 r. osłabiały propolskie sympatie w partii rządzącej Słowacją. Słowacki przywódca, ks. Jozef Tiso, wszystko postawił na sojusz z Niemcami. Nie przypadkiem na Słowacji z miesiąca na miesiąc wzmagała się antypolska propaganda. Aleksander Mach – nie tylko minister propagandy, ale również przywódca paramilitarnej Gwardii Hlinki – w sierpniu 1939 r. wygłosił pełne nienawiści do Polski przemówienie, zgłaszając roszczenia terytorialne. W odpowiedzi na polski protest, rząd słowacki oficjalnie potwierdził żądania Macha. Wielu Słowaków nie rozumiało antypolskiej polityki swojego rządu. Niektóre garnizony odmówiły udziału w wojnie z Polską. Jednak słowacka machina państwowa jednoznacznie wsparła niemiecką agresję. W północnych rejonach kraju w pośpiechu przygotowano infrastrukturę potrzebną Niemcom do uderzenia na Polskę. Słowacy zmodernizowali drogi dojazdowe do polskiej granicy, przekazali Niemcom informacje wywiadowcze o rozmieszczeniu polskich jednostek i udostępnili linie kolejowe. Pozwolili im na rozlokowanie przy niej magazynów amunicyjnych i paliwowych, a niemieckiemu lotnictwu bombardującemu udostępnili lotniska w Spiskiej Nowej Wsi, Winnem i Pieszczanach. To stąd potem startowały samoloty zrzucające bomby m.in. na Kraków i Warszawę. Niedługo potem w rejonach nadgranicznych pojawiły się niemieckie jednostki pancerne i górskie. „Popieramy zaprzyjaźnioną armię niemiecką, która w tych decydujących chwilach przybywa w interesie obrony niezawisłości i całości terytorialnej młodego państwa słowackiego – przeciwko groźbie polskiego niebezpieczeństwa” – głosiło oświadczenie rządu Tiso.
Gotowość bojową słowackiego wojska i organizacji paramilitarnych ogłoszono 28 sierpnia. Armia słowacka osiągnęła stan 150 tys. ludzi – największy w jej historii. W agresji na Polskę miała wziąć udział pięćdziesięciotysięczna Armia „Bernolak”. W jej skład weszły trzy dywizje. Słowacja rozpoczęła też własne przygotowania do napaści na Polskę. W sierpniu uzupełniono armię dziesięcioma rocznikami rezerwistów i przesunięto część jednostek z południa na północ. Mnożyły się incydenty graniczne. Podczas jednego z nich, oddział słowacki dokonał napadu na chroniony przez Wojsko Polskie i Straż Graniczną tunel kolei w Bieszczadach. Wreszcie na dzień przed napaścią na Polskę Tiso oświadczył, że Słowacja jest przygotowana do marszu z Niemcami. Armia słowacka zaatakowała Polskę bez wypowiedzenia wojny 15 minut po Niemcach. O ile w skali całego frontu udział trzech słowackich dywizji nie wpływał na losy wojny, o tyle na samym Podhalu i Sądecczyźnie było to wyraźne wsparcie oddziałów armii niemieckiej. Już pierwszego dnia wojny Słowacy i Niemcy zajęli znaczną część Podhala, m.in. Zakopane i Nowy Targ. Bohaterski opór stawiały jedynie nieliczne oddziały Straży Granicznej oraz jednostki Korpusu Ochrony Pogranicza. Następnego dnia słowacka Dywizja „Janosik” i Niemcy zaatakowali w kierunku na Ochotnicę i Harklową. Słowacy samodzielnie opanowali Czorsztyn, tego samego dnia Słowacy wtargnęli także do Tylicza. Pluton słowackich samochodów pancernych ostrzelał domy na rynku miasta. Część z nich spłonęła. Z miasteczka wyparli ich żołnierze 1. pułku strzelców podhalańskich, od pierwszych dni wojny zmuszeni do walki nie tylko ze Słowakami, lecz również z Niemcami. Krościenko zajęły oddziały niemieckie i słowackie. Inna słowacka dywizja uczestniczyła w potyczkach i starciach nadgranicznych na Podkarpaciu. posuwając się w kierunku Jasła, Krosna i Sanoka. Szef armii słowackiej gen. Čatloš stwierdził 13 września, że „żołnierze młodej armii słowackiej okazali się być godnymi towarzyszami broni swoich niemieckich kolegów, z którymi wspólnie przywrócili pokój i porządek na obszarze zagrabionym przez polskich podpalaczy i terrorystów”. Udział Słowacji w agresji Niemiec na Polskę potępiał ambasador słowacki w Polsce Szathmarý. Jeszcze w lipcu bezskutecznie przekonywał rząd Tiso do zachowania neutralności. Kiedy wojna stała się faktem, wypowiedział własnemu rządowi posłuszeństwo. Prasa wydrukowała jego specjalne oświadczenie protestacyjne, a on sam, przemawiając 2 września przed mikrofonami Polskiego Radia, powiedział: „Jest sprawą honoru narodowego, abyśmy w tych ciężkich chwilach stanęli po stronie tego państwa, które z najgłębszym zdecydowaniem walczy o największe ideały ludzkości: honor i wolność, walczy tak zdecydowanie, jak walczyli zawsze w historii narodu słowackiego w podobnych okolicznościach prawdziwi Słowacy. Nie jest możliwe ugruntować w sposób trwały wolność narodu słowackiego i zabezpieczyć jego szczęśliwą przyszłość środkami i polityką, których najwięksi nasi synowie i męczennicy narodowi z przeszłości musieliby się wstydzić”. Słowacka defilada zwycięstwa w Zakopanem odbyła się przed gen. Čatlošem. Uroczystość została połączona z wręczeniem odznaczeń żołnierzom wyróżnionym w walkach z Polakami. Defilady zwycięstwa zorganizowano również w Spiskiej Starej Wsi i w Popradzie. Hitlerowski generał von List 27 września odznaczył Čatloša i dwóch innych słowackich generałów niemieckim Żelaznym Krzyżem, „aby tym udokumentować bohaterskie działania słowackiej armii w czasie wojny z Polską”. Z kolei 4 października 1939 r. żołnierzom Wehrmachtu i armii słowackiej uroczyście wręczono odznaczenia słowackie za udział w wojnie z Polską. Nowy Targ, już jako „niemiecki” Neumarkt-Dunajec, stał się siedzibą powiatu, od południa znacznie okrojonego o część obszarów przekazanych Słowacji na mocy porozumienia z III Rzeszą. Słowacy nie tylko odebrali te obszary, które Polska włączyła w swe granice niespełna rok wcześniej, ale także anektowali terytoria tzw. Polskiego Spiszu i Orawy. Za udział w agresji na Polskę Niemcy oficjalnie przekazali je Słowakom 21 listopada 1939 r. Do Słowacji włączono 770 km2 zamieszkanych przez ponad 34,5 tys. ludzi, z tego 586 km2 (zamieszkanych przez ok. 27 tys. ludzi) należało do Polski przed 1938 r. Było to jedenaście wsi orawskich i piętnaście wsi spiskich. W ten sposób przywrócono austriacko-węgierską granicę z okresu zaborów, tyle że przed 1918 r. oddzielała ona cesarską Galicję od Królestwa Węgier. Tym razem miała to być granica pomiędzy Słowacją a niemieckim Generalnym Gubernatorstwem. W podzięce rząd słowacki wysłał do Adolfa Hitlera list z deklaracją wierności III Rzeszy. Polska miała z tych ziem zniknąć raz na zawsze. Dlatego konsekwentnie likwidowano, a nawet publicznie profanowano wszelkie ślady polskości na tych ziemiach. Na przykład w Jurgowie zorganizowano symboliczny pogrzeb Polski. Słowacy szybko przystąpili do słowakizacji ludności. Specyfika państwa słowackiego, rządzonego przez katolickiego księdza, spowodowała, że specjalny nacisk kładziono na politykę kościelną. Narzędziem depolonizacji zajętych obszarów mieli być więc zarówno przedstawiciele administracji państwowej, jak i kościelnej. Nieprzypadkowo w pierwszej kolejności represjami objęto polskich księży. Musieli oni opuścić parafie i zajmowane urzędy w administracji kościelnej. Ci, którzy pochodzili spoza inkorporowanych obszarów, zostali wywiezieni do Generalnej Guberni. Na ich miejsce sprowadzano księży z innych obszarów Słowacji. Część miejscowych kapłanów izolowano od lokalnej społeczności, zamykając ich w słowackim klasztorze w Spiskim Czwartku (księża ze Spiszu) i w Bardejowie (księża z Orawy), ponieważ odmówili oni składania przysięgi na wierność państwu słowackiemu i sabotowali obowiązek mówienia kazań po słowacku. W ramach niszczenia wszelkich śladów języka polskiego postanowiono „oczyścić” zajęte obszary z polskich książek, przede wszystkim z książeczek do nabożeństw. Zbierano je i palono. Podobnie było z polskimi książkami świeckimi. Aby akcja przebiegała skuteczniej, użyto podstępu – ogłoszono zbiórkę w celu rzekomego przekazania książek polskim jeńcom wojennym. Gorliwie w te działania zaangażowali się księża przysłani z właściwej Słowacji. Spośród miejscowych działaczy słowackich szczególną aktywnością antypolską wyróżniało się kilku księży słowackich (m.in. ks. Franciszek Moš, mocno wspierany przez biskupa spiskiego, w 1939 r. ogłoszonego ordynariuszem polowym). Za równie niebezpiecznych jak księża zostali uznani polscy nauczyciele, których pozbawiono prawa nauczania. Wszystkie szkoły przejęły słowackie władze oświatowe. Polskie szkoły zamknięto, pomoce dydaktyczne w języku polskim konsekwentnie niszczono. Szkoły otrzymały status szkół kościelnych. Wspomniany ks. Moš, nie przestając pełnić funkcji kościelnych, został jednocześnie państwowym inspektorem szkół ludowych na Spiszu. Wrogość wobec Polski miała być trwałym elementem przyjaźni z Niemcami. Wszystkie kordony graniczne GG zostały szczelnie zamknięte przez Niemców 1 stycznia 1940 r. Po swoich stronach zrobili to samo ich sojusznicy – Sowieci i Słowacy. Zamknięta została także granica oddzielająca GG od terenów wcielonych do Rzeszy. Już na wiosnę 1940 r. podróż po inkorporowanych wsiach spiskich i orawskich odbył sam ks. Tiso. W co większych wsiach odprawiał Msze i wygłaszał kazania na temat wiecznej łączności tych ziem ze Słowacją i czekającym je dobrobycie. W skali całej Polski, w porównaniu do powierzchni obszarów okupowanych przez Niemców i Sowiety, okupacja słowacka wydawała się problemem drugorzędnym, choć podkreślano, że również te zmiany granic nigdy przez Polskę nie zostaną zaakceptowane. Jednak z punktu widzenia Podhala i mieszkańców obszarów przygranicznych, problem miał o wiele większy ciężar gatunkowy. Świadomość antypolskich działań Słowacji powodowała, że na terenach przygranicznych traktowano ją jako kraj wrogi. Jeden z oficerów AK na Podhalu i Sądecczyźnie pisał: „Od pierwszych dni okupacji kraju, słowacka straż graniczna współpracowała z niemieckim Grenzschutzem i gestapo, zatrzymywała i przekazywała Niemcom przekradających się na Węgry i dalej do Francji Polaków oraz kurierów utrzymujących łączność między kierownictwem Polski podziemnej i rządem emigracyjnym na Zachodzie”.
Rząd ks. Tiso był wiernym sojusznikiem Hitlera, w kraju zapanowały faszystowskie porządki, przeprowadzano liczne deportacje Żydów. W 1941 r. Słowacy przyjęli ustawy antyżydowskie wzorowane na niemieckim prawodawstwie. Utworzono cztery obozy przejściowe pilnowane przez funkcjonariuszy Gwardii Hlinki (oficjalna policja państwowa Słowacji ks. Tiso) wspieranych przez instruktorów z SS. Do obozów koncentracyjnych deportowano ok. 70 tys. słowackich Żydów. Ustawodawstwo antyżydowskie i terror dotknął także obywateli RP narodowości żydowskiej na ziemiach okupowanych przez Słowaków. Gwardia Hlinki już w ulotce z 1940 r. głosiła: „Nas nie obałamucą głupie zdania, że żyd to też człowiek. Żydzi są zastępcami i agentami diabłów. Żyd nie jest stworzeniem Bożym, ale diabelskim, dlatego żyd to nie człowiek, choć do człowieka podobny”. Szczególnie „gorliwi” Słowacy, w tym funkcjonariusze Gwardii Hlinki, mogli liczyć na skonfiskowane Żydom tartaki, karczmy, maszyny, narzędzia rolnicze i mienie ruchome. Skokowo powiększyły się majątki tych słowackich aktywistów, którzy zostali obdarowani skonfiskowanym mieniem pożydowskim. Dlatego w parze z zacieraniem polskości i działaniami antyżydowskimi szło dążenie do udowodnienia mieszkańcom, którzy deklarowali wierność nowemu państwu, że z przynależności do Słowacji wynikają tylko same korzyści. Przyłączone tereny objęto specjalną opieką gospodarczą. Miało to szczególnie kontrastować z sytuacją na Podhalu włączonym do Generalnego Gubernatorstwa i okupowanym przez Niemców, którzy prowadzili rabunkową gospodarkę i gnębili chłopów kontyngentami. Było to o tyle łatwe, że w ogóle wojna (szczególnie jej pierwsze lata) przyniosła Słowacji wzrost zamożności, a wojenna koniunktura generalnie ożywiła słowacką gospodarkę, chociaż wciąż istniały biedne regiony, pogrążone w gospodarczej stagnacji. Koleje wojny zmieniały również sytuację Słowacji. W 1944 r. wybuchło antyniemieckie powstanie. Im bliżej końca wojny, tym bardziej było oczywiste, że Słowacja znowu stanie się częścią odbudowanej Czechosłowacji. Słowackie Powstanie Narodowe inspirowane przez rząd emigracyjny we współpracy z konspiratorami ze słowackiego sztabu generalnego wybuchło 29.08.1944 r., czyli wtedy, gdy klęska III Rzeszy stała się kwestią czasu. Poparła je większość sił politycznych, od komunistów po chadeków. Do powstania nie przyłączyli się tylko zagorzali zwolennicy ks. Tisy. Objęło ono tylko środkową Słowację i zakończyło klęską jesienią 1944 r., podobnie jak Powstanie Warszawskie. Niemniej uchodzi ono za ważny element kształtowania się słowackiej tożsamości narodowej. Czechosłowacka scena polityczna została zdominowana przez czeskie elity polityczne, słowaccy politycy byli czymś w rodzaju listka figowego przesłaniającego postępującą centralizację i bohemizację wspólnego państwa. O ile jeszcze prezydent Tomasz Masaryk dostrzegał odrębności obu narodów, to jego bliski współpracownik i następca – Edward Beneš mówił wprost o narodzie czechosłowackim, nie zważając na istotne różnice. A te były niebagatelne – słowackie społeczeństwo było w ponad 70% katolickie, czeskie – zlaicyzowane: międzywojenna Praga była najbardziej świecką metropolią Europy międzywojnia. Politycy czescy byli przekonani, że Słowacy potrzebują dostosowania do wymogów współczesności i mieli mało empatii dla obaw swych słowiańskich pobratymców. Co gorsza, w razie potrzeby Praga uciekała się do metod z minionej epoki. Już w 1920 r. rozwiązano Słowacką Partię Ludową, której przywódca ks. Andrej Hlinka został aresztowany. To wszystko fatalnie wróżyło wspólnemu państwu Czechów i Słowaków, tym bardziej że ci ostatni uskarżali się, że niemieccy obywatele Czechosłowacji mieli szerszy zakres autonomii niż oni. Jeszcze w 1945 r. Słowacy liczyli na utrzymanie w swoich granicach podarowanych im przez Hitlera polskich terenów. Agitacji prosłowackiej sprzyjało przekonanie, że w Polsce będzie panował komunizm, a Czechosłowacja stanie się wolnym państwem. Kilka lat „oczyszczania” tych ziem z polskości i Polaków także robiło swoje. Rosjanie, którzy początkowo obsadzili granicę, nie mieli żadnych wytycznych. W Polsce za przywróceniem przedwojennych granic opowiedzieli się wszyscy: administracja, Kościół katolicki, opozycja polityczna i zbrojne podziemie niepodległościowe. Nawet komuniści chcieli wykazać się tutaj „patriotyzmem”. Granicę przedwojenną przywrócono ostatecznie w lipcu 1945 r., ale antypolskie incydenty długo jeszcze nie ustawały. Reagowało na to m.in. polskie podziemie, surowo zwalczając wszelkie przejawy agitacji przeciw Polsce. Już po zakończeniu okupacji niemieckiej, z powodu konfliktu padali zabici po obu stronach granicy.
Po zakończeniu II wojny światowej nowe władze Czechosłowackie z prezydentem Benešem na czele werbalnie głosiły autonomię słowacką, ale w praktyce powrócono do polityki z lat 1918-1938. Komunistyczny przewrót z lutego 1948 roku niewiele zmienił w tym zakresie. Co więcej, nie tylko „burżuazyjni”, ale także komuniści słowaccy głoszący umiarkowane hasła narodowej autonomii – jak np. Gustav Husak poddawani byli surowym represjom. Zasadniczy przełom dokonał się dopiero podczas „praskiej wiosny” 1968 roku, gdy wprowadzono federacyjny ustrój kraju, a Słowacy zyskali wreszcie pełną autonomię narodowo-kulturalną z własnym językiem jako urzędowym na wszystkich szczeblach edukacji, w sądownictwie oraz urzędach. Była to jedyna trwała zdobycz demokratycznego zrywu w Czechosłowacji, ale społeczeństwo czeskie po chichu uważało ten krok za wymuszony. Co gorsza, federalizacja kojarzyła się Czechom z bardzo niepopularnym prezydentem Husakiem - Słowakiem. Młody Husak już w wieku 16 lat wstąpił do partii komunistycznej. W czasie II Wojny Światowej komuniści słowaccy nie byli szczególnie aktywni. Kiedy w 1943 r. władze aresztowały kierownictwo partii komunistycznej, Moskwa sięgnęła po Husaka dokooptowując go do komitetu centralnego. Husak stał się wtedy elitą słowacką, która miała stosunkowo kameralny charakter, gdyż wszyscy się ze sobą znali. Komunista Husak grywał w brydża z faszystowskim ministrem spraw wewnętrznych Machem, a najlepszy przyjaciel Husaka - poeta Novomesky był szwagrem szefa Służby Bezpieczeństwa. Kiedy na początku 1943 r. Niemcy - po odkryciu grobów w Katyniu - zażądali od swoich satelitów, by zorganizowali wyjazdy delegacji na miejsce zbrodni, faszysta Mach wpadł na pomysł włączenia do niej Husaka, który po pewnych oporach zgodził się i był członkiem delegacji w Katyniu. Husak brał też udział w nieudanym powstaniu w 1944 r., będąc jednym z jego przywódców. Był on niewątpliwie słowackim patriotą, ale też zwolennikiem słowackiej republiki sowieckiej. Po wojnie Husak został szefem grupy, która zarządzała Słowacją z nominacji władz ogólno-czechosłowackich. Ze względów politycznych rząd w Pradze musiał pokazać jakąś odrębność Słowacji, a z drugiej strony potrzebował narzędzia do spacyfikowania Słowaków, gdzie w wyborach w 1946 r. - w odróżnieniu od Czech - nie wygrali komuniści, ale Partia Demokratyczna. Husak w tamtym czasie w postępowaniu z niekomunistami nie miał żadnych skrupułów. W 1950 r. dosięgły go walki frakcyjne i spory z przeszłości. Władzę w kraju przejmowała nowa ekipa z Szirokym, który został szefem partii komunistycznej na Słowacji. Sziroky oficjalnie wykreślił powstanie słowackie w 1944 r. z narodowego panteonu, uznano je - zgodnie z historiografią komunistyczną - za burżuazyjno-nacjonalistyczną próbę restytucji kapitalizmu. Komunistów zaangażowanych w nie uznano za agentów i imperialistycznych sługusów. Husak został wtedy wyrzucony ze wszystkich zajmowanych stanowisk, a po kilku miesiącach aresztowany. Poddano go brutalnemu śledztwu, był bity i upokarzany. Trudno ocenić wpływ więzienia na jego psychikę, ale wielu ocenia jego późniejsze postępowanie polityczne przez pryzmat tego doświadczenia. W takich interpretacjach strach miał być podstawowym motorem jego działań oraz przekonanie, że że lepiej być wśród bijących niż wśród bitych. W 1954 r. Husak został oficjalnie skazany, ale w 1960 r., podczas kolejnego zakrętu politycznego, wypuszczony i po trzech latach zrehabilitowany. Szły nowe czasy, a osoba Husaka dobrze nadawała się na nowe otwarcie: zdeklarowany i zawsze wierny komunista, aktywnie walczył w czasie wojny, a później był niesprawiedliwie prześladowany. Został najpierw zatrudniony w Bańskiej Bystrzycy do napisania trochę zapomnianego "dzieła" o prawdziwej historii słowackiego powstania w 1944 r. W 1964 r. książka była gotowa i wydana przez wydawnictwo partyjne. Stała się jednym z symboli destalinizacji i Praskiej Wiosny, a sam Husak, trochę wbrew własnej woli został wpisany na listę reformatorów, którym nigdy nie był i nie zamierzał być. Niewiele w niej było prawdy historycznej, ale poruszana w niej tematyka przywrócenia równości w stosunkach słowacko-czeskich dobrze pasowała do atmosfery tamtych lat. Jako najbardziej znany zwolennik federalizacji Czechosłowacji w kwietniu 1968 r. Husak został wicepremierem. Inwazja wojsk Układu Warszawskiego (21.08.1968) była dla niego zaskoczeniem. W pierwszych godzinach inwazji Sowieci porwali z gmachu KC w Pradze i wywieźli do Moskwy grupę przywódców Czechosłowacji, z szefem partii Dubčekiem i premierem Černikiem. Tam też znaleźli się kolaboranci pozyskani przez Sowietów w kierownictwie partii komunistycznej (najbardziej twardogłowym z nich był Vasil Bilak) oraz grupa centrystów z prezydentem Ludvikiem Svobodą. Ku zdziwieniu wszystkich, w grupie tej znalazł się też Husak, który starał się odgrywać rolę człowieka kompromisu i pragmatyka. Ponoć decydującym czynnikiem dla jego przemiany miała odegrać rozmowa porządkowa przeprowadzona przez KGB, której efektem był przyjazd Husaka do Moskwy już w nowej roli. Widoczne było, że cieszy się on tam zaufaniem i Sowieci postawili na niego, a Breżniew starał się okazywać mu sympatię. Moskwa wymusiła uznanie Husaka za przywódcę KPCz, w 1975 r. do partyjnego stanowiska dołączył urząd prezydenta Czechosłowacji, a w 1983 r. władze sowieckie nadały mu – jako jedynemu przywódcy w krajach wasalnych – tytuł Bohatera Związku Sowieckiego. Lata 1969-1971 Husak poświęcił na rozliczenia z socjalizmem z ludzką twarzą (hasło reformatorów Dubčeka). Celem była teraz budowa nowego społeczeństwa, które zostanie „uwolnione” na przyszłość od zagrożenia „niewłaściwym myśleniem”. Ta gigantyczna operacja polegać miała na odcięciu ludzi od źródeł informacji (zmasowana indoktrynacja w mediach, programach szkolnych, zakładach pracy i na ulicy, zakaz dostępu do zagranicznej prasy, zakaz wyjazdów zagranicznych, przegląd księgozbiorów bibliotecznych) z jednoczesnym zastraszaniem groźbą zwolnienia z pracy (przestrogą miał być los aktywistów Praskiej Wiosny). Za wszystkim stała swoista propozycja korupcyjna: partia zapewni nie najgorszy standard życia i stałe, niskie ceny produktów spożywczych, młode małżeństwa dostaną od państwa mieszkania i pożyczki na zagospodarowanie, starsi za preferencyjną cenę domki weekendowe, możliwość wyjazdu latem do Bułgarii, talony na samochód itp. Ale w zamian oczekiwano żadnej własnej aktywności. Čestimir Cisarz, minister szkolnictwa w 1968 r. i kandydat na prezydenta, uważany za jednego z intelektualnych autorów ideologii socjalizmu z ludzką twarzą, powiedział w latach 90-tych, że wiosną 1969 r. na jakimś przyjęciu Husak, po wypiciu kilku kieliszków koniaku, miał powiedzieć: „Posłuchaj, ja Was, Czechów, dobrze znam. Jak się Wam da najeść, do tego dostaniecie jeszcze to swoje piwo, to sam zobaczysz, jak wszyscy będą szczęśliwi i posłuszni”. Wśród Czechów Husak zawsze funkcjonował jako Słowak (co czasem bywa nawet uznawane za alibi dla Czechów). W październiku 1969 r. podczas publicznego wiecu w Pilznie, kiedy jedno ze zdań powiedział odruchowo po słowacku, poprawił się i dodał: „Przepraszam, jeżeli w mojej czeszczyźnie znajdzie się jakiś zwrot słowacki. Uczyłem się czeskiego w mało kulturalnych instytucjach, jakimi są Pankrac czy Ruzynie (praskie więzienia); tam nie było profesorów gramatyki i stąd u mnie pewne braki”. Atmosferę tych lat można poczuć oglądając genialne filmy czeskiej Nowej Fali (Miloša Formana, Jižiego Menzela i innych), czy czytając powieści Milana Kundery.
Partia szybko przyjęła w swoje szeregi pół miliona nowych członków, konformistów, a pozostali obywatele musieli zapisać się do Rewolucyjnego Ruchu Związków Zawodowych. Szybko stało się jasne, że każdy musi od czasu do czasu przygotować gazetkę ścienną, przy odbieraniu kluczy do mieszkania trzeba podpisać apel przeciwko rozmieszczeniu amerykańskich rakiet w Europie, a na uniwersytecie, żeby zostać starszym asystentem, trzeba wygłosić na publicznym zebraniu partyjnym referat np. o ubóstwie proletariatu we Francji. Życie społeczne się degenerowało. Tworzoną rzeczywistość nazwano cynicznie normalizacją. Odtąd to słowo stanie się w języku politycznym symbolem działań władzy na rzecz całkowitego ubezwłasnowolnienia społeczeństwa. Dla pełności opisu trzeba jednak dodać, że Husak, już po odsunięciu od władzy, miał podobno mawiać do swoich znajomych, że w Czechosłowacji pod jego rządami nie strzelało się do ludzi na ulicach, tak jak w Polsce. Paradoksalnie, za największych winowajców w czasie normalizacji zostali uznani ludzie z aparatu partyjnego. Musieli potępić swoje zachowanie, skrytykować dubczekowskie kierownictwo partii i przyznać, że dali się oszukać i stracili czujność klasową. Alternatywą były zwolnienia z pracy i praktyczny zakaz publicznego funkcjonowania. Dziennikarze i profesorowie zostawali palaczami lub robotnikami drogowymi, a dziennikarki i wykładowczynie pomocami fryzjerskimi. Osoby aktywne w czasie praskiej wiosny nie miały prawa być wymieniane publicznie nawet w sprawozdaniach z wystaw psów. Dzieci osób wyrzuconych z partii miały formalny zakaz studiowania. Ludzie decydowali się na upokarzające samokrytyki, a poczucie bólu i wstydu towarzyszyło im później przez całe życie ze świadomością, że ich oświadczenia istnieją gdzieś w archiwach. W kraju z 14 mln. obywateli, gdzie partia komunistyczna liczyła 1,7 mln. członków (w 37-milionowej Polsce w PZPR było do 2,5 mln. osób), w latach 1968–71 usunięto i skreślono z listy członków ok. 600 tys. W połowie lat 70-tych wydawało się, że nie ma miejsca na żaden optymizm. Ale znalazła się grupa ludzi, która postawiła na wartości i ideały: inicjatywa Karta 77, ogłoszona w styczniu 1977 r. (na Słowacji w jej kręgu byli także katolicy z tzw. podziemnego Kościoła). I choć były to nieduże grupy, często osamotnione i bez poparcia, ludzie czasem kontrowersyjni w swoich rozliczeniach z przeszłością (spora ich część była aktywnymi komunistami w latach 50-tych), nie pozwoliły normalizatorom zapanować do końca nad umysłami obywateli. Husakowskie kierownictwo dotrwało bez zmian do końca 1989 r., odmładzając się jedynie w ciągu ostatnich dwóch lat o drugą generację, do której należeli m.in. ostatni szef partii Milan Jakeš i szef czechosłowackiego komsomołu Vasil Mohorita. Kiedy nadeszła Jesień Narodów 1989 r., Husak miał 76 lat. Był człowiekiem zmęczonym zaostrzającą się cukrzycą i z dostrzegalnymi objawami sklerozy. Demonstracje rozpoczęte 17 listopada, które przekształciły się w tzw. aksamitną rewolucję, zmusiły go do odejścia z życia publicznego. Podobno miał poczucie, że został już wcześniej spisany na straty przez nowe, gorbaczowowskie, sowieckie kierownictwo, które nie chciało firmować dłużej skostniałego układu politycznego w Czechosłowacji. Również podobno odmówił rozmów na temat siłowego powstrzymania dokonujących się przemian. W czasie aksamitnej rewolucji Husak był już jednak tylko formalnym i biernym jej uczestnikiem, bo nawet w obozie komunistycznym centrum władzy było poza nim. 10 grudnia 1989 r. powołał nowy rząd („porozumienia narodowego”), na czele z komunistą Marianem Čalfą, w którym większość ministrów nie była już jednak członkami KPCz (jak Vaclav Klaus czy Jiži Dienstbier) i tego samego dnia podał się do dymisji. Prezydentem na jego miejsce 29 grudnia wybrany został, przez stary jeszcze komunistyczny parlament, reprezentant Forum Obywatelskiego Vaclav Havel. Niedługo potem w 1991 r. Husak zmarł. Pamięć o nim jest na Słowacji ciągle żywa i bynajmniej nie kojarzy się źle, skoro w styczniu 2024 r. populistyczny premier Fico złożył kwiaty na jego grobie. Cześć biskupów uległych wobec władzy komunistycznej bardzo chwaliło Hisaka za to, źe w latach 70-tych wynegocjował z Watykanem stworzenie nowych diecezji słowackich, które ostatecznie zlikwidowały czysto formalne podporządkowanie ziem słowackich dawnej metropolii arcybiskupiej w węgierskim Ostrzychomiu. Jeszcze inni starsi Słowacymile wspominają wysiłki Husaka w latach 70- i 80-tych aby zlikwidować podział Czechosłowacji na uprzemysłowiony czeski zachód i zdominowaną przez Rolnictwo Słowację. Husak zabudował Słowację hutami, koksowniami, stalowniami, fabrykami broni i wytwórniami sprzętu komunikacyjnego. Wszystko to Czesi traktowali jako upokorzenie swojej części republiki podejrzewając Husaka o słowackie nacjonalistyczne resentymenty. Jak wspomniałem wcześniej jest faktem, źe komunista Husak utrzymywał bliskie relacje w czasie wojny z szefem Hlinkowej Gwardii Machem. Husak miał odwzajemnić się za ten swoisty parasol ochronny z lat wojny uchronieniem Macha od kary śmierci i zwolnieniem go z aresztu w 1980 r. Dopiero na tle tamtych tendencji z lat komunistycznej Czechosłowacji zrozumieć można demonstracyjny kult Husaka w wykonaniu Roberta Fico. Fico przypomina spadkobiercę tradycji KPCz, tradycji wojennego państwa kolaboracyjnego i tradycji "Ludaków" czyli słowackich nacjonalistycznych chadeków. W warunkach polskich odpowiednikiem tego dziwnego konglomeratu są starzy działacze PAX Bolesława Piaseckiego, którzy zębami i pazurami bronią Jaruzelskiego jako polskiego patriotę. W obu krajach spadkobiercy części prawicy musieli po wojnie znaleźć jakieś nowe uzasadnienie dla swej obecności w życiu komunistycznego państwa. W większości wypadków było to po prostu ratowanie własnej głowy przed represjami nowego ustroju. A że głupio się przyznać do tak koniunkturalnego zwrotu to nadaje mu się z biegiem czasu pozory wzniosłego wyboru ideowego. Te same tendencje można zauważyć nad Wisłą jak i nad słowackim Dunajem.
Obalenie ustroju komunistycznego w Czechosłowacji (Aksamitna Rewolucja) otworzyło nowy rozdział we wzajemnych relacjach czesko-słowackich. Był to rozdział ostatni. W warunkach raczkującej demokracji parlamentarnej oraz wolności słowa okazało się, że różnice dzielące oba narody są o wiele większe niż się spodziewano. I nie chodziło tu tylko i wyłącznie o imponderabilia w rodzaju słynnej „wojny o myślnik” w nazwie kraju (ČSRF czy Č-SRF). Słowacy nadal mieli pretensje, że Czesi ich do końca nie rozumieją, a narodowy podział stanowiska w rządzie federalnym jest formalny, a nie rzeczywisty. Jako przykład podawali premiera federacji Mariana Čalfę, który wprawdzie Słowakiem był, ale od czasów studiów mieszkał w Pradze i lepiej wysławiał się po czesku, niż po słowacku. Powstało nawet złośliwe określenie o nim i innych tego rodzaju politykach „praski Słowak”. Do tego dochodziły spory o kształt ustrojowej transformacji ČSRF. Większość Czechów gotowa była poprzeć szybką jej ścieżkę na podobieństwo „planu Balcerowicza”, co forsował premier Czech Vaclav Klaus, a czego się słowackie społeczeństwo w większości obawiało. Gdy w wyborach do zgromadzenia federalnego latem 1992 r. w Czechach wygrała Obywatelska Partia Demokratyczna premiera Klausa a na Słowacji Ruch na Rzecz Demokratycznej Słowacji Vladimira Mečiara, przyszłość federacji stanęła pod znakiem zapytania. Rozpoczęły się żmudne negocjacje, ale wkrótce było jasne, że obie strony mają dalece odmienną wizję przyszłości ČSRF. Gdy politycy słowaccy wysunęli ideę własnej armii i banku centralnego, negocjatorzy czescy zaproponowali w odpowiedzi rozwiązanie federacji, co stało się faktem dnia 1 stycznia 1993 roku. Krytycy tego kroku zwracają uwagę, że odbyło się to bez pytania o zdanie opinii publicznej w obu republikach. To prawda, ale referendum mogłoby tylko pogłębić chaos. Nie ulega wątpliwości, że gdyby je ogłoszono, to zarówno Czesi, jak i Słowacy wypowiedzieliby się przeciw rozwiązaniu wspólnego państwa. Problem w tym, że oba społeczeństwa inaczej wyobrażały sobie ewentualną wspólną przyszłość. Czesi chcieli silnej federacji, Słowacy luźnej konfederacji, którą politycy czescy nazywali „w istocie pełną niepodległością z czeską rękojmią”. Dziś spory te straciły na znaczeniu, gdy oba kraje należą do Unii Europejskiej i NATO, a przedstawiciele obu narodów nie bez autoironii lubią powtarzać, że Czesi i Słowacy są jak małżeństwo, któremu rozwód pomógł. Politycznie w czasie 30 lat niepodległości Słowacja jakoś była w stanie poradzić sobie z meandrami demokracji, której nigdy w swojej historii nie doświadczyła. Po autokratycznym premierze Miečiarze w 1998 r. na czele rządu stanął chrześcijański demokrata Mikulaš Dzurinda, który sprawował urząd przez 2 kadencje. Udało mu się poprawić fatalny wizerunek kraju po kilkuletnich rządach Mečiara, Słowacja wstąpiła do NATO i UE oraz przeprowadziła śmiałe reformy gospodarcze wzorowane w dużej mierze na reformach L. Balcerowicza w Polsce (podatek liniowy CIT, PIT, VAT na poziomie 19%, niskie koszty pracy, ograniczenie wydatków socjalnych, prywatyzacja większości państwowych przedsiębiorstw, komercjalizacja służby zdrowia i państwowego szkolnictwa). Dzurinda był zresztą pierwszym szefem rządu kraju postkomunistycznego, któremu udało się rządzić dwie pełne kadencje. Za kadencji kolejnego premiera - Ficy Słowacja przyjęłą euro (2009). Jak pokazuje raport "Jak Żyć z euro? Doświadczenia krajów Europy Środkowo-Wschodniej" pod kierunkiem prof. Orłowskiego (z 2018 r.) wprowadzenie euro przyczyniło się pozytywnie do poprawy wyników gospodarczych Słowacji, mimo że kraj ten przystąpił do strefy wspólnej waluty w czasie największego światowego kryzysu finansowego po II Wojnie Światowej. W Słowacji tempo wzrostu PKB po wprowadzeniu euro było bardzo bliskie temu, które odnotowały trzy kraje Europy Środkowej i Wschodniej czyli Polska, Czechy i Węgry. Wyraźna różnica nastąpiła tylko w roku 2009, kiedy tempo wzrostu na Słowacji było wyraźnie niższe, co w pewnej mierze można tłumaczyć brakiem wspierającego eksport osłabienia waluty krajowej (a więc efektem wprowadzenia euro). Jednak już w kolejnym roku Słowacja z nawiązką powetowała sobie te straty, rozwijając się znacznie szybciej od przeciętnej dla trzech krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Łącznie od momentu wprowadzenia euro w roku 2009 do 2017 r. realny wzrost PKB na Słowacji wyniósł 20%, wobec średnio 18% w pozostałych krajach Grupy Wyszehradzkiej. Ciekawym też jest fakt, że Słowacja wraz z krajami bałtyckimi przyjmując euro uniknęły pułapki taniego kapitału. Wtedy nie miały nadmiernego zadłużenia (musiały przecież spełnić kryteria konwergencji z Maastricht), ale przede wszystkim prowadziły odpowiedzialną politykę makroostrożnościową i nadzorczą. Nie odnotowano w nich (poza Łotwą) żadnego upadku banku. W przypadku Słowacji w okresie uczestnictwa w strefie euro nastąpiła silna redukcja deficytu obrotów bieżących bilansu płatniczego, porównywalna z obserwowaną w Polsce, Czechach i na Węgrzech. Dzięki posiadaniu euro Słowacja nie musiała redukować swojego deficytu tak gwałtownie, jak zagrożone perturbacjami finansowymi Węgry. Słowacja skorzystała częściowo z doświadczeń państw zachodnich i była dobrze przygotowane do przyjęcia wspólnej waluty. Na Słowacji tempo wzrostu cen po przyjęciu euro okazało się znacznie niższe niż w przypadku Polski, Czech i na Węgrzech, przede wszystkim, dzięki temu, że po wprowadzeniu euro uniknęła ona gwałtownego podrożenia towarów importowanych. W całym okresie od wprowadzenia euro do roku 2017 ceny na Słowacji wzrosły łącznie o 12%, a w krajach wspomnianej trójki nie będącej członkami strefy euro przeciętnie o 18%. Fakt, że Litwini czy Słowacy przyjeżdżają do przygranicznych polskich miejscowości na zakupy nie oznacza, że oni zbiednieli po wprowadzeniu euro, bo przecież zakupy w Polsce robią też Niemcy. To oznacza, że mieszkańcy krajów, które przyjęły euro mają wyższą siłę nabywczą swojej waluty. Jak wykazały badania, po wprowadzeniu euro w czterech krajach nie nastąpiło znaczące zbliżenie przeciętnego poziomu cen do niemieckiego, z wyjątkiem szybko rozwijającej się Estonii. W szczególności: na Słowacji od momentu wprowadzenia euro poziom cen obniżył się z 65 do 61% poziomu niemieckiego. W tym samym czasie w Polsce, Czechach i na Węgrzech poziom cen spadł z 64% do 59% poziomu niemieckiego. Główną przyczyną kryzysu w używających euro krajach południa był nadmierny wzrost zadłużenia zagranicznego, który miał miejsce po wprowadzeniu wspólnej waluty. Kraje południa wykorzystały dostępny, tani kapitał przede wszystkim do finansowania nadmiernej konsumpcji i spekulacyjnych inwestycji w sektorze nieruchomości. Podnoszony jest czasem argument, że wejście krajów Europy Środkowej i Wschodniej do strefy euro w nieuchronny sposób musi prowadzić do powtórzenia tych samych błędów, a więc wzrostu deficytu w relacjach gospodarczych z zagranicą (deficytu obrotów bieżących bilansu płatniczego), a w ślad za tym wzrostu zadłużenia zagranicznego. Tezie tej zdecydowanie przeczą zmiany obserwowane na Słowacji i krajach bałtyckich. W przypadku Słowacji w okresie uczestnictwa w strefie euro nastąpiła silna redukcja deficytu obrotów bieżących bilansu płatniczego. Dzięki posiadaniu euro Słowacja nie musiała redukować swojego deficytu tak gwałtownie, jak zagrożone perturbacjami finansowymi Węgry. W nieco dłuższym okresie Słowacja zrównoważyła jednak obroty bieżące, podobnie jak Czechy i Polska. Dzięki posiadaniu euro Słowacja nie musiała tak szybko, jak np. zagrożone perturbacjami finansowymi Węgry, redukować swojego deficytu obrotów bieżących, aby wypracowywać nadwyżkę. W nieco dłuższym okresie Słowacja zrównoważyła jednak obroty bieżące, podobnie jak Czechy i Polska. Jednocześnie dzięki posiadaniu euro Słowacja uniknęła innej pułapki, charakterystycznej dla Polski i Węgier. Wzmacniające się w okresie przed wybuchem globalnego kryzysu (2009) waluty, przy utrzymywaniu się silnych różnic oprocentowania kredytów w walucie krajowej i zagranicznej (zwłaszcza we frankach, ale również w euro) zachęciło banki w tych krajach do masowej ekspansji kredytu hipotecznego w walutach obcych. Zjawisko to nabrało masowego charakteru w krajach bałtyckich i na Węgrzech, ale też w Polsce. Stosunkowo niskie stopy procentowe przy kredytach w walucie krajowej, obowiązujące w Czechach, ograniczyły tam jego skalę. W warunkach wybuchu globalnego kryzysu wartość tych kredytów gwałtownie wzrosła, powodując często problemy dla sektora bankowego. W przypadku Słowacji wprowadzenie euro, które zaowocowało najpierw spadkiem stóp procentowych, a następnie faktycznym wyeliminowaniem zjawiska kredytów frankowych, pozwoliło uniknąć tej pułapki. Polska do dzisiaj boryka się z tym kryzysem, który bardzo obniżył wycenę banków działających w naszym kraju. Wyrazem ogólnego zadowolenia Słowaków z wprowadzenia euro jest fakt, że poparcie dla wspólnej waluty wyraża zdecydowana większość mieszkańców, wraz z krajami bałtyckimi, z poparciem dla euro rzędu 80-85%, lokują się one wśród narodów UE najlepiej oceniających euro. Wprowadzenie euro wiąże się z bardziej poważnymi konsekwencjami ewentualnych błędów w polityce fiskalnej. Z jednej strony, ograniczona jest możliwość aktywnego wykorzystania polityki fiskalnej dla walki ze zjawiskami recesyjnymi. Z drugiej, dopóki kraj emituje własną walutę, nie zagraża mu bankructwo, choć awaryjny dodruk pieniądza może zaowocować wybuchem inflacji, a nawet hiperinflacji. Należy pamiętać, że dobrze zarządzane finanse publiczne służą rozwojowi gospodarczemu, a nadmierne zadłużenie w każdych warunkach prowadzi do kryzysu. W przypadku Słowacji, tego typu niekorzystne zjawiska nie wystąpiły. W okresie 2009-2017 kraj prowadził solidną politykę fiskalną ze zrównoważonymi finansami publicznymi. W latach 2009- 2010, podobnie jak Polska aktywnie wykorzystał wzrost deficytu dla łagodzenia skutków recesji, nie ponosząc z tego tytułu żadnych konsekwencji. Po 4 latach ograniczył deficyt do poziomu dopuszczalnego w UE, jak się wydaje w sposób stabilny i budzący nadzieję na trwałą poprawę sytuacji budżetowej. Również dług publiczny Słowacji spełnia wymogi UE i wynosił w 2019 r. 48%. W warunkach używania euro, Słowacja może w większym stopniu od Polski czuć się bezpieczna pod względem finansowym. Z drugiej strony, w przypadku wystąpienia w przyszłości kolejnych kryzysów, Słowacja tak jak poprzednio musi się liczyć z koniecznością przeprowadzenia bardziej społecznie bolesnego dostosowania poprzez czasowy wzrost bezrobocia, a nie osłabienie waluty. Na dłuższą metę znaczenie może mieć również to, w jakim stopniu członkostwo Słowacji w strefie euro wzmocni jej pozycję negocjacyjną w ramach UE, a w szczególności jak Słowacja wpłynie na kształt unijnego budżetu i na kierunek wprowadzanych reform. Warto w tym kontekście zauważyć, że funkcjonowanie w ramach Eurogrupy (czyli spotkań ministrów państw członkowskich, których walutą jest euro), powoduje powstanie istotnej przewagi negocjacyjnej krajów strefy euro wobec państw spoza strefy jednolitej waluty europejskiej. Słowacja uczestniczy od 2009 r. w tych spotkaniach, jako jedyny kraj Grupy Wyszehradzkiej. Uczestnictwo Słowacji w Eurogrupie pozwoliło jej wynegocjować korzystniejsze rozwiązania w nowym, ograniczonym wskutek Brexitu budżecie UE (2021-2027), a także silniej wpływać na kształt polityk unijnych decydujących o alokacji środków budżetowych. Poza tym, Słowacja może skuteczniej teraz wpływać na nowy kształt instytucjonalny UE i strefy euro. Nowa konstrukcja strefy euro oparta ma być na trzech filarach. Pierwszym jest integracja fiskalna, czyli wzmocniona kontrola nad wielkością deficytów i długów publicznych. Drugi filar to integracja bankowa (przede wszystkim finalizacja budowy unii bankowej, w tym wspólny nadzór bankowy, mechanizm uporządkowanej upadłości banków, a w przyszłości zapewne wspólny system gwarantowania depozytów, a także dalszy rozwój unii rynków kapitałowych). Trzeci, jak dotąd najmniej zaawansowany, choć być może najważniejszy filar, to szerzej rozumiana integracja polityki ekonomicznej mająca na celu zrównoważenie całej gospodarki, a więc również kontrola zadłużania się sektora prywatnego i polityka utrzymywania konkurencyjności (wzmocniony nadzór makro-ostrożnościowy). Posiadanie euro niewątpliwie wzmocniło gospodarkę Słowacji i poprawia perspektywy jej rozwoju. Jednocześnie wzmacnia pozycję kraju w UE, pozwalając uzyskać większe korzyści i skuteczniej wpływać na nowy kształt UE i strefy euro. Pandemia mocno uderzyła w gospodarkę słowacką (spadek PKB w 2020 r. o 4,4%), ale już w 2021 r. kraj powrócił na ścieżkę solidnego wzrostu gospodarczego (3% wzrost PKB).
Słowacja to kraj znany z licznych źródeł geotermalnych i atrakcji przyrodniczych - gór, jaskiń czy rezerwatów przyrody. Ale największymi atrakcjami Słowacji są liczne zamki, których nie brakuje w żadnej części kraju. Sporo jest też skansenów, natomiast z polskiego punktu widzenia - mniej muzeów i pulsujących miast. Więcej jednak możemy zobaczyć w porównaniu z Polską renesansowych miasteczek i średniowiecznych zamków. Kraj kojarzy się najczęściej ze sportami zimowymi w Tatrach i bardzo dobrą infrastrukturą. Z pewnością warto tutaj wpaść również z powodów kulinarnych, zaskakują dobre wina z licznych lokalnych winnic, a co do kuchni, to już kwestia gustu. Mnie ona odpowiada.
Comments