top of page

The Traveling Economist

Podróże okiem ekonomisty

05627c8f-b097-4592-8be1-e638b8d4b90d_edited_edited.jpg
Home: Witaj
Home: Blog2

Grenlandia

Zaktualizowano: 28 sty




Grenlandia - największa wyspa świata, pokryta nadal w 80% lodem, o najmniejszym zaludnieniu na świecie - to teren praktycznie niedostępny, o wyjątkowo nieprzyjaznym klimacie dla człowieka, a jej historia pokazuje przede wszystkim zmagania człowieka z wrogą przyrodą, którą tę walkę człowiek zwykle przegrywał. Tak było z odkrywcami wyspy - wikingami, którzy po kilkuset latach wymarli z głodu i wyziębienia na skutek oziębienia klimatu. Inuici przybyli na wyspę z terenów dzisiejszej Alaski przez północną Kanadę, a potem stracili kontakt ze swoimi rodakami na kontynencie. Niektóre badania wykazały, że pierwsze paleoinuickie kultury znalazły się na wyspie ponoć już w trzecim tysiącleciu p.n.e. w XIII w. i byli jedynym ludem ją zamieszkującym, a mimo to w XVIII w. wyspa stała się kolonią duńską. 

Jeśli chodzi o Europejczyków, to ponoć pierwszym żeglarzem, który w X w. ponoć znalazł się na Grenlandii był Norweg Ulfsson, który został podczas rejsu na Islandię zepchnięty przez wiatr z kursu. Pod koniec tego samego stulecia norweski wiking Eryk Rudy, który skazany został za zabójstwa na 3-letnią banicję, udał się na poszukiwanie ziemi, o której wcześniej opowiadał Ulfsson. To Eryk Rudy właśnie wg. „Sagi o Grenlandczyków” i „Sagi o Eryku” nazwał nowy ląd Grønland, czyli zieloną ziemią, by w ten sposób przyciągnąć kolejnych osadników. I rzeczywiście osadnicy wkrótce się pojawili, głównie z Islandii i Norwegii. Do XV w. osiedliło się na Grenlandii ok. 2-3 tys. osób, czyli całkiem sporo. Wyspa należała wówczas do Norwegii, która władała też Islandią, Wyspami Owczymi, Szetlandami i Orkadami. Był to zatem okres największej norweskiej potęgi terytorialnej.

Grenlandczycy uprawiali warzywa, nawet sady, hodowali też zwierzęta gospodarskie. Było to możliwe głównie dlatego, że przez kilka wieków klimat na Grenlandii znacznie się ocieplił. W XII w. powstało też biskupstwo. Od XV w. klimat na wyspie znacznie się zmienił i ochłodził. Epoka lodowcowa trwała aż do XIX w. Przyczyną zniknięcia osadników z wyspy mogła też być epidemia dżumy w XIV w., która dotknęła Norwegię. Z dużym prawdopodobieństwem epidemia mogła dotrzeć do Grenlandii. Wspomniane sagi norweskie wspominają też o walkach osadników z ludnością inuicką, która cały czas mieszkała na wyspie. Niestety są to wzmianki bardzo lakoniczne, mówią one jedynie o tym, że ich autorzy uważali tubylców za groźny i wojowniczy lud, od którego trzeba trzymać się z daleka.

W 1380 r. Norwegia zawarła z królestwem duńskim unię personalną (podobną miała Rzeczypospolita z Litwą). Podobnie jak w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, gdzie Polska była stroną silniejszą, w Skandynawii silniejsi byli wtedy Duńczycy, którzy wykorzystali okres słabości Norwegów przetrzebionych przez wspomnianą epidemię dżumy. Małżeństwo duńskiej księżniczki Małgorzaty z królem Norwegii Haakonem VI umożliwiło zawarcie w 1397 r. kolejnej unii – kalmarskiej. Na jej podstawie zjednoczone zostały 3 królestwa pod panowaniem jednego monarchy. Państwa unijne zobowiązały się do wspólnego prowadzenia wojen. Formalnie zachowały niezależność, lecz decydująca rola przypadła Danii. Był to najpotężniejszy sojusz północnej Europy, który od początku nie funkcjonował najlepiej. Pierwszym władcą unii był Eryk Pomorski, osoba porywcza i autorytarna. Rządził brutalnie kierując się głównie interesami Danii, a jego kosztowne wojny o Szlezwik doprowadziły do silnego niezadowolenia we wszystkich królestwach, zwłaszcza, że król nie odniósł ostatecznego zwycięstwa nad Holsztynem. Wojny z księstwami niemieckimi nie były w interesie Szwecji, która handlowała z nimi rudami żelaza. Szwecja jako pierwsza zaczęła się domagać własnego rządu. Doprowadziło to do wybuchu w Szwecji powstania, które w efekcie skończyło się rewizją postanowień unii kalmarskiej, która odtąd była związkiem 3 suwerennych państw rządzonych przez własne rady na podstawie prawa krajowego. Wkrótce Eryk został zdetronizowany, a jego następcą został Krzysztof Bawarski, koronowany na króla Danii, Szwecji i Norwegii. Jednak po jego śmierci unia została zerwana, co doprowadziło do długoletniego chaosu, związanego z walką o tron, potem doszły jeszcze niesnaski religijne, gdyż zaczęła się reformacja. W 1521 r. na czele powstania przeciwko Duńczykom stanął Gustaw Waza, wybrany wkrótce na regenta Szwecji. W 1523 r. Waza został ogłoszony królem, co przypieczętowało rozpad unii kalmarskiej. W 1536 r. na podstawie decyzji duńskiego króla Christiana III Oldenburskiego Norwegia straciła resztki formalnej suwerenności i stała się prowincją Danii, wraz z Grenlandią, Islandią i Wyspami Owczymi. Wszystkie te terytoria płaciły trybuty królom z dynastii Oldenburgów.

W XVI w. do Grenlandii zaczęli znowu tymczasowo przybywać Europejczycy. Byli to przede wszystkim myśliwi, polujący na renifery, morsy, foki, wieloryby czy zające polarne. Ważne były też względy geopolityczne. Obecność duńskich statków u wybrzeży Grenlandii miała być czytelnym i wyraźnym przekazem wobec wielorybników i kupców holenderskich, że jest to ziemia duńska. Poza tym Duńczycy już wtedy zaczęli szukać legendarnego przejścia północno-zachodniego, czyli najkrótszej drogi z Atlantyku do Indii. Usiłowała je odkryć choćby wyprawa duńskiego, choć pochodzącego z Norwegii żeglarza Jensa Munka. W 1619 r. król duński Christian IV wysłał go na czele dwóch okrętów i Munk, żeglując wzdłuż południowych wybrzeży Grenlandii, dotarł do Nowej Fundlandii w dzisiejszej Kanadzie. Żeglarze Munka musieli tam przezimować, co okazało się ekstremalnie trudne, gdyż ocalały jedynie 3 osoby, w tym kapitan Munk.

W kolejnych latach, szczególnie po wojnach ze Szwecją w XVII w., Dania znacznie osłabła. Duńczycy przestali być hegemonem i rządzić Skandynawią i pewnie straciliby także i Grenlandię, gdyby nie to, że zwycięzcy Szwedzi nie bardzo o nią walczyli. Woleli zająć należące do Danii norweskie fjordy na dalekiej północy. Grenlandia była dla Szwedów zupełnie nieatrakcyjnym terytorium. W ten sposób Danii udało się zachować wyspę, co przypieczętowano, umieszczając w herbie królestwa niedźwiedzia polarnego. Poza tym niewiele się działo aż do końca XVII w., kiedy do Danii dotarł z Niemiec (w szczególności z Wirtembergii i Prusów) pietyzm, czyli nurt luteranizmu kładący nacisk na intensywną modlitwę, studiowanie Biblii, udział w pobożnych zgromadzeniach religijnych, rygorystyczną moralność oraz działalność charytatywną. Sami luteranie, co do zasady, nie prowadzili misji tak jak katolicy. Ich odłam – pietyści – głosili natomiast konieczność nawracania pogan, których w królestwie duńskim było sporo (nie tylko Grenlandia, ale też część Karaibów, duńskie były karaibskie wyspy Świętego Tomasza czy Saint Croix – dzisiaj część Wysp Dziewiczych USA).

Wtedy pojawiła się znacząca postać w historii Grenlandii – pastor pietysta Hans Egede, z pochodzenia Norweg. Jego celem było odnalezienie na wyspie osadników od Eryka Rudego oraz nawrócenie na chrześcijaństwo Inuitów. Udało mu się przekonać duńskiego króla Fryderyka IV do zorganizowania kolejnej wyprawy na Grenlandię, by zorganizować kolonię i misję, zakładając, że zamieszkujący Grenlandię oddalili się od chrześcijańskiej religii. W 1721 r. dwa statki duńskie z Egede na pokładzie wylądowały na zachodnim wybrzeżu Grenlandii. Egede poszukiwał wioski wikingów, ale nie odnalazł żadnych potomków skandynawskich osadników. Zamiast tego spotkał Inuitów, pośród których rozpoczął działalność misyjną. Był postacią absolutnie nietuzinkową. Na grenlandzkim lądzie założył osadę Godthåb (Dobra Nadzieja), która w późniejszym czasie stała się stolicą Grenlandii - Nuuk. Od tego momentu możemy mówić o kolonizacji Grenlandii. W 1724 r. Egede ochrzcił pierwsze tamtejsze dziecko. Nowy król duński, Christian VI, wezwał do powrotu wszystkich Europejczyków z Grenlandii w 1730 r., jednakże Egede zdecydował się pozostać, przekonany do tego przez swoją żonę, Gertrudę. Już wówczas pastor zafascynowany był językiem mieszkańców Grenlandii, na który przełożył chrześcijańskie teksty. Egede stworzył fonetyczny zapis zasłyszanej mowy Inuitów, w ten sposób można go uznać za twórcę języka grenlandzkiego. Był też autorem pierwszych dwóch książek w języku grenlandzkim (elementarz i katechizm). Ponadto sporo jeździł po okolicy, szukając potomków zaginionego biskupstwa oraz potomków wikingów. Odnalazł ruiny domostw, spotykał też Inuitów, których zaczął chrzcić. Warunki życia na wyspie były jednak nadal skrajnie trudne. Duńskim misjonarzom dokuczał szkorbut, pojawiła się też epidemia ospy, która w 1735 r. zabiła żonę pastora – Gertrudę. Osada Godthåb o mało nie upadła. W 1736 r. misjonarz wrócił do Kopenhagi wraz z córką i drugim synem. Na wyspie został natomiast inny syn Paul, który kontynuował dzieło ojca. Pomimo powrotu do Danii Egede został w 1740 r. biskupem Grenlandii. Stał się narodowym grenlandzkim świętym, a miasto Aasiaat upamiętnia jego postać w duńskiej wersji swej nazwy „Egedesminde”. Zostało ono założone przez wnuka Hansa Egede w 1759 r. na półwyspie Eqalussuit, ale przeniesione na wyspę Aasiaat (1763), a nowa osada znalazła się na miejscu dawnej wsi inuickiej.

Postać Hansa Egede do dzisiaj pozostaje w Grenlandii raczej niekontrowersyjna. Jednak jego pomnik stający obok luterańskiej katedry w Nuuk został w 2020 r. pomalowany czerwoną farbą i napisano na nim „dekolonizacja” podczas fali protestów, która dotarła nawet na Grenlandię po zabiciu w USA przez policjanta Afroamerykanina George’a Floyda. Zwolennicy umieszczenia pomnika Egede w muzeum uważali, że jest on symbolem opresji i zniewolenia przez dawnego kolonialnego zarządcę Grenlandii – Danię. Jednak w głosowaniu w lipcu 2020 r. większość osób zagłosowało za zachowaniem pomnika na jego dotychczasowym miejscu (900), podczas gdy tylko 600 mieszkańców chciało go usunąć. Do głosowania uprawnionych było 23 tys. osób spośród liczącej 56 tys. populacji wyspy, ale brak stosownej reklamy i letnie wakacje sprawiły, że tylko niewielki odsetek mieszkańców zainteresował się głosowaniem. Tymczasem Grenlandia stała się nową diecezją, a w latach 30- i 40-tych XVIII w. powstały trzy nowe miasta. Powołana została Królewska Grenlandzka Kompania Handlowa – na wzór Kompanii Wschodnioindyjskiej. Ciało to stało się czymś w rodzaju zarządu administracyjnego Grenlandii. Na wyspie mieszkało wówczas mniej ludzi niż w średniowieczu. Pod koniec życia Egede (zmarł w 1758 r.), w kilku miastach-osadach zostawało na zimę ok. 100-200 osób.

Kolejną zmianę geopolityczną przyniósł XIX w. W 1814 r. zostały zawarte traktaty znane jako pokój kiloński między Danią, Szwecją oraz Wlk. Brytanią w końcowej fazie wojen napoleońskich, po przystąpieniu Danii do koalicji antynapoleońskiej. Na jego mocy Dania przekazała Wlk. Brytanii wyspę Helgoland, a Szwecji – Norwegię. Dania z kolei zatrzymała Grenlandię, Wyspy Owcze oraz Islandię. Ponadto w zamian za Norwegię, Szwecja oddała Danii Pomorze Szwedzkie, wymienione po roku na Kongresie Wiedeńskim z Prusami na księstwo Lauenburg. Grenlandia zaczynała mieć swoją wartość. Przybywało coraz więcej myśliwych i wielorybników, kupcy zaczęli handlować również z Inuitami. Stosunki z nimi wcale nie były złe. Na ogromnym terenie (powierzchnia wyspy to 2,166 mln. km2) mieszkało bardzo mało ludzi. Duńczycy po raz pierwszy zliczyli rdzennych mieszkańców wyspy w 1805 r., było ich zaledwie 6 tys. wraz z kilkuset Europejczykami. Kolejny spis ludności w roku 1890 r. wykazał już ok. 10 tys. stałych mieszkańców wyspy, czyli pod rządami Królewskiej Grenlandzkiej Kompanii Handlowej ludność się niemalże podwoiła. Postawiono kościoły, a przy nich powstały szkoły niedzielne, obowiązkiem nauki objęto rdzenne dzieci. W 1861 r. zaczęto drukować pierwszą gazetę po grenlandzku. Inuici mieli status poddanych korony. Nie byli jednak równi etnicznym Duńczykom, przynajmniej na początku. Kiedy w Grenlandii powstały pierwsze samorządy miejskie, Inuici nie zostali do nich dopuszczeni. Wtedy Dania przyjęła konstytucję (1849), a następnie parlamentaryzm (1901). Wówczas na wyspie Inuici nabyli również czynne prawo wyborcze i weszli do rad gminnych. Nad radami gminnymi pojawiły się rady krajowe południowej i północnej Grenlandii, do których weszli delegaci rad gminnych, także eskimoskich. Niektórzy Inuici zaczęli kształcić się w Kopenhadze, a mieszane małżeństwa stały się codziennością. Zwykle Duńczyk poślubiał inuicką kobietę, ponieważ mężczyźni eskimoscy krótko żyli i szybko umierali. Powodem były trudy połowów i polowań, wypadki, ataki niedźwiedzi, ale przede wszystkim alkohol. Mimo samorządów, portów, szkół i kościołów był to wciąż dziki i bardzo niebezpieczny kraj. Cywilizacja obejmowała tylko promile terenu wyłącznie na zachodnim wybrzeżu. 

Spore zmiany na wyspie nastąpiły, gdy w XX w. znaleziono kriolit. Jest to rzadki minerał, obniżający temperaturę topnienia tlenku glinu z 2000-2500st., co zwiększa jego przewodność, dzięki czemu produkcja aluminium staje się bardziej ekonomiczna. Kriolit jest też stosowany jako insektycyd i pestycyd. Jest również stosowany do nadawania fajerwerkom żółtego koloru. W efekcie pojawiły się na Grenlandii pierwsze osady górnicze. Otwierano sklepy, posterunki służb porządkowych, próbowano organizować transport i życie na modłę europejską. Dotyczyło to jednak zaledwie kilku miast-osad. Reszta nielicznych ludzi na wyspie żyła tak, jak przed naszą erą, czyli Inuici nadal mieszkali w swoich igloo lub w namiotach ze skór, do polowań używali łuków jak ich pradziadowie. Mimo to wartość i znaczenie Grenlandii wciąż rosło, przybywało osadników, powoli tworzono rudymentarną infrastrukturę. Dania chciała wówczas potwierdzić na arenie międzynarodowej swoje władztwo nad wyspą. Rząd w Kopenhadze podpisał zatem w 1917 r. traktat z USA. Dania sprzedała Amerykanom wspomniane karaibskie wyspy St. Thomas i St. Croix (dzisiaj część Amerykańskich Wysp Dziewiczych) w zamian za uznanie swojej suwerenności nad zachodnią Grenlandią (tą zaludnioną). Częścią Wschodnią nikt się wówczas jeszcze nie interesował. Z kolei w 1921 r. już po traktacie wersalskim po I Wojnie Światowej Dania w porozumieniu z USA i Norwegią proklamowała, że wody przybrzeżne Grenlandii należą od teraz do niej i bez zgody rządu duńskiego nikt nie ma prawa tam wpływać oprócz Grenlandczyków. Z czasem ten układ zaczęli kwestionować Norwegowie, którzy zaczęli rościć pretensje do wschodniego wybrzeża wyspy. Nazwali tą jej część Ziemią Eryka Rudego i przypomnieli światu, że Grenlandia była kiedyś norweska. Jednocześnie rozpoczęły się spory prawników i dyplomatów. Norwegowie twierdzili, że byli na Grenlandii pierwsi, a Norweg Nansen przeszedł wyspę na nartach, inny Norweg – Amundsen odkrył z kolei przejście północno-zachodnie. Duńczycy odrzucali te argumenty, podkreślając, że to Dania przez cały XIX w. inwestowała w wyspę, zatem żądania Norwegów są bezpodstawne.

Ostatecznie w 1924 r. obie strony podpisały umowę, na podstawie której Norwegowie zyskali prawo do połowów, polowań i zimowania. W latach 30-tych XX w. norwescy nacjonaliści ponownie podjęli temat władztwa nad Grenlandią. Przywoływali średniowieczne panowanie Norwegii nad wyspą, do tego pojawiło się lobby armatorów i właścicieli przedsiębiorstw rybackich, którzy oczekiwali od rządu w Oslo, by państwo zajmowało jak najwięcej terenów. Wcześniej Norwegowie zaanektowali już archipelag Svalbard oraz Wyspę Piotra I u brzegów Antarktydy. Następna miała być Ziemia Eryka Rudego. Faszyzujący norweski Związek Grenlandzki zrzeszający rybaków, polarników, myśliwych i handlowców w 1931 r. ogłosił inkorporację wschodniej części wyspy do Królestwa Norwegii. Pod naciskiem opinii publicznej norweski parlament to potwierdził. W odpowiedzi Duńczycy wysłali na Grenlandię okręty wojenne i wystąpili do Stałego Trybunału Sprawiedliwości Międzynarodowej w Hadze o uznanie pełnej suwerenności Danii nad wyspą. Trybunał podzielił stanowisko Duńczyków. Następny rząd norweski, już nie nacjonalistyczny, ale socjaldemokratyczny, przeprosił za awanturę wywołaną przez swoich poprzedników. Nazwę Ziemi Eryka Rudego Norwegowie zmienili na Ziemię Christiana X, czyli króla Danii. W ten sposób konflikt został złagodzony.

Gdy w kwietniu 1940 r. Niemcy napadły na Danię, rząd w Kopenhadze przystał na okupację kraju, jednak z wyjątkiem Grenlandii. Mieszkańcy wyspy zwrócili się wtedy o opiekę do USA i Kanady. Jednocześnie siły brytyjskie wylądowały na Wyspach Owczych i Islandii, a amerykańskie na Grenlandii. Okazało się to katalizatorem procesów emancypacyjnych: w 1944 r. Islandia stała się republiką i zerwała związki z Danią. Niewiele też brakowało, by niepodległość ogłosiły Wyspy Owcze. Głosowała za nią w 1946 r. w referendum minimalna, ale jednak większość mieszkańców, lecz król Danii ją zablokował i skończyło się na autonomii. Tymczasem w sprawie Grenlandii duński poseł w Waszyngtonie Henrik Kauffmann w 1941 r. za zgodą króla Christiana X, ale bez upoważnienia swojego rządu, podpisał z Amerykanami traktat, na mocy którego USA zobowiązywały się do zagwarantowania bezpieczeństwa Grenlandii w zamian za prawo do budowy baz wojskowych i lotnisk. Duńskie MSZ zostało powiadomione po fakcie, rząd pod okupacją od razu odwołał Kauffmanna ze stanowiska ambasadora i oskarżył o zdradę, a jego majątek na terenie Danii został skonfiskowany. Wszystko odzyskał po upadku III Rzeszy, został też członkiem pierwszego powojennego rządu.

Tymczasem Amerykanie założyli na północnym zachodzie Grenlandii wielką bazę w Thule, która dzisiaj nazywa się Pituffik. Grenlandia stała się stacją przesiadkową dla samolotów brytyjskich i amerykańskich latających z USA do Europy. W 1946 r. prezydent USA Truman złożył ofertę kupna wyspy za 100 mln. USD, ale Dania ją odrzuciła. Po trzech latach Dania przystąpiła do NATO, zatem sprawa sprzedaży w naturalny sposób przestała być aktualna. To właśnie do tej idei wrócił Trump po raz pierwszy w 2019 r. Idea przejęcia Grenlandii to zatem stały motyw powracający w USA jak boomerang. Poprzez bazę w Thule Amerykanie są obecni na wyspie gospodarczo i wojskowo. Korzystają tu ze wszystkich atutów, jakie daje im umowa o obronie Grenlandii, zawarta w 1951 r. przez USA i Danię. W 2004 r. została ona rozszerzona o Grenlandczyków, można mówić zatem o trójstronnej współpracy amerykańsko-grenlandzko-duńskiej w sferze obronności. Traktat grenlandzki powtarzał sformułowania Kauffmanna, Amerykanie zachowali m.in. prawo do sprowadzania materiałów niezbędnych dla budowy baz. Powstał jednak problem, czy w ramach traktatu można sprowadzać na wyspę również broń atomową. Rząd duński stał w latach 50-tych XX w. na stanowisku, że mimo członkostwa w NATO broni atomowej w Danii nie ma i nie będzie. Jednak w 1957 r. ambasador USA zwrócił się do premiera Danii Hansena z pytaniem, czy rząd duński „życzy sobie być informowanym, kiedy USA zechcą umieścić broń atomową na Grenlandii”. Ponieważ Duńczycy odpisali, że nie zamierzają zająć stanowiska, nie było zatem jednoznacznej odmowy i to wystarczyło Amerykanom, by uznać, że wolno. Bez rozgłosu sprowadzili zatem atom na Grenlandię. Duńskie społeczeństwo nie miało o sprawie większego pojęcia aż do 1968 r., kiedy rozbił się na wyspie amerykański samolot B-52 z ładunkiem bomb wodorowych. Choć bomby nie eksplodowały, to i tak wybuchł skandal. Grenlandczyków szczególnie zbulwersowało, że gdy samolot rozbił się, do sprzątania wysłano robotników grenlandzkich i duńskich, ale odszkodowanie za pracę w warunkach szkodliwych otrzymali tylko ci drudzy.

Kwestia budowy amerykańskiej bazy wojskowej w Thule sprawiła, że podniosły się głosy za niepodległością, tym bardziej, że sąsiednia Islandia od 1944 r. cieszyła się suwerennością. Przypadek Grenlandii był jednak inny, gdyż bez wsparcia swojej metropolii wyspa nie byłaby w stanie funkcjonować. W Danii socjaldemokraci zaczęli właśnie budować państwo dobrobytu. Powołali komisję, która określiła, że na wyspie najbardziej doskwiera brak infrastruktury. Wdrożono zatem program przymusowej urbanizacji, czyli skupiania ludności w miastach. Wybudowano domy, szkoły różnych szczebli, przychodnie zdrowia, wszystko za fundusze duńskie, które zaczęły płynąć szerokim strumieniem z Kopenhagi.  W 1953 r. Grenlandia przestała być kolonią i stała się formalnie częścią Danii. Ten stan trwał do 1979 r., gdy wyspa uzyskała autonomię. Powstał wtedy lokalny parlament i rząd. Grenlandia stała się terytorium autonomicznym z własnymi podatkami, szkolnictwem oraz 21-osobowym parlamentem. Duńczycy zobowiązali się do wypłacania dotacji dla zrównoważenia poziomu życia w Danii i na wyspie. Ruszył proces grenlandyzacji, zmieniono nazwy duńskie na inuickie. Z biegiem lat autonomia poszerzała się, aż kompetencje Kopenhagi ograniczono do polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Walutą dalej jest korona, ponieważ Dania jest monarchią, Grenlandia jest jej częścią.

Po wstąpieniu Danii do EWG w 1973 r. wśród Grenlandczyków narastał sprzeciw przeciwko tej decyzji. Chodziło przede wszystkim o unijne limity połowowe i brak zgody na respektowanie zakazu handlu skórami foczymi. Ostatecznie po tym jak większość mieszkańców (53% z zaledwie 56 tys.) głosowała za wystąpieniem z EWG (1982) nastąpiło to w 1985 r. Brexit nie był zatem pierwszym przypadkiem opuszczenia przez kraj członkowski lub część jego terytorium struktur unijnych w historii. Grenlandczycy nie chcieli przede wszystkim, by rybacy z Europy mogli tutaj łowić. Nie chcieli kwot połowowych, które narzuca UE, woleli kontynuować nieskrępowany handel m.in. z Kanadą i USA. Po wystąpieniu z UE Grenlandia stała się zamorskim terytorium stowarzyszonym z UE (podobnie jak Polinezja Francuska, Nowa Kaledonia czy holenderska Aruba). Grenlandczycy zachowali preferencyjny dostęp do rynku unijnego, są też w strefie Schengen, mają unijne paszporty, lecz nie obowiązują ich różne unijne ograniczenia. W 2008 r. rząd wyspy w referendum zadał pytanie obywatelom, czy chcą więcej autonomii czy pełnej samodzielności. Aż 75% głosowało za samodzielnością. W 2009 r. duński parlament to zaakceptował, związek Danii z wyspą polega na wspólnym monarsze, jedynie polityka zagraniczna pozostaje nadal w rękach Kopenhagi. Resztę władzy przejęli Grenlandczycy. Ich język stał się jedynym oficjalnym, zastępując duński, mają także wyłączne prawo do decydowania o losie grenlandzkich surowców. Zapisano również, że stanowią naród w rozumieniu prawa międzynarodowego. Wydaje się to wstępem do pełnej suwerenności. 

Gospodarka Grenlandii jest niewielka, przy PKB w 2018 r. na poziomie 2,7 mld USD najważniejszą częścią budżetu jest dotacja rządu duńskiego w wysokości 0,5 mld USD. Gospodarka szybko się rozwija, w 2021 r. PKB wynosił już 3,236 mld USD. Dania jest zdecydowanie najważniejszym partnerem handlowym Grenlandii, przypada na nią 55% eksportu i 63% importu wyspy (2019). W 2023 r. dotacje Danii dla Grenlandii wzrosły do 5,6 mld koron (790 mln. USD). W dekadzie poprzedzającej 2023 r. rząd grenlandzki prowadził bardzo konserwatywną politykę fiskalną, ale budżet wyspy rósł z powodu zwiększonych wydatków na lepsze szkoły, opiekę zdrowotną i system emerytalny. Dzięki dotacjom z metropolii dług publiczny jest bardzo niski, w 2015 r. nie przekraczał 13% PKB. Dzięki tej dotacji finansowana jest działalność władz centralnych i samorządowych, funkcjonowanie wielu lokalnych firm, ale też linii lotniczych Air Greenland. Grenlandia wykazuje silny eksport, głównie dzięki drożejącym rybom i krewetkom (95%). Kraj nie jest biedny z PKB na głowę przekraczającym 40 tys. USD, ale ceny wszystkich artykułów niezbędnych do codziennego funkcjonowania są horrendalnie wysokie, a wszędzie jest bardzo daleko. Bezrobocie jest w porównaniu z kontynentalną Danią wysokie (9-10%), a 1/5 ludności zatrudnia finansowany przez Danię sektor publiczny. W takich warunkach niepodległość Grenlandii od Danii wydaje się trudna do wyobrażenia. Mimo znacznie ograniczonych rynków zbytu nadal popularne w Grenlandii są połowy wielorybów czy polowania na foki, renifery, karibu czy niedźwiedzie polarne, aczkolwiek trzeba przyznać, że są one ograniczane. 

W 2019 r.  Grenlandia stała się popularna dzięki niezastąpionemu Donaldowi Trumpowi, który znienacka ogłosił, że USA zamierzają kupić największą wyspę świata i chcą złożyć ofertę zakupu Danii. Rząd Danii szybko ogłosił swoje desinteressement, co wywołało nerwową reakcję Trumpa, który odwołał planowaną wizytę w Królestwie Danii. Co wywołało takie zainteresowanie Trumpa? Przede wszystkim nieuniknione ocieplenie klimatu uczyni Grenlandię bardziej dostępną, co biorąc pod uwagę jej olbrzymie zasoby w minerały (metale ziem rzadkich, złoto, srebro, kamienie szlachetne, platyna, rudy miedzi, niklu, żelaza, molibdenu, uranu i wiele innych) otwiera nowe możliwości eksploatacyjne. Nie wiadomo, czy eksploatacja będzie opłacalna, gdyż nie wszystko zostało jeszcze dokładnie zbadane, ale dzięki rozwojowi nowoczesnych technologii wydobywczych oraz wzrostowi cen surowców ponownie uruchamiane są wygaszone przed laty kopalnie (np. w Maarmorilik, czy Nalunaq). Istotne są też pokłady ropy naftowej, które wg. potwierdzonych badań mogą sięgać 100 mld baryłek. Zainteresowanie wydobyciem już ogłosiły koncerny amerykańskie (Chevron i ExxonMobil).

Po ponownym wyborze na prezydenta USA w 2024 r. Trump przed swoim zaprzysiężeniem w styczniu 2025 r. rozpoczął ponowną krucjatę mającą na celu podporządkowanie sobie Grenlandii. Dążenie Amerykanów przejęciem tego odległego terenu wydaje się zatem stałym elementem ich polityki od ponad 100 lat. Obszar ten wydaje się wprawdzie peryferyjny, ale jest bardzo ważny ze względów militarnych. Stacja radiolokacyjna w Pituffik (d. Thule) służy wykrywaniu międzykontynentalnych pocisków balistycznych przenoszących głowice jądrowe, które mogą być wystrzeliwane z okrętów podwodnych rosyjskiej Floty Północnej. Baza położona geograficznie między USA a Rosją, nadaje się do tego doskonale. Nikt jednak nie chce likwidować bazy w Thule i wyrzucać stamtąd Amerykanów. Z pewnością istotnym tematem są wspomniane złoża surowców. Polityką gospodarczą i w dużej mierze handlową Grenlandii zawiaduje rząd w Nuuk, a on nie chce na wyspie dużych projektów wydobywczych. Grenlandzkie wybory parlamentarne w 2021 r. były w istocie referendum w sprawie projektu Kvanefjeld – to wielkie, jedne z największych na świecie, złoże uranu i metali ziem rzadkich. Australijczycy chcieli tam inwestować, a partia socjalistyczno-ekologiczna Inuit Ataqatigiit (Wspólnota Ludzka) miała na sztandarach hasło, aby to wydobycie zablokować. Ona wygrała wybory, z niej wywodził się premier wyspy Mute Egede (w 2021 r. miał 33 lata).

Jest powszechne skojarzenie, że skoro większość Grenlandczyków chce niepodległości, to chce też dużych inwestycji górniczych, bo w końcu musieliby na czymś budować podstawy gospodarcze niepodległego państwa. Tak jednak nie jest. W 2021 r. Inuit Ataqatigiit uzyskała jeden z najlepszych wyników w historii, a tamte wybory były szczególne, gdyż przypadały na 300 lat „kolonializmu duńskiego”, jak to lubią określać sami Grenlandczycy.  Wydawało się, że to świetny moment, by ogłosić referendum, jednak wszystko potoczyło się inaczej. Trump w 2025 r. zapowiedział radykalne zwiększenie przez USA wydobycia ropy i gazu (drill baby drill). Chciał tym krokiem ulżyć rodakom oraz przy okazji utrzeć nosa geopolitycznym rywalom i aktywistom klimatycznym. Wprost też oznajmił, że obniżka cen ropy i gazu na rynkach światowych wymusi na Rosjanach zakończenie wojny w Ukrainie, gdyż zmniejszy ich wpływy budżetowe i utrudni finansowanie wojny. Trumpowi z pewnością chodziło o surowce, ale też zmotywowanie Duńczyków do zwiększenia inwestycji obronnych na wyspie. Rybołówstwo stanowi 90% wartości eksportu, a surowce są często trudno dostępne, gdyż znajdują się pod lodowcem. Ponadto lokalne społeczności są przeciwne dużym inwestycjom wydobywczym ingerującym w środowisko. Mniejsze projekty górnicze są na wyspie z pewnością pożądane, ale idea zamienienia Grenlandii w jedną wielką kopalnię wydaje się zupełnie nierealistyczna.

Dania szybko zareagowała zapowiadając inwestowanie w patrolowanie Arktyki. Jednak motywacja Trumpa mogła mieć też charakter osobisty, jego kosmiczne ego i bufonada mogły wskazywać, że bardziej chodziło mu o budowanie swojego dziedzictwa, gdyż jakaś forma kontroli USA nad Grenlandią zapisałaby go w historii. Tyrada Trumpa w 2019 r. miała zapewne zachęcić Grenlandczyków do niepodległości, a następnie USA zaproponowałyby im rodzaj umowy stowarzyszeniowej. Takie umowy Amerykanie mają z państwami wyspiarskimi, jak Mikronezja i Palau. Dają one USA prerogatywy w zakresie obronności, a same państwa mają z tego korzyści ekonomiczne. Swego czasu Grenlandczycy studiowali związek Wysp Cooka z Nową Zelandią, by lepiej zrozumieć, jak funkcjonuje taki model. W przeszłości na wyspie wiele mówiono o tym, że Grenlandia mogłaby ogłosić niepodległość i następnie stowarzyszyć się z Danią. Ale Duńczycy przespali tę ideę. Trump po swoim ponownym zaprzysiężeniu odkrył szansę, że miejsce Danii w tej relacji mogą zająć USA, gdyż mówiąc jego językiem, mogą zaoferować Grenlandczykom lepszy deal. Reagując na wypowiedź Trumpa, rząd Grenlandii zadeklarował wolę współpracy z jego administracją. W jego oświadczeniu nie wspomniano ani słowem o Danii, co dało sporo do myślenia. Język tego dokumentu jest typowy dla Grenlandczyków. W 2024 r. po raz pierwszy ogłosili oni samodzielną strategię arktyczną, uwzględniającą kwestie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Wcześniej ta strategia dotyczyła całego Królestwa Danii i była wypracowywana podczas negocjacji z Danią i Wyspami Owczymi. Jednak Grenlandia od lat oskarżała Danię, że narzuca pewne rozwiązania, podczas gdy Inuici lepiej rozumieją Arktykę. Dokument nie zawierał osobnego rozdziału poświęconego Danii. Jest ona uwzględniana głównie w taki sposób, że to Grenlandia wskazuje obszary, gdzie chce być bardziej aktywna w sferze obronnej i kontaktów zewnętrznych.

Wiele czynników sprawia, że Grenlandczycy chcą się odłączyć od Danii. Choć trend ten jest neutralizowany przez kwestie finansowe i fakt, że Grenlandia, choć leży blisko Ameryki, to jest obszarem nordyckiego państwa dobrobytu. Wyrazem tego są takie typowo skandynawskie rozwiązania jak świadczenia socjalne, układy zbiorowe czy związki zawodowe. Trudno w tych dziedzinach o większy kontrast z USA. Grenlandczycy nie mogą oczekiwać, że USA zapewnią im lepsze szpitale czy usługi publiczne. Z drugiej strony lista zarzutów wobec Danii też jest spora. Jako kolonia Grenlandia była trzymana w izolacji od świata, co spowodowało jej cywilizacyjne zacofanie. Gdy w latach 50-tych XX w. zaczęto budować nowoczesne społeczeństwo, Duńczycy realizowali często wątpliwe projekty. Takim była akcja zakładania inuickim dziewczynom spirali antykoncepcyjnych. Wcześniej był też eksperyment społeczny polegający na zabraniu z wyspy 22 dzieci do rodzin zastępczych w Danii, by sprawdzić, czy Inuita wychowany poza wyspą stanie się kulturowo-cywilizacyjnym Duńczykiem. Dopiero duńska premier Mette Frederiksen przeprosiła za te praktyki, które miały miejsce głownie w latach 60- i 70-tych XX w.

Grenlandia znakomicie opanowała sztukę wykorzystywania w negocjacjach duńskiego poczucia winy. Grenlandczycy bardzo umiejętnie potrafili zawsze rozgrywać i wykorzystywać w negocjacjach duńskie błędy z przeszłości. Gdy USA zainteresowały się Grenlandią za pierwszej kadencji Trumpa, było to spowodowane obawami o wpływy Rosji i Chin w Arktyce. Jedną z przyczyn było ryzyko wyboru przez Nuuk chińskiej firmy państwowej do modernizacji lotnisk na wyspie w 2018 r. Grenlandia skutecznie rozgrywała wówczas kartę chińską, by wynegocjować lepsze warunki inwestycji z Duńczykami i zainteresować Amerykanów. Ostatecznie Pentagon wywarł presję na Danię, by uniemożliwiła Chinom tę strategiczną inwestycję, gdyż lotniska mogą być wykorzystywane dla celów militarnych. USA obawiały się, że Chińczycy umieszczą na wyspie instalacje szpiegujące ich bazę w Pituffik. Chińczycy ostatecznie zostali wyparci z przetargu, a inwestycję kredytowała Dania. Przy okazji podpisano nową umowę z Amerykanami o funkcjonowaniu bazy, która dała Grenlandczykom lepsze warunki. Grenlandczycy stosując swoisty slalom negocjacyjny między USA i Danią skutecznie rozgrywali swój poker, ostatecznie dostając możliwość uzyskania kontraktów na obsługę bazy Pituffik i inwestycję w swoją infrastrukturę od Danii. Efektem ubocznym sprawy lotnisk był jednak upadek rządu w Nuuk.

Jeśli Grenlandczycy chcą myśleć poważnie o niezależności czy niepodległości, muszą dywersyfikować relacje zagraniczne. To dla nich warunek konieczny, zresztą oni dobrze o tym wiedzą. Nie chcą hegemonii Kopenhagi, dlatego dążą do bliższej współpracy zwłaszcza z Islandią i Kanadą. Patrzą też przychylnie na rozwój współpracy z USA w obszarze nie tylko obronnym, ale też w edukacji, turystyce czy przemyśle. Grenlandia utrzymuje zresztą swoje przedstawicielstwo w Brukseli, a także w Chinach, które obsługuje całą Azję. W orędziu noworocznym w 2025 r. premier Grenlandii Mute Egede wrócił do sprawy niepodległości, mówiąc, że nadchodzi czas decyzji. Premier konsekwentnie powtarza, że wyspa chce niepodległości, a nie bycia częścią USA lub Danii. Rok 2025 jest jednak rokiem wyborczym, a niepodległość jest stałym elementem grenlandzkich wyborów, w ten sposób partie niepodległościowe mobilizują swój elektorat. Jest oczywiście niepewność wynikająca z poczucia, że tym razem to może być na poważnie. Ponadto zainteresowanie możnych tego świata Grenlandią z pewnością spowoduje zainteresowaniem walorami turystycznymi tego kraju, co może wykreować dobre perspektywy dla branży turystycznej i hotelarskiej. Nie należy jednak wyciągać pochopnych wniosków ze słów Trumpa i Egede. W 2021 r. też wydawało się, że referendum niepodległościowe jest bliskie. W niespokojnych czasach konfrontacji międzynarodowej nagłe ruchy budzą jednak obawy. Z pewnością praktyczni i zahartowani w życiu Grenlandczycy kilka razy zastanowią się, nim zrobią ten ostatni krok. Gdyby jednak ogłosili niepodległość, wydaje się, że nadal wiele mogliby zyskać na ew. stowarzyszeniu z Danią. Łatwiej bowiem negocjować z małą Danią, mimo kolonialnych zaszłości niż z wielkimi USA. Jednak kwestia niepodległości nie podlega w 100% wyłącznie argumentom racjonalnym, tu chodzi także o emocje i poczucie sprawiedliwości. Poker o Grenlandię zapowiada się niezwykle ciekawie, w styczniu 2025 r. rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA potwierdził zamiary Trumpa mówiąc: „Prezydent Trump jasno dał do zrozumienia, że bezpieczeństwo Grenlandii jest ważne dla USA, ponieważ Chiny i Rosja dokonują znacznych inwestycji w całym regionie Arktyki. Prezydent zobowiązuje się nie tylko do ochrony interesów USA w Arktyce, ale także do współpracy z Grenlandią w celu zapewnienia wzajemnego dobrobytu obu narodom”.

Trudno pisać o Grenlandii nie wspominając o wpływie zmian klimatycznych na sytuację wyspy. W wyniku rekordowych upałów i deszczy, które miały miejsce w 2022 r., Grenlandia zmaga się z bezprecedensową zmianą swojego ekosystemu. Kilka tysięcy jezior, które przez lata były symbolem naturalnego piękna wyspy, przybrało mętnobrązowy kolor. Jeziora zaczęły też emitować dwutlenek węgla, zamiast go pochłaniać. Dotychczas krystalicznie czyste, błękitne jeziora zmieniły kolor wody z powodu globalnego ocieplenia, jak donosił portal Live Science. Zgodnie z badaniem przeprowadzonym przez naukowców z uniwersytetu w Maine zmiany te rozpoczęły się na jesieni 2022 r. Zwykle jest to pora, w której Grenlandia doświadcza opadów śniegu, ale fale upałów zamieniły śnieg w deszcz, który rozmroził wieczną zmarzlinę. Zmarznięta ziemia, która magazynuje węgiel, żelazo i inne pierwiastki, po rozmrożeniu uwolniła te substancje do jezior, zmieniają ich kolor na brązowy. Przez to mniej światła słonecznego docierało do wody, co spowodowało zaburzenia w ekosystemie planktonu. Zmniejszyła się liczba mikroorganizmów pochłaniających CO2 przez fotosyntezę, podczas gdy wzrosła liczba planktonu rozkładającego węgiel i uwalniającego go do atmosfery. W wyniku tego procesu jeziora, które zazwyczaj pochłaniały CO2, stały się jego producentami. 

Badanie to ujawnia niepokojący trend. Zwykle podobne zmiany w ekosystemach wodnych zachodziły przez stulecia, a nie w tak krótkim czasie, jak to miało miejsce na Grenlandii. Jak wynika z danych Copernicus Climate Change Service, będącego częścią Programu Obserwacji Ziemi UE, jesienią 2022 r. wzorzec cyrkulacji atmosferycznej (ruch powietrza na dużą skalę) oraz huragan połączyły szereg rzek atmosferycznych od subtropikalnego i średniego Atlantyku po Grenlandię. Rzeki atmosferyczne to długie, wąskie obszary przenoszące ciepło i parę wodną, a ich aktywność ma rosnąć w wyniku globalnego ocieplenia. W 2022 r. rzeki te przyniosły Grenlandii rekordowe ciepło, temperatura była aż o 8 st. C cieplejsza niż średnia miesięczna w niektórych obszarach. Wspomniane badanie wskazuje, że już 7500 jezior zbrązowiało i zaczęło emitować dwutlenek węgla, co nie jest jedynym problemem. Te same jeziora stanowią źródło wody pitnej dla mieszkańców wyspy, a zmiany mogą wpłynąć na jej jakość. Napływ rozpuszczonego węgla organicznego i składników odżywczych z wiecznej zmarzliny może mieć również negatywny wpływ na zasoby wody, powodując rozwój bakterii, które nie tylko wpływają na smak i zapach wody, ale mogą też powodować problemy zdrowotne z powodu zwiększonej ekspozycji na metale. Ponadto zdaniem naukowców w Wlk. Brytanii reakcje chemiczne zachodzące w wodzie mogą prowadzić do powstania substancji chemicznych, które są potencjalnie rakotwórcze. Przez całe lato 2024 r. jeziora grenlandzkie pozostały brązowe, jak podkreśla portal Live Science, a autorzy badania twierdzili, że nie jest jasne, czy i kiedy powrócą do koloru niebieskiego. Wyzwania klimatyczne pozostaną zatem najważniejsze dla wyspy w kolejnych dekadach.

Grenlandia jest potencjalnie ciekawym kierunkiem turystycznym, chociaż tylko w okresie letnim. My akurat byliśmy w środkowej części wyspy w Ittoqqortoormiit, położonym nad największą na świecie zatoką Sundby, która przez większą część roku jest zamarznięta. Dojazd tam nie jest łatwy, samolotem liniowym można lecieć tylko do Reykjaviku, stamtąd do Kulusuk, następnie niby rejsowym starym kukuryźnikiem do Tobin Town, ale one latają tylko jak pogoda jest dobra. My akurat mieliśmy szczęście. I dotarliśmy na największą wyspę świata. Z lotniska w Tobin Town zdecydowaliśmy się dalej lecieć helikopterem, gdyż skuterem śnieżnym potrzebowalibyśmy cały dzień. To największa osada we wschodniej części największej wyspy na świecie. Mieliśmy tam własnego przewodnika - Islandczyka, który tam na stałe mieszkał w bardzo skromnym domku, tam też nocowaliśmy w czasie naszego pobytu. Osada (Ittoqqortoormiit) licząca kilkaset osób (czyli prawdziwa metropolia na grenlandzkie warunki) znajdowała się w odległości ok. 10 km od naszego domu, gdzie nikt więcej nie mieszkał. Poruszaliśmy się skuterami śnieżnymi. Są one b. szybkie (do 70 km/godz), przy temperaturze zewnętrznej ok. -3 do -5 (byliśmy na początku maja) temperatura odczuwalna przy takiej prędkości ta jakieś -40!!! Dlatego też trzeba mieć specjalnie ocieplane termiczne skafandry (jak na zdjęciu), zwykłe palta są zupełnie bezużyteczne. Do tego cała twarz musi być pokryta maską, gdyż inaczej zamarzlibyśmy po 5 minutach. Mieliśmy też kontakt ze zwykłymi mieszkańcami osady. To dzielni ludzie, trudno wyobrazić nam sobie sytuację, że przez pół roku nie widzimy słońca (bo jest noc polarna), sporo osób choruje w takich warunkach na depresję, a liczba samobójstw jest największa na świecie. Inuici lubią pić alkohol, ale ich organizmy zupełnie nie są w stanie go trawić, dlatego też po jednym piwie mają już dosyć. Nie można poruszać się bez strzelby, nawet w obrębie osady, my oczywiście też w tym względzie dostosowaliśmy się do lokalnych warunków. Widoki są niesamowite, powala przestrzeń, niesamowite krajobrazy, krystalicznie czyste powietrze, pustka i przeświadczenie, że można liczyć tylko na siebie. Kilka dni oderwania od naszej cywilizacji to świetny czas na głęboką refleksję nad swoim życiem. 


80 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

USA

Kanada

Comments


O mnie

Ekonomista, finansista, podróżnik.
Pasjonat wina i klusek łyżką kładzionych.

Kontakt
IMG_4987.JPG
Home: Info

Subscribe Form

Home: Subskrybuj

Kontakt

Dziękujemy za przesłanie!

Home: Kontakt

©2019 by Traveling Economist. Proudly created with Wix.com

bottom of page